[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lepiej dyndać na sznurkach, niż być nimi związany - oświadczył Peter.- Bogowie muszą mnie kochać, skoro zesłali mi towarzystwo człowieka tak chytrze używającego słów.- A mnie bogowie zesłali towarzystwo kobiety, która nie ma piersi.Zmusiła się, by udawać, że przyjęła to jako żart.- Mam małe.Tak zdaje się mówiłeś.Nagle przestał się uśmiechać.- Przepraszam.Zraniłem cię.- Raczej nie.Powiem ci później, po dobrze przespanej nocy.- Myślałem, że tak sobie żartujemy.Przerzucamy się złośliwościami.- Tak było - zgodziła się Wang-mu.- Ale nie we wszystkie wierzę.Peter skrzywił się.- Więc ja także jestem urażony.- Nie wiesz, co to uraza.Kpisz tylko ze mnie.Odsunął talerz i wstał.- Zobaczymy się w naszym mieszkaniu.Trafisz chyba z powrotem?- Naprawdę cię to obchodzi? - spytała.- Dobrze, że nie mam duszy.Tylko to cię powstrzymuje, żeby jej nie pożreć.- Gdybym poczuła w ustach twoją duszę - rzekła - natychmiast bym ją wypluła.- Odpocznij trochę - poradził Peter.- Do pracy, jaka mnie czeka, potrzebuję umysłu, nie kłótni.Wyszedł z restauracji.Ubranie źle na nim leżało.Ludzie się oglądali.Miał w sobie zbyt wiele godności i siły, żeby ubierać się tak krzykliwie.Wang-mu od razu spostrzegła, że jest zawstydzony.I że porusza się szybko, gdyż wie, że to ubranie nie jest dla niego odpowiednie.Z pewnością chętnie poleciłby Jane, żeby zamówiła mu coś poważniejszego, bardziej dojrzałego, bardziej odpowiedniego dla jego poczucia godności.A ja potrzebuję czegoś, w czym zniknę, pomyślała.Albo jeszcze lepiej: ubrania, które pozwoli mi stąd uciec, w ciągu jednej nocy przefrunąć na Zewnątrz i z powrotem do Wnętrza, do domu Han Fei-tzu, gdzie mogę patrzeć w oczy nie wyrażające ani litości, ani wzgardy.Ani bólu.Bo w oczach Petera tkwi ból i nie powinnam mówić, że on go nie odczuwa.Niesłusznie postąpiłam, oceniając własne cierpienie tak wysoko, że uznałam, iż daje mi to prawo zadawania cierpień jemu.Jeśli go przeproszę, wyśmieje mnie.Ale wolę być wyśmiana za postępek słuszny niż szanowana, gdy wiem, że zrobiłam źle.Czy tej zasady nauczył mnie Han Fei-tzu? Nie, urodziłam się z nią.Jak mówiła matka: zbyt wiele dumy, zbyt wiele.Kiedy jednak wróciła do mieszkania, Peter spał.Zmęczona, odłożyła przeprosiny na później i także się położyła.Każde z nich budziło się nocą, ale nigdy równocześnie.Rankiem wyblakło wspomnienie wczorajszej kłótni.Czekała ich praca.Ważniejsze było, żebyWang-mu zrozumiała, czego próbują tu dokonać, niż zaleczenie urazy, która w świetle poranka wydawała się zaledwie pozbawioną znaczenia sprzeczką między zmęczonymi przyjaciółmi.- Człowiek, którego wskazała nam Jane, jest filozofem.- Jak ja? - spytała Wang-mu, pamiętając o swojej nowej, fałszywej roli.- To właśnie chciałbym z tobą omówić.Tutaj, na Boskim Wietrze, istnieją dwa typy filozofów.Aimaina Hikari, człowiek, z którym mamy się spotkać, jest filozofem analitycznym.Nie masz odpowiedniego wykształcenia, żeby dotrzymać mu pola.Dlatego ty należysz do drugiego typu: gnomicznych i mantycznych.Wypowiadających dobitne zdania, które zaskakują słuchaczy swym pozornym oderwaniem.- Czy to konieczne, żeby moje w teorii mądre zdania tylko wydawały się oderwane?- O to nie musisz się martwić.Filozofowie gnomiczni polegają na słuchaczach, którzy wiążą ich oderwane zdania ze światem realnym.Dlatego właśnie każdy dureń może się tym zajmować.Wang-mu poczuła, że gniew wzbiera w niej niby rtęć w termometrze.- Jak to miło z twojej strony, że wybrałeś dla mnie taki zawód.- Nie obrażaj się.Dla tej konkretnej planety Jane i ja wymyśliliśmy dla ciebie rolę, którą mogłabyś odgrywać, nie zdradzając, że jesteś ignorantką, mieszkanką Drogi.Musisz zrozumieć, że na Boskim Wietrze żadne dziecko nie może dorastać tak beznadziejnie niewykształcone jak klasa sług na Drodze.Wang-mu nie spierała się dłużej.To nie miało sensu.Jeśli podczas kłótni ktoś zmuszony jest powiedzieć: „Jestem inteligentna! Wiem niejedno”, to równie dobrze może tej kłótni zaprzestać.W dodatku to zdanie wydało jej się taką właśnie gnomiczną frazą, o jakich mówił Peter.Powiedziała mu o tym.- Nie, nie chodzi o epigramy - wyjaśnił.- Są zbyt analityczne.Chodzi o naprawdę dziwaczne wypowiedzi.Mogłabyś na przykład stwierdzić: „Dzięcioł atakuje drzewo, żeby wydostać robaka”.I wtedy ja musiałbym zgadywać, jaki to ma związek z naszą sytuacją.Czy jestem dzięciołem? Drzewem? Robakiem? W tym tkwi całe piękno.- Wykazałeś właśnie, mam wrażenie, że jesteś bardziej gnomiczny z nas dwojga.Peter westchnął ciężko, po czym ruszył do drzwi.- Peter - rzuciła, nie ruszając się z miejsca.Obejrzał się.- Mogłabym bardziej ci pomóc, gdybym się orientowała, po co idziemy do tego człowieka.I kim on jest.- Chyba rzeczywiście.- Peter wzruszył ramionami.- Choć wiadomo nam, że Aimaina Hikari nie jest osobą, której szukamy.- Więc powiedz mi, kogo właściwie szukamy.- Szukamy ośrodka władzy Stu Światów.- To dlaczego jesteśmy tutaj zamiast w Gwiezdnym Kongresie?- Gwiezdny Kongres to teatr.Delegaci są aktorami.Scenariusz powstaje gdzie indziej.- Tutaj?- Frakcja Kongresu, która doprowadziła do wysłania Floty Lusitańskiej, to nie ta, która kocha wojnę.Tamtej grupie to odpowiada, oczywiście, bo zawsze wierzyli w brutalne tłumienie powstań i tak dalej.Ale gdyby nie inna grupa, pełniąca rolę języczka uwagi, nigdy nie uzyskaliby głosów koniecznych do wysłania floty.A ci ludzie ulegają silnym wpływom szkoły filozoficznej z Boskiego Wiatru.- Której mistrzem jest Aimaina Hikari?- Rzecz jest bardziej subtelna.To właściwie samodzielny filozof, nie należący do żadnej konkretnej szkoły.Ale reprezentuje czystość japońskiej myśli, a to uczyniło go rodzajem sumienia dla filozofów, wpływających na tamtą grupę w Kongresie.- Ile kostek domina możesz ustawić w rzędzie, żeby wciąż jeszcze się kolejno poprzewracały?- Nie, to nie dość gnomiczne zdanie.Wciąż nazbyt analityczne.- Nie gram jeszcze swojej roli, Peter.Jakie idee tutejszych filozofów wpływają na tę grupę?Peter westchnął i usiadł - oczywiście, zginając się wpół na krześle.Wang-mu siadła na podłodze.Oto jak chciałby siebie widzieć Europejczyk, pomyślała: z głową wyżej niż inni, nauczający kobietę z Azji.A z mojego punktu widzenia on odłączył się od ziemi.Wysłucham jego słów, ale wiem, że moją rolą jest dostosowanie ich do życia.- Ta grupa decyzyjna nigdy by nie użyła tak potężnej siły w sprawie, która jest tylko drobnym zatargiem z maleńką kolonią.Jak wiesz, wszystko zaczęło się od pary ksenologów, Mira Ribeiry i Ouandy Mucumbi, przyłapanych na udostępnianiu zaawansowanych metod rolniczych pequeninos na Lusitanii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl