[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko Odek nieśpieszył się z rozbieraniem.Katran z rękami wyciągniętym doprzodu już rzucił się pod fale; Misza dał nurka i płynął gdzieśna głębokości; prawie wszyscy już chlusnęli do wody i z krzy-kiem się ochlapywali, a Odek wciąż zwlekał.Także Ilka się nieśpieszył.Nagle odwrócił się do Odka.— Jak pływasz lepiej, żabką czy crawlem?Na jego twarzy nie było śladu uprzedniej arogancji i złości.Była to zwykła twarz, nawet miła, a jaskrawe plamki piegówwcale jej nie szpeciły.Jakże on, Odek, kiepsko jeszcze zna sięna ludziach! Ilka wie, że nie ma o co się na Odka gniewać — je-śli nie otworzył drzwi, to znaczy, że nie mógł.I Odek nagle za-pragnąłby jakoś boleśnie uderzyć się za swój brak zaufania.— Najlepiej stylem „topór" — powiedział.Ilka roześmiał się.— Naprawdę?— Tak.— Odek kiwnął głową.— W wodzie jestem zupełnieniezdarny.— Chcesz, to cię nauczę — powiedział Ilka.— Jeszcze dziś bę-dziesz pływał.Pod wieczór! Tylko nie bój się wody.— Nie nauczę się — westchnął Odek.A jednak coś się z Ilką stało.Po tym, co się wydarzyło, chce gojeszcze uczyć pływać? Nie, coś tu nie gra.— Ilka, dogoń mnie! — spośród piany i fal krzyknął Kostek.— Rozbieraj się! — niemal rozkazał Odkowi Ilka — Czy niechcesz się nauczyć?— Chcę.— Więc o co chodzi?Ale jakże mógł Odek rozebrać się i zademonstrować tymchłopcom, zwinnym jak ryby i do tego kpiarzom, swoją bezrad-ność i to, że umie się poruszać wyłącznie na lądzie!— A czyś ty wtedy coś słyszał? — nagle szybko zapytał Ilkaprzysuwając twarz do twarzy Odka.— Kiedy? — spytał Odek.— No wtedy, kiedy mnie ten kułak złapał.„Dlaczego tak go tointeresuje?"— Słyszałem, jak od ciebie żądał.Twarz liki poszarzała, pojawił się na niej wyraz napięcia i za-niepokojenia.— Czego żądał? Słyszałeś wszystko szczegółowo? Wszystko,tak? — Ilka obejrzał się i popatrzył na kąpiących się chłopców.— Coś niecoś słyszałem.— To ci łajdak! — powiedział Ilka.— Niegodziwiec! Takiego towarto powiesić.Tu Odek uznał za właściwe ująć się za Karpowem.— No, to już przesadziłeś.Za co go wieszać? To przecież bie-dak.Ilka gwałtownym ruchem podniósł głowę.— Kto taki? On? — i zaśmiał się z przymusem.— Niechbywszyscy byli takimi biedakami, byłby raj na ziemi!— Też mi gadanie! — nagle rozzłościł się Odek.— Karpow tojednokomórkowiec, a prawdziwe bogactwo to nie dom i nieogród.Nauczyciel powiedział.— O, to ty jego też już poznałeś? — krzyknął Ilka.— Troszeczkę.— Kiedyś zdążył?— Niedawno.Szedłem z Olą.— Słuchaj — przerwał mu Ilka.— Czy to możliwe, że ty na-prawdę nie umiesz pływać? Rozbieraj się, tylko prędko! Po-wiedz, czyś latał kiedy śmigłowcem?— Nie — odpowiedział Odek i przypomniał sobie jak Witaliksię chwalił, że latał z ojcem i jeszcze jakimś kapitanem-polarni-kiem, który ich zaprosił.— Mogę cię zabrać.Chcesz, polecimy?— Nie wiem — zawahał się Odek i pomyślał, że mama możego nie puścić, i w ogóle z jakiej racji miałby lecieć za pieniądzeliki, przecież to z pewnością sporo kosztuje.— Wiesz, gdzie mieszkam? — spytał nagle Ilka.— Nie?Chcesz, to dziś prosto stąd zajdziemy do mnie? Pokażę ciogromniaste, zasuszone kraby i rybę-igłę, i jeszcze inne takierzeczy.— Ilka mrugnął na niego wymownie — których u nikogoinnego nie zobaczysz.Prócz tego jednego kraba mogę ci nawetpodarować.To, że Ilka tak nalegał, troszkę stropiło Odka.— Chętnie, tylko nie dzisiaj.Dziś idziemy do kina — skłamał.— No to jutro.— A co robi twój tatuś? — spytał nagle Odek.— Mój tatuś? — Odkowi wydało się, że Ilka zmieszał się nachwilę.— Jest pracownikiem gastronomii.No, rozbieraj się!Odek zaczął się wykręcać.— Więc jak sobie chcesz.— Ilka pięknym ruchem rzucił się dowody i wynurzył się daleko od brzegu.— Nasz Ilka to bohater — powiedział Wasia wychodząc nabrzeg.— Krab wpakował go do więzienia, a on nie pisnął anisłowa i wcale nie zdryfował! I nawet nas namawia, żebyśmyznów na Kraba napadli.— Namawia was? — wykrzyknął Odek.— Nie, to po prostu niedo wiary!— Tak, i to wiesz kiedy? Jutro.Jutro o pierwszej w nocy.Tyl-ko nikomu ani mru-mru.Rozumiesz? Miszka o niczym nie wie.Nie powinien wiedzieć.Jak on beształ Katrana za tamten na-pad i za to, że chciał cię prosić, żebyś poprzecinał druty! Powie-dział, że Ilkę dyskwalifikuje i nie puści go na Przylądek Delfi-nów, a przecież za dwa dni Ilka podejmie jeszcze jedną próbę.„A więc to o to szło! — omal nie zawołał Odek.— To dlategoKatran okazywał mu takie względy i zabrał go nawet do ZatokiAmfor".— Dlaczego się nie kąpiesz? Chodźmy! — I Wasia rozłożywszyręce padł plecami na falę spowodowaną przez przepływającyopodal ślizgacz.Odek patrzył na morze — wśród kąpiących się szukał liki.Wszystko byłoby jasne, wszystko byłoby w porządku, gdyby niete truskawki.Następnego dnia Odek z pewnym niepokojem wyczekiwałwieczoru.Oczywiście zdawał sobie sprawę, że Wasia jest paplą— z pewnością nikt inny nie byłby zdradził tej tajemnicy jemu,który mieszka w domu Karpowa, równocześnie jednak był Wa-śce wdzięczny za zaufanie.Nie ma znaczenia, że inni chłopcysilniejsi i bardziej opanowani, nic mu nie powiedzieli, że po-wiedział tylko Wasia.Teraz Odek wie, co powinien zrobić —chociaż chłopcy wcale go o to nie prosili musi im pomóc.MĘSTWOTego dnia Odek długo spacerował po ogrodzie przypatrującsię drutom.Nie wiedział, gdzie najlepiej je przeciąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Tylko Odek nieśpieszył się z rozbieraniem.Katran z rękami wyciągniętym doprzodu już rzucił się pod fale; Misza dał nurka i płynął gdzieśna głębokości; prawie wszyscy już chlusnęli do wody i z krzy-kiem się ochlapywali, a Odek wciąż zwlekał.Także Ilka się nieśpieszył.Nagle odwrócił się do Odka.— Jak pływasz lepiej, żabką czy crawlem?Na jego twarzy nie było śladu uprzedniej arogancji i złości.Była to zwykła twarz, nawet miła, a jaskrawe plamki piegówwcale jej nie szpeciły.Jakże on, Odek, kiepsko jeszcze zna sięna ludziach! Ilka wie, że nie ma o co się na Odka gniewać — je-śli nie otworzył drzwi, to znaczy, że nie mógł.I Odek nagle za-pragnąłby jakoś boleśnie uderzyć się za swój brak zaufania.— Najlepiej stylem „topór" — powiedział.Ilka roześmiał się.— Naprawdę?— Tak.— Odek kiwnął głową.— W wodzie jestem zupełnieniezdarny.— Chcesz, to cię nauczę — powiedział Ilka.— Jeszcze dziś bę-dziesz pływał.Pod wieczór! Tylko nie bój się wody.— Nie nauczę się — westchnął Odek.A jednak coś się z Ilką stało.Po tym, co się wydarzyło, chce gojeszcze uczyć pływać? Nie, coś tu nie gra.— Ilka, dogoń mnie! — spośród piany i fal krzyknął Kostek.— Rozbieraj się! — niemal rozkazał Odkowi Ilka — Czy niechcesz się nauczyć?— Chcę.— Więc o co chodzi?Ale jakże mógł Odek rozebrać się i zademonstrować tymchłopcom, zwinnym jak ryby i do tego kpiarzom, swoją bezrad-ność i to, że umie się poruszać wyłącznie na lądzie!— A czyś ty wtedy coś słyszał? — nagle szybko zapytał Ilkaprzysuwając twarz do twarzy Odka.— Kiedy? — spytał Odek.— No wtedy, kiedy mnie ten kułak złapał.„Dlaczego tak go tointeresuje?"— Słyszałem, jak od ciebie żądał.Twarz liki poszarzała, pojawił się na niej wyraz napięcia i za-niepokojenia.