[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśnie wschodziło słońce, ale na Dauphine było jeszcze ciemnawo.Dzielnica Francuska nie przejmowała się nowym dniem.Darby poczuła suchość w ustach.W kuchni na dole zaparzyła dzbanek gęstej cykoriowej kawy, kupionej na Francuskim Rynku.Błękitne cyferki na kuchence mikrofalowej pokazywały piątą pięćdziesiąt.Dla kogoś, kto tak jak Darby nie nadużywał alkoholu, życie z Callahanem mogło stać się prawdziwą mordęgą.Darby nigdy nie wypijała więcej niż trzy kieliszki wina.Nie miała jeszcze uprawnień do wykonywania zawodu, i nie mogła sobie pozwolić na upijanie się każdego wieczoru i spanie do południa.Poza tym ważyła tylko sto dwanaście funtów i nie chciała utyć.Callahan zaś nie uznawał żadnych ogra­niczeń.Wypiła trzy szklanki wody z lodem, a potem nalała so­bie duży kubek kawy i wróciła do łóżka.Za pomocą pilota włączyła telewizor i nagle na ekranie pojawił się prezydent.Siedział za biurkiem w nieco dziwnym jak dla głowy pań­stwa stroju: miał na sobie brązowy sweter, sportową ko­szulkę i był bez krawata! Stacja NBC nadawała specjalne wydanie wiadomości.- Thomas! - Klepnęła kochanka w ramię.Nawet się nie ruszył.- Thomas! Obudź się! - Nacisnęła guzik, zwię­kszając głośność do ryku.Prezydent powiedział wszystkim dzień dobry.- Thomas! - Usiadła i wbiła wzrok w ekran.Callahan kopnięciem zrzucił z siebie prześcieradła i zer­wał się z pościeli, przecierając zamglone oczy.Podała mu kawę.Prezydent miał do przekazania tragiczną wiadomość.Wy­glądał na zmęczonego i zasmuconego, ale jego głęboki ba­ryton brzmiał pewnie i autorytatywnie.Miał przed sobą notatki, lecz nie zaglądał do nich.Patrzył prosto w kamerę, przedstawiając narodowi amerykańskiemu wstrząsające wydarzenia ostatniej nocy.- Niech mnie szlag - jęknął Callahan.Prezydent rozpoczął właśnie kwiecistą elegię na cześć Abrahama Rosenberga.Nazwał go “prawdziwą legendą”.Musiał bardzo cierpieć, nie mogąc się skrzywić podczas wychwalania pod niebiosa jednego z najbardziej zniena­widzonych ludzi w Ameryce.- Bardzo wzruszające - rzuciła Darby.Siedziała bez ruchu na skraju łóżka.Prezydent wyjaśnił, że odbył konferencję z szefami FBI i CIA, którzy poinformowali go, że morderstwa mogą być powiązane ze sobą.Polecił przeprowadzenie natychmia­stowego szczegółowego śledztwa, które powinno dopro­wadzić do postawienia winnych przed obliczem sprawied­liwości.Callahan siedział sztywno, okrywszy się prześcieradłami.Bez przerwy mrugał oczami i przeczesywał palcami po­targane dziko włosy.- Rosenberg? Zamordowany? - mamrotał w kółko, nie mogąc w to uwierzyć.Mimo kaca natychmiast doszedł do siebie; ból głowy pozostał, ale nie był zbyt dotkliwy.- Zwróć uwagę na ten sweter - rzekła Darby, sącząc kawę i spoglądając na różową, mocno upudrowaną twarz i starannie uczesane srebrzyste włosy prezydenta.Prezydent był przystojnym mężczyzną o kojącym głosie.Dzięki temu odniósł sukces w polityce.Zmarszczki na jego czole zbiegły się, twarz posmutniała, gdy zaczął mówić o swoim bliskim przyjacielu, sędzim Glennie Jensenie.- Kino “Montrose”, o północy.- powtórzył za prezy­dentem Callahan.- Gdzie to jest? - spytała Darby.- Nie jestem pewny.Chyba w dzielnicy gejów.- Był gejem?- Bez wątpienia.Tak przynajmniej mówią.Siedzieli na brzegu łóżka, otuleni prześcieradłem.Prezydent zarządził tydzień żałoby narodowej.Flagi mają być opuszczone do połowy masztu, a wszystkie biura fe­deralne zamknięte.Trwają przygotowania do pogrzebów.Marudził jeszcze kilka minut o swym głębokim zasmuce­niu i wstrząsie, jaki przeżył.Wyglądał przy tym bardzo ludzko, a jednocześnie dostojnie, jak przystało na głowę państwa.Na zakończenie swego wystąpienia wykrzywił usta w swym opatentowanym uśmiechu dobrego wujaszka, napawającym widzów ufnością.Na ekranie pojawiła się na trawniku przed Białym Do­mem reporterka NBC i uzupełniła przemowę prezydenta: policja nie zdołała jeszcze ustalić podejrzanych; potwierdziła, że obaj zamordowani sędziowie byli chronieni przez FBI, które jednak odmówiło komentarza; “Montrose” to kino homoseksualistów; przyznała, że nadchodziło wiele gróźb pod adresem ofiar i że szczególnie wiele anonimów z pogróżkami otrzymywał Rosenberg.Zanim sprawa do­biegnie końca, cień podejrzenia padnie na wielu ludzi i wie­le sił politycznych w kraju - zakończyła.Callahan wyłączył telewizor i podszedł do balkonowych drzwi, za którymi gęstniało poranne powietrze.- Żadnych podejrzanych - mruknął.- W tej chwili mogłabym wymienić przynajmniej dwu­dziestu - oznajmiła Darby.- Tak, ale dlaczego właśnie oni? Rosenberg [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl