[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bajarzu! - zawołał.- Mam nadzieję, że jesteście głodni, bo mam tu rybę, którą dla was upiekłem.Bajarz uśmiechnął się.- Cieszę się, że cię widzę, Alvinie.I cieszę się, że widzę tę rybę.Alvin wręczył mu patyk.Bajarz usadowił się na trawie, naprzeciw Alvina i Ta-Kumsawa.- Dziękuję ci uprzejmie, Alvinie - powiedział.Wyjął nóż i zaczął jeść plastry ryby.Parzyły go w wargi, ale oblizywał się tylko, mlaskał i szybko rozprawił się z pstrągiem.Ta-Kumsaw również zjadł swojego.Alvin obserwował ich obu.Ta-Kumsaw nie odrywał wzroku od Bajarza.- To jest Bajarz - odezwał się Alvin.- To człowiek, który nauczył mnie, jak leczyć.- Nie nauczyłem cię - zaprotestował Bajarz.- Ja tylko pokazałem, jak sam możesz się tego nauczyć.I przekonałem cię, żebyś spróbował.- Bajarz zwrócił się do Ta-Kumsawa.- Chciał już umrzeć, byle nie użyć swojego daru i nie uleczyć samego siebie.Dasz wiarę?- A to jest Ta-Kumsaw - oświadczył Alvin.- Poznałem cię od razu.Wiesz, jaką legendą jesteś dla Białych? Jak Saladyn dla krzyżowców.Podziwiają cię bardziej niż własnych przywódców, chociaż wiedzą, że zaprzysiągłeś walkę, póki ostatniego Białego nie przepędzisz z Ameryki.Ta-Kumsaw nie odpowiedział.- Spotkałem ze twa tuziny dzieci, którym nadali twoje imię.Wszystkie białe, w większości chłopcy.A opowieści.jak ocaliłeś białych jeńców przed spaleniem na śmierć, jak ludziom, których przegnałeś z domów, przynosiłeś żywność, żeby nie głodowali.W niektóre historie nawet wierzę.Ta-Kumsaw dokończył swoją rybę i włożył patyk do ogniska.- Po drodze tutaj słyszałem też opowieść, jak to porwałeś dwóch Białych z Vigor Kościoła i odesłałeś ich rodzicom porwane i zakrwawione ubrania.Jak zamęczyłeś ich na śmierć, aby pokazać, że zabijesz wszystkich Białych: mężczyzn, kobiety i dzieci.Jak powiedziałeś, że minął już czas cywilizowanych postępków, a teraz będziesz siał grozę i przepędzisz białego człowieka z Ameryki.Ta-Kumsaw przemówił po raz pierwszy od chwili przybycia Bajarza.- I uwierzyłeś w tę opowieść?- No więc nie - stwierdził Bajarz.- Ale to dlatego, że znałem już prawdę.Widzisz, dostałem wiadomość od znajomej dziewczyny.teraz młodej damy.To list.Wyjął spod płaszcza złożony list, trzy kartki papieru pokryte pismem.Wręczył je Ta-Kumsawowi.Nie patrząc nawet, Ta-Kumsaw oddał list Alvinowi.- Przeczytaj mi - powiedział.- Przecież umiesz czytać po angielsku - zdziwił się Alvin.- Nie tutaj.Alvin spojrzał na list, na wszystkie trzy kartki, i ku swojemu zdumieniu on też nie mógł przeczytać.Litery wyglądały znajomo.Kiedy się im przyjrzał, potrafił je nazwać: S-T-W-Ó-R-C-A-C-I-Ę-P-O-T-R-Z-E-B-U-J-E, tak się zaczynało, ale nie układało się w słowa.Alvin nie był nawet pewien, w jakim to języku.- Ja też nie mogę przeczytać - oświadczył i oddał list Bajarzowi.Bajarz przyglądał się dobrą minutę, parsknął śmiechem i schował kartki do kieszeni.- No tak.To dobra historia do mojej książki.Miejsce, gdzie człowiek nie umie czytać.Alvin zdziwił się, widząc uśmiech Ta-Kumsawa.- Nawet ty? - spytał wódz.- Wiem, co tam jest napisane, bo czytałem już wcześniej.Ale dzisiaj nie umiem rozpoznać ani jednego słowa.Nawet gdy wiem, jakie powinno być to słowo.Co to za miejsce?- Jesteśmy w Krainie Krzemieni - wyjaśnił Alvin.- Jesteśmy w cieniu Ośmiościennego Kopca - rzekł powoli Ta-Kumsaw.- Nie sądziłem, że Biały może tu trafić - zdziwił się Bajarz.- Ja też nie - przyznał Ta-Kumsaw.- Ale tu siedzi biały chłopiec, a tam biały mężczyzna.- Śniłem o tobie w nocy - wtrącił Alvin.- Śniłem, że jestem na szczycie Ośmiościennego Kopca, a ty ze mną i tłumaczysz mi wszystko.- Nie licz na to - mruknął Bajarz.- Nie wierzę, żeby na szczycie Ośmiościennego Kopca istniało coś, co mógłbym komuś wytłumaczyć.- Jak tu dotarłeś? - zapytał Ta-Kumsaw.- Skoro nie wiedziałeś, że idziesz do Krainy Krzemieni?- Kazała mi iść w górę Musky-Ignum, a kiedy zobaczę biały głaz po prawej, skręcić z odnogą prowadzącą w lewo.Powiedziała, że znajdę Alvina Millera siedzącego z Ta-Kumsawem przy ognisku i piekącego rybę.- Kto ci powiedział? - spytał Alvin.- Kobieta - wyjaśnił Bajarz.- Żagiew.Mówiła, że zobaczyłeś ją w wizji, w kryształowej wieży, najwyżej tydzień temu.To ona ściągnęła ci z twarzy czepek, kiedy się urodziłeś.Była w tej wieży i patrzyła przez twoje oczy.- Prorok mówił, że ktoś z nami jest.- Patrzyła też przez jego oko - potwierdził Bajarz.- I widziała wszystkie przyszłości.Prorok zginie.Jutro rano.Zastrzelony przez twojego ojca, Alvinie.- Nie! - krzyknął Alvin.- Chyba.- dokończył Bajarz.- Chyba że Measure zjawi się na czas i pokaże ojcu, że żyje, że Ta-Kumsaw i Prorok nie zrobili mu krzywdy.Ani tobie.- Ale Measure odszedł już wiele dni temu!- To prawda, Alvinie.Ale schwytali go ludzie gubernatora Harrisona.Harrison go trzyma i dzisiaj, może nawet w tej chwili, ktoś z jego ludzi zabija Measure'a.Łamie mu kości, łamie kark.Jutro Harrison uderzy w Prorocze Miasto z dział i zabije wszystkich.Wybije ludzi do nogi.Popłynie tyle krwi, że Chybotliwe Kanoe zabarwi się szkarłatem, a Wobbish będzie czerwona aż po Hio [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Bajarzu! - zawołał.- Mam nadzieję, że jesteście głodni, bo mam tu rybę, którą dla was upiekłem.Bajarz uśmiechnął się.- Cieszę się, że cię widzę, Alvinie.I cieszę się, że widzę tę rybę.Alvin wręczył mu patyk.Bajarz usadowił się na trawie, naprzeciw Alvina i Ta-Kumsawa.- Dziękuję ci uprzejmie, Alvinie - powiedział.Wyjął nóż i zaczął jeść plastry ryby.Parzyły go w wargi, ale oblizywał się tylko, mlaskał i szybko rozprawił się z pstrągiem.Ta-Kumsaw również zjadł swojego.Alvin obserwował ich obu.Ta-Kumsaw nie odrywał wzroku od Bajarza.- To jest Bajarz - odezwał się Alvin.- To człowiek, który nauczył mnie, jak leczyć.- Nie nauczyłem cię - zaprotestował Bajarz.- Ja tylko pokazałem, jak sam możesz się tego nauczyć.I przekonałem cię, żebyś spróbował.- Bajarz zwrócił się do Ta-Kumsawa.- Chciał już umrzeć, byle nie użyć swojego daru i nie uleczyć samego siebie.Dasz wiarę?- A to jest Ta-Kumsaw - oświadczył Alvin.- Poznałem cię od razu.Wiesz, jaką legendą jesteś dla Białych? Jak Saladyn dla krzyżowców.Podziwiają cię bardziej niż własnych przywódców, chociaż wiedzą, że zaprzysiągłeś walkę, póki ostatniego Białego nie przepędzisz z Ameryki.Ta-Kumsaw nie odpowiedział.- Spotkałem ze twa tuziny dzieci, którym nadali twoje imię.Wszystkie białe, w większości chłopcy.A opowieści.jak ocaliłeś białych jeńców przed spaleniem na śmierć, jak ludziom, których przegnałeś z domów, przynosiłeś żywność, żeby nie głodowali.W niektóre historie nawet wierzę.Ta-Kumsaw dokończył swoją rybę i włożył patyk do ogniska.- Po drodze tutaj słyszałem też opowieść, jak to porwałeś dwóch Białych z Vigor Kościoła i odesłałeś ich rodzicom porwane i zakrwawione ubrania.Jak zamęczyłeś ich na śmierć, aby pokazać, że zabijesz wszystkich Białych: mężczyzn, kobiety i dzieci.Jak powiedziałeś, że minął już czas cywilizowanych postępków, a teraz będziesz siał grozę i przepędzisz białego człowieka z Ameryki.Ta-Kumsaw przemówił po raz pierwszy od chwili przybycia Bajarza.- I uwierzyłeś w tę opowieść?- No więc nie - stwierdził Bajarz.- Ale to dlatego, że znałem już prawdę.Widzisz, dostałem wiadomość od znajomej dziewczyny.teraz młodej damy.To list.Wyjął spod płaszcza złożony list, trzy kartki papieru pokryte pismem.Wręczył je Ta-Kumsawowi.Nie patrząc nawet, Ta-Kumsaw oddał list Alvinowi.- Przeczytaj mi - powiedział.- Przecież umiesz czytać po angielsku - zdziwił się Alvin.- Nie tutaj.Alvin spojrzał na list, na wszystkie trzy kartki, i ku swojemu zdumieniu on też nie mógł przeczytać.Litery wyglądały znajomo.Kiedy się im przyjrzał, potrafił je nazwać: S-T-W-Ó-R-C-A-C-I-Ę-P-O-T-R-Z-E-B-U-J-E, tak się zaczynało, ale nie układało się w słowa.Alvin nie był nawet pewien, w jakim to języku.- Ja też nie mogę przeczytać - oświadczył i oddał list Bajarzowi.Bajarz przyglądał się dobrą minutę, parsknął śmiechem i schował kartki do kieszeni.- No tak.To dobra historia do mojej książki.Miejsce, gdzie człowiek nie umie czytać.Alvin zdziwił się, widząc uśmiech Ta-Kumsawa.- Nawet ty? - spytał wódz.- Wiem, co tam jest napisane, bo czytałem już wcześniej.Ale dzisiaj nie umiem rozpoznać ani jednego słowa.Nawet gdy wiem, jakie powinno być to słowo.Co to za miejsce?- Jesteśmy w Krainie Krzemieni - wyjaśnił Alvin.- Jesteśmy w cieniu Ośmiościennego Kopca - rzekł powoli Ta-Kumsaw.- Nie sądziłem, że Biały może tu trafić - zdziwił się Bajarz.- Ja też nie - przyznał Ta-Kumsaw.- Ale tu siedzi biały chłopiec, a tam biały mężczyzna.- Śniłem o tobie w nocy - wtrącił Alvin.- Śniłem, że jestem na szczycie Ośmiościennego Kopca, a ty ze mną i tłumaczysz mi wszystko.- Nie licz na to - mruknął Bajarz.- Nie wierzę, żeby na szczycie Ośmiościennego Kopca istniało coś, co mógłbym komuś wytłumaczyć.- Jak tu dotarłeś? - zapytał Ta-Kumsaw.- Skoro nie wiedziałeś, że idziesz do Krainy Krzemieni?- Kazała mi iść w górę Musky-Ignum, a kiedy zobaczę biały głaz po prawej, skręcić z odnogą prowadzącą w lewo.Powiedziała, że znajdę Alvina Millera siedzącego z Ta-Kumsawem przy ognisku i piekącego rybę.- Kto ci powiedział? - spytał Alvin.- Kobieta - wyjaśnił Bajarz.- Żagiew.Mówiła, że zobaczyłeś ją w wizji, w kryształowej wieży, najwyżej tydzień temu.To ona ściągnęła ci z twarzy czepek, kiedy się urodziłeś.Była w tej wieży i patrzyła przez twoje oczy.- Prorok mówił, że ktoś z nami jest.- Patrzyła też przez jego oko - potwierdził Bajarz.- I widziała wszystkie przyszłości.Prorok zginie.Jutro rano.Zastrzelony przez twojego ojca, Alvinie.- Nie! - krzyknął Alvin.- Chyba.- dokończył Bajarz.- Chyba że Measure zjawi się na czas i pokaże ojcu, że żyje, że Ta-Kumsaw i Prorok nie zrobili mu krzywdy.Ani tobie.- Ale Measure odszedł już wiele dni temu!- To prawda, Alvinie.Ale schwytali go ludzie gubernatora Harrisona.Harrison go trzyma i dzisiaj, może nawet w tej chwili, ktoś z jego ludzi zabija Measure'a.Łamie mu kości, łamie kark.Jutro Harrison uderzy w Prorocze Miasto z dział i zabije wszystkich.Wybije ludzi do nogi.Popłynie tyle krwi, że Chybotliwe Kanoe zabarwi się szkarłatem, a Wobbish będzie czerwona aż po Hio [ Pobierz całość w formacie PDF ]