[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteśmy ich pisklętami, ale kiedy przychodzi czas opuszczenia gniazda, Oni nie mogą polecieć za nas.Świat jest taki, jakim my go czynimy, gdyż został nam dany - tak jak twój namiot jest taki, jakim go uczynisz, gdyż został ci dany.Możesz utrzymywać go w porządku i czystości, ale możesz też pozwolić, by słupki popękały, a pokrycie zgniło.To prawda.Ciężka, ale prawdę zawsze trudno znieść.An'desha zaczerwienił się, zawstydzony swym wybuchem.- Dopiero wtedy, kiedy przekroczymy granice tego świata, oni mogą działać, albo kiedy wydarzenia objęły obszary, do których nie sięgnie żaden człowiek.Twoje kłopoty nie sięgnęły jeszcze żadnego z tych punktów.- Tre'valen w końcu uśmiechnął się do niego ciepło i An'desha znów się zaczerwienił, czując, że łagodnie pokazano mu zadanie, które od początku powinno być dla niego oczywiste.- Możesz spróbować wielu sposobów - podpowiedziała Jutrzenka.- Pomyśl o wszystkich przyjaciołach twoich i Karala, tych, których nie zwiodła nienawiść zaślepionego człowieka.Mogę ci powiedzieć, że uzdrowicielka już rozpowiada o biednym młodym człowieku, doprowadzonym do stanu wyczerpania; wśród jej słuchaczy jest równie wielu tych, którzy mu współczują, jak i jego przeciwników.Pomyśl o innych, których mógłbyś znaleźć.To była prawda, a podczas gdy Karal dochodził do zdrowia, Jarim nie miał celu dla swych ataków.“Chyba że wybierze mnie - ale to chyba mało prawdopodobne, gdyż atakując mnie, zadrze ze Śpiewem Ognia, a Śpiew Ognia jest mistrzem w demaskowaniu głupców.” Na tę myśl uśmiechnął się lekko.A jednak - nie będzie mu łatwo poruszać się pomiędzy ludźmi na valdemarskim dworze, broniąc honoru i uczciwości Karala.Wciąż czuł się tam obco i nie na miejscu, z wyjątkiem sytuacji kryzysowych, kiedy był zbyt zajęty, by myśleć albo uświadamiać sobie swoje położenie.“Ale jestem Shin'a'in.Jarim nie może temu zaprzeczyć.A ja, poza wszystkimi, mogę poręczyć za Karala.Czyż nie widziałem go z jego mistrzem, tego, jak się do siebie nawzajem odnosili? Czyż Karal nie przeprowadził mnie przez moją własną ciemność? Czyż nie narażał życia dla ochrony nie tylko własnego kraju, ale wszystkich ziem sojuszu? Mogę o tym wszystkim opowiedzieć - o tym, o czym reszta zapomniała, bo tak im wygodniej.”- Masz wszystko, czego potrzeba do znalezienia wyjścia z sytuacji bez naszej interwencji, braciszku - odezwała się Jutrzenka, kiedy An'desha rozmyślał.- Musisz jedynie zdecydować, gdzie patrzeć, dokąd sięgnąć, co i jak chwycić.Tre'valen zaśmiał się.- Oraz wiedzieć, kogo zapytać i zgadnąć, co z tego wyniknie, a potem już łatwo żyć na tym świecie, prawda?Ku swemu zdziwieniu An'desha również się roześmiał, zapominając o wstydzie.W tej chwili zdał sobie sprawę, że czuje się z avatarami znacznie swobodniej.- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, An'desho - powiedziała Jutrzenka, jakby śledziła jego myśli.Skinął głową, czując to samo ciepło, co w obecności Karala.Byli zarówno jego przyjaciółmi, jak i przewodnikami oraz mistrzami - i czy to możliwe, że przepaść między nimi, przepaść dzieląca ucznia od nauczyciela, zmniejszała się z każdą chwilą?- Już niedługo - powiedział zagadkowo Tre'valen.Być może.W każdym razie sprawa nie wyglądała beznadziejnie, choć Karal sięgnął kresu swoich możliwości.Skrytość Karala i jego skłonność do ukrywania kłopotów obróciły się przeciw niemu.Większość życzliwych mu osób prawdopodobnie nawet nie wiedziała, w jak ciężkim położeniu się znalazł; teraz, kiedy dowiedzieli się o tym, nadszedł czas, by ich zebrać i zacząć działać.“Gryfy! Lubią Karala, a Jarim musiałby być o wiele odważniejszy, by się im przeciwstawić.Muszę z nimi porozmawiać, opowiedzieć, co się dzieje.”- Zaczynasz widzieć możliwości - zachęcił go Tre'valen.- Powinieneś teraz iść tam, gdzie możesz je wykorzystać.- Ale wracaj, braciszku - dodała Jutrzenka, kiedy przygotowywał się do powrotu do ciała i świata, który znał.- Księżycowe Ścieżki są zawsze dla ciebie otwarte.“Księżycowe Ścieżki są zawsze dla ciebie otwarte.” Księżycowe Ścieżki - wszyscy Shin'a'in mogli je przemierzać w noce pełni księżyca, ale Jutrzenka, mówiąc, że zawsze mógł na nie wejść, miała na myśli to, że teraz miał pozycję, miał moc zarezerwowaną jedynie dla Zaprzysiężonych Mieczowi, Zaprzysiężonych Bogini.i szamanów.Następnego poranka, po wyjściu Śpiewu Ognia, An'desha zajrzał do Karala.Zastał go sennego, oszołomionego lekami i niezdolnego do myślenia.Odzywał się monosylabami, ziewając nieustannie.W takim stanie można było nim kierować, co według An'deshy nie było takie złe.- Nie mogę wstać - poskarżył się Karal i ziewnął.- Zbyt zmęczony.- Zatem leż, przyniosę ci śniadanie - powiedział An'desha i wyszedł, zanim Karal mógłby zaprotestować.Upewnił się, że Karal zjadł lekki posiłek przepisany przez uzdrowicielkę, potem dopilnował, by wypił lekarstwa zalecone przez nią.Zostawił Karala z książką i poszedł zrobić sobie śniadanie, ale zanim wrócił, Karal znów spał.Książka wysunęła mu się z rąk i spadła na pierś.An'desha uśmiechnął się do niego i cicho wyszedł.“Dobrze.Do południa powinien spać, w takim razie mogę robić, co zamierzyłem.”Zamiast nakładać kolorowe ubranie Shin'a'in, przeszukał szafę i znalazł prostą brązową tunikę i czarne spodnie, w których łatwiej mógł wtopić się w tło.Nie zdołał zrobić zbyt wiele ze swymi włosami, ale jeśli zwiąże je z tyłu i gładko przyczesze, nie powinny zwracać uwagi.Zjawił się na dworze podczas porannej audiencji i stanął dyskretnie na uboczu, przy kotarach.Nie mówił nic, ale słuchał uważnie.Karal był głównym tematem rozmów, które udało mu się podsłuchać.An'desha postarał się stanąć jak najbliżej mistrzów z gildii, by dowiedzieć się, co powiedzą na ten temat ludzie, po których można się spodziewać raczej obiektywnego osądu.Kiedy tylko dobiegło go imię Karala, wytężył słuch i zaczął podsłuchiwać bezwstydnie.-.Karsyty nie ma w komnacie - powiedział mistrz złotników ponuro.- Służący twierdzą, że nie zjawił się na noc.Chyba oskarżenia Jarima są prawdziwe.- Twoje wiadomości są niepełne i stare - odrzekła szorstko kobieta w tunice cechu tkaczy.- Karsyty nie ma w komnacie, gdyż zeszłej nocy zachorował.Posłano do niego uzdrowicieli; według nich jest chory z napięcia i żalu.- Spojrzała na złotnika, a w jej spojrzeniu An'desha odczytał długą historię rywalizacji tych dwojga.- Zatem oskarżenia Jarima są niesłuszne? - odparował złotnik z szerokim gestem, niemal strącając czapkę z głowy pazia stojącego obok.- Nie sądzę! Gdybym ja był szpiegiem Imperium, bez wątpienia żyłbym w napięciu, a co do żalu, na to mamy tylko słowo uzdrowicielki.- Nie wierzysz osobistemu królowej, który twierdzi tak samo? - parsknęła kobieta, zakładając ramiona na piersi.- Można równie dobrze zapytać o twoją lojalność, skoro wątpisz w słowa herolda Talii!Mistrz złotnik uśmiechnął się do niej z wyższością.- Twierdzę jedynie, że to dziwne, iż chłopak przeżył, kiedy jego mistrz zginął.Dziwne, że został posłem.Dziwne, że magiczne burze po raz pierwszy pojawiły się po jego przyjeździe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Jesteśmy ich pisklętami, ale kiedy przychodzi czas opuszczenia gniazda, Oni nie mogą polecieć za nas.Świat jest taki, jakim my go czynimy, gdyż został nam dany - tak jak twój namiot jest taki, jakim go uczynisz, gdyż został ci dany.Możesz utrzymywać go w porządku i czystości, ale możesz też pozwolić, by słupki popękały, a pokrycie zgniło.To prawda.Ciężka, ale prawdę zawsze trudno znieść.An'desha zaczerwienił się, zawstydzony swym wybuchem.- Dopiero wtedy, kiedy przekroczymy granice tego świata, oni mogą działać, albo kiedy wydarzenia objęły obszary, do których nie sięgnie żaden człowiek.Twoje kłopoty nie sięgnęły jeszcze żadnego z tych punktów.- Tre'valen w końcu uśmiechnął się do niego ciepło i An'desha znów się zaczerwienił, czując, że łagodnie pokazano mu zadanie, które od początku powinno być dla niego oczywiste.- Możesz spróbować wielu sposobów - podpowiedziała Jutrzenka.- Pomyśl o wszystkich przyjaciołach twoich i Karala, tych, których nie zwiodła nienawiść zaślepionego człowieka.Mogę ci powiedzieć, że uzdrowicielka już rozpowiada o biednym młodym człowieku, doprowadzonym do stanu wyczerpania; wśród jej słuchaczy jest równie wielu tych, którzy mu współczują, jak i jego przeciwników.Pomyśl o innych, których mógłbyś znaleźć.To była prawda, a podczas gdy Karal dochodził do zdrowia, Jarim nie miał celu dla swych ataków.“Chyba że wybierze mnie - ale to chyba mało prawdopodobne, gdyż atakując mnie, zadrze ze Śpiewem Ognia, a Śpiew Ognia jest mistrzem w demaskowaniu głupców.” Na tę myśl uśmiechnął się lekko.A jednak - nie będzie mu łatwo poruszać się pomiędzy ludźmi na valdemarskim dworze, broniąc honoru i uczciwości Karala.Wciąż czuł się tam obco i nie na miejscu, z wyjątkiem sytuacji kryzysowych, kiedy był zbyt zajęty, by myśleć albo uświadamiać sobie swoje położenie.“Ale jestem Shin'a'in.Jarim nie może temu zaprzeczyć.A ja, poza wszystkimi, mogę poręczyć za Karala.Czyż nie widziałem go z jego mistrzem, tego, jak się do siebie nawzajem odnosili? Czyż Karal nie przeprowadził mnie przez moją własną ciemność? Czyż nie narażał życia dla ochrony nie tylko własnego kraju, ale wszystkich ziem sojuszu? Mogę o tym wszystkim opowiedzieć - o tym, o czym reszta zapomniała, bo tak im wygodniej.”- Masz wszystko, czego potrzeba do znalezienia wyjścia z sytuacji bez naszej interwencji, braciszku - odezwała się Jutrzenka, kiedy An'desha rozmyślał.- Musisz jedynie zdecydować, gdzie patrzeć, dokąd sięgnąć, co i jak chwycić.Tre'valen zaśmiał się.- Oraz wiedzieć, kogo zapytać i zgadnąć, co z tego wyniknie, a potem już łatwo żyć na tym świecie, prawda?Ku swemu zdziwieniu An'desha również się roześmiał, zapominając o wstydzie.W tej chwili zdał sobie sprawę, że czuje się z avatarami znacznie swobodniej.- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, An'desho - powiedziała Jutrzenka, jakby śledziła jego myśli.Skinął głową, czując to samo ciepło, co w obecności Karala.Byli zarówno jego przyjaciółmi, jak i przewodnikami oraz mistrzami - i czy to możliwe, że przepaść między nimi, przepaść dzieląca ucznia od nauczyciela, zmniejszała się z każdą chwilą?- Już niedługo - powiedział zagadkowo Tre'valen.Być może.W każdym razie sprawa nie wyglądała beznadziejnie, choć Karal sięgnął kresu swoich możliwości.Skrytość Karala i jego skłonność do ukrywania kłopotów obróciły się przeciw niemu.Większość życzliwych mu osób prawdopodobnie nawet nie wiedziała, w jak ciężkim położeniu się znalazł; teraz, kiedy dowiedzieli się o tym, nadszedł czas, by ich zebrać i zacząć działać.“Gryfy! Lubią Karala, a Jarim musiałby być o wiele odważniejszy, by się im przeciwstawić.Muszę z nimi porozmawiać, opowiedzieć, co się dzieje.”- Zaczynasz widzieć możliwości - zachęcił go Tre'valen.- Powinieneś teraz iść tam, gdzie możesz je wykorzystać.- Ale wracaj, braciszku - dodała Jutrzenka, kiedy przygotowywał się do powrotu do ciała i świata, który znał.- Księżycowe Ścieżki są zawsze dla ciebie otwarte.“Księżycowe Ścieżki są zawsze dla ciebie otwarte.” Księżycowe Ścieżki - wszyscy Shin'a'in mogli je przemierzać w noce pełni księżyca, ale Jutrzenka, mówiąc, że zawsze mógł na nie wejść, miała na myśli to, że teraz miał pozycję, miał moc zarezerwowaną jedynie dla Zaprzysiężonych Mieczowi, Zaprzysiężonych Bogini.i szamanów.Następnego poranka, po wyjściu Śpiewu Ognia, An'desha zajrzał do Karala.Zastał go sennego, oszołomionego lekami i niezdolnego do myślenia.Odzywał się monosylabami, ziewając nieustannie.W takim stanie można było nim kierować, co według An'deshy nie było takie złe.- Nie mogę wstać - poskarżył się Karal i ziewnął.- Zbyt zmęczony.- Zatem leż, przyniosę ci śniadanie - powiedział An'desha i wyszedł, zanim Karal mógłby zaprotestować.Upewnił się, że Karal zjadł lekki posiłek przepisany przez uzdrowicielkę, potem dopilnował, by wypił lekarstwa zalecone przez nią.Zostawił Karala z książką i poszedł zrobić sobie śniadanie, ale zanim wrócił, Karal znów spał.Książka wysunęła mu się z rąk i spadła na pierś.An'desha uśmiechnął się do niego i cicho wyszedł.“Dobrze.Do południa powinien spać, w takim razie mogę robić, co zamierzyłem.”Zamiast nakładać kolorowe ubranie Shin'a'in, przeszukał szafę i znalazł prostą brązową tunikę i czarne spodnie, w których łatwiej mógł wtopić się w tło.Nie zdołał zrobić zbyt wiele ze swymi włosami, ale jeśli zwiąże je z tyłu i gładko przyczesze, nie powinny zwracać uwagi.Zjawił się na dworze podczas porannej audiencji i stanął dyskretnie na uboczu, przy kotarach.Nie mówił nic, ale słuchał uważnie.Karal był głównym tematem rozmów, które udało mu się podsłuchać.An'desha postarał się stanąć jak najbliżej mistrzów z gildii, by dowiedzieć się, co powiedzą na ten temat ludzie, po których można się spodziewać raczej obiektywnego osądu.Kiedy tylko dobiegło go imię Karala, wytężył słuch i zaczął podsłuchiwać bezwstydnie.-.Karsyty nie ma w komnacie - powiedział mistrz złotników ponuro.- Służący twierdzą, że nie zjawił się na noc.Chyba oskarżenia Jarima są prawdziwe.- Twoje wiadomości są niepełne i stare - odrzekła szorstko kobieta w tunice cechu tkaczy.- Karsyty nie ma w komnacie, gdyż zeszłej nocy zachorował.Posłano do niego uzdrowicieli; według nich jest chory z napięcia i żalu.- Spojrzała na złotnika, a w jej spojrzeniu An'desha odczytał długą historię rywalizacji tych dwojga.- Zatem oskarżenia Jarima są niesłuszne? - odparował złotnik z szerokim gestem, niemal strącając czapkę z głowy pazia stojącego obok.- Nie sądzę! Gdybym ja był szpiegiem Imperium, bez wątpienia żyłbym w napięciu, a co do żalu, na to mamy tylko słowo uzdrowicielki.- Nie wierzysz osobistemu królowej, który twierdzi tak samo? - parsknęła kobieta, zakładając ramiona na piersi.- Można równie dobrze zapytać o twoją lojalność, skoro wątpisz w słowa herolda Talii!Mistrz złotnik uśmiechnął się do niej z wyższością.- Twierdzę jedynie, że to dziwne, iż chłopak przeżył, kiedy jego mistrz zginął.Dziwne, że został posłem.Dziwne, że magiczne burze po raz pierwszy pojawiły się po jego przyjeździe [ Pobierz całość w formacie PDF ]