[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co to, z biednego chÅ‚opca takim bogaczem zrobić siÄ™, czy to żarty? Ale pannaJadwiga pewno tak samo myÅ›li jak pan BolesÅ‚aw; bo on bratu pani takiego żenienia siÄ™ by-najmniej nie pochwala, mówi, że to zle tak zaprzedawać siÄ™ i że taki postÄ™pek to jakieÅ› prze-niewierstwo przeciw s p o Å‚ e c z e Å„ s k i m sprawom.A kiedy ja jemu sprzeciwiać siÄ™ za-częłam i mówić, że pan Józef dobrze robi, bo co tam! to, o czym on myÅ›li, jest gÅ‚upstwem, onmnie tak wykrzyczaÅ‚, że niech Pan Bóg broni. Powiem tobie, mówi, że gÅ‚upia jesteÅ›, i żegdybym nie wiedziaÅ‚, że przez gÅ‚upotÄ™ tylko tak gadasz, to sÅ‚owo dajÄ™, jeszcze dziÅ› rozstaÅ‚-bym siÄ™ z tobÄ….Ja też myÅ›laÅ‚am, że on jeden na Å›wiecie taki dureÅ„, aż tu widzÄ™, że i pannaJadwiga także zasmucona.No, moi paÅ„stwo! jak to na Å›wiecie bywa! Co dla jednego weso-Å‚e, to dla drugiego smutne.A cóż to bÄ™dzie, jak ja mojÄ… trzeciÄ… nowinÄ™ powiem.naprawdÄ™już smutnÄ…? Ale cóż robić? MuszÄ™ powiedzieć, bo pani siostrÄ… jest, wiÄ™c wiedzieć powinna,co z braćmi dzieje siÄ™.Pan BolesÅ‚aw dowiedziaÅ‚ siÄ™, że starszy brat pani, pan WÅ‚adysÅ‚awpodobno w turmie siedzi. Już! syknęła Jadwiga i nisko pochyliÅ‚a siÄ™ naprzód, bo ten cieÅ„, tam na podÅ‚odze, jakbyzakoÅ‚ysaÅ‚ siÄ™. Czy tam kto jest?ChciaÅ‚a wstać, ale nogi jej tak drżaÅ‚y, że zaraz znowu na krzesÅ‚o opadÅ‚a i tylko szepnęła: Niech pani ciszej mówi.Ale Paulina cicho mówić nie umiaÅ‚a.ZniżyÅ‚a wprawdzie gÅ‚os, lecz tyle tylko, że nie krzy-czÄ…c już, trzepaÅ‚a dalej: Już to wiadomo, że on takim sobie.pokÄ…tnym doradcÄ… byÅ‚, ale do tego czasu dobrze musiÄ™ powodziÅ‚o, bo, sÅ‚yszÄ™, bardzo sprytny.Ale teraz, sÅ‚yszÄ™, w Å‚ajdacki jakiÅ› interes wlazÅ‚.faÅ‚szerstwo jakieÅ› czy co? z którego miaÅ‚ wielkie pieniÄ…dze zyskać.Tylko, że j a k o Å› c i śłajdactwo odkryli i mach! jego razem ze wