[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak pan tu wszedł?! - zawołał z rozpaczą naczelny inżynier, dla którego ten drobiazg właśnie był najbardziej zagadkowy.- Miał pan klucz? - Skąd!? - zaprotestował Lesio z urazą.- Żadnego klucza nie miałem.- No to jak?! Jak pan się tu dostał?! - Kto wczoraj zamykał pracownię? - spytał kierownik podejrzliwie.- Ja sam zamykałem i właśnie nie mogę zrozumieć.- No to jak pan się tu dostał, panie Lesiu? - Nie wiem - powiedział Lesio z determinacją.- Ja tu wcale nie wchodziłem.Ściśle rzecz biorąc mówił świętą prawdę, istotnie bowiem nie wszedł do pracowni, tylko się do niej wczołgał.Ale o tym ani kierownik pracowni, ani naczelny inżynier nie wiedzieli, odpowiedź Lesia nic im więc nie wyjaśniła.- Jak to pan nie wie? Pijany pan był czy co?! - No pewnie, że byłem pijany.Nic nie wiem i nic nie pamiętam.- Jezus Mario, tak się zalać w taki upał!? Przecież mógł go szlag trafić! - Od alkoholu jest zimno - oświadczył Lesio stanowczo, postanowiwszy upierać się przy swojej całkowitej nieświadomości.Nie widział żadnego innego sposobu ukrycia tajemniczej prawdy.Jego rozmówcy spojrzeli na siebie.- Rozumiem, że był w trupa zalany - powiedział oszołomiony naczelny inżynier.- Rozumiem, że miał przerwę w życiorysie.Rozumiem nawet, że pomimo to nie trafił go szlag w tej kanikule!Ale absolutnie nie rozumiem, jakim cudem przeniknął przez zamknięte drzwi pracowni! Oknem przecież nie wszedł, trzecie piętro! - Nie wszedł pan oknem? - spytał nieufnie kierownik pracowni, który był zdania, że po pijanym można się spodziewać wszystkiego.- Nie wiem - odparł Lesio stanowczo.- No dobrze, a po cholerę panu ten nóż?! Lesio z zaciekawieniem obejrzał nóż, usiłując udawać, że widzi go na oczy po raz pierwszy w życiu.- Nie wiem - powiedział konsekwentnie.- Czy pan jest pewien, że pan nim wczoraj nikogo nie zarżnął? Lesio już chciał powiedzieć "nie wiem", ale przyszło mu do głowy, że jeśli przypadkiem tej nocy ktoś kogoś gdzieś zarżnął, to będzie na niego, i czym prędzej zmienił zamiar.- Wykluczone - powiedział.- Nie miałem go przy sobie.- A gdzie pan go miał? - Nie wiem.- Nie dogadamy się z nim - powiedział przygnębiony naczelny inżynier.- Może niech najpierw wytrzeźwieje? - Słusznie.Panie Lesiu, niech pan wstanie i niech pan coś zrobi.Niech się pan umyje.- Nie mogę, nie ma wody.- Na pirwszym piętrze jest woda.Niech się pan ogoli, napije kefiru, nie wiem już co, ale nie będzie pan przecież tak leżał tutaj cały dzień! Słuszność tej uwagi dotarła do Lesia poprzez mur otępienia.Pomyślał chwilę, podniósł się z podłogi, popatrzył na nóż i z niejakim żalem odłożył go na stół.Następnie pozbierał fartuchy i razem z własną odzieżą udał się do szatni.Kiedy z niej wyszedł już ubrany, personalna siedziała na swoimmiejscu.Pełen rozgoryczenia Lesio podpisał bez słowa listę obecności i podążył do fryzjera.Kierownik pracowni i naczelny inżynier siedzieli w gabinecie przy stole i przez długą chwilę patrzyli na siebie w milczeniu wzrokiem pełnym niepokoju.- Myśli pan, że mu zaszkodziło? - powiedział z troską kierownik pracowni.- Jeżeli ten upał się nie skończy, to możliwe, że wszyscy dostaniemy fijoła - odparł naczelny inżynier przygnębionym głosem.- Widocznie on jest najbardziej podatny.- Co on mógł mieć na myśli? I co on widział w naszych butach? - Może miał ostatnio trudności z nabyciem obuwia? Jak pan sądzi, czy on tego noża jakoś nie zużytkował? - Mam nadzieję, że nie.Skąd on go wytrzasnął? Wie pan co, ja mu ten nnóż zabiorę i schowam na wszelki wypadek.Nigdy nie wiadomo.Muszę się panu przyznać, że mi się jego wyraz twarzy okropnie nie podobał.- Niech pan schowa.Trzeba się dzisiaj do niego łagodnie odnosić.Po wizycie u fryzjera, wypiciu kefiru, klina i dużego piwa, Lesio wrócił do biura w promiennym humorze.Czuł się dziwnie pozytywnie nastawiony do życia i dziwnie negatywnie do pracy.Beztrosko poddając się osobliwemu nastrojowi spędził czas jakiś siedząc przy stole i rozmarzonym wzrokiem ścigając Barbarę, następnie zaś popadł w zapał twórczy, chwycił kawał kalki i miękki ołówek i zaczął rysować jej portret.Zasadniczo był impresjonistą, a wpływy surrealizmu i abstrakcjonizmu toczyły w jego duszy walkę ze zmiennym wynikiem.Ślady tej walki bez trudu dawały się dostrzec w tworzonym właśnie portrecie.Źródło natchnienia niezaszczycało artysty najmniejszą uwagą i Lesio rysował bez przeszkód i z zapałem aż do momentu, kiedy wchodzący do pokoju Karolek zainteresował się jego zajęciem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Jak pan tu wszedł?! - zawołał z rozpaczą naczelny inżynier, dla którego ten drobiazg właśnie był najbardziej zagadkowy.- Miał pan klucz? - Skąd!? - zaprotestował Lesio z urazą.- Żadnego klucza nie miałem.- No to jak?! Jak pan się tu dostał?! - Kto wczoraj zamykał pracownię? - spytał kierownik podejrzliwie.- Ja sam zamykałem i właśnie nie mogę zrozumieć.- No to jak pan się tu dostał, panie Lesiu? - Nie wiem - powiedział Lesio z determinacją.- Ja tu wcale nie wchodziłem.Ściśle rzecz biorąc mówił świętą prawdę, istotnie bowiem nie wszedł do pracowni, tylko się do niej wczołgał.Ale o tym ani kierownik pracowni, ani naczelny inżynier nie wiedzieli, odpowiedź Lesia nic im więc nie wyjaśniła.- Jak to pan nie wie? Pijany pan był czy co?! - No pewnie, że byłem pijany.Nic nie wiem i nic nie pamiętam.- Jezus Mario, tak się zalać w taki upał!? Przecież mógł go szlag trafić! - Od alkoholu jest zimno - oświadczył Lesio stanowczo, postanowiwszy upierać się przy swojej całkowitej nieświadomości.Nie widział żadnego innego sposobu ukrycia tajemniczej prawdy.Jego rozmówcy spojrzeli na siebie.- Rozumiem, że był w trupa zalany - powiedział oszołomiony naczelny inżynier.- Rozumiem, że miał przerwę w życiorysie.Rozumiem nawet, że pomimo to nie trafił go szlag w tej kanikule!Ale absolutnie nie rozumiem, jakim cudem przeniknął przez zamknięte drzwi pracowni! Oknem przecież nie wszedł, trzecie piętro! - Nie wszedł pan oknem? - spytał nieufnie kierownik pracowni, który był zdania, że po pijanym można się spodziewać wszystkiego.- Nie wiem - odparł Lesio stanowczo.- No dobrze, a po cholerę panu ten nóż?! Lesio z zaciekawieniem obejrzał nóż, usiłując udawać, że widzi go na oczy po raz pierwszy w życiu.- Nie wiem - powiedział konsekwentnie.- Czy pan jest pewien, że pan nim wczoraj nikogo nie zarżnął? Lesio już chciał powiedzieć "nie wiem", ale przyszło mu do głowy, że jeśli przypadkiem tej nocy ktoś kogoś gdzieś zarżnął, to będzie na niego, i czym prędzej zmienił zamiar.- Wykluczone - powiedział.- Nie miałem go przy sobie.- A gdzie pan go miał? - Nie wiem.- Nie dogadamy się z nim - powiedział przygnębiony naczelny inżynier.- Może niech najpierw wytrzeźwieje? - Słusznie.Panie Lesiu, niech pan wstanie i niech pan coś zrobi.Niech się pan umyje.- Nie mogę, nie ma wody.- Na pirwszym piętrze jest woda.Niech się pan ogoli, napije kefiru, nie wiem już co, ale nie będzie pan przecież tak leżał tutaj cały dzień! Słuszność tej uwagi dotarła do Lesia poprzez mur otępienia.Pomyślał chwilę, podniósł się z podłogi, popatrzył na nóż i z niejakim żalem odłożył go na stół.Następnie pozbierał fartuchy i razem z własną odzieżą udał się do szatni.Kiedy z niej wyszedł już ubrany, personalna siedziała na swoimmiejscu.Pełen rozgoryczenia Lesio podpisał bez słowa listę obecności i podążył do fryzjera.Kierownik pracowni i naczelny inżynier siedzieli w gabinecie przy stole i przez długą chwilę patrzyli na siebie w milczeniu wzrokiem pełnym niepokoju.- Myśli pan, że mu zaszkodziło? - powiedział z troską kierownik pracowni.- Jeżeli ten upał się nie skończy, to możliwe, że wszyscy dostaniemy fijoła - odparł naczelny inżynier przygnębionym głosem.- Widocznie on jest najbardziej podatny.- Co on mógł mieć na myśli? I co on widział w naszych butach? - Może miał ostatnio trudności z nabyciem obuwia? Jak pan sądzi, czy on tego noża jakoś nie zużytkował? - Mam nadzieję, że nie.Skąd on go wytrzasnął? Wie pan co, ja mu ten nnóż zabiorę i schowam na wszelki wypadek.Nigdy nie wiadomo.Muszę się panu przyznać, że mi się jego wyraz twarzy okropnie nie podobał.- Niech pan schowa.Trzeba się dzisiaj do niego łagodnie odnosić.Po wizycie u fryzjera, wypiciu kefiru, klina i dużego piwa, Lesio wrócił do biura w promiennym humorze.Czuł się dziwnie pozytywnie nastawiony do życia i dziwnie negatywnie do pracy.Beztrosko poddając się osobliwemu nastrojowi spędził czas jakiś siedząc przy stole i rozmarzonym wzrokiem ścigając Barbarę, następnie zaś popadł w zapał twórczy, chwycił kawał kalki i miękki ołówek i zaczął rysować jej portret.Zasadniczo był impresjonistą, a wpływy surrealizmu i abstrakcjonizmu toczyły w jego duszy walkę ze zmiennym wynikiem.Ślady tej walki bez trudu dawały się dostrzec w tworzonym właśnie portrecie.Źródło natchnienia niezaszczycało artysty najmniejszą uwagą i Lesio rysował bez przeszkód i z zapałem aż do momentu, kiedy wchodzący do pokoju Karolek zainteresował się jego zajęciem [ Pobierz całość w formacie PDF ]