[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brak typowego wystroju sprawiał, że wnętrze wyglądało jeszcze potężniej i wydawało się jeszcze obszerniejsze, a kiedy Sylas podniósł wzrok na pnącą się w górę żebrowaną powierzchnię sklepienia, wyobraził sobie, że stoi pod stępką przewróconego do góry dnem olbrzymiego statku.Obraz współgra z rzeczywistością – pomyślał.Statek bractwa miał się wywrócić na dobre.Zniecierpliwiony, bo chciał jak najszybciej zabrać się do pracy, Sylas czekał, kiedy siostra zostawi go w spokoju.Była niewysoka, drobna, Sylas bez trudu mógłby ją uziemić, ale przyrzekł sobie, że nie będzie używał siły, chyba że okaże się to absolutnie konieczne.Ta kobieta nosi szaty zakonne i nie jest winna, że bractwo wybrało właśnie jej kościół jako miejsce ukrycia klucza sklepienia.Nie powinna być karana za nie swoje grzechy.– Niezręcznie się czuję, siostro, że musiała siostra wstać w środku nocy z mojego powodu.– Nic nie szkodzi.Przyjechał pan do Paryża na krótko.A nie zobaczyć Saint-Sulpice to byłaby szkoda.Czy interesuje pana bardziej architektura, czy historia kościoła?– Prawdę mówiąc, siostro, moje zainteresowania są czysto duchowe.Siostra Sandrine zaśmiała się, rozbawiona.– To się rozumie samo przez się.Zastanawiałam się tylko, skąd zacząć oprowadzanie po kościele.Sylas czuł, że jego oczy bezwiednie wędrują w kierunku ołtarza.– Nie musi siostra mnie oprowadzać.Już i tak nadużyłem siostry gościnności.Sam wszystko sobie obejrzę.– To żaden problem – powiedziała.– W końcu już się obudziłam.Sylas stanął w miejscu.Doszli teraz do pierwszej ławki, a ołtarz był zaledwie piętnaście metrów dalej.Zwrócił się potężnymi ramionami ku niewysokiej kobiecie i poczuł, że siostra Sandrine kurczy się w sobie, kiedy patrzy wprost w jego czerwone oczy.– Proszę mi nie poczytać tego za obcesowość, ale nie nawykłem wchodzić tak po prostu do domu Pana i zwiedzać.Czy mógłbym się trochę pomodlić w ciszy, zanim zacznę oglądać kościół?Siostra Sandrine zawahała się.– Och, oczywiście.Poczekam z tyłu.Sylas położył miękką, ale ciężką dłoń na jej ramieniu i spojrzał na nią z góry.– Siostro, czuję się winny, że przeze mnie siostra nie śpi.Nie chciałbym siostry męczyć.Proszę wrócić do łóżka.Nacieszę się tą świątynią sam, a potem sam wyjdę.Robiła wrażenie zaniepokojonej.– Na pewno nie będzie się pan czuł opuszczony?– Nie.Z pewnością nie.Modlitwa przynosi radość, kiedy człowiek jest sam.– Jak pan sobie życzy.Sylas zdjął rękę z jej ramienia.– Spokojnych snów, siostro.Niech Pan będzie z tobą.– I z tobą.– Siostra Sandrine ruszyła w kierunku schodów.– Wychodząc, proszę dobrze zamknąć drzwi.– Na pewno.Sylas patrzył jak siostra znika i wchodzi po schodach.Potem odwrócił się i ukląkł w pierwszej ławce, czując, jak cilice wpija się w jego udo.Dobry Boże, Tobie składam w ofierze pracę, którą mam dziś wykonać.Przyczajona w cieniu na balkonie chóru wysoko nad ołtarzem siostra Sandrine przez balustradę przyglądała się mnichowi w habicie, który klęczał samotnie w ławce przed ołtarzem.Nagły lęk, który zrodził się w jej duszy, sprawiał, że z trudem trwała w miejscu.Przez krótką chwilę zastanawiała się, czy ten tajemniczy gość będzie wrogiem, przed którym ją ostrzegano, i czy dziś w nocy będzie musiała wykonać polecenia, które nosiła w sobie od tylu lat.Postanowiła schować się w ciemności i obserwować każdy ruch człowieka w habicie.Rozdział 20Wyłoniwszy się z cienia, Langdon i Sophie przeszli cicho jak duchy przez Wielką Galerię, kierując się ku wyjściu, na schody przeciwpożarowe.Kiedy tak szli przez ciemność, Langdon miał ochotę spróbować złożyć wszystkie elementy układanki.W prawdziwy niepokój wprawił go świeżo odkryty aspekt tej dziwnej tajemnicy.Kapitan francuskiej policji usiłuje mnie wrobić w morderstwo.– Myśli pani – szepnął – że Fache sam napisał to zdanie na podłodze?Sophie nawet się nie odwróciła.– To niemożliwe.Langdon nie był taki pewien.– Wygląda na to, że bardzo mu zależy, żebym okazał się winny.Może pomyślał, że to mu ułatwi śledztwo.– Ciąg Fibonacciego? PS? Leonardo da Vinci i symbolika Wielkiej Bogini? To musiał być mój dziadek.Langdon wiedział, że Sophie ma rację.Symbolika wszystkich znaków i sugestii była zbyt perfekcyjnie dobrana – pentagram, Człowiek witruwiański, Leonardo, Wielka Bogini, a nawet ciąg Fibonacciego.Spójny układ symboli, tak nazwaliby to specjaliści od ikonografii.Wszystko ściśle powiązane jak w porządnym marynarskim węźle.– I ten telefon dzisiaj po południu – dodała Sophie.– Powiedział, że musi mi coś opowiedzieć.Jestem pewna, że wiadomość, którą zostawił w Luwrze, to ostatni wysiłek, żeby przekazać mi coś bardzo ważnego, coś, co według niego pan mógłby mi pomóc zrozumieć.Langdon zmarszczył czoło.Miano czorta li dolina na video.Żałował, że nie rozumie tego przekazu, zarówno z uwagi na bezpieczeństwo Sophie, jak i jego własne.Wszystko układało się coraz gorzej od chwili, kiedy pierwszy raz rzucił okiem na zaszyfrowane słowa.Sfingowany skok z parapetu łazienki w Luwrze nie przysporzy mu popularności ani sympatii Fache’a.Miał dziwne wrażenie, że kapitan francuskiej policji nie dostrzeże niczego zabawnego w pościgu i aresztowaniu kostki mydła.– Do drzwi mamy już niedaleko – powiedziała Sophie.– Co pani myśli o takiej hipotezie, że liczby stanowią klucz do zrozumienia dalszej części wiadomości? – Langdon pracował kiedyś nad zbiorem manuskryptów Bacona, które zawierały szyfry epigraficzne, w których z kolei pewne wiersze kodowe stanowiły wskazówki, jak odcyfrować inne wiersze tekstu.– Cały wieczór myślę o tych liczbach.Sumy, różnice, iloczyny.Niczego nie widzę.Z matematycznego punktu widzenia są zupełnie przypadkowe.Kryptograficzny bełkot.– A jednak stanowią część ciągu Fibonacciego.To nie może być przypadek.– I nie jest.Dziadek posłużył się liczbami Fibonacciego, żeby pomachać do mnie nimi jak flagą – podobnie jak tym, że napisał swoją wiadomość po angielsku albo że ułożył ciało na obraz mojego ulubionego dzieła sztuki, albo że narysował na swojej skórze pentagram.To wszystko miało przykuć moją uwagę.– Pentagram ma dla pani jakieś znaczenie?– Tak.Nie miałam jeszcze okazji panu tego powiedzieć, ale w dzieciństwie, kiedy dorastałam u boku dziadka, pentagram to był nasz specjalny symbol [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Brak typowego wystroju sprawiał, że wnętrze wyglądało jeszcze potężniej i wydawało się jeszcze obszerniejsze, a kiedy Sylas podniósł wzrok na pnącą się w górę żebrowaną powierzchnię sklepienia, wyobraził sobie, że stoi pod stępką przewróconego do góry dnem olbrzymiego statku.Obraz współgra z rzeczywistością – pomyślał.Statek bractwa miał się wywrócić na dobre.Zniecierpliwiony, bo chciał jak najszybciej zabrać się do pracy, Sylas czekał, kiedy siostra zostawi go w spokoju.Była niewysoka, drobna, Sylas bez trudu mógłby ją uziemić, ale przyrzekł sobie, że nie będzie używał siły, chyba że okaże się to absolutnie konieczne.Ta kobieta nosi szaty zakonne i nie jest winna, że bractwo wybrało właśnie jej kościół jako miejsce ukrycia klucza sklepienia.Nie powinna być karana za nie swoje grzechy.– Niezręcznie się czuję, siostro, że musiała siostra wstać w środku nocy z mojego powodu.– Nic nie szkodzi.Przyjechał pan do Paryża na krótko.A nie zobaczyć Saint-Sulpice to byłaby szkoda.Czy interesuje pana bardziej architektura, czy historia kościoła?– Prawdę mówiąc, siostro, moje zainteresowania są czysto duchowe.Siostra Sandrine zaśmiała się, rozbawiona.– To się rozumie samo przez się.Zastanawiałam się tylko, skąd zacząć oprowadzanie po kościele.Sylas czuł, że jego oczy bezwiednie wędrują w kierunku ołtarza.– Nie musi siostra mnie oprowadzać.Już i tak nadużyłem siostry gościnności.Sam wszystko sobie obejrzę.– To żaden problem – powiedziała.– W końcu już się obudziłam.Sylas stanął w miejscu.Doszli teraz do pierwszej ławki, a ołtarz był zaledwie piętnaście metrów dalej.Zwrócił się potężnymi ramionami ku niewysokiej kobiecie i poczuł, że siostra Sandrine kurczy się w sobie, kiedy patrzy wprost w jego czerwone oczy.– Proszę mi nie poczytać tego za obcesowość, ale nie nawykłem wchodzić tak po prostu do domu Pana i zwiedzać.Czy mógłbym się trochę pomodlić w ciszy, zanim zacznę oglądać kościół?Siostra Sandrine zawahała się.– Och, oczywiście.Poczekam z tyłu.Sylas położył miękką, ale ciężką dłoń na jej ramieniu i spojrzał na nią z góry.– Siostro, czuję się winny, że przeze mnie siostra nie śpi.Nie chciałbym siostry męczyć.Proszę wrócić do łóżka.Nacieszę się tą świątynią sam, a potem sam wyjdę.Robiła wrażenie zaniepokojonej.– Na pewno nie będzie się pan czuł opuszczony?– Nie.Z pewnością nie.Modlitwa przynosi radość, kiedy człowiek jest sam.– Jak pan sobie życzy.Sylas zdjął rękę z jej ramienia.– Spokojnych snów, siostro.Niech Pan będzie z tobą.– I z tobą.– Siostra Sandrine ruszyła w kierunku schodów.– Wychodząc, proszę dobrze zamknąć drzwi.– Na pewno.Sylas patrzył jak siostra znika i wchodzi po schodach.Potem odwrócił się i ukląkł w pierwszej ławce, czując, jak cilice wpija się w jego udo.Dobry Boże, Tobie składam w ofierze pracę, którą mam dziś wykonać.Przyczajona w cieniu na balkonie chóru wysoko nad ołtarzem siostra Sandrine przez balustradę przyglądała się mnichowi w habicie, który klęczał samotnie w ławce przed ołtarzem.Nagły lęk, który zrodził się w jej duszy, sprawiał, że z trudem trwała w miejscu.Przez krótką chwilę zastanawiała się, czy ten tajemniczy gość będzie wrogiem, przed którym ją ostrzegano, i czy dziś w nocy będzie musiała wykonać polecenia, które nosiła w sobie od tylu lat.Postanowiła schować się w ciemności i obserwować każdy ruch człowieka w habicie.Rozdział 20Wyłoniwszy się z cienia, Langdon i Sophie przeszli cicho jak duchy przez Wielką Galerię, kierując się ku wyjściu, na schody przeciwpożarowe.Kiedy tak szli przez ciemność, Langdon miał ochotę spróbować złożyć wszystkie elementy układanki.W prawdziwy niepokój wprawił go świeżo odkryty aspekt tej dziwnej tajemnicy.Kapitan francuskiej policji usiłuje mnie wrobić w morderstwo.– Myśli pani – szepnął – że Fache sam napisał to zdanie na podłodze?Sophie nawet się nie odwróciła.– To niemożliwe.Langdon nie był taki pewien.– Wygląda na to, że bardzo mu zależy, żebym okazał się winny.Może pomyślał, że to mu ułatwi śledztwo.– Ciąg Fibonacciego? PS? Leonardo da Vinci i symbolika Wielkiej Bogini? To musiał być mój dziadek.Langdon wiedział, że Sophie ma rację.Symbolika wszystkich znaków i sugestii była zbyt perfekcyjnie dobrana – pentagram, Człowiek witruwiański, Leonardo, Wielka Bogini, a nawet ciąg Fibonacciego.Spójny układ symboli, tak nazwaliby to specjaliści od ikonografii.Wszystko ściśle powiązane jak w porządnym marynarskim węźle.– I ten telefon dzisiaj po południu – dodała Sophie.– Powiedział, że musi mi coś opowiedzieć.Jestem pewna, że wiadomość, którą zostawił w Luwrze, to ostatni wysiłek, żeby przekazać mi coś bardzo ważnego, coś, co według niego pan mógłby mi pomóc zrozumieć.Langdon zmarszczył czoło.Miano czorta li dolina na video.Żałował, że nie rozumie tego przekazu, zarówno z uwagi na bezpieczeństwo Sophie, jak i jego własne.Wszystko układało się coraz gorzej od chwili, kiedy pierwszy raz rzucił okiem na zaszyfrowane słowa.Sfingowany skok z parapetu łazienki w Luwrze nie przysporzy mu popularności ani sympatii Fache’a.Miał dziwne wrażenie, że kapitan francuskiej policji nie dostrzeże niczego zabawnego w pościgu i aresztowaniu kostki mydła.– Do drzwi mamy już niedaleko – powiedziała Sophie.– Co pani myśli o takiej hipotezie, że liczby stanowią klucz do zrozumienia dalszej części wiadomości? – Langdon pracował kiedyś nad zbiorem manuskryptów Bacona, które zawierały szyfry epigraficzne, w których z kolei pewne wiersze kodowe stanowiły wskazówki, jak odcyfrować inne wiersze tekstu.– Cały wieczór myślę o tych liczbach.Sumy, różnice, iloczyny.Niczego nie widzę.Z matematycznego punktu widzenia są zupełnie przypadkowe.Kryptograficzny bełkot.– A jednak stanowią część ciągu Fibonacciego.To nie może być przypadek.– I nie jest.Dziadek posłużył się liczbami Fibonacciego, żeby pomachać do mnie nimi jak flagą – podobnie jak tym, że napisał swoją wiadomość po angielsku albo że ułożył ciało na obraz mojego ulubionego dzieła sztuki, albo że narysował na swojej skórze pentagram.To wszystko miało przykuć moją uwagę.– Pentagram ma dla pani jakieś znaczenie?– Tak.Nie miałam jeszcze okazji panu tego powiedzieć, ale w dzieciństwie, kiedy dorastałam u boku dziadka, pentagram to był nasz specjalny symbol [ Pobierz całość w formacie PDF ]