[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- My, Żydzi, jesteśmy chyba masochistami - stwierdził Sol, kiedy przybyli do małej wioski Dan położonej w po­bliżu rozpalonego słońcem kibucu K’far Szalom.- Mieliś­my do wyboru dwadzieścia tysięcy planet, a zdecydowaliśmy się właśnie na tę.Jednak nie masochizm kazał osiedlić się tutaj pierwszym przybyszom, podobnie jak nie masochistycznymi preferencjami kierował się Sol, wybierając to miejsce dla siebie i swojej rodziny.Hebron może i był w większości pustynią, jednak uzdatnione tereny wręcz przerażały swoją żyznością.Uniwersytet Synaju cieszył się renomą w całej Sieci, jego Centrum Medyczne zaś zdobyło wielką popularność wśród zamożnych pacjentów, co zapewniało odpowiednie zyski.Hebron dysponował tylko jednym terminalem transmite­ra - w Nowej Jerozolimie - i nie wyrażał zgody na budowanie następnych, a nie należąc ani do Hegemonii, ani do Protektoratu, obciążał turystów wysokimi opłatami, jednocześnie nie pozwalając im zwiedzać niczego poza Nową Jerozolimą.Jeżeli jakiś Żyd pragnął ukryć się przed światem, tutaj mógł to uczynić znacznie lepiej niż na którejkolwiek z trzystu innych planet zamieszkanych przez człowieka.Sam kibuc nosił tę nazwę raczej ze względu na przywią­zanie do tradycji niż na stan faktyczny.Weintraubowie otrzymali własny, skromny dom wzniesiony z suszonej w słońcu cegły, z mnóstwem łuków i podłogami z surowego drewna; z okien domu roztaczał się wspaniały widok na ciągnącą się aż po horyzont pustynię, od której oddzielał ich jedynie wąski pas zagajników drzew pomarańczowych i oliwek.Tutaj słońce wszystko osusza, pomyślał Sol.Nawet zmartwienia i niedobre myśli.Światło było tak silne, że niemal namacalne, a ściany ich domu jeszcze godzinę po zachodzie słońca jarzyły się delikatną, różową poświatą.Codziennie rano Sol siadał przy łóżku córeczki i czekał na jej przebudzenie.Pierwsze minuty, kiedy była lekko zdezorientowana, zawsze sprawiały mu największy ból, ale zależało mu na tym, żeby zaraz po otwarciu oczu widziała go przy sobie.Trzymał ją za rękę, odpowiadając cierpliwie na pytania.- Gdzie jesteśmy, tatusiu?- We wspaniałym miejscu, maleńka.Opowiem ci przy śniadaniu.- Jak się tu dostaliśmy?- Najpierw transmiterem, potem trochę lecieliśmy, a na końcu nawet kawałeczek szliśmy.To nie tak daleko.ale można uznać, że przeżyliśmy małą przygodę.- Tu jest moje łóżko.i zwierzęta.Dlaczego nic nie pamiętam?Sol kładł jej wówczas ręce na ramionach, spoglądał w duże brązowe oczy i mówił:- Miałaś wypadek, Rachelo.Pamiętasz, jak Ropuch uderzył się w głowę i na kilka dni zapomniał, gdzie mieszka? Z tobą było tak samo.- Czy już zdrowieję?- Tak - odpowiadał Sol.- Jesteś już prawie zupełnie zdrowa.A potem dom wypełniał się zapachem śniadania, oni zaś schodzili na taras, gdzie czekała na nich Sarai.Rachela miała teraz więcej kolegów i koleżanek niż kiedykolwiek do tej pory.W miejscowej szkole przyj­mowano ją niezmiernie serdecznie, codziennie witając jako nową uczennicę, popołudniami natomiast wraz z innymi dziećmi bawiła się w kwitnących sadach.Avner, Robert i Efraim, członkowie Rady, namawiali Sola, aby kontynuował pracę nad książką.Hebron szczycił się liczbą uczonych, artystów, muzyków, filozofów, pisarzy i kompozytorów, którzy mieszkali tu na stałe lub przebywali od dłuższego czasu.Dom stanowił prezent od rządu, a pensja Sola, choć dość niska według standardów obowią­zujących w Sieci, była aż nadto wystarczająca, jeśli wziąć pod uwagę bardzo skromne potrzeby rodziny.Ku swojemu zdziwieniu Sol przekonał się, że bardzo odpowiada mu praca fizyczna.Bez względu na to, czy porządkował sad, czy zbierał kamienie na polu, czy reperował mur sąsiada, doświadczał lekkości ducha i umysłu, jakiej nie dane mu było odczuć już od wielu lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl