[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dla Tiril gotowa jestem zrobić wszystko.Tyle muszę jej wynagrodzić. Proszę teraz nie myśleć o wynagradzaniu.Tiril wybaczyła pani już dawnotemu. W takim razie uczynię to z miłości.Móri uśmiechnął się. Tak będzie najlepiej.Ale wy dwaj. zwrócił się do obu mężczyzn.Może najlepiej by było, żebyście już wyruszyli w stronę domu.I nie oglądajciesię.Chłopak z gospody zbladł, ale służący księżnej rzekł stanowczym głosem: Obiecałem, że będę służył mojej pani, i nie opuszczę jej, kiedy nadchodzątrudne chwile. Dziękuję ci, Teobaldzie szepnęła księżna. W takim razie ja także zostaję oznajmił chłopak stajenny. W końcuczłowiek jest też trochę ciekawy.Móri zdążył już im opowiedzieć o swoich niepospolitych zdolnościach, a żetowarzyszy mu ktoś czy coś niewidzialnego, sami zdołali stwierdzić.W pobliżu nie było żadnych zabudowań, zagajniki zamykały widok z obustron.Móri miał nadzieję, że nikt nie pojawi się nieoczekiwanie na drodze, w koń-cu pora była zbyt wczesna na jakichkolwiek wędrowców. Muszę was uprzedzić, że wcale nie jest takie pewne czy wy dwaj cokol-wiek dostrzeżecie powiedział Móri bardzo spokojnym głosem. W normal-nych warunkach na pewno nie byłoby to możliwe, ale teraz przywołam duchyi wszystko może być dużo wyrazniejsze, również dla was.Wasza wysokość na-tomiast musi je zobaczyć, dlatego proszę wziąć w rękę magiczną runę.I proszęwyciągnąć ją przed siebie.Theresa z wahaniem ujęła tę samą runę, którą kiedyś w Bergen przez pomyłkęwzięła Tiril, i wtedy przed jej oczyma ukazały się duchy. To jest tak zwana runa duchów wyjaśnił Móri. Trzymając ją w ręcezobaczy pani to, co na ogół przed nami zakryte.Theresa nie miała odwagi spojrzeć przed siebie.Stała i z uporem wpatrywałasię w runę, ale kątem oka dostrzegła, że na drodze zaroiło się od tamtych.38Słyszała, jak dwaj służący z wysiłkiem wciągają powietrze. Widzisz coś? zapytał jeden z nich. Tak, widzę jakieś cienie na drodze odpowiedział drugi.Ale to, co widziała Theresa, to nie były cienie.Te stworzenia, które majaczyłyjej przed oczyma, były rzeczywiste.Jedną istotę rozpoznawała dokładnie.Jakieś budzące grozę zwierzę, któreprzebiegło obok niej.Tiril opowiadała o Zwierzęciu, którego rany goi współczu-cie, wyrozumiałość i troskliwość.Theresa nie była wprost w stanie na nie patrzeć,ale w jej oczach pojawiły się łzy głębokiego współczucia. O, mój przyjacielu szepnęła. Mój nieszczęsny przyjacielu!Pozostali towarzysze Móriego stali odwróceni od niej plecami.Dlatego w koń-cu odważyła się podnieść oczy.Była wdzięczna losowi, że widzi je tylko od tyłu, dostrzegała przede wszyst-kim podarte ubrania, skołtunione włosy i owrzodzone ręce.Niektóre z tych istotw niewielkim tylko stopniu przypominały ludzi, tak jak ta białożółta postać, któ-ra musiała być Nidhoggiem.Dwie bardzo urodziwe kobiety ostro kontrastowałyz ogólną brzydotą.A więc Móri i Tiril mówili prawdę.Ona im, oczywiście, wierzyła, ale gdzieśw głębi duszy wszystko się burzyło przed przyjęciem tego do wiadomości.Mimoże zawsze w obecności Móriego ogarniał ją jakiś dziwny nastrój, coś nieokreślo-nego, nie ufała własnym odczuciom, wmawiała sobie, że to tylko przywidzenia.Ale teraz wszystko się sprawdzało.To ją otaczały tajemnicze istoty, pozostaliżywi ludzie znajdowali się poza obrębem kręgu utworzonego przez duchy.There-sa wiedziała, że i Móri, i Nero są chronieni, służącym zaś żadna ochrona nie jestpotrzebna.Towarzysze Móriego unosili ramiona.Wstrząśnięta i przerażona Theresa sły-szała ich zaklęcia, magiczne formułki i coś, co określiłaby jako anatemę, wykli-nanie lub rzucanie przekleństwa.Powietrze rozbrzmiewało obcymi, niezrozumia-łymi językami, słyszała, że wołanie przeciwnika słabnie, staje się jakby bardziejprzytłumione, pozbawione siły.Głos wciąż jeszcze walczył, starał się unikać spa-dających nań zaklęć i magicznych formułek, ale ona miała tak wielką ochronę, żemusiał ustąpić.Sługa księżnej i chłopiec z gospody skulili się na ziemi, obejmując głowyrękami.Rozszalała się wichura, szarpała ludzmi, jakby chciała zerwać z nichubrania i powyrywać im włosy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Dla Tiril gotowa jestem zrobić wszystko.Tyle muszę jej wynagrodzić. Proszę teraz nie myśleć o wynagradzaniu.Tiril wybaczyła pani już dawnotemu. W takim razie uczynię to z miłości.Móri uśmiechnął się. Tak będzie najlepiej.Ale wy dwaj. zwrócił się do obu mężczyzn.Może najlepiej by było, żebyście już wyruszyli w stronę domu.I nie oglądajciesię.Chłopak z gospody zbladł, ale służący księżnej rzekł stanowczym głosem: Obiecałem, że będę służył mojej pani, i nie opuszczę jej, kiedy nadchodzątrudne chwile. Dziękuję ci, Teobaldzie szepnęła księżna. W takim razie ja także zostaję oznajmił chłopak stajenny. W końcuczłowiek jest też trochę ciekawy.Móri zdążył już im opowiedzieć o swoich niepospolitych zdolnościach, a żetowarzyszy mu ktoś czy coś niewidzialnego, sami zdołali stwierdzić.W pobliżu nie było żadnych zabudowań, zagajniki zamykały widok z obustron.Móri miał nadzieję, że nikt nie pojawi się nieoczekiwanie na drodze, w koń-cu pora była zbyt wczesna na jakichkolwiek wędrowców. Muszę was uprzedzić, że wcale nie jest takie pewne czy wy dwaj cokol-wiek dostrzeżecie powiedział Móri bardzo spokojnym głosem. W normal-nych warunkach na pewno nie byłoby to możliwe, ale teraz przywołam duchyi wszystko może być dużo wyrazniejsze, również dla was.Wasza wysokość na-tomiast musi je zobaczyć, dlatego proszę wziąć w rękę magiczną runę.I proszęwyciągnąć ją przed siebie.Theresa z wahaniem ujęła tę samą runę, którą kiedyś w Bergen przez pomyłkęwzięła Tiril, i wtedy przed jej oczyma ukazały się duchy. To jest tak zwana runa duchów wyjaśnił Móri. Trzymając ją w ręcezobaczy pani to, co na ogół przed nami zakryte.Theresa nie miała odwagi spojrzeć przed siebie.Stała i z uporem wpatrywałasię w runę, ale kątem oka dostrzegła, że na drodze zaroiło się od tamtych.38Słyszała, jak dwaj służący z wysiłkiem wciągają powietrze. Widzisz coś? zapytał jeden z nich. Tak, widzę jakieś cienie na drodze odpowiedział drugi.Ale to, co widziała Theresa, to nie były cienie.Te stworzenia, które majaczyłyjej przed oczyma, były rzeczywiste.Jedną istotę rozpoznawała dokładnie.Jakieś budzące grozę zwierzę, któreprzebiegło obok niej.Tiril opowiadała o Zwierzęciu, którego rany goi współczu-cie, wyrozumiałość i troskliwość.Theresa nie była wprost w stanie na nie patrzeć,ale w jej oczach pojawiły się łzy głębokiego współczucia. O, mój przyjacielu szepnęła. Mój nieszczęsny przyjacielu!Pozostali towarzysze Móriego stali odwróceni od niej plecami.Dlatego w koń-cu odważyła się podnieść oczy.Była wdzięczna losowi, że widzi je tylko od tyłu, dostrzegała przede wszyst-kim podarte ubrania, skołtunione włosy i owrzodzone ręce.Niektóre z tych istotw niewielkim tylko stopniu przypominały ludzi, tak jak ta białożółta postać, któ-ra musiała być Nidhoggiem.Dwie bardzo urodziwe kobiety ostro kontrastowałyz ogólną brzydotą.A więc Móri i Tiril mówili prawdę.Ona im, oczywiście, wierzyła, ale gdzieśw głębi duszy wszystko się burzyło przed przyjęciem tego do wiadomości.Mimoże zawsze w obecności Móriego ogarniał ją jakiś dziwny nastrój, coś nieokreślo-nego, nie ufała własnym odczuciom, wmawiała sobie, że to tylko przywidzenia.Ale teraz wszystko się sprawdzało.To ją otaczały tajemnicze istoty, pozostaliżywi ludzie znajdowali się poza obrębem kręgu utworzonego przez duchy.There-sa wiedziała, że i Móri, i Nero są chronieni, służącym zaś żadna ochrona nie jestpotrzebna.Towarzysze Móriego unosili ramiona.Wstrząśnięta i przerażona Theresa sły-szała ich zaklęcia, magiczne formułki i coś, co określiłaby jako anatemę, wykli-nanie lub rzucanie przekleństwa.Powietrze rozbrzmiewało obcymi, niezrozumia-łymi językami, słyszała, że wołanie przeciwnika słabnie, staje się jakby bardziejprzytłumione, pozbawione siły.Głos wciąż jeszcze walczył, starał się unikać spa-dających nań zaklęć i magicznych formułek, ale ona miała tak wielką ochronę, żemusiał ustąpić.Sługa księżnej i chłopiec z gospody skulili się na ziemi, obejmując głowyrękami.Rozszalała się wichura, szarpała ludzmi, jakby chciała zerwać z nichubrania i powyrywać im włosy [ Pobierz całość w formacie PDF ]