[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wykorzystałbym czas, gdy zabawa osiągnie apogeum.Przez bramy w obie strony będą się przelewały tłumy aktorów, akrobatów, gości.Rozluźnieni i zmęczeni całodzienną zabawą będą mieli mocno w czubie.Później już jednak nie ociągałbym się za bardzo.Wartownicy mogliby zwrócić uwagę na tak późno przybywających gości.Książę, jeśli będziesz miał się na baczności, nic nie powinno ci grozić, gdy mnie nie będzie.Zamelduję się z powrotem, gdy tylko zdobędę jakieś informacje.Arutha dał znak, że Jimmy może się oddalić.Wkrótce po nim odeszli również Trevor Hull i Kucharz.Książę został sam na sam z kipiącym w sercu gniewem i niespokojnymi myślami.Wbił się plecami w oparcie krzesła, dłoń zwiniętą w pięść przyłożył do ust i patrzył przed siebie pustym wzrokiem.Stanął twarzą w twarz ze sługami Murmandamusa nad Czarnym Jeziorem, Moraelin, ale ostateczna rozgrywka miała dopiero nastąpić.Przeklinał siebie w duchu za to, że w ciągu ostatniego roku spoczął na laurach, zadowolony z siebie i życia.Gdy powrócił ze Srebrzystym Cierniem – kluczem do ocalenia i uleczenia Anity ze skutków kontaktu z trucizną Nocnych Jastrzębi, był prawie gotów, aby powrócić natychmiast na północ.Potem jednak nastąpił cały ciąg wydarzeń: jego ślub, podróż do Rillanonu, aby uczestniczyć w ślubie brata i królowej Magdy, następnie pogrzeb księcia Caldrica i wreszcie narodziny synów.Do tego doszły codzienne sprawy i obowiązki dworskie.Wszystko to sprawiło, że nie zajął się należycie sprawami na północy Królestwa.Za niebotycznymi szczytami górskich łańcuchów rozciągały się bezkresne połacie Ziem Północy.To było siedlisko potęgi jego przeciwnika.Tam właśnie Murmandamus ściągał pod swoje rozkazy wielkie siły.A teraz oto ponownie sięgał z dalekiej, północnej stolicy, by dotknąć życia księcia Krondoru, Pana Zachodu, człowieka, którego przeznaczeniem, zgodnie ze starodawnym proroctwem, było położenie mu kresu.Zapory Ciemności.Jeżeli oczywiście przeżyje.I znowu Arutha musiał walczyć na własnej ziemi, gdyż zagrożenie stanęło na samym progu jego domostwa.Uderzył pięścią w otwartą dłoń.Z ust wyrwało się straszne przekleństwo.Poprzysiągł przed sobą i przed wszystkimi bogami, którzy go akurat słuchali, że gdy tylko zakończy sprawy w Krondorze, on, Arutha conDoin, odwróci bieg wydarzeń i powiedzie swe armie na północ, by walczyć na ziemi Murmandamusa.Mrok krył tysiące skarbów pomiędzy masami śmieci bez najmniejszej wartości.Wody w kanałach ściekowych płynęły leniwie i cicho.Co jakiś czas odpadki zbijały się w splątaną kupę, tworząc zator.Kanały zamieszkiwali ludzie, którzy utrzymywali się przy życiu dzięki wygrzebanym z odpadków cennym przedmiotom straconym bezpowrotnie dla pierwotnych właścicieli w podziemnych czeluściach.Rozbijając zatory, ułatwiali jednocześnie spływ ścieków, dzięki czemu nie cofały się one z powrotem do domów.Jednak wszystko to niewiele obchodziło Jimmiego.Całą swoją uwagę skupił na stojącym kilka metrów przed nim kanałowym łowcy skarbów.Młody szlachcic ubrany był na czarno, tylko stare, wygodne buty były w innym kolorze.Z sali tortur podwędził nawet klasyczny, katowski kaptur.Pod wierzchnim, maskującym okryciem miał zwykłe, skromne ubranie, aby łatwiej wtopić się w tło Dzielnicy Ubogich.Podziemny śmieciarz już kilka razy spojrzał wprost na niego, lecz choć mocno wytrzeszczał oczy, sylwetka Jimmiego doskonale wkomponowana w atramentową czerń kanałów, była dla niego trudno zauważalna.Dobre pół godziny tkwił bez ruchu w głębokim cieniu skrzyżowania dwóch tuneli, podczas gdy stary śmieciarz przebierał bez pośpiechu w śmierdzącej masie przepływającej obok.Chłopak mógł jedynie żywić cichą nadzieję, iż nie było to jego ulubione miejsce pracy, ponieważ w przeciwnym razie mógł tu sterczeć godzinami.Jeszcze żarliwiej modlił się w duchu, aby staruch był prawdziwym śmieciarzem, a nie podstawioną przez Jastrzębie czujką.W końcu zbieracz poczłapał w mrok.Jimmy odprężył się, chociaż nadal nawet nie drgnął, dając staremu sporo czasu na zagłębienie się w boczny kanał.Po długim wyczekiwaniu oderwał się wreszcie od ściany i począł bezszelestnie skradać ze zręcznością, której mogły mu pozazdrościć nawet duchy.Kierował się ku kanałom znajdującym się pod centrum Rybnego Miasta.Wędrował nie kończącymi się tunelami cicho jak zjawa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl