[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co tam masz?  spytał pan Sloat. Kot ze zwarciem w zasilaniu. Isidore postawił klatkę na zasypanym dokumen-tami biurku szefa. Po co mi go pokazujesz?  zdziwił się Sloat. Zanieś go na dół, do warsztatuMilta. Jednak po chwili namysłu otworzył klatkę i wyciągnął pseudozwierzę.Kiedyśsam był technikiem remontowym.I to bardzo dobrym. Myślę, że Przyjazny Buster i merceryzm walczą o zdobycie kontroli nad naszymiduszami. Jeżeli to prawda  odparł Sloat badając kota  to Buster wygrywa. Obecnie wygrywa  rzekł Isidore  ale w końcu przegra.Sloat podniósł głowę i spojrzał na niego. Dlaczego? Bo Wilbur Mercer wciąż się odnawia.Jest nieśmiertelny.Na szczycie wzgórza zo-staje powalony, zapada się do świata grobów, ale potem niezmiennie się podnosi.A mywraz z nim.A więc my również jesteśmy nieśmiertelni. Czuł się wspaniale, mówiąctak płynnie.Zazwyczaj w obecności pana Sloata jąkał się. Buster też jest nieśmiertelny, podobnie jak Mercer  odparł Sloat. Nie ma żad-nej różnicy. W jaki sposób to możliwe? Jest przecież człowiekiem. Nie wiem  powiedział Sloat. Ale to prawda.Choć oczywiście, nigdy tego niepotwierdzą. To dlatego Przyjazny Buster może robić czterdziestoośmiogodzinny show w cią-gu jednego dnia? Właśnie  przytaknął Sloat. A co z Amandą Werner i innymi kobietami? Również są nieśmiertelne.51  Czy są wyższą formą życia z innego systemu? Nigdy nie byłem w stanie ustalić tego z całą pewnością  powiedział pan Slo-at badając wciąż kota.Zdjął pokryte pyłem okulary i bez ich pomocy zaglądał do nawpół otwartego pyszczka. Tak jak z całą pewnością zrobiłem to w przypadku Wilbu-ra Mercera  zakończył niemal niesłyszalnym głosem.Potem zaklął.Była to wiązankaprzekleństw, która w odczuciu Isidore trwała przez pełną minutę. Ten kot  oznaj-mił w końcu Sloat  nie jest sztuczny.Wiedziałem, że coś takiego kiedyś się zdarzy.I już nie żyje. Popatrzył w dół, na kocie zwłoki.I znowu zaklął.Krępy, dziobaty Milt Borogrove, ubrany w brudny, niebieski fartuch z płótna żaglo-wego, pojawił się w drzwiach gabinetu. Co się stało?  zapytał.Widząc leżącego kota, wszedł do środka i podniósł zwie-rzę. Kurzy móżdżek go przyniósł  powiedział Sloat.Nigdy dotąd nie używał tegookreślenia przy Isidore. Gdyby żył  stwierdził Milt  moglibyśmy go zanieść do weterynarza prawdzi-wych zwierząt.Ciekawe, ile jest wart.Czy ktoś ma egzemplarz Sidneya? Cz-cz-y p-p-pańskie ubezpieczenie n-n-ie o-o-obejmuje t-t-ego?  Isidore zapy-tał pana Sloata.Czuł, jak dygoczą mu nogi i miał wrażenie, że cały pokój robi się ciem-nobrązowy z migoczącymi na jego tle zielonymi plamkami. Obejmuje  niemal warknął wreszcie Sloat. Ale boli mnie sama strata.Stratakolejnej żywej istoty.Czy nie mogłeś się zorientować, Isidore? Czy nie zauważyłeś róż-nicy? Pomyślałem  wykrztusił wreszcie Isidore  że to bardzo dobre wykonanie.Ta-kie dobre, że wprowadziło mnie w błąd.Chodzi o to, że robi wrażenie żywego i przy ta-kim dobrym wykonaniu. Nie sądzę, żeby Isidore mógł zauważyć różnicę  wtrącił łagodnym tonem Milt. Dla niego wszystkie są żywe, nawet pseudozwierzęta.Pewnie próbował go ocalić.Coz nim robiłeś?  zwrócił się do Isidore a. Próbowałeś doładować mu akumulator?Albo zlokalizować spięcie? T-t-tak  przyznał Isidore. Najprawdopodobniej stan był już tak ciężki, że nic by mu nie pomogło  stwier-dził Milt. Daj mu spokój, Han.W jednym ma rację  imitacje zaczynają być choler-nie podobne do prawdziwych, zwłaszcza z montowanymi w nowych modelach obwo-dami chorobowymi.A poza tym żywe zwierzęta umierają, na tym polega ryzyko zwią-zane z ich posiadaniem.Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, bo widzimy tylko imita-cje. Przeklęta strata  powtórzył Sloat.52  Zgodnie z M-m-mercerem  zauważył Isidore  ż-ż-życie zawsze powraca.Dlaz-z-zwierząt cykl również się z-z-zamyka.Chodzi mi o to, że wszyscy wspinamy się wrazz nim, umieramy. Powiedz to facetowi, do którego należał kot  odparł pan Sloat.Isidore nie był pewien, czy szef nie żartuje i zapytał: Chce pan, żebym to zrobił? Ale to pan zawsze prowadzi wideorozmowy. Bał sięwideofonów i przekonał się, że rozmowa, zwłaszcza z kimś obcym, jest dla niego abso-lutnie niewykonalnym zadaniem.Pan Sloat oczywiście o tym wiedział. Nie zmuszaj go  poprosił Milt. Ja to zrobię. Wyciągnął rękę w stronę słu-chawki. Jaki to numer? Mam go gdzieś tutaj  Isidore zaczął grzebać w kieszeniach roboczego kitla. Chcę, żeby kurzy móżdżek to załatwił  powtórzył Sloat. N-n-nie mogę rozmawiać przez wideofon  zaprotestował Isidore, czując jak ło-mocze mu serce. Dlatego, że jestem kudłaty, brzydki, zgarbiony, szczerbaty i siwy.Choruję na chorobę radiacyjną.Myślę, że niedługo umrę.Milt uśmiechnął się i zwrócił do Sloata. Przypuszczam, że gdybym się czuł tak jak on, również nie byłbym w stanie korzy-stać z wideofonu.No, Isidore, jeżeli nie dasz mi numeru właściciela kota, nie będę mógłzadzwonić i sam będziesz musiał to zrobić. Wyciągnął przyjaznym gestem rękę. Zadzwoni kurzy móżdżek  powiedział zdecydowanym głosem Sloat  albowylatuje z pracy. Nie patrzył ani na Isidore a ani na Milta, spoglądał nieruchomymwzrokiem prosto przed siebie. Dajże spokój  zaprotestował Milt. N-n-nie lubię, jak się m-m-mnie n-n-nazywa ku-u-rzym móżdżkiem  zapro-testował Isidore. P-p-przecież p-p-pył również panu bardzo zaszkodził.Choć nieuszkodził p-p-pańskiego mózgu, jak w m-m-moim przypadku. Jestem zwolniony,uświadomił sobie.Nie mogę rozmawiać przez wideofon [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl