[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ukrywa się je w lasach nad prawym brzegiem.Wojsko podobno godzinami ćwiczy wsiadanie i wysiadanie.Na razie na sucho.- Aha - Yennefer przygryzła wargę.- Ale dlaczego niektórym tak spieszno na pomoc? Jaruga jest na południu.- Istnieje uzasadniona obawa - mruknął krasnolud, łypiąc na Ciri - że cesarz Emhyr var Emreis nie będzie zachwycony wieścią, że wzmiankowane łodzie spuszczono na wodę.Niektórzy uważają, że takie wodowanie gotowe Emhyra rozzłościć, a wówczas lepiej być jak najdalej od nilfgaardzkiej granicy.Cholera, byle do żniw.Gdy będzie po żniwach, odetchnę z ulgą.Jeżeli coś ma się wydarzyć, wydarzy się przed żniwami.- Plony będą w spichrzach - powiedziała wolno Yennefer.- Zgadza się.Konie trudno paść na rżyskach, a twierdze z pełnymi spichrzami długo się oblega.Pogoda sprzyja rolnikom i zbiory zapowiadają się nieźle.Tak, pogoda jest nad wyraz piękna.Słonko grzeje, kanie na próżno wyglądają dżdżu.A Jaruga w Dol Angra jest bardzo płytka.Łatwo ją przebrodzić.W obie strony.- Dlaczego Dol Angra?- Mam nadzieję - bankier pogładził brodę, świdrując czarodziejkę bystrym spojrzeniem - że mogę ci zaufać?- Zawsze mogłeś, Giancardi.I nic się nie zmieniło.- Dol Angra - powiedział wolno krasnolud - to Lyria i Aedirn, które są w militarnym sojuszu z Temerią.Nie sądzisz chyba, że Foltest, który kupuje łodzie, zamierza z nich skorzystać na własną rękę?- Nie - powiedziała wolno czarodziejka.- Nie sądzę.Dziękuję za informacje, Molnar.Kto wie, może i masz rację? Może na zjeździe uda nam się jednak wpłynąć na losy świata i zamieszkujących ten świat ludzi?- Nie zapominajcie o krasnoludach - parsknął Giancardi.- I o ich bankach.- Postaramy się.Jeśli już przy tym jesteśmy.- Słucham cię z uwagą.- Mam wydatki, Molnar.A jeśli podejmę coś z konta u Vivaldich, znowu ktoś gotów utonąć, więc.- Yennefer - przerwał krasnolud - ty masz u mnie nieograniczony kredyt.Pogrom w Vengerbergu miał miejsce bardzo dawno.Może ty zapomniałaś, ale ja nie zapomnę nigdy.Nikt z rodziny Giancardich nie zapomni.Ile ci potrzeba?- Tysiąc pięćset temerskich orenów, przekazem na filię Cianfanellich w Ellander, na rzecz świątyni Melitele.- Załatwione.Miły przekaz, datki dla świątyń nie są opodatkowane.Co jeszcze?- Ile teraz płaci się rocznie czesnego w szkole w Aretuzie?Ciri nadstawiła uszu.- Tysiąc dwieście novigradzkich koron - powiedział Giancardi.- Dla nowej adeptki dochodzi immatrykulacja, coś koło dwustu.- Podrożało, cholera.- Wszystko podrożało.Adeptkom niczego się nie żałuje, żyją w Aretuzie jak królewny.A z nich żyje połowa miasta, krawcy, szewcy, cukiernicy, dostawcy.- Wiem.Wpłać dwa tysiące na konto szkoły.Anonimowo.Z zaznaczeniem, że chodzi o wpisowe i zadatek na czesne.Dla jednej adeptki.Krasnolud odłożył pióro, spojrzał na Ciri, uśmiechnął się ze zrozumieniem.Ciri, udając, że wertuje księgę, słuchała pilnie.- To wszystko, Yennefer?- Jeszcze trzysta novigradzkich koron dla mnie, gotówką.Na zjazd na Thanedd będę potrzebowała przynajmniej trzech sukni.- Po co ci gotówka? Dam ci czek bankierski.Na pięćset.Ceny importowanych tkanin też cholernie wzrosły, a ty wszakże nie ubierasz się w wełnę ani len.A jeżeli czegoś potrzebujesz: dla siebie lub dla przyszłej adeptki szkoły w Aretuzie, moje sklepy i składy stoją otworem.- Dziękuję.Na jaki procent się umówimy?- Procent - krasnolud uniósł głowę - zapłaciłaś rodzinie Giancardich awansem, Yennefer.W czasie pogromu w Vengerbergu.Nie mówmy już o tym.- Nie lubię takich długów, Molnar.- Ja też nie.Ale ja jestem kupcem, krasnoludem interesu.Ja wiem, co to jest zobowiązanie.Znam jego wartość.Powtarzam, nie mówmy już o tym.Sprawy, o które prosiłaś, możesz uważać za załatwione.Sprawę, o którą nie prosiłaś, również.Yennefer uniosła brwi.- Pewien bliski ci wiedźmin - zachichotał Giancardi - odwiedził ostatnio miasto Dorian.Doniesiono mi, że zadłużył się tam u lichwiarza na sto koron.Lichwiarz pracuje dla mnie.Umorzę ten dług, Yennefer.Czarodziejka rzuciła okiem na Ciri, silnie skrzywiła usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ukrywa się je w lasach nad prawym brzegiem.Wojsko podobno godzinami ćwiczy wsiadanie i wysiadanie.Na razie na sucho.- Aha - Yennefer przygryzła wargę.- Ale dlaczego niektórym tak spieszno na pomoc? Jaruga jest na południu.- Istnieje uzasadniona obawa - mruknął krasnolud, łypiąc na Ciri - że cesarz Emhyr var Emreis nie będzie zachwycony wieścią, że wzmiankowane łodzie spuszczono na wodę.Niektórzy uważają, że takie wodowanie gotowe Emhyra rozzłościć, a wówczas lepiej być jak najdalej od nilfgaardzkiej granicy.Cholera, byle do żniw.Gdy będzie po żniwach, odetchnę z ulgą.Jeżeli coś ma się wydarzyć, wydarzy się przed żniwami.- Plony będą w spichrzach - powiedziała wolno Yennefer.- Zgadza się.Konie trudno paść na rżyskach, a twierdze z pełnymi spichrzami długo się oblega.Pogoda sprzyja rolnikom i zbiory zapowiadają się nieźle.Tak, pogoda jest nad wyraz piękna.Słonko grzeje, kanie na próżno wyglądają dżdżu.A Jaruga w Dol Angra jest bardzo płytka.Łatwo ją przebrodzić.W obie strony.- Dlaczego Dol Angra?- Mam nadzieję - bankier pogładził brodę, świdrując czarodziejkę bystrym spojrzeniem - że mogę ci zaufać?- Zawsze mogłeś, Giancardi.I nic się nie zmieniło.- Dol Angra - powiedział wolno krasnolud - to Lyria i Aedirn, które są w militarnym sojuszu z Temerią.Nie sądzisz chyba, że Foltest, który kupuje łodzie, zamierza z nich skorzystać na własną rękę?- Nie - powiedziała wolno czarodziejka.- Nie sądzę.Dziękuję za informacje, Molnar.Kto wie, może i masz rację? Może na zjeździe uda nam się jednak wpłynąć na losy świata i zamieszkujących ten świat ludzi?- Nie zapominajcie o krasnoludach - parsknął Giancardi.- I o ich bankach.- Postaramy się.Jeśli już przy tym jesteśmy.- Słucham cię z uwagą.- Mam wydatki, Molnar.A jeśli podejmę coś z konta u Vivaldich, znowu ktoś gotów utonąć, więc.- Yennefer - przerwał krasnolud - ty masz u mnie nieograniczony kredyt.Pogrom w Vengerbergu miał miejsce bardzo dawno.Może ty zapomniałaś, ale ja nie zapomnę nigdy.Nikt z rodziny Giancardich nie zapomni.Ile ci potrzeba?- Tysiąc pięćset temerskich orenów, przekazem na filię Cianfanellich w Ellander, na rzecz świątyni Melitele.- Załatwione.Miły przekaz, datki dla świątyń nie są opodatkowane.Co jeszcze?- Ile teraz płaci się rocznie czesnego w szkole w Aretuzie?Ciri nadstawiła uszu.- Tysiąc dwieście novigradzkich koron - powiedział Giancardi.- Dla nowej adeptki dochodzi immatrykulacja, coś koło dwustu.- Podrożało, cholera.- Wszystko podrożało.Adeptkom niczego się nie żałuje, żyją w Aretuzie jak królewny.A z nich żyje połowa miasta, krawcy, szewcy, cukiernicy, dostawcy.- Wiem.Wpłać dwa tysiące na konto szkoły.Anonimowo.Z zaznaczeniem, że chodzi o wpisowe i zadatek na czesne.Dla jednej adeptki.Krasnolud odłożył pióro, spojrzał na Ciri, uśmiechnął się ze zrozumieniem.Ciri, udając, że wertuje księgę, słuchała pilnie.- To wszystko, Yennefer?- Jeszcze trzysta novigradzkich koron dla mnie, gotówką.Na zjazd na Thanedd będę potrzebowała przynajmniej trzech sukni.- Po co ci gotówka? Dam ci czek bankierski.Na pięćset.Ceny importowanych tkanin też cholernie wzrosły, a ty wszakże nie ubierasz się w wełnę ani len.A jeżeli czegoś potrzebujesz: dla siebie lub dla przyszłej adeptki szkoły w Aretuzie, moje sklepy i składy stoją otworem.- Dziękuję.Na jaki procent się umówimy?- Procent - krasnolud uniósł głowę - zapłaciłaś rodzinie Giancardich awansem, Yennefer.W czasie pogromu w Vengerbergu.Nie mówmy już o tym.- Nie lubię takich długów, Molnar.- Ja też nie.Ale ja jestem kupcem, krasnoludem interesu.Ja wiem, co to jest zobowiązanie.Znam jego wartość.Powtarzam, nie mówmy już o tym.Sprawy, o które prosiłaś, możesz uważać za załatwione.Sprawę, o którą nie prosiłaś, również.Yennefer uniosła brwi.- Pewien bliski ci wiedźmin - zachichotał Giancardi - odwiedził ostatnio miasto Dorian.Doniesiono mi, że zadłużył się tam u lichwiarza na sto koron.Lichwiarz pracuje dla mnie.Umorzę ten dług, Yennefer.Czarodziejka rzuciła okiem na Ciri, silnie skrzywiła usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]