[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A Chińczycy, rebe? powiedział głośno. Zachowują swoje obyczaje tak samo jak my.Mo\e nawet dłu\ej.Cztery tysiące lat, nie mniej.O Chińczykach wyczytał w encyklopedii u madame Pier-łowej.Replika była bardzo efektowna rebemu a\ zatrzęsła siębroda.No, co on na to powie, jaki cytat przytoczy?Szmulik nie doczekał się cytatu, ale doczekał się kijka ito nie po palcach, tylko po szyi, po karku.Wypadł z klasy z krzykiem, obsypywany wyzwiskami i ude-rzeniami.Trudno dyskutować z rebe Szefarewiczem.Teraz trzeba było odczekać, dopóki nauczyciel nie ostyg-nie, a potem iść i prosić o przebaczenie po godzinie, dwóch,nie wcześniej.Szmulik wsunął ręce do kieszeni i przeszedł się tam i z po-wrotem po ulicy, ale do kwartału ormiańskiego nie poszedł.W pobli\u Gnojnej Bramy ktoś zawołał do niego po ro-syjsku:214 Chłopcze! Chłopcze!Podeszła szyksa w ciemnej jedwabnej sukience, z przezro-czystą chustką na rudej głowie.W ręku sakwoja\.Piegowatatwarz kobiety wydała się Szmulikowi jakoś znajoma. Nazywasz się Szmulik, tak? Rudowłosa uśmiechnęła się radośnie. To przecie\ z tobą rozmawiałam na parowcu? Pamiętasz? Byłam wtedy w sukni zakonnej.Tak, przypomniał sobie.Widział ju\ tę szyksę, kiedy pły-nęli z Moskwy rzeką do morza tam \ydowscy rodziceprzywiezli z rozmaitych miast swoich synów, aby oddać ichna naukę do jerozolimskiego jeszybotu rebe Szefarewicza.Tylko w riasie szyksa nie była taka ładna.Ze złocistymi kro-peczkami na twarzy i z pobłyskującym nimbem włosów stałasię znacznie piękniejsza. Dzień dobry grzecznie odpowiedział Szmulik.Jak pani się miewa? Dziękuję.Jak to dobrze, \e cię spotkałam! wcią\cieszyła się ruda.A co w tym dobrego, jeśli łaska?Uczeń szacownego rebe Szefarewicza stoi pośrodku ulicyi gada z szyksa.Nie daj Bo\e, ktoś naskar\y nauczycielowi.Jakby i bez tego Szmulik mało miał nieprzyjemności.Oto ja-kiś litwak w kapeluszu i chałacie zatrzymał się i gapi.Przypo-mnieć by mu mądre powiedzenie: Lepiej rozmawiać z kobietąi myśleć o Bogu ni\ na odwrót".Jednak, szczerze mówiąc, Szmulik w ogóle nie myślał w tejchwili o Bogu, ale o tym, \e gdyby madame Pierłowa miałataką białą skórę, \enić się z nią byłoby znacznie przyjemniej. Muszę z tobą koniecznie porozmawiać! powiedziała szyksa.A litwak wcią\ wytrzeszczał gały.Dobrze się to nie skoń-czy niechybnie doniesie rebemu. Spieszę się burknął Szmulik. Nie mam czasu.I chciał iść sobie dalej, ale piękna szyksa nagle zachwiałasię i z jękiem oparła na Szmulikowym ramieniu. Oj, jakoś zakręciło mi się w głowie.Chłopcze, odprowadz mnie w cień.Przynieś wody.Przymknęła oczy, rękę uniosła ku skroni.Słońce ją spiek-ło, nieprzyzwyczajona.215Jedna z najwa\niejszych Bo\ych nauk, która odwołujewszelkie zakazy, głosi: bądz miłosierny.Odprowadzę ją w cień,dam się napić i zaraz pobiegnę postanowił Szmulik.Ujął osłabłą kobietę za łokieć, a drugą ręką, niczym wa-chlarzem, pomachał jej przed nosem to, aby litwak zoba-czył, \e nie chodzi tu o jakiś flirt, tylko \e człowiekowi zrobiłosię niedobrze od upału.W zaułku było cieniście i nie tak gorąco.Szmulik posadziłRosjankę na kamiennym stopniu, pobiegł do studni i przy-niósł w jarmułce wodę.Szyksa odrobinę wypiła i zaraz doszła do siebie.Odezwa-ła się do Szmulika: Chłopcze, szukam pewnego człowieka.Tutaj Szmulik powinien był ruszyć w swoją drogę.Okazałmiłosierdzie i wystarczy.Wzięła go jednak ciekawość, kogoto ona szuka.Zaułek to w końcu nie ulica.Nikt tu specjalnienie chodzi i nie ma komu wybałuszać gał na ucznia jeszybo-tu, który rozmawia z szyksą. Jakiego człowieka? Nazywa się Manujła.Prorok sekty znajd", słyszałeśmo\e?Zadr\ał.Jakie to dziwne! Ta te\ o bosonogim sztukmi-strzu!Zdaje się, \e coś błysnęło w jego oczach, bo ruda szybkozapytała: Przecie\ był tutaj.A ty go widziałeś, tak?Szmulik zwlekał z odpowiedzią.Wydarzyło się to w pierwszą sobotę po święcie Paschy,całe dwa tygodnie temu, a zupełnie jakby dzisiaj.Rebe Szefarewicz zaprowadził uczniów do Zciany Płaczu.Stanęli w szeregu i zaczęli się modlić.Szmulik zamknąłoczy, aby wyobrazić sobie Zwiątynię w całej jej nieprzemija-jącej wspaniałości jaka była dawniej i jaka będzie, kiedywybije godzina.Nagle sąsiad szturchnął go łokciem w bok i kogoś muwskazał.Stał tam włóczęga w brudnym chałacie, przepasany nie-bieską szmatą.W ręku trzymał sękaty kostur, a na nogach216miał chłopskie łapcie, uwalane zaschłą gliną.Goła kudłatagłowa, na plecach worek na sznurku w krainie Pejl nazy-wają je sidorami.Oberwaniec z ciekawością obserwował kołyszących sięboleściwie śydów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. A Chińczycy, rebe? powiedział głośno. Zachowują swoje obyczaje tak samo jak my.Mo\e nawet dłu\ej.Cztery tysiące lat, nie mniej.O Chińczykach wyczytał w encyklopedii u madame Pier-łowej.Replika była bardzo efektowna rebemu a\ zatrzęsła siębroda.No, co on na to powie, jaki cytat przytoczy?Szmulik nie doczekał się cytatu, ale doczekał się kijka ito nie po palcach, tylko po szyi, po karku.Wypadł z klasy z krzykiem, obsypywany wyzwiskami i ude-rzeniami.Trudno dyskutować z rebe Szefarewiczem.Teraz trzeba było odczekać, dopóki nauczyciel nie ostyg-nie, a potem iść i prosić o przebaczenie po godzinie, dwóch,nie wcześniej.Szmulik wsunął ręce do kieszeni i przeszedł się tam i z po-wrotem po ulicy, ale do kwartału ormiańskiego nie poszedł.W pobli\u Gnojnej Bramy ktoś zawołał do niego po ro-syjsku:214 Chłopcze! Chłopcze!Podeszła szyksa w ciemnej jedwabnej sukience, z przezro-czystą chustką na rudej głowie.W ręku sakwoja\.Piegowatatwarz kobiety wydała się Szmulikowi jakoś znajoma. Nazywasz się Szmulik, tak? Rudowłosa uśmiechnęła się radośnie. To przecie\ z tobą rozmawiałam na parowcu? Pamiętasz? Byłam wtedy w sukni zakonnej.Tak, przypomniał sobie.Widział ju\ tę szyksę, kiedy pły-nęli z Moskwy rzeką do morza tam \ydowscy rodziceprzywiezli z rozmaitych miast swoich synów, aby oddać ichna naukę do jerozolimskiego jeszybotu rebe Szefarewicza.Tylko w riasie szyksa nie była taka ładna.Ze złocistymi kro-peczkami na twarzy i z pobłyskującym nimbem włosów stałasię znacznie piękniejsza. Dzień dobry grzecznie odpowiedział Szmulik.Jak pani się miewa? Dziękuję.Jak to dobrze, \e cię spotkałam! wcią\cieszyła się ruda.A co w tym dobrego, jeśli łaska?Uczeń szacownego rebe Szefarewicza stoi pośrodku ulicyi gada z szyksa.Nie daj Bo\e, ktoś naskar\y nauczycielowi.Jakby i bez tego Szmulik mało miał nieprzyjemności.Oto ja-kiś litwak w kapeluszu i chałacie zatrzymał się i gapi.Przypo-mnieć by mu mądre powiedzenie: Lepiej rozmawiać z kobietąi myśleć o Bogu ni\ na odwrót".Jednak, szczerze mówiąc, Szmulik w ogóle nie myślał w tejchwili o Bogu, ale o tym, \e gdyby madame Pierłowa miałataką białą skórę, \enić się z nią byłoby znacznie przyjemniej. Muszę z tobą koniecznie porozmawiać! powiedziała szyksa.A litwak wcią\ wytrzeszczał gały.Dobrze się to nie skoń-czy niechybnie doniesie rebemu. Spieszę się burknął Szmulik. Nie mam czasu.I chciał iść sobie dalej, ale piękna szyksa nagle zachwiałasię i z jękiem oparła na Szmulikowym ramieniu. Oj, jakoś zakręciło mi się w głowie.Chłopcze, odprowadz mnie w cień.Przynieś wody.Przymknęła oczy, rękę uniosła ku skroni.Słońce ją spiek-ło, nieprzyzwyczajona.215Jedna z najwa\niejszych Bo\ych nauk, która odwołujewszelkie zakazy, głosi: bądz miłosierny.Odprowadzę ją w cień,dam się napić i zaraz pobiegnę postanowił Szmulik.Ujął osłabłą kobietę za łokieć, a drugą ręką, niczym wa-chlarzem, pomachał jej przed nosem to, aby litwak zoba-czył, \e nie chodzi tu o jakiś flirt, tylko \e człowiekowi zrobiłosię niedobrze od upału.W zaułku było cieniście i nie tak gorąco.Szmulik posadziłRosjankę na kamiennym stopniu, pobiegł do studni i przy-niósł w jarmułce wodę.Szyksa odrobinę wypiła i zaraz doszła do siebie.Odezwa-ła się do Szmulika: Chłopcze, szukam pewnego człowieka.Tutaj Szmulik powinien był ruszyć w swoją drogę.Okazałmiłosierdzie i wystarczy.Wzięła go jednak ciekawość, kogoto ona szuka.Zaułek to w końcu nie ulica.Nikt tu specjalnienie chodzi i nie ma komu wybałuszać gał na ucznia jeszybo-tu, który rozmawia z szyksą. Jakiego człowieka? Nazywa się Manujła.Prorok sekty znajd", słyszałeśmo\e?Zadr\ał.Jakie to dziwne! Ta te\ o bosonogim sztukmi-strzu!Zdaje się, \e coś błysnęło w jego oczach, bo ruda szybkozapytała: Przecie\ był tutaj.A ty go widziałeś, tak?Szmulik zwlekał z odpowiedzią.Wydarzyło się to w pierwszą sobotę po święcie Paschy,całe dwa tygodnie temu, a zupełnie jakby dzisiaj.Rebe Szefarewicz zaprowadził uczniów do Zciany Płaczu.Stanęli w szeregu i zaczęli się modlić.Szmulik zamknąłoczy, aby wyobrazić sobie Zwiątynię w całej jej nieprzemija-jącej wspaniałości jaka była dawniej i jaka będzie, kiedywybije godzina.Nagle sąsiad szturchnął go łokciem w bok i kogoś muwskazał.Stał tam włóczęga w brudnym chałacie, przepasany nie-bieską szmatą.W ręku trzymał sękaty kostur, a na nogach216miał chłopskie łapcie, uwalane zaschłą gliną.Goła kudłatagłowa, na plecach worek na sznurku w krainie Pejl nazy-wają je sidorami.Oberwaniec z ciekawością obserwował kołyszących sięboleściwie śydów [ Pobierz całość w formacie PDF ]