[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mam kogoś. Mężczyznę czy kobietę? Pytał z czystej ciekawości, bo nic by go niezdziwiło. Mężczyznę.Jest młodszy ode mnie.Ponownie wzruszył ramionami.Zmiało, staruszko, korzystaj, póki możesz.Nie, nie powiedział tego, chociaż niewiele brakowało. To dla ciebie nie pierwszyzna mruknął. Możemy do tego nie wracać?Proszę bardzo, zresztą po diabła.Zawsze podziwiał jej rozbuchaną seksual-ność i niespożyte siły witalne, lecz trudno mu było wyobrazić sobie, żeby mogłato robić codziennie.W tym wieku? Przygotuj papiery powiedział. Podpiszę. Powinny przyjść w tym tygodniu.Sprawa jest czysta, bo niewiele mamydo podziału.Będąc u szczytu kariery, sędzia Yarber i pani Topolski-Yocoby wnieśli wspól-nie o wpis hipoteczny domu w portowej dzielnicy San Francisco.Podanie skru-pulatnie wysterylizowane, bez śladu szowinizmu, seksizmu, rasizmu czy dyskry-minacji ludzi starszych, i starannie sformułowane przez kalifornijskich prawni-ków, przerażonych ewentualnym pozwem którejś z urażonych stron wykazy-wało rozbieżność między aktywami i pasywami na kwotę prawie miliona dolarów.Nie to, żeby milion dolarów miało dla nich jakieś znaczenie.I jego, i ją zbytpochłaniała walka z przedstawicielami przemysłu drzewnego, z bezwzględnymifarmerami, i tak dalej.Byli nawet dumni, że mają tak niewiele.75W Kalifornii obowiązuje wspólność majątkowa małżonków, która pociąga zasobą równy podział wszelkich zgromadzonych wspólnie dóbr.Zgoda na rozwódprzyszła Finnowi łatwo.Z wielu powodów.O jednym z nich nie zamierzał wspominać.Otóż dzięki Bractwu miał corazwięcej pieniędzy.Pieniędzy brudnych, lecz dobrze ukrytych przed zachłannymwzrokiem władz.Dlatego Carmen nie mogła się o nich dowiedzieć.Nie był pewien, czy i w jaki sposób macki wspólnoty majątkowej mogłybysięgnąć ich tajnego konta na Bahamach, lecz ani myślał tego sprawdzać.NiechCarmen przyśle mu papiery, a on z radością wszystkie podpisze.Kilka minut gawędzili o starych przyjaciołach.Rozmowa nie trwała długo,bo niewielu już ich zostało.Pożegnali się bez smutku i wyrzutów sumienia.Ichmałżeństwo umarło już dawno temu.Ulżyło im, że wreszcie je pogrzebali.%7łyczył Carmen wszystkiego dobrego i nawet jej nie objąwszy, wrócił na bież-nię.Tam rozebrał się do szortów i przez godzinę spacerował w słońcu.Rozdział 10Drugi dzień wizyty w Kairze Lufkin zakończył kolacją w ulicznej knajpceprzy Shari el-Corniche w dzielnicy Garden City.Sączył mocną czarną kawę i ob-serwował handlarzy zamykających kramy z dywanami, z mosiężnymi dzbankami,ze skórzanymi torbami i lnianymi obrusami z Pakistanu wszystko dla turystów.Niecałe sześć metrów dalej leciwy handlarz starannie zwijał namiot.Zwinął goi zniknął bez śladu.Lufkin przypominał wyglądem współczesnego Araba: luzne białe spodnie,lekka marynarka koloru khaki, biały, nasunięty na oczy kapelusz z dziurkowa-nego filcu, ciemne okulary typowy Arab.Miał czarne, krótko przycięte włosy,mocno opaloną twarz i ręce, mówił płynnie po arabsku i ze swobodą tubylca po-dróżował między Bejrutem, Damaszkiem a Kairem.Mieszkał w hotelu El-Nil nad brzegiem Nilu, sześć tłocznych ulic dalej, i gdyszedł niespiesznie przez miasto, dołączył do niego wysoki, szczupły