[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby nie on, ostatnie pięć lat spędziłbym w zakła-57dach karnych pieprzonego stanu Victoria.Chociaż wykończyłbym się wcześniej,jak nic. To ten zespół? Ochraniacie ich? Rydell dobrze o panu mówił, panie Laney.Krtań Yamazakiego nerwowo podskoczyła nad kołnierzykiem kraciastej ko-szuli. Nie znam Rydella powiedział Laney. Był nocnym strażnikiem w ho-telu, na który nie było mnie stać. Myślę, że Rydell zna się na ludziach rzekł Yamazaki, a do Blackwella: Lo/Rez? Mają kłopoty? Rez wyjaśnił Blackwell. Mówi, że ożeni się z tą japońską panienką,która nawet nie istnieje, cholera! On wie, że tak jest, ale powiada, że nie mamy aniodrobiny wyobrazni! Słuchajcie ciągnął Blackwel i wyjął z zakamarków swegoubrania lśniący jak lustro prostokąt z okrągłą dziurą w jednym rogu.W jego rękuwydawał się nie większy od karty kredytowej. Coś naszło naszego chłopca,słyszycie? Naszło go.Nie wiem jak, nie wiem kto.Chociaż osobiście stawiałbymna ten pieprzony Kombinat.Tych ruskich drani.Ty, przyjacielu, poszukasz dla nastych swoich węzłów, sprawdzisz Reza i dowiesz się do jasnej cholery kto.Prostokąt opadł z cichym stuknięciem i utkwił w blacie, w poprzek słojów.Dopiero wtedy Laney zauważył, że to mały tasak z okrągłymi stalowymi nitamiprzytrzymującymi rączkę z różanego drewna. A kiedy to zrobisz dodał Blackwell załatwimy ich raz na zawsze.Rozdział 10 Whiskey CloneKlub Eddiego mieścił się na jednym z górnych pięter czegoś, co wyglądałona biurowiec.Chii wydawało się, że w Seattle nie ma klubów muzycznych napiętrach, ale nie była tego pewna.Zasnęła w gracelandzie i obudziła się dopierowtedy, gdy Eddie wjeżdżał w bramę garażu, a potem na coś trochę przypominają-cego karuzelę, a trochę bębenek staromodnego rewolweru, tylko z samochodamizamiast kul.Patrzyła przez okno, kiedy uniesiono ich do góry i w bok, a potemzatrzymali się i Eddie wyjechał na parking, który mógłby znajdować się wszędzie.Wszystkie wozy były duże i czarne, chociaż nie tak wielkie jak graceland. Chodz z nami na górę i odśwież się, kochanie zaproponowała Maryalice. Wyglądasz na wykończoną. Muszę się połączyć powiedziała Chia. Znalezć przyjaciółkę, u którejmam się zatrzymać. Nie ma problemu odparła Maryalice, przesuwając się po welurowymsiedzeniu i otwierając drzwi.Eddie wysiadł po stronie kierowcy, zabierając zesobą walizkę z nalepką Nissan County.Nadal wyglądał na niezadowolonego.Chiawzięła torbę i poszła za Maryalice.Wszyscy weszli do windy.Eddie nacisnąłdłonią zarys ręki na ścianie i mruknął po japońsku.Winda coś mu odpowiedziała,a potem zamknęła drzwi i pojechali w górę.Szybko, ale jechali dość długo.Podróż windą wcale nie poprawiła humoru Eddiemu.Musiał stanąć tuż przyMaryalice i Chia zauważyła, że kiedy na nią patrzył, drgał mu mięsień na policz-ku.Maryalice odpowiedziała mu spokojnym spojrzeniem. Rozchmurz się powiedziała. Już po wszystkim.Mięsień przyspieszył. Nie tak miało być rzekł w końcu Eddie. Nie taka była umowa.Maryalice uniosła brew. Kiedyś lubiłeś małe innowacje.Eddie zerknął na Chię, a potem, szybko, znów na nią. Nazywasz to innowacją?59 I miałeś poczucie humoru dodała Maryalice, gdy winda stanęła i otwo-rzyły się drzwi.Eddie zmierzył blondynę gniewnym spojrzeniem i wysiadł, a Chiai Maryalice za nim. Nie przejmuj się nim powiedziała Maryalice. Cza-sem jest nieznośny.Chia sama nie wiedziała, czego oczekiwała, ale zdecydowanie nie tego.Za-gracony pokój zapchany kartonami i rząd monitorów wewnętrznej telewizji.Niskisufit z prasowanych płytek zawieszonych na metalowym rusztowaniu.Prawie po-łowy brakowało, a z zakurzonego wnętrza zwisały druty i kable [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Gdyby nie on, ostatnie pięć lat spędziłbym w zakła-57dach karnych pieprzonego stanu Victoria.Chociaż wykończyłbym się wcześniej,jak nic. To ten zespół? Ochraniacie ich? Rydell dobrze o panu mówił, panie Laney.Krtań Yamazakiego nerwowo podskoczyła nad kołnierzykiem kraciastej ko-szuli. Nie znam Rydella powiedział Laney. Był nocnym strażnikiem w ho-telu, na który nie było mnie stać. Myślę, że Rydell zna się na ludziach rzekł Yamazaki, a do Blackwella: Lo/Rez? Mają kłopoty? Rez wyjaśnił Blackwell. Mówi, że ożeni się z tą japońską panienką,która nawet nie istnieje, cholera! On wie, że tak jest, ale powiada, że nie mamy aniodrobiny wyobrazni! Słuchajcie ciągnął Blackwel i wyjął z zakamarków swegoubrania lśniący jak lustro prostokąt z okrągłą dziurą w jednym rogu.W jego rękuwydawał się nie większy od karty kredytowej. Coś naszło naszego chłopca,słyszycie? Naszło go.Nie wiem jak, nie wiem kto.Chociaż osobiście stawiałbymna ten pieprzony Kombinat.Tych ruskich drani.Ty, przyjacielu, poszukasz dla nastych swoich węzłów, sprawdzisz Reza i dowiesz się do jasnej cholery kto.Prostokąt opadł z cichym stuknięciem i utkwił w blacie, w poprzek słojów.Dopiero wtedy Laney zauważył, że to mały tasak z okrągłymi stalowymi nitamiprzytrzymującymi rączkę z różanego drewna. A kiedy to zrobisz dodał Blackwell załatwimy ich raz na zawsze.Rozdział 10 Whiskey CloneKlub Eddiego mieścił się na jednym z górnych pięter czegoś, co wyglądałona biurowiec.Chii wydawało się, że w Seattle nie ma klubów muzycznych napiętrach, ale nie była tego pewna.Zasnęła w gracelandzie i obudziła się dopierowtedy, gdy Eddie wjeżdżał w bramę garażu, a potem na coś trochę przypominają-cego karuzelę, a trochę bębenek staromodnego rewolweru, tylko z samochodamizamiast kul.Patrzyła przez okno, kiedy uniesiono ich do góry i w bok, a potemzatrzymali się i Eddie wyjechał na parking, który mógłby znajdować się wszędzie.Wszystkie wozy były duże i czarne, chociaż nie tak wielkie jak graceland. Chodz z nami na górę i odśwież się, kochanie zaproponowała Maryalice. Wyglądasz na wykończoną. Muszę się połączyć powiedziała Chia. Znalezć przyjaciółkę, u którejmam się zatrzymać. Nie ma problemu odparła Maryalice, przesuwając się po welurowymsiedzeniu i otwierając drzwi.Eddie wysiadł po stronie kierowcy, zabierając zesobą walizkę z nalepką Nissan County.Nadal wyglądał na niezadowolonego.Chiawzięła torbę i poszła za Maryalice.Wszyscy weszli do windy.Eddie nacisnąłdłonią zarys ręki na ścianie i mruknął po japońsku.Winda coś mu odpowiedziała,a potem zamknęła drzwi i pojechali w górę.Szybko, ale jechali dość długo.Podróż windą wcale nie poprawiła humoru Eddiemu.Musiał stanąć tuż przyMaryalice i Chia zauważyła, że kiedy na nią patrzył, drgał mu mięsień na policz-ku.Maryalice odpowiedziała mu spokojnym spojrzeniem. Rozchmurz się powiedziała. Już po wszystkim.Mięsień przyspieszył. Nie tak miało być rzekł w końcu Eddie. Nie taka była umowa.Maryalice uniosła brew. Kiedyś lubiłeś małe innowacje.Eddie zerknął na Chię, a potem, szybko, znów na nią. Nazywasz to innowacją?59 I miałeś poczucie humoru dodała Maryalice, gdy winda stanęła i otwo-rzyły się drzwi.Eddie zmierzył blondynę gniewnym spojrzeniem i wysiadł, a Chiai Maryalice za nim. Nie przejmuj się nim powiedziała Maryalice. Cza-sem jest nieznośny.Chia sama nie wiedziała, czego oczekiwała, ale zdecydowanie nie tego.Za-gracony pokój zapchany kartonami i rząd monitorów wewnętrznej telewizji.Niskisufit z prasowanych płytek zawieszonych na metalowym rusztowaniu.Prawie po-łowy brakowało, a z zakurzonego wnętrza zwisały druty i kable [ Pobierz całość w formacie PDF ]