[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wędrując pustymi ulicami ku bazie, nie byłem w najlep­szym nastroju, a na dodatek nie mogłem się niczego napić, jako że wirrdisk oddałem przez wyjściem Stirnerowi.Dość szybko znalazłem się w okolicy, gdzie kłębiło się sporo pechowców w mundurach, zajętych głównie przyglądaniem się czynnym jeszcze lokalom.Niezła przepustka, nie ma co.Pora była jeszcze wczesna, ale wielu żołnierzy wracało już do koszar w Fielden Field, gdzie urządzono główną bazę sił inwazyjnych.Dołączyłem do tego tłumu, żywo przypo­minającego kondukt pogrzebowy.Zielone łąki, na których dotąd mieszkańcy urządzali pikniki, otoczone były drucianym płotem zwieńczonym kolczatką i dodatkowo oświetlonym rozmieszczonymi co pięćdziesiąt metrów reflektorami.Zielone zresztą już nie byty, zniszczyły je gąsienice, koła i buty korpusu eks­pedycyjnego, a pokryły tysiące szarych wojskowych na­miotów i kilkanaście prefabrykowanych baraków.Te pier­wsze dla wojska, te drugie dla oficerów.Stanąłem w kolejce ponurych i nieprzyzwoicie klnących żołnierzy z nadzieją, że żandarm nie będzie się zbytnio przyglądał wracającemu z nieudanej przepustki pechow­cowi.I rzeczywiście.Bez problemów dostałem się do środka.Wcześniej sprawdziłem, jaką kwotą gotówki dys­ponowali obaj szczęściarze - wystarczało w bufecie na szczyny zwane tu piwem, toteż skierowałem się tam, licząc na sporą frekwencję, i nie pomyliłem się.Znalezienie bufetu było proste, wystarczyło poszukać źródła dzikiej muzyki.Wewnątrz znajdowały się ponadto liczne lepy na owady, stoły i przesiąknięte wszelkimi trunkami ławy, jak i kilkunastu mundurowych sączących ciepłe piwo.Kupiłem swoje i podszedłem do najbliższego stołu.- Znajdzie się miejsce?- Pierdol się.- Sam się pierdol, i to podwójnie - odparłem uprzej­mie.- Pieprzysz jak tubylcy.To wzbudziło odpowiednie zainteresowanie wszystkich przy stole.- Miałeś przepustkę? My idziemy jutro.Jak tam jest? - sypnęły się pytania.- Jak na cmentarzu.Nie obsłużą cię, bo nie masz ichniej waluty, a jak sam się obsłużysz, to zamykają lokal i idą w cholerę.- Też tak słyszeliśmy.I po kiego diabła tam iść.- Jest po co.Jeśli macie dość tego syfu, to możecie odejść, a będzie i jedzenie, i picie, i dziewczyny.Tym razem przy stole zapadła cisza absolutna.- Coś ty powiedział? - spytał jakiś niepewny głos.- To, co słyszeliście.Wystarczy wolno iść tam, gdzie są knajpy, a jeśli ktoś spyta was, czy lubicie świeże powietrze, trzeba odpowiedzieć, że tak.Dostaniecie cywilne ciuchy i bilet na pociąg, a potem urządzicie się z dala od żandarmów i nigdy was nie znajdą.- Pierdolisz!- To bym dupą ruszał.Poza tym, co szkodzi spróbo­wać? Sposób jest, a gorzej niż w wojsku nigdzie nie będziecie mieli.Z tym ostatnim nikt nawet nie próbował dyskutować.Natomiast jeden pokombinował chwilę i wydało mu się, że znalazł szczelinę.- Jeśli tak, to czemu wróciłeś?- Dobre pytanie - wstałem i pokazałem przepustkę.- Wróciłem po listy od rodziny, a to jest ważne jeszcze do pomocy.Do zobaczenia w cywilu, naturalnie jeśli starczy wam odwagi.Następna w kolejce była latryna, gdzie akurat grano w kości.Wygrałem odpowiednią stawkę, by zwrócić na siebie uwagę, wygłosiłem swoje i poszedłem dalej.W podobnie pracowity sposób spędziłem czas do jedenastej trzydzieści, kiedy było już nieco zbyt późno, by finał z listami uznać za wiarygodny, ale swoje i tak osiągnąłem.Plotka jest w wojsku najlepszym środkiem łączności, toteż miałem pewność, że jutro wszyscy zainteresowani będą wiedzieć, co robić, i znacznie uszczuplą szeregi armii.Zennor chyba dostanie nagłej cholery.Należało przystąpić do drugiej części zadania, co wyma­gało zdecydowanie wyższego stopnia niż szeregowy.Kiedy ktoś raz zakosztuje w wojsku przywilejów stopnia oficerskiego, to nic gorszego go już nie zadowoli, toteż skierowa­łem się w okolice klubu dla szarży [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl