[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najwyraźniej w świecie, skoro już popełniała to swoje potworne wykroczenie służbowe, popełniała je porządnie i racjonalnie.Myślała logicznie i wyciągała wnioski.Z góry postanowiła tej sprawy nie brać, nawet gdyby na nią padło, wyłgać się osobistą znajomością, i jej sumienie, dzięki postanowieniu, zostało odrobinę odciążone.Nikomu też, poza nami, nie zwierzała się ze swoich poglądów.— Mogłaby pani jednakże, w razie potrzeby, na coś tam dyplomatycznie zwrócić im uwagę — podsunął zachęcająco Kocio:— Chociażby przypomnieć o bursztynach.W końcu wie pani o nich prywatnie i od innej strony.— Albo może związek z poprzednimi zbrodniami — dołożyłam.— Bywasz na Mierzei, znasz to z plotek.Masz skojarzenia.Tak ci się z ust wyrywa, a oni niech myślą.Ania nie musiała się zastanawiać nad tą propozycją, rozważyła kwestię już wcześniej.— Otóż to.Wahałam się, czy nie powinnaś jednak iść z tym całym materiałem do policji, ale bez żadnych dowodów oni by się nie ruszyli.Teraz to co innego.— O mnie, ja proszę, nie — powiedziała Danusia błagalnie.— Ale bez Zenobiego się nie obejdzie.— A ja nie wiem, bo on mówił, że nie mógł być.To znaczy nie wiem, co mówił, bo mnie nie było, jak dzwonił.Moja rodzina z nim rozmawiała.Coś mówił, że przeprasza i że jeszcze będzie dzwonił, ale mnie przecież ciągle nie ma, bo siedzę u ciebie.— Jeśli był, ktoś go mógł widzieć — ostrzegła Ania.— I na kogoś ten denat przecież czekał.To im wyszło.Jeśli się wyprze, będzie podejrzany.— Może się nie przyznać, że tam był — zaproponowałam.— Owszem, miał być, ale się spóźnił.Zobaczył gliny, zaniepokoił się i zrezygnował z wizyty.A szedł po bursztyn, dlaczego nie, to mu wolno, i, Danusia, ciebie w tym w ogóle nie ma, bo twój mąż załatwiał z nim wszystko bezpośrednio, przez telefon.Ty o tym jeszcze nic nie wiesz, robili ci niespodziankę.Wpadłam w natchnienie i na poczekaniu stworzyłam dla Zenobiego całą legendę.To z nim właśnie Franio był umówiony i na niego czekał, a nie na Danusię, spóźniony Zenobi nie wszedł wcale, nie rozumiejąc sytuacji.Frania wcześniej w ogóle nie znał i nie miał z nim do czynienia, dopiero teraz, chlebodawca na bursztyn się naparzył i tak dalej.Ania po krótkim namyśle zgodziła się na tę wersję, Danusia zaaprobowała ją w pełni od razu, chwyciła słuchawkę, zadzwoniła, żeby uzgodnić z Zenobim zeznania, nie było go w domu, przyszło jej na myśl, że Zenobi właśnie znów dzwoni do niej, zerwała się z miejsca i popędziła do siebie, porzucając śledczą naradę.Miała już potem nie wychodzić, żeby przynajmniej z nami nie tracić telefonicznego kontaktu.— Tego Hindusa złapią — podjęła Ania z troską.— Badanie krwi wykaże kolorową rasę, a zrobią, to wiem.— Ale baba im zostanie.— Nic podobnego, odpadnie od razu, bo płeć też im wyjdzie.Hindus będzie podejrzany.Powie wszystko ze strachu, więc zastanówmy się nad wami, dlaczego uciekłyście, wycierając klamkę.Moje natchnienie ciągle kwitło.— Żaden problem.Żeby do nich zadzwonić.Telefon leżał rozbity.Danusia im może w ogóle nie wyjdzie, niczego nie dotykała.— Przecież Hindus ją widział!— A, widział.Rzeczywiście.No więc przypadkiem ze mną była, sama ją namówiłam, zwabiłam ją na złotą muchę, o niczym nie ma pojęcia, a Hindusa zabrałyśmy ze sobą z litości, łeb miał uszkodzony, na dole jakoś odzyskał równowagę, więc pozwoliłam mu odjechać, sam ględził o lekarzu i opatrunku.Klamkę i dzwonek wytarłam, żeby nie wprowadzać mylącego zamieszania, po co im jeszcze i my, całkiem niepotrzebne i przypadkowe, mogą mnie uważać za idiotkę, co mi szkodzi.— A ta butelka i kieliszki?— To samo.Z grzeczności.Nie mnożyć śladów.— No dobrze, a dlaczego zadzwoniłaś anonimowo? Będą cię o to pytać.— Przez Leżoła, co leżoł, pardon, leżał.Tak mi to głupio wyszło, że się zdenerwowałam i rzuciłam słuchawkę.Pomyślałam, że zadzwonię ponownie, jak już sobie sformułuję sensowną wypowiedź [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Najwyraźniej w świecie, skoro już popełniała to swoje potworne wykroczenie służbowe, popełniała je porządnie i racjonalnie.Myślała logicznie i wyciągała wnioski.Z góry postanowiła tej sprawy nie brać, nawet gdyby na nią padło, wyłgać się osobistą znajomością, i jej sumienie, dzięki postanowieniu, zostało odrobinę odciążone.Nikomu też, poza nami, nie zwierzała się ze swoich poglądów.— Mogłaby pani jednakże, w razie potrzeby, na coś tam dyplomatycznie zwrócić im uwagę — podsunął zachęcająco Kocio:— Chociażby przypomnieć o bursztynach.W końcu wie pani o nich prywatnie i od innej strony.— Albo może związek z poprzednimi zbrodniami — dołożyłam.— Bywasz na Mierzei, znasz to z plotek.Masz skojarzenia.Tak ci się z ust wyrywa, a oni niech myślą.Ania nie musiała się zastanawiać nad tą propozycją, rozważyła kwestię już wcześniej.— Otóż to.Wahałam się, czy nie powinnaś jednak iść z tym całym materiałem do policji, ale bez żadnych dowodów oni by się nie ruszyli.Teraz to co innego.— O mnie, ja proszę, nie — powiedziała Danusia błagalnie.— Ale bez Zenobiego się nie obejdzie.— A ja nie wiem, bo on mówił, że nie mógł być.To znaczy nie wiem, co mówił, bo mnie nie było, jak dzwonił.Moja rodzina z nim rozmawiała.Coś mówił, że przeprasza i że jeszcze będzie dzwonił, ale mnie przecież ciągle nie ma, bo siedzę u ciebie.— Jeśli był, ktoś go mógł widzieć — ostrzegła Ania.— I na kogoś ten denat przecież czekał.To im wyszło.Jeśli się wyprze, będzie podejrzany.— Może się nie przyznać, że tam był — zaproponowałam.— Owszem, miał być, ale się spóźnił.Zobaczył gliny, zaniepokoił się i zrezygnował z wizyty.A szedł po bursztyn, dlaczego nie, to mu wolno, i, Danusia, ciebie w tym w ogóle nie ma, bo twój mąż załatwiał z nim wszystko bezpośrednio, przez telefon.Ty o tym jeszcze nic nie wiesz, robili ci niespodziankę.Wpadłam w natchnienie i na poczekaniu stworzyłam dla Zenobiego całą legendę.To z nim właśnie Franio był umówiony i na niego czekał, a nie na Danusię, spóźniony Zenobi nie wszedł wcale, nie rozumiejąc sytuacji.Frania wcześniej w ogóle nie znał i nie miał z nim do czynienia, dopiero teraz, chlebodawca na bursztyn się naparzył i tak dalej.Ania po krótkim namyśle zgodziła się na tę wersję, Danusia zaaprobowała ją w pełni od razu, chwyciła słuchawkę, zadzwoniła, żeby uzgodnić z Zenobim zeznania, nie było go w domu, przyszło jej na myśl, że Zenobi właśnie znów dzwoni do niej, zerwała się z miejsca i popędziła do siebie, porzucając śledczą naradę.Miała już potem nie wychodzić, żeby przynajmniej z nami nie tracić telefonicznego kontaktu.— Tego Hindusa złapią — podjęła Ania z troską.— Badanie krwi wykaże kolorową rasę, a zrobią, to wiem.— Ale baba im zostanie.— Nic podobnego, odpadnie od razu, bo płeć też im wyjdzie.Hindus będzie podejrzany.Powie wszystko ze strachu, więc zastanówmy się nad wami, dlaczego uciekłyście, wycierając klamkę.Moje natchnienie ciągle kwitło.— Żaden problem.Żeby do nich zadzwonić.Telefon leżał rozbity.Danusia im może w ogóle nie wyjdzie, niczego nie dotykała.— Przecież Hindus ją widział!— A, widział.Rzeczywiście.No więc przypadkiem ze mną była, sama ją namówiłam, zwabiłam ją na złotą muchę, o niczym nie ma pojęcia, a Hindusa zabrałyśmy ze sobą z litości, łeb miał uszkodzony, na dole jakoś odzyskał równowagę, więc pozwoliłam mu odjechać, sam ględził o lekarzu i opatrunku.Klamkę i dzwonek wytarłam, żeby nie wprowadzać mylącego zamieszania, po co im jeszcze i my, całkiem niepotrzebne i przypadkowe, mogą mnie uważać za idiotkę, co mi szkodzi.— A ta butelka i kieliszki?— To samo.Z grzeczności.Nie mnożyć śladów.— No dobrze, a dlaczego zadzwoniłaś anonimowo? Będą cię o to pytać.— Przez Leżoła, co leżoł, pardon, leżał.Tak mi to głupio wyszło, że się zdenerwowałam i rzuciłam słuchawkę.Pomyślałam, że zadzwonię ponownie, jak już sobie sformułuję sensowną wypowiedź [ Pobierz całość w formacie PDF ]