obcokrajo-wiec mówiący łamaną, acz zrozumiałą angielszczyzną.Znali się na tyle dobrze,by sobie ufać, więc kontynuowali spacer, idąc ramię w ramię. To już dzisiaj rzekł obcokrajowiec, poprawiając ciemne okulary. Mów. W ambasadzie jest przyjęcie. Wiem. To dobra miejsce.Duża ruch.Bomba być w półciężarówce. W jakiej? Nie wiadomo. Coś jeszcze? Nie odrzekł tamten i zniknął w kłębiącym się tłumie.Lufkin wypił pepsi w hotelowym barze, zastanawiając się, czy nie zadzwonićdo Teddy ego.Od ich rozmowy w Langley upłynęły cztery dni, a Teddy wciążnie nawiązywał kontaktu.Już to przerabiali, i to nieraz.Dla Amerykanów i Euro-pejczyków Kair był miastem niebezpiecznym, dlatego nikt im nie udowodni, żewiedząc o zamachu, nie zrobili nic, żeby mu zapobiec.Tak, naturalnie, jak zwy-kle będą gardłować i wytykać ich palcami, lecz całe wydarzenie zostanie szybko77wepchnięte do zakamarków narodowej pamięci i jeszcze szybciej zapomniane.Trwała kampania wyborcza, na świecie działo się dużo innych rzeczy.Mając doczynienia z taką ilością zamachów, napadów i bezsensownej przemocy w krajui za granicą, Amerykanie już dawno zdążyli się zahartować.To tak jakby oglądaćdwudziestoczterogodzinny dziennik telewizyjny; wszędzie punkty zapalne i kry-zysy.Wiadomości z ostatniej chwili, szok tu, szok tam trudno nadążyć za wy-darzeniami.Wyszedł z baru i wrócił do swego pokoju na trzecim piętrze.Za oknem tęt-niło życiem prastare, chaotycznie rozbudowane miasto.Dokładnie naprzeciwko,niecałe dwa kilometry dalej, widniał dach amerykańskiej ambasady.Lufkin otworzył książkę.Czekał na fajerwerki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Mam kogoś. Mężczyznę czy kobietę? Pytał z czystej ciekawości, bo nic by go niezdziwiło. Mężczyznę.Jest młodszy ode mnie.Ponownie wzruszył ramionami.Zmiało, staruszko, korzystaj, póki możesz.Nie, nie powiedział tego, chociaż niewiele brakowało. To dla ciebie nie pierwszyzna mruknął. Możemy do tego nie wracać?Proszę bardzo, zresztą po diabła.Zawsze podziwiał jej rozbuchaną seksual-ność i niespożyte siły witalne, lecz trudno mu było wyobrazić sobie, żeby mogłato robić codziennie.W tym wieku? Przygotuj papiery powiedział. Podpiszę. Powinny przyjść w tym tygodniu.Sprawa jest czysta, bo niewiele mamydo podziału.Będąc u szczytu kariery, sędzia Yarber i pani Topolski-Yocoby wnieśli wspól-nie o wpis hipoteczny domu w portowej dzielnicy San Francisco.Podanie skru-pulatnie wysterylizowane, bez śladu szowinizmu, seksizmu, rasizmu czy dyskry-minacji ludzi starszych, i starannie sformułowane przez kalifornijskich prawni-ków, przerażonych ewentualnym pozwem którejś z urażonych stron wykazy-wało rozbieżność między aktywami i pasywami na kwotę prawie miliona dolarów.Nie to, żeby milion dolarów miało dla nich jakieś znaczenie.I jego, i ją zbytpochłaniała walka z przedstawicielami przemysłu drzewnego, z bezwzględnymifarmerami, i tak dalej.Byli nawet dumni, że mają tak niewiele.75W Kalifornii obowiązuje wspólność majątkowa małżonków, która pociąga zasobą równy podział wszelkich zgromadzonych wspólnie dóbr.Zgoda na rozwódprzyszła Finnowi łatwo.Z wielu powodów.O jednym z nich nie zamierzał wspominać.Otóż dzięki Bractwu miał corazwięcej pieniędzy.Pieniędzy brudnych, lecz dobrze ukrytych przed zachłannymwzrokiem władz.Dlatego Carmen nie mogła się o nich dowiedzieć.Nie był pewien, czy i w jaki sposób macki wspólnoty majątkowej mogłybysięgnąć ich tajnego konta na Bahamach, lecz ani myślał tego sprawdzać.NiechCarmen przyśle mu papiery, a on z radością wszystkie podpisze.Kilka minut gawędzili o starych przyjaciołach.Rozmowa nie trwała długo,bo niewielu już ich zostało.Pożegnali się bez smutku i wyrzutów sumienia.Ichmałżeństwo umarło już dawno temu.Ulżyło im, że wreszcie je pogrzebali.%7łyczył Carmen wszystkiego dobrego i nawet jej nie objąwszy, wrócił na bież-nię.Tam rozebrał się do szortów i przez godzinę spacerował w słońcu.Rozdział 10Drugi dzień wizyty w Kairze Lufkin zakończył kolacją w ulicznej knajpceprzy Shari el-Corniche w dzielnicy Garden City.Sączył mocną czarną kawę i ob-serwował handlarzy zamykających kramy z dywanami, z mosiężnymi dzbankami,ze skórzanymi torbami i lnianymi obrusami z Pakistanu wszystko dla turystów.Niecałe sześć metrów dalej leciwy handlarz starannie zwijał namiot.Zwinął goi zniknął bez śladu.Lufkin przypominał wyglądem współczesnego Araba: luzne białe spodnie,lekka marynarka koloru khaki, biały, nasunięty na oczy kapelusz z dziurkowa-nego filcu, ciemne okulary typowy Arab.Miał czarne, krótko przycięte włosy,mocno opaloną twarz i ręce, mówił płynnie po arabsku i ze swobodą tubylca po-dróżował między Bejrutem, Damaszkiem a Kairem.Mieszkał w hotelu El-Nil nad brzegiem Nilu, sześć tłocznych ulic dalej, i gdyszedł niespiesznie przez miasto, dołączył do niego wysoki, szczupły obcokrajo-wiec mówiący łamaną, acz zrozumiałą angielszczyzną.Znali się na tyle dobrze,by sobie ufać, więc kontynuowali spacer, idąc ramię w ramię. To już dzisiaj rzekł obcokrajowiec, poprawiając ciemne okulary. Mów. W ambasadzie jest przyjęcie. Wiem. To dobra miejsce.Duża ruch.Bomba być w półciężarówce. W jakiej? Nie wiadomo. Coś jeszcze? Nie odrzekł tamten i zniknął w kłębiącym się tłumie.Lufkin wypił pepsi w hotelowym barze, zastanawiając się, czy nie zadzwonićdo Teddy ego.Od ich rozmowy w Langley upłynęły cztery dni, a Teddy wciążnie nawiązywał kontaktu.Już to przerabiali, i to nieraz.Dla Amerykanów i Euro-pejczyków Kair był miastem niebezpiecznym, dlatego nikt im nie udowodni, żewiedząc o zamachu, nie zrobili nic, żeby mu zapobiec.Tak, naturalnie, jak zwy-kle będą gardłować i wytykać ich palcami, lecz całe wydarzenie zostanie szybko77wepchnięte do zakamarków narodowej pamięci i jeszcze szybciej zapomniane.Trwała kampania wyborcza, na świecie działo się dużo innych rzeczy.Mając doczynienia z taką ilością zamachów, napadów i bezsensownej przemocy w krajui za granicą, Amerykanie już dawno zdążyli się zahartować.To tak jakby oglądaćdwudziestoczterogodzinny dziennik telewizyjny; wszędzie punkty zapalne i kry-zysy.Wiadomości z ostatniej chwili, szok tu, szok tam trudno nadążyć za wy-darzeniami.Wyszedł z baru i wrócił do swego pokoju na trzecim piętrze.Za oknem tęt-niło życiem prastare, chaotycznie rozbudowane miasto.Dokładnie naprzeciwko,niecałe dwa kilometry dalej, widniał dach amerykańskiej ambasady.Lufkin otworzył książkę.Czekał na fajerwerki [ Pobierz całość w formacie PDF ]