— Czego żądał? Słyszałeś wszystko szczegółowo? Wszystko,tak? — Ilka obejrzał się i popatrzył na kąpiących się chłopców.— Coś niecoś słyszałem.— To ci łajdak! — powiedział Ilka.— Niegodziwiec! Takiego towarto powiesić.Tu Odek uznał za właściwe ująć się za Karpowem.— No, to już przesadziłeś.Za co go wieszać? To przecież bie-dak.Ilka gwałtownym ruchem podniósł głowę.— Kto taki? On? — i zaśmiał się z przymusem.— Niechbywszyscy byli takimi biedakami, byłby raj na ziemi!— Też mi gadanie! — nagle rozzłościł się Odek.— Karpow tojednokomórkowiec, a prawdziwe bogactwo to nie dom i nieogród.Nauczyciel powiedział.— O, to ty jego też już poznałeś? — krzyknął Ilka.— Troszeczkę.— Kiedyś zdążył?— Niedawno.Szedłem z Olą.— Słuchaj — przerwał mu Ilka.— Czy to możliwe, że ty na-prawdę nie umiesz pływać? Rozbieraj się, tylko prędko! Po-wiedz, czyś latał kiedy śmigłowcem?— Nie — odpowiedział Odek i przypomniał sobie jak Witaliksię chwalił, że latał z ojcem i jeszcze jakimś kapitanem-polarni-kiem, który ich zaprosił.— Mogę cię zabrać.Chcesz, polecimy?— Nie wiem — zawahał się Odek i pomyślał, że mama możego nie puścić, i w ogóle z jakiej racji miałby lecieć za pieniądzeliki, przecież to z pewnością sporo kosztuje.— Wiesz, gdzie mieszkam? — spytał nagle Ilka.— Nie?Chcesz, to dziś prosto stąd zajdziemy do mnie? Pokażę ciogromniaste, zasuszone kraby i rybę-igłę, i jeszcze inne takierzeczy.— Ilka mrugnął na niego wymownie — których u nikogoinnego nie zobaczysz.Prócz tego jednego kraba mogę ci nawetpodarować.To, że Ilka tak nalegał, troszkę stropiło Odka.— Chętnie, tylko nie dzisiaj.Dziś idziemy do kina — skłamał.— No to jutro.— A co robi twój tatuś? — spytał nagle Odek.— Mój tatuś? — Odkowi wydało się, że Ilka zmieszał się nachwilę.— Jest pracownikiem gastronomii.No, rozbieraj się!Odek zaczął się wykręcać.— Więc jak sobie chcesz.— Ilka pięknym ruchem rzucił się dowody i wynurzył się daleko od brzegu.— Nasz Ilka to bohater — powiedział Wasia wychodząc nabrzeg.— Krab wpakował go do więzienia, a on nie pisnął anisłowa i wcale nie zdryfował! I nawet nas namawia, żebyśmyznów na Kraba napadli.— Namawia was? — wykrzyknął Odek.— Nie, to po prostu niedo wiary!— Tak, i to wiesz kiedy? Jutro.Jutro o pierwszej w nocy.Tyl-ko nikomu ani mru-mru.Rozumiesz? Miszka o niczym nie wie.Nie powinien wiedzieć.Jak on beształ Katrana za tamten na-pad i za to, że chciał cię prosić, żebyś poprzecinał druty! Powie-dział, że Ilkę dyskwalifikuje i nie puści go na Przylądek Delfi-nów, a przecież za dwa dni Ilka podejmie jeszcze jedną próbę.„A więc to o to szło! — omal nie zawołał Odek.— To dlategoKatran okazywał mu takie względy i zabrał go nawet do ZatokiAmfor".— Dlaczego się nie kąpiesz? Chodźmy! — I Wasia rozłożywszyręce padł plecami na falę spowodowaną przez przepływającyopodal ślizgacz.Odek patrzył na morze — wśród kąpiących się szukał liki.Wszystko byłoby jasne, wszystko byłoby w porządku, gdyby niete truskawki.Następnego dnia Odek z pewnym niepokojem wyczekiwałwieczoru.Oczywiście zdawał sobie sprawę, że Wasia jest paplą— z pewnością nikt inny nie byłby zdradził tej tajemnicy jemu,który mieszka w domu Karpowa, równocześnie jednak był Wa-śce wdzięczny za zaufanie.Nie ma znaczenia, że inni chłopcysilniejsi i bardziej opanowani, nic mu nie powiedzieli, że po-wiedział tylko Wasia.Teraz Odek wie, co powinien zrobić —chociaż chłopcy wcale go o to nie prosili musi im pomóc.MĘSTWOTego dnia Odek długo spacerował po ogrodzie przypatrującsię drutom.Nie wiedział, gdzie najlepiej je przeciąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]