[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nie mogło to jeszcze być wszystko.Pra-prababcia Matylda pisała wszako wazie do zupy, która nie zmieściłaby się w żadnym z tych pudeł.Należało iśćdalej, ku altanie, droga od tamtej strony była odcięta, bo w altanie brakowałościany z cegłami do popychania.Musiała dostać się tam stąd, pamiętając o kolej-nych drzwiach, zamykających się samodzielnie.Z dwojga złego wolała podstępnedrzwi niż straszące kości.Tomasz będzie musiał jej pomóc.W pół godziny pózniej Agnieszka odpoczywała na najniższym szczeblu drabi-ny.Szkielet hipotetycznego młodego Pukielnika pozostał nietknięty, cały spadekpo prababci młoda para przeniosła nad zwłokami pechowego chciwca.Klejnotyw opakowaniach zaległy podłogę pod drabiną w dawnej bibliotece.Tomasz przysiadł na parapecie okiennym i ocierał pot z czoła. Niesamowite oznajmił. Takich rzeczy w życiu nie widziałem, chybaże na obrazkach.Naprawdę myślisz, że tej wazy używano zwyczajnie, do zupy? Wątpię czy na co dzień.Ale od wielkiego dzwonu chyba tak.247 Kulturystów w służbie mieli.Czekaj, bo nie wiem, co zrobić.Skoro jużdecydujemy się na defraudację twojego własnego mienia, należałoby to usunąćz ludzkich oczu, zanim złożymy doniesienie o szkielecie.Agnieszka wyprostowała się nagle. A czy naprawdę musimy o nim donosić już teraz? Nikt tam przecież niewejdzie.Tyle czasu leżał, poleży jeszcze trochę. Owszem, musimy.O wszelkich ludzkich szczątkach należy zawiadamiaćwładze, jeśli nie policję, to co najmniej Sanepid.Możliwie szybko.Nie mamyprawa sami decydować, kiedy zginął, pół wieku temu czy w zeszłym roku.Jak ontam w ogóle wlazł? Z pamiętników wynika, że i on, i jego ojciec znali prababcię.Bywali tu.Go-dzinami kotłowali się w bibliotece.Znalezli, jak sądzę, stary egzemplarz Nędz-ników , prababcia wetknęła tam kartkę z tymi wszystkim wyliczeniami. I skombinowali jakiś wytrych.O trzecim stopniu nie wiedzieli.Agnieszka oprzytomniała już całkowicie i przez głowę, w postaci błysków,zaczęły jej przelatywać wszystkie konsekwencje praworządności.Zakłopotała sięokropnie. Czekaj.Nie jest słodko, widzę komplikacje.Jeśli doniesiemy o szkielecie,to po pierwsze: zaczną zadawać pytania.Po co się tam pchałam, skąd wiedziałam,że tam coś jest i tak dalej.Jeśli się przyznam do pamiętnika prababci, będą chcieligo przeczytać.Zgadną, że tam coś było i każą to sobie pokazać.Po drugie: pojawisię kwestia własności, moje to czy państwowe, pamiątki historyczne, już raz nambezprawnie odebrali Błędów, teraz odbiorą i to. Pokażesz testament.Jest prawomocny. Wtedy nastąpi po trzecie: każąmi zapłacić podatek spadkowy jak stąd do Australii.Po czwarte: rzecz się rozej-dzie i wszyscy złodzieje Europy zaczną się do mnie włamywać.Po piąte: Pukiel-nik amoku dostanie.Tomasz zawahał się.Przypuszczenia Agnieszki miały swój sens, szczególnieamok Pukielnika był gwarantowany i nieprzewidywalny.Z całą resztą, jak sądził,dałby sobie radę, ale to jedno straszyło.Przez całą minutę rozważał ewentualnośćukrycia znaleziska. Bo widzisz rzekł w zadumie ni z tego, ni z owego ja nie dlategojestem legalista, że studiuję prawo, tylko dlatego poszedłem na prawo, że jestemlegalista.Od urodzenia.Charakter taki.Pcha mnie teraz w niewłaściwą stronę,chociaż sam widzę, że masz rację.Zostaw mi trochę czasu, muszę się poważniezastanowić.Przez chwilę siedzieli w milczeniu.Agnieszka tkliwie wpatrywała się w srebr-ne kółko z kluczykami, wyraznie czując rosnącą wdzięczność dla pra- i tak da-lej-babci, że nie zmusiła jej do szukania następnych kluczy, tych od szkatułek,pozostawiając cały komplet na wierzchu.Doszłoby pewnie do psucia i rozbijaniawszystkich zamków.248Tomasz podjął decyzję. No dobrze, charakter charakterem, ale nie rzucę nam przecież tych kłódpod nogi.Praworządny jestem, nie muszę jednak być przy tym idiotą.Pójdziemyna kompromis. Podobno widok diamentów bardzo wzmaga inteligencję dziewczyny przerwała mu Agnieszka. Najpierw usuniemy to.Palcem wskazała majdan, zalegający podłogę.Tomasz kiwnął głową. Zgadza się.Potem zaczniesz remont i w trakcie remontu wyjdzie na jaw,że za szafą są schodki i tak dalej.Co do kluczy, o duplikatach mówić nie należy.:. Z kluczami dam sobie radę.Powiem, że poniewierały się w domu, tradycjarodzinna kazała je szanować i spróbowałam ich tutaj tak sobie, na wszelki wypa-dek.Ktoś zejdzie.ten trzeci schodek sprawi kłopoty, ale coś wykombinuję.Szkielet Pukielnika się znajdzie i polecimy z donosem, z tym że przedtem trze-ba wejść dalej, wpuścić ludzi, pozamiatać może, żeby nasze ślady nie rzucały sięw oczy. W kwestii trzeciego schodka musimy ściśle uzgodnić zeznania przerwałz kolei Tomasz. Może się to okazać niepotrzebne, ale nie szkodzi.Weszłaś.nie, ja wszedłem.Obydwoje dobrze wiemy, dlaczego to ty weszłaś, a nie ja, alenie będziemy tego ludziom tłumaczyć.Ja wszedłem, a ty zostałaś przed szafą,wlazłem na schodek, szpara się zamknęła, wpadłaś w panikę. Wcale nie musiałam wpadać w panikę.Zamknęło się, więc otworzyłamponownie, normalka.Klucze wisiały, wetknięte w zamek, albo może je wyjęłami trzymałam w ręku. Lepiej w ręku.Ja się spłoszyłem w tym zamknięciu, ludzka rzecz, klaustro-fobia mnie chwyciła, wyleciałem z powrotem na górę.Sprawdziliśmy, że trzecischodek tak świetnie działa i trzeba go omijać.Dalej nas diabli nie zanieśli z oba-wy, że jeszcze coś tam szkodzi. Bardzo dobrze pochwaliła Agnieszka. W ten sposób załatwimy spra-wę legalnie, tyle że z małym opóznieniem i nie będzie wisiał nad nami krew w ży-łach mrożący sekret.Tomasz z lekkim rozgoryczeniem pomyślał, że w kraju rzetelnie praworząd-nym podobne androny byłyby całkowicie niepotrzebne, ale tu, gdzie uczciwi lu-dzie miewają koszmarne kłopoty, a złoczyńcy cieszą się idealną bezkarnością.Gdyby cały ten skarb Agnieszka chciała ukraść, zapewne udałoby się jej to beztrudu, zważywszy jednak, iż należał do niej legalnie, niewątpliwie spadłyby jej nagłowę przerażające troski i zgryzoty.Ponadto ten cholerny Pukielnik, który przezczystą zawiść mógł wściekle bruzdzić.Uzupełnił pomysł. Trzeba będzie narobić dużo nowych śladów, żeby nasze nie podpadły. O to możesz się nie martwić zapewniła go spokojnie Agnieszka. Ro-botnicy nam to załatwią, nie popuszczą, chociażby z samej ciekawości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.I nie mogło to jeszcze być wszystko.Pra-prababcia Matylda pisała wszako wazie do zupy, która nie zmieściłaby się w żadnym z tych pudeł.Należało iśćdalej, ku altanie, droga od tamtej strony była odcięta, bo w altanie brakowałościany z cegłami do popychania.Musiała dostać się tam stąd, pamiętając o kolej-nych drzwiach, zamykających się samodzielnie.Z dwojga złego wolała podstępnedrzwi niż straszące kości.Tomasz będzie musiał jej pomóc.W pół godziny pózniej Agnieszka odpoczywała na najniższym szczeblu drabi-ny.Szkielet hipotetycznego młodego Pukielnika pozostał nietknięty, cały spadekpo prababci młoda para przeniosła nad zwłokami pechowego chciwca.Klejnotyw opakowaniach zaległy podłogę pod drabiną w dawnej bibliotece.Tomasz przysiadł na parapecie okiennym i ocierał pot z czoła. Niesamowite oznajmił. Takich rzeczy w życiu nie widziałem, chybaże na obrazkach.Naprawdę myślisz, że tej wazy używano zwyczajnie, do zupy? Wątpię czy na co dzień.Ale od wielkiego dzwonu chyba tak.247 Kulturystów w służbie mieli.Czekaj, bo nie wiem, co zrobić.Skoro jużdecydujemy się na defraudację twojego własnego mienia, należałoby to usunąćz ludzkich oczu, zanim złożymy doniesienie o szkielecie.Agnieszka wyprostowała się nagle. A czy naprawdę musimy o nim donosić już teraz? Nikt tam przecież niewejdzie.Tyle czasu leżał, poleży jeszcze trochę. Owszem, musimy.O wszelkich ludzkich szczątkach należy zawiadamiaćwładze, jeśli nie policję, to co najmniej Sanepid.Możliwie szybko.Nie mamyprawa sami decydować, kiedy zginął, pół wieku temu czy w zeszłym roku.Jak ontam w ogóle wlazł? Z pamiętników wynika, że i on, i jego ojciec znali prababcię.Bywali tu.Go-dzinami kotłowali się w bibliotece.Znalezli, jak sądzę, stary egzemplarz Nędz-ników , prababcia wetknęła tam kartkę z tymi wszystkim wyliczeniami. I skombinowali jakiś wytrych.O trzecim stopniu nie wiedzieli.Agnieszka oprzytomniała już całkowicie i przez głowę, w postaci błysków,zaczęły jej przelatywać wszystkie konsekwencje praworządności.Zakłopotała sięokropnie. Czekaj.Nie jest słodko, widzę komplikacje.Jeśli doniesiemy o szkielecie,to po pierwsze: zaczną zadawać pytania.Po co się tam pchałam, skąd wiedziałam,że tam coś jest i tak dalej.Jeśli się przyznam do pamiętnika prababci, będą chcieligo przeczytać.Zgadną, że tam coś było i każą to sobie pokazać.Po drugie: pojawisię kwestia własności, moje to czy państwowe, pamiątki historyczne, już raz nambezprawnie odebrali Błędów, teraz odbiorą i to. Pokażesz testament.Jest prawomocny. Wtedy nastąpi po trzecie: każąmi zapłacić podatek spadkowy jak stąd do Australii.Po czwarte: rzecz się rozej-dzie i wszyscy złodzieje Europy zaczną się do mnie włamywać.Po piąte: Pukiel-nik amoku dostanie.Tomasz zawahał się.Przypuszczenia Agnieszki miały swój sens, szczególnieamok Pukielnika był gwarantowany i nieprzewidywalny.Z całą resztą, jak sądził,dałby sobie radę, ale to jedno straszyło.Przez całą minutę rozważał ewentualnośćukrycia znaleziska. Bo widzisz rzekł w zadumie ni z tego, ni z owego ja nie dlategojestem legalista, że studiuję prawo, tylko dlatego poszedłem na prawo, że jestemlegalista.Od urodzenia.Charakter taki.Pcha mnie teraz w niewłaściwą stronę,chociaż sam widzę, że masz rację.Zostaw mi trochę czasu, muszę się poważniezastanowić.Przez chwilę siedzieli w milczeniu.Agnieszka tkliwie wpatrywała się w srebr-ne kółko z kluczykami, wyraznie czując rosnącą wdzięczność dla pra- i tak da-lej-babci, że nie zmusiła jej do szukania następnych kluczy, tych od szkatułek,pozostawiając cały komplet na wierzchu.Doszłoby pewnie do psucia i rozbijaniawszystkich zamków.248Tomasz podjął decyzję. No dobrze, charakter charakterem, ale nie rzucę nam przecież tych kłódpod nogi.Praworządny jestem, nie muszę jednak być przy tym idiotą.Pójdziemyna kompromis. Podobno widok diamentów bardzo wzmaga inteligencję dziewczyny przerwała mu Agnieszka. Najpierw usuniemy to.Palcem wskazała majdan, zalegający podłogę.Tomasz kiwnął głową. Zgadza się.Potem zaczniesz remont i w trakcie remontu wyjdzie na jaw,że za szafą są schodki i tak dalej.Co do kluczy, o duplikatach mówić nie należy.:. Z kluczami dam sobie radę.Powiem, że poniewierały się w domu, tradycjarodzinna kazała je szanować i spróbowałam ich tutaj tak sobie, na wszelki wypa-dek.Ktoś zejdzie.ten trzeci schodek sprawi kłopoty, ale coś wykombinuję.Szkielet Pukielnika się znajdzie i polecimy z donosem, z tym że przedtem trze-ba wejść dalej, wpuścić ludzi, pozamiatać może, żeby nasze ślady nie rzucały sięw oczy. W kwestii trzeciego schodka musimy ściśle uzgodnić zeznania przerwałz kolei Tomasz. Może się to okazać niepotrzebne, ale nie szkodzi.Weszłaś.nie, ja wszedłem.Obydwoje dobrze wiemy, dlaczego to ty weszłaś, a nie ja, alenie będziemy tego ludziom tłumaczyć.Ja wszedłem, a ty zostałaś przed szafą,wlazłem na schodek, szpara się zamknęła, wpadłaś w panikę. Wcale nie musiałam wpadać w panikę.Zamknęło się, więc otworzyłamponownie, normalka.Klucze wisiały, wetknięte w zamek, albo może je wyjęłami trzymałam w ręku. Lepiej w ręku.Ja się spłoszyłem w tym zamknięciu, ludzka rzecz, klaustro-fobia mnie chwyciła, wyleciałem z powrotem na górę.Sprawdziliśmy, że trzecischodek tak świetnie działa i trzeba go omijać.Dalej nas diabli nie zanieśli z oba-wy, że jeszcze coś tam szkodzi. Bardzo dobrze pochwaliła Agnieszka. W ten sposób załatwimy spra-wę legalnie, tyle że z małym opóznieniem i nie będzie wisiał nad nami krew w ży-łach mrożący sekret.Tomasz z lekkim rozgoryczeniem pomyślał, że w kraju rzetelnie praworząd-nym podobne androny byłyby całkowicie niepotrzebne, ale tu, gdzie uczciwi lu-dzie miewają koszmarne kłopoty, a złoczyńcy cieszą się idealną bezkarnością.Gdyby cały ten skarb Agnieszka chciała ukraść, zapewne udałoby się jej to beztrudu, zważywszy jednak, iż należał do niej legalnie, niewątpliwie spadłyby jej nagłowę przerażające troski i zgryzoty.Ponadto ten cholerny Pukielnik, który przezczystą zawiść mógł wściekle bruzdzić.Uzupełnił pomysł. Trzeba będzie narobić dużo nowych śladów, żeby nasze nie podpadły. O to możesz się nie martwić zapewniła go spokojnie Agnieszka. Ro-botnicy nam to załatwią, nie popuszczą, chociażby z samej ciekawości [ Pobierz całość w formacie PDF ]