[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo wszelkich staraÅ„, zaczynaÅ‚ robić siÄ™ nerwowy.SzukaÅ‚ jednoczeÅ›nie tu i tam, w zapisach bieżących i w archiwach,pracowaÅ‚ nad profilem psychologicznym i nad drzewem interakcji obiektu,rekonstruowaÅ‚ jej decyzje sÅ‚użbowe - i nie można powiedzieć, w każdej ztych dziedzin coÅ› tam odkrywaÅ‚, posuwaÅ‚ siÄ™ do przodu, zapisy sprawypuchÅ‚y - tylko wciąż nic z tego nie wynikaÅ‚o.RobiÅ‚y mu siÄ™ odleżyny odsiedzenia w gniezdzie, interfejsy Tannenbaumu migaÅ‚y w oczach, kiedypróbowaÅ‚ zasnąć, i wciąż miaÅ‚ równie blade jak na poczÄ…tku pojÄ™cie, czegowÅ‚aÅ›ciwie oczekuje od niego Kuruta.ZatrzymaÅ‚ wóz na parkingu urzÄ…dzonym w niszy pod wspinajÄ…cÄ… siÄ™ ponadpoziom dachów estakadÄ… drogi przelotowej, wciÅ›niÄ™tÄ… miÄ™dzy dawno nieodnawiane, secesyjne kamieniczki.Betonowe filary po bokach, na nichszary, wznoszÄ…cy siÄ™ nieznacznie strop, pobrużdżony odbitym nawieczność deseniem niedbale uÅ‚ożonych oszalo-waÅ„.Automat w bramceparkingu byÅ‚ zepsuty.Obok niego staÅ‚ plastikowy kontener strażnika; samstrażnik prze-chadzaÅ‚ siÄ™ w tÄ™ i we w tÄ™ w poprzek wjazdu, niosÄ…c w rÄ™ku wielkÄ… jakprastara krótkofalówka koÅ„cówkÄ™ sieci z czytnikiem.Bez sÅ‚owa podsunÄ…Å‚jÄ… Prepostvary'emu; ten poÅ‚ożyÅ‚ palce na pÅ‚ytce sensorycznej iodczekawszy, aż elektroniczny Å›wiergot potwierdzi transakcjÄ™, ruszyÅ‚ cie-mnÄ… ulicÄ… w stronÄ™ Robespierre'a.SzedÅ‚ na drgawy.Ostatnie pół dnia spÄ™dziÅ‚ na coraz bardziej rozpaczliwychpróbach rozszyfrowania bodaj części kodu z przechwyconych pakietów; nicznowu nie zwojowaÅ‚, za to gdy w koÅ„cu wyszedÅ‚ z gniazda na papierosa,poczuÅ‚ nagle, że siÄ™ po prostu dusi.%7Å‚e jeszcze kilka godzin w ten sposób,a zacznie miotać siÄ™ po domu jak po klatce, walÄ…c gÅ‚owÄ… o Å›ciany i meble.DochodziÅ‚ do granicy umysÅ‚owego wysiÅ‚ku.To nieważne, że caÅ‚y tenwysiÅ‚ek nic na razie nie daÅ‚; dÅ‚użej już nie mógÅ‚.Trzeba byÅ‚o odprężyć siÄ™,za wszelkÄ… cenÄ™ przewietrzyć gÅ‚owÄ™ - poszaleć, przeciąć coÅ› i zapomnieć owszystkim na jakiÅ› czas.SkrÄ™ciÅ‚ w wiÄ™kszÄ… przecznicÄ™; tu już siÄ™ robiÅ‚ ruch.Ludzie, majÄ…cysamochody mniej wypakowane drogocennÄ… elektronikÄ… niż Wiktor,zostawiali je po prostu na bocznym paÅ›mie ulicy, przy chodniku.ZebraÅ‚o siÄ™ ich tam już wiÄ™cej niż na strzeżonym pod estakadÄ….Przy niektórychdostrzegaÅ‚ grupki ludzi, zazwyczaj w Å›rednim wieku, przekrzykujÄ…cychjeden przez drugiego, jakby tym wrzaskiem musieli udowadniać, że sÄ…fantastycznie wyluzowa-ni i Å›wietnie siÄ™ bawiÄ….Przewietrzyć gÅ‚owÄ™, nie myÅ›leć.Aatwiej byÅ‚o to postanowić, niż zrobić.MyÅ›l bezustannie, uparcie wracaÅ‚a po rozgaÅ‚Ä™zieniach podejmowanych wostatnich dniach decyzji.Gdzie byÅ‚a pominiÄ™ta nieopatrznie droga, któramogÅ‚a doprowadzić go do sukcesu? Co przeoczyÅ‚, o czym zapomniaÅ‚?Najgorzej byÅ‚o z tymi pakietami szyfrowymi, odsyÅ‚anymi dokÄ…dÅ› regularnieprzez dom obiektu.Nie mógÅ‚ ich ugryzć od żadnej strony.PodchodziÅ‚ tak itak, próbujÄ…c tego lub tamtego - za każdym razem jedynym skutkiem byÅ‚ouruchomienie autodestrukcji atakowanego zbioru.OczywiÅ›cie, swoimzwyczajem, nie ugrzÄ…zÅ‚ wyÅ‚Ä…cznie w tym.Po każdej nieudanej próbieczyÅ›ciÅ‚ zwielokrotnia-nÄ… pamięć operacyjnÄ… Sosenki - posÅ‚ugiwanie siÄ™ jej narzÄ™dziami corazbardziej mu siÄ™ podobaÅ‚o, tak nawiasem - i na parÄ™ godzin wracaÅ‚ dozwykÅ‚ej, kreciej roboty.W ramach tej ostatniej dokopaÅ‚ siÄ™ do kartotekiubezpieczeniowej ojca obiektu.W innej sytuacji przyjÄ…Å‚by to jak odkrycieżyÅ‚y zÅ‚ota.Portret psychologiczny obiektu, naszkicowany dotÄ…d zaledwiekilkoma zgrubnymi kreskami, zaczÄ…Å‚ siÄ™ bÅ‚yskawicznie wypeÅ‚niać.MógÅ‚ jużformuÅ‚ować pytania o nie wiÄ™cej niż trzech, czterech wariantach odpo-wiedzi.Jak na ten etap pracy, byÅ‚o to caÅ‚kiem niezle i gdyby szÅ‚o o zwykÅ‚eprofilowanie, pewnie by kÅ‚adÅ‚ siÄ™ spać z poczuciem, że jest na dobrejdrodze i posuwa siÄ™ niÄ… razno.Ale rozsÄ…dek podpowiadaÅ‚, że Kuruta nie tego po nim oczekuje.MiaÅ‚swoich profilerów pod dostatkiem, w żadnym wypadku nie musiaÅ‚byangażować Wiktora tylko do tego.ChodziÅ‚o mu o coÅ› innego, coÅ›konkretnego, jakÄ…Å› wyczuwalnÄ… w tym wszystkim, ale wciąż dla WiktoranieuchwytnÄ… tajemnicÄ™, może zwiÄ…zanÄ… - na to zdawaÅ‚y siÄ™ wskazywaćsÅ‚owa suwerena - z wewnÄ™trznÄ… rywalizacjÄ… w samym Tannenbaumie.Ale co by to mogÅ‚o być - Wiktor nie miaÅ‚ nawet Å›ladu pomysÅ‚u.Odgadnąć,czego siÄ™ po nim oczekuje, byÅ‚o pierwszym, podstawowym punktem testu;i wÅ‚aÅ›nie go oblewaÅ‚.A chÄ™tnych na to samo miejsce czekaÅ‚o na pewnodość.NaprawdÄ™ ważny mógÅ‚ być wÅ‚aÅ›nie ten strumieÅ„ nie dajÄ…cego siÄ™ rozgryzćszyfru, poupychanego w pakietach rutynowych danych technicznych, jakiekażdy dom wysyÅ‚a wiele razy dziennie do zarzÄ…du i administracji osiedla,siÅ‚owni, banku, poczt i gdzie tam jeszcze.Z faktu, że w ogóle go odkryÅ‚,też powinien być dumny i pewno by °yÅ‚.gdyby szÅ‚o o jego pomysÅ‚owośćjako kreta [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl