[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co on naprawdę wtedygłaskał?Wzdrygnął się.Lekka obawa, którą odczuł tej nocy, gdy kot ukrywał się przed nim, zdawała sięteraz niczym.Oparta była na szczypcie intuicji.Wtedy tylko się domyślał.Teraz wiedział.Ale co wiedział? Wiedział, że się boi.Kawałkiem kija przyciągnął ciałko do brzegu.Podniósł go ostrożnie i zabrał do domu.Owinął jew stary koc i włożył do furgonetki.Zabierać to do laboratorium w Green Bay i kazać zrobićsekcję? Nie podjął jeszcze decyzji.Co sekcja miałaby wykazać? Tym razem nie byłonajmniejszego podejrzenia wścieklizny.Jeszcze pół godziny temu, gdy wychodził z domu, kotbył zupełnie normalny.Zapalił fajkę i myślał przez chwilę.Uświadomił sobie, co musi zrobić najpierw.Wziął koperty zkopiami zestawień faktograficznych, które dyktował pannie Talley i pojechał do miasta.Powinienbył wysłać je wcześniej.Teraz nada je jak tylko doda historię Kota i podyktuje listy.Panny Talley nie było w domu.Na drzwiach wisiała kartka: "Wracam o trzeciej".Była już porana posiłek, więc pojechał do centrum żeby coś zjeść.Potem, zabijał czas w tawernie przy piwie.Mógł kilka razy włączyć się do konwersacji, ale nie miał ochoty na rozmowę.Z ledwością mógłpozbierać myśli.Za dużo byłoby do powiedzenia na raz ludziom, z którymi nigdy przedtem nierozmawiał.Do dyskusji pozostawała panna Talley.Spojrzał na zegarek.Przyszedł trochę za wcześnie, ale już ją zastał.Aż krzyknęła, kiedy zobaczyła jego twarz.- Doktorze! Proszę wejść.Czy coś się stało? Dość ponuro pokiwał głową.- Historia z kotem.Chciałbym to podyktować jako dodatek do wcześniejszej ewidencji, tej zubiegłego tygodnia.Jeśli ma pani notatnik.Panna Talley, oczywiście miała.W miarę notowania, jej oczy coraz bardziej błyszczały zekscytacji.Opowiedział wszystko o kocie.Od momentu, kiedy stenografistka go zauważyła dochwili, gdy znalazł jego ciało w strumieniu.Wdał się w szczegóły.Całość zajęła mu ponadgodzinę.Panna Talley podniosła wzrok.- Doktorze, poza wysłaniem listów musi pan zaraz pójść do szeryfa, albo zawiadomić FBI.Cośtrzeba zrobić, gdyby lokalne władze nie potraktowały tego poważnie.Staunton pokiwał głową.- Mam zamiar to zrobić.Powiem pani jakie mam plany zanim wyjdę, ale najpierw chcępodyktować listy, które wyślę razem z opisem faktograficznym.Dyktowanie trwało dłużej niż się spodziewał.Była prawie piąta nim skończył.- Jak pani myśli, ile czasu zajmie pani przepisywanie?- Kilka godzin, może cztery.Zacznę od razu.Nie zjem niczego, dokąd nie skończę.Tymczasempan może pójść do szeryfa i.- Nie, poczekam na kopię.Dam mu do przeczytania, kiedy się spotkamy.Myślę, że wywrze to nanim większe wrażenie.Ponadto, poza epizodem z szarym kotem, nie ma dla niego niczegonowego.Wolałbym, żeby to przeczytał niż żebym to musiał opowiadać.Poza tym nie mogępozwolić, żeby pracowała pani cały wieczór bez jedzenia, albo marnowała czas na gotowanie.Proszę włożyć płaszcz.Zjemy razem w mieście.Potem panią odwiozę.Przepisze pani to namaszynie, a jutro rano porozmawiam z szeryfem i wyślę listy - lotniczą, poleconą.Dzisiaj i tak byłoby za pózno.- Chyba tak, nawet gdyby pan pojechał do Green Bay.Ale, nie boi się pan zostać tam na noc?Wszystkie te rzeczy zdarzyły się przy drodze, przy której pan mieszka.No i ten kot - ostatniprzypadek - tam gdzie pan mieszkał.Staunton uśmiechnął się.- Nic mi się tej nocy nie stanie, panno Talley.I nic mu się nie stało.Mózg był zajęty czym innym.ROZDZIAA XVIIMózg uwolniony wreszcie z denerwującego uwięzienia w ciele bezwartościowego, na dłuższąmetę, kotka znów był we własnej skorupie, pod schodami na tyłach domu Grossów.Czułodprężenie i satysfakcję z tego, co właśnie zrobił.Zabrał żywiciela tak daleko w las zanim goutopił, że jego ciało zapewne nigdy nie zostanie odnalezione.Staunton byłby zdziwiony, że kotnie wrócił do poprzednich właścicieli, ale nigdy się tego nie dowie, bo najbliższej nocy, w czasiesnu, przestanie być Stauntonem.Mózg go dopadnie.Plan był prosty.Kiedy był kotem i łazikował po domu fizyka nie mając nic do roboty pozaodgrywaniem swojej roli dokładnie go przemyślał.Był pewien, że dobrze udawał.Przez sekundękusiło go, gdy Staunton zaproponował, że go zastrzeli.Przejrzał podstęp bez trudu.Gdyby usiadłprzed tarczą na podłodze potwierdziłyby się podejrzenia Stauntona.Wtedy uśmiercenie kotabyłoby ostatnią rzeczą, którą fizyk by zrobił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Co on naprawdę wtedygłaskał?Wzdrygnął się.Lekka obawa, którą odczuł tej nocy, gdy kot ukrywał się przed nim, zdawała sięteraz niczym.Oparta była na szczypcie intuicji.Wtedy tylko się domyślał.Teraz wiedział.Ale co wiedział? Wiedział, że się boi.Kawałkiem kija przyciągnął ciałko do brzegu.Podniósł go ostrożnie i zabrał do domu.Owinął jew stary koc i włożył do furgonetki.Zabierać to do laboratorium w Green Bay i kazać zrobićsekcję? Nie podjął jeszcze decyzji.Co sekcja miałaby wykazać? Tym razem nie byłonajmniejszego podejrzenia wścieklizny.Jeszcze pół godziny temu, gdy wychodził z domu, kotbył zupełnie normalny.Zapalił fajkę i myślał przez chwilę.Uświadomił sobie, co musi zrobić najpierw.Wziął koperty zkopiami zestawień faktograficznych, które dyktował pannie Talley i pojechał do miasta.Powinienbył wysłać je wcześniej.Teraz nada je jak tylko doda historię Kota i podyktuje listy.Panny Talley nie było w domu.Na drzwiach wisiała kartka: "Wracam o trzeciej".Była już porana posiłek, więc pojechał do centrum żeby coś zjeść.Potem, zabijał czas w tawernie przy piwie.Mógł kilka razy włączyć się do konwersacji, ale nie miał ochoty na rozmowę.Z ledwością mógłpozbierać myśli.Za dużo byłoby do powiedzenia na raz ludziom, z którymi nigdy przedtem nierozmawiał.Do dyskusji pozostawała panna Talley.Spojrzał na zegarek.Przyszedł trochę za wcześnie, ale już ją zastał.Aż krzyknęła, kiedy zobaczyła jego twarz.- Doktorze! Proszę wejść.Czy coś się stało? Dość ponuro pokiwał głową.- Historia z kotem.Chciałbym to podyktować jako dodatek do wcześniejszej ewidencji, tej zubiegłego tygodnia.Jeśli ma pani notatnik.Panna Talley, oczywiście miała.W miarę notowania, jej oczy coraz bardziej błyszczały zekscytacji.Opowiedział wszystko o kocie.Od momentu, kiedy stenografistka go zauważyła dochwili, gdy znalazł jego ciało w strumieniu.Wdał się w szczegóły.Całość zajęła mu ponadgodzinę.Panna Talley podniosła wzrok.- Doktorze, poza wysłaniem listów musi pan zaraz pójść do szeryfa, albo zawiadomić FBI.Cośtrzeba zrobić, gdyby lokalne władze nie potraktowały tego poważnie.Staunton pokiwał głową.- Mam zamiar to zrobić.Powiem pani jakie mam plany zanim wyjdę, ale najpierw chcępodyktować listy, które wyślę razem z opisem faktograficznym.Dyktowanie trwało dłużej niż się spodziewał.Była prawie piąta nim skończył.- Jak pani myśli, ile czasu zajmie pani przepisywanie?- Kilka godzin, może cztery.Zacznę od razu.Nie zjem niczego, dokąd nie skończę.Tymczasempan może pójść do szeryfa i.- Nie, poczekam na kopię.Dam mu do przeczytania, kiedy się spotkamy.Myślę, że wywrze to nanim większe wrażenie.Ponadto, poza epizodem z szarym kotem, nie ma dla niego niczegonowego.Wolałbym, żeby to przeczytał niż żebym to musiał opowiadać.Poza tym nie mogępozwolić, żeby pracowała pani cały wieczór bez jedzenia, albo marnowała czas na gotowanie.Proszę włożyć płaszcz.Zjemy razem w mieście.Potem panią odwiozę.Przepisze pani to namaszynie, a jutro rano porozmawiam z szeryfem i wyślę listy - lotniczą, poleconą.Dzisiaj i tak byłoby za pózno.- Chyba tak, nawet gdyby pan pojechał do Green Bay.Ale, nie boi się pan zostać tam na noc?Wszystkie te rzeczy zdarzyły się przy drodze, przy której pan mieszka.No i ten kot - ostatniprzypadek - tam gdzie pan mieszkał.Staunton uśmiechnął się.- Nic mi się tej nocy nie stanie, panno Talley.I nic mu się nie stało.Mózg był zajęty czym innym.ROZDZIAA XVIIMózg uwolniony wreszcie z denerwującego uwięzienia w ciele bezwartościowego, na dłuższąmetę, kotka znów był we własnej skorupie, pod schodami na tyłach domu Grossów.Czułodprężenie i satysfakcję z tego, co właśnie zrobił.Zabrał żywiciela tak daleko w las zanim goutopił, że jego ciało zapewne nigdy nie zostanie odnalezione.Staunton byłby zdziwiony, że kotnie wrócił do poprzednich właścicieli, ale nigdy się tego nie dowie, bo najbliższej nocy, w czasiesnu, przestanie być Stauntonem.Mózg go dopadnie.Plan był prosty.Kiedy był kotem i łazikował po domu fizyka nie mając nic do roboty pozaodgrywaniem swojej roli dokładnie go przemyślał.Był pewien, że dobrze udawał.Przez sekundękusiło go, gdy Staunton zaproponował, że go zastrzeli.Przejrzał podstęp bez trudu.Gdyby usiadłprzed tarczą na podłodze potwierdziłyby się podejrzenia Stauntona.Wtedy uśmiercenie kotabyłoby ostatnią rzeczą, którą fizyk by zrobił [ Pobierz całość w formacie PDF ]