[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Desari nigdy się nad tym nie zastanawiała.Kiedy Darius polował, ona i Syndil znajdowałysię w bezpiecznym miejscu, więc kontakt z nim był ograniczony.%7ładna z nich nigdy niepomyślała, by sprzeciwić się Dariusowi - w takich sytuacjach jego słowo było prawem.Terazwszystko się zmieniło.Jakimś cudem była złączona z Julianem.Myśl o tym, że jest w nie-bezpieczeństwie, była tak straszna, że Desari z trudem łapała powietrze.Jak mogła zrobić to,o co ją prosił? Jak mogła go nie dotknąć? Nie sięgnąć przez szare smugi świtu, żebysprawdzić, czy wyszedł bez szwanku ze spotkania z obmierzłą kreaturą?Ostatecznie Darius był niezwykłym wojownikiem, a kiedy trzeba, zimną maszyną dozabijania.Julian zaś miał emocje, które mogły się przełożyć zarówno na słabość, jak i na siłę.Desari wyszła z chaty.Jej rodzina rzadko odpoczywała w budynkach, zazwyczaj staralisię schodzić głęboko pod ziemię.We wczesnym dzieciństwie nauczyli się, że to jedynebezpieczne schronienie.Zpiąc na powierzchni, wszyscy czuli się nieswojo i bezbronni.Ichniezwykła siła wyczerpywała się, gdy słońce stało w zenicie.A gdyby jakimś cudem ich ciałazostały wystawione na działanie jego promieni, spłonęliby.Wczesny poranek i póznepopołudnie były porą znośną, choć nie zawsze przyjemną.Nawet przyćmione słoneczneświatło raziło ich nadwrażliwe oczy, kłując wzrok jak ostre odłamki szkła i przyprawiając oból głowy.Wśród zielonych traw Desari znalazła niewielki pagórek.Od razu jej się spodobał,wyczuwała w nim spokój.Skinieniem dłoni otworzyła ziemię i spuściła się w głąb.Współrzęd-ne miejsca spoczynku natychmiast przesłała bratu i Julianowi.Zamknij ziemię i śpij.W tym poleceniu rozpoznała łagodny głos Juliana.Tak jak Darius,nie musiał podnosić tonu, zęby przekazać ostrzeżenie albo wydać rozkaz.Nie, dopóki nie wrócisz.86Nie chcę zmuszać cię do posłuszeństwa.Tak jakby to było możliwe.Zapominasz, że nie jestem żółtodziobem.Jestem taka jak ty.Nie trać energii na to, co niemożliwe.Zgładz wampira, jeśli musisz, i szybko do mnie wróć.O twoim zadufaniu porozmawiamy w swoim czasie.Dobiegło ją leciutkie echo jego śmiechu.Rozluzniła się, przekonana, że Julian zrozumiał,iż nie będzie słuchała tych niedorzeczności.Była zupełnie nieprzygotowana na uderzenie.Przymus był tak silny, tak nieodparty, że musiała go usłuchać.Zanim zdążyła się opamiętać,oddała mu nad sobą kontrolę.Julian natychmiast zesłał na nią sen, głęboki sen ich ludu.Za-trzymał serce i płuca i otulił ją leczniczą, życiodajną glebą.Wydawszy Desari rozkaz, Julian skoncentrował się na swoim celu.Będzie musiał stawićczoło jej gniewowi, gdy się obudzi, teraz jednak znajdowała się poza zasięgiem wampirówByła bezpieczna.%7ładen nieumarły nie mógł jej dotknąć, posługując się Julianem jako drogądostępu.Julian wyczuł mroczną obecność wampira w pobliżu, opuścił się więc na ziemię iprzybrał cielesną postać.Darius zmaterializował się sekundę pózniej.- Powinieneś był ją wychować tak, żeby słuchała osób, które ją chronią - skrytykowałDariusa, przeciągając samogłoski.Darius obrzucił go spojrzeniem zimnym jak grób.- Nigdy nie musiałem wymuszać na Darze posłuszeństwa.Poruszali się powoli, ostrożnie wzdłuż ściany klifu, wszystkie zmysły mieli napięte wgotowości.Wampir mógł zajadle bronić swojej kryjówki.- Dlatego ze mną poszła? Bo ty się zgodziłeś?Julian leciutko powiódł dłonią po skale.Darius gwałtownie szarpnął go do tyłu; w tej właśnie chwili głaz nad ich głowamiosunął się i roztrzaskał w miejscu, w którym przed chwilą stał Julian.- Wiedziałem, że nie grozi jej niebezpieczeństwo.Gdybyś chciał ją skrzywdzić, zrobiłbyśto podczas koncertu, gdy zaatakowali zabójcy - odparł pewnym siebie głosem Darius, badającfragment stromej skały.Jego uwagę przyciągnęły ściśnięte warstwy agatu i granitu.- Ach, ten słynny koncert, na którym ją chroniłeś.- Nie przeciągaj struny, Savage.Ty ponosisz odpowiedzialność za to, co się stało podczaskoncertu.Gdyby nie rozproszyła mnie twoja moc, zabójcy nie dostaliby się do środka.Ty otwo-rzyłeś im drzwi.- Darius cofnął się i badawczo popatrzył na ścianę klifu.- Ten wzór na skałachwygląda dziwnie, prawda?Julian przyjrzał się ścianie.87- Może to jego zabezpieczenia.Nigdy nie widziałem niczego podobnego.Spotkałeśkiedyś takie wzory? Myślałem, że znam większość starożytnych dzieł.Darius zerknął na niego.- Miałeś szczęście, że mogłeś się uczyć takich rzeczy.Większość wiedzy zdobyłem,parząc sobie palce, popełniając błędy.To stosunkowo niedawna forma, która rozwinęła sięw Nowym Zwiecie w ciągu ostatniego stulecia.Podejrzewam, że pochodzi z AmerykiPołudniowej, gdzie grupa wampirówwzrosła w silę.Została skopiowana ze sztuki Indian.Mam wrażenie, że to jakaś jejpochodna.- Zamilkł na chwilę.- W Ameryce Południowej widziałem ślady innych wzorów,może takich jak ten.Ale nie byłem pewien, czy to nie wampiry.Mając pod opieką kobiety,wolałem nie ryzykować, więc szybko zabrałem stamtąd rodzinę.Julian spojrzał na niego, a potem uważnie przyjrzał się skale, odnotowując w pamięcifakt, że w Ameryce Południowej mogą żyć inni Karpatianie.Przekaże tę informacjęGregoriemu.Książę powinien o tym wiedzieć, a co wiedział Gregori, wiedział też i Michaił.- Ciekawe.Ten wzór nie działa zgodnie z teorią odwrotności.Splata się do tyłu i doprzodu.- Właśnie.%7łeby go rozwikłać, trzeba go nie tylko odwrócić, ale też przesunąć do góry,na dół, do tyłu i do przodu.Jest skomplikowany, bardzo trudny do rozszyfrowania.Niejestem pewien, czy mamy na to dość czasu.Słońce się wznosi.Już odczuwam tego skutki -przyznał Darius.Julian przyjrzał się badawczo towarzyszowi, jego złote oczy widziały więcej, niżbyDarius sobie życzył.Karpatianie byli w stanie znieść poranne słońce, jednak dwie oko-liczności zwiększały ich nadwrażliwość - jeśli wypili krew umarłego albo jeśli byli bliscyprzemiany.Czas transformacji Dariusa musiał być niedaleki.Naprawdę niedaleki.Widać tobyło w pozbawionej uczuć otchłani jego oczu, w całkowitym lekceważeniu własnego życia.Darius walczył nie tylko jak ktoś pewien własnych umiejętności, lecz także jak ktoś, kto niedba o wynik starcia.- Wracaj do mojej siostry, Savage.Pilnuj jej dobrze.Zrobię, co się da, bo jestem lepiej odciebie obeznany z tego typu zabezpieczeniami.A gdyby coś mi się stało, zajmiesz mojemiejsce i staniesz na czele rodziny - rzucił swobodnym tonem Darius, choć ta ostatnia uwagamusiała budzić w nim co najmniej irytację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Desari nigdy się nad tym nie zastanawiała.Kiedy Darius polował, ona i Syndil znajdowałysię w bezpiecznym miejscu, więc kontakt z nim był ograniczony.%7ładna z nich nigdy niepomyślała, by sprzeciwić się Dariusowi - w takich sytuacjach jego słowo było prawem.Terazwszystko się zmieniło.Jakimś cudem była złączona z Julianem.Myśl o tym, że jest w nie-bezpieczeństwie, była tak straszna, że Desari z trudem łapała powietrze.Jak mogła zrobić to,o co ją prosił? Jak mogła go nie dotknąć? Nie sięgnąć przez szare smugi świtu, żebysprawdzić, czy wyszedł bez szwanku ze spotkania z obmierzłą kreaturą?Ostatecznie Darius był niezwykłym wojownikiem, a kiedy trzeba, zimną maszyną dozabijania.Julian zaś miał emocje, które mogły się przełożyć zarówno na słabość, jak i na siłę.Desari wyszła z chaty.Jej rodzina rzadko odpoczywała w budynkach, zazwyczaj staralisię schodzić głęboko pod ziemię.We wczesnym dzieciństwie nauczyli się, że to jedynebezpieczne schronienie.Zpiąc na powierzchni, wszyscy czuli się nieswojo i bezbronni.Ichniezwykła siła wyczerpywała się, gdy słońce stało w zenicie.A gdyby jakimś cudem ich ciałazostały wystawione na działanie jego promieni, spłonęliby.Wczesny poranek i póznepopołudnie były porą znośną, choć nie zawsze przyjemną.Nawet przyćmione słoneczneświatło raziło ich nadwrażliwe oczy, kłując wzrok jak ostre odłamki szkła i przyprawiając oból głowy.Wśród zielonych traw Desari znalazła niewielki pagórek.Od razu jej się spodobał,wyczuwała w nim spokój.Skinieniem dłoni otworzyła ziemię i spuściła się w głąb.Współrzęd-ne miejsca spoczynku natychmiast przesłała bratu i Julianowi.Zamknij ziemię i śpij.W tym poleceniu rozpoznała łagodny głos Juliana.Tak jak Darius,nie musiał podnosić tonu, zęby przekazać ostrzeżenie albo wydać rozkaz.Nie, dopóki nie wrócisz.86Nie chcę zmuszać cię do posłuszeństwa.Tak jakby to było możliwe.Zapominasz, że nie jestem żółtodziobem.Jestem taka jak ty.Nie trać energii na to, co niemożliwe.Zgładz wampira, jeśli musisz, i szybko do mnie wróć.O twoim zadufaniu porozmawiamy w swoim czasie.Dobiegło ją leciutkie echo jego śmiechu.Rozluzniła się, przekonana, że Julian zrozumiał,iż nie będzie słuchała tych niedorzeczności.Była zupełnie nieprzygotowana na uderzenie.Przymus był tak silny, tak nieodparty, że musiała go usłuchać.Zanim zdążyła się opamiętać,oddała mu nad sobą kontrolę.Julian natychmiast zesłał na nią sen, głęboki sen ich ludu.Za-trzymał serce i płuca i otulił ją leczniczą, życiodajną glebą.Wydawszy Desari rozkaz, Julian skoncentrował się na swoim celu.Będzie musiał stawićczoło jej gniewowi, gdy się obudzi, teraz jednak znajdowała się poza zasięgiem wampirówByła bezpieczna.%7ładen nieumarły nie mógł jej dotknąć, posługując się Julianem jako drogądostępu.Julian wyczuł mroczną obecność wampira w pobliżu, opuścił się więc na ziemię iprzybrał cielesną postać.Darius zmaterializował się sekundę pózniej.- Powinieneś był ją wychować tak, żeby słuchała osób, które ją chronią - skrytykowałDariusa, przeciągając samogłoski.Darius obrzucił go spojrzeniem zimnym jak grób.- Nigdy nie musiałem wymuszać na Darze posłuszeństwa.Poruszali się powoli, ostrożnie wzdłuż ściany klifu, wszystkie zmysły mieli napięte wgotowości.Wampir mógł zajadle bronić swojej kryjówki.- Dlatego ze mną poszła? Bo ty się zgodziłeś?Julian leciutko powiódł dłonią po skale.Darius gwałtownie szarpnął go do tyłu; w tej właśnie chwili głaz nad ich głowamiosunął się i roztrzaskał w miejscu, w którym przed chwilą stał Julian.- Wiedziałem, że nie grozi jej niebezpieczeństwo.Gdybyś chciał ją skrzywdzić, zrobiłbyśto podczas koncertu, gdy zaatakowali zabójcy - odparł pewnym siebie głosem Darius, badającfragment stromej skały.Jego uwagę przyciągnęły ściśnięte warstwy agatu i granitu.- Ach, ten słynny koncert, na którym ją chroniłeś.- Nie przeciągaj struny, Savage.Ty ponosisz odpowiedzialność za to, co się stało podczaskoncertu.Gdyby nie rozproszyła mnie twoja moc, zabójcy nie dostaliby się do środka.Ty otwo-rzyłeś im drzwi.- Darius cofnął się i badawczo popatrzył na ścianę klifu.- Ten wzór na skałachwygląda dziwnie, prawda?Julian przyjrzał się ścianie.87- Może to jego zabezpieczenia.Nigdy nie widziałem niczego podobnego.Spotkałeśkiedyś takie wzory? Myślałem, że znam większość starożytnych dzieł.Darius zerknął na niego.- Miałeś szczęście, że mogłeś się uczyć takich rzeczy.Większość wiedzy zdobyłem,parząc sobie palce, popełniając błędy.To stosunkowo niedawna forma, która rozwinęła sięw Nowym Zwiecie w ciągu ostatniego stulecia.Podejrzewam, że pochodzi z AmerykiPołudniowej, gdzie grupa wampirówwzrosła w silę.Została skopiowana ze sztuki Indian.Mam wrażenie, że to jakaś jejpochodna.- Zamilkł na chwilę.- W Ameryce Południowej widziałem ślady innych wzorów,może takich jak ten.Ale nie byłem pewien, czy to nie wampiry.Mając pod opieką kobiety,wolałem nie ryzykować, więc szybko zabrałem stamtąd rodzinę.Julian spojrzał na niego, a potem uważnie przyjrzał się skale, odnotowując w pamięcifakt, że w Ameryce Południowej mogą żyć inni Karpatianie.Przekaże tę informacjęGregoriemu.Książę powinien o tym wiedzieć, a co wiedział Gregori, wiedział też i Michaił.- Ciekawe.Ten wzór nie działa zgodnie z teorią odwrotności.Splata się do tyłu i doprzodu.- Właśnie.%7łeby go rozwikłać, trzeba go nie tylko odwrócić, ale też przesunąć do góry,na dół, do tyłu i do przodu.Jest skomplikowany, bardzo trudny do rozszyfrowania.Niejestem pewien, czy mamy na to dość czasu.Słońce się wznosi.Już odczuwam tego skutki -przyznał Darius.Julian przyjrzał się badawczo towarzyszowi, jego złote oczy widziały więcej, niżbyDarius sobie życzył.Karpatianie byli w stanie znieść poranne słońce, jednak dwie oko-liczności zwiększały ich nadwrażliwość - jeśli wypili krew umarłego albo jeśli byli bliscyprzemiany.Czas transformacji Dariusa musiał być niedaleki.Naprawdę niedaleki.Widać tobyło w pozbawionej uczuć otchłani jego oczu, w całkowitym lekceważeniu własnego życia.Darius walczył nie tylko jak ktoś pewien własnych umiejętności, lecz także jak ktoś, kto niedba o wynik starcia.- Wracaj do mojej siostry, Savage.Pilnuj jej dobrze.Zrobię, co się da, bo jestem lepiej odciebie obeznany z tego typu zabezpieczeniami.A gdyby coś mi się stało, zajmiesz mojemiejsce i staniesz na czele rodziny - rzucił swobodnym tonem Darius, choć ta ostatnia uwagamusiała budzić w nim co najmniej irytację [ Pobierz całość w formacie PDF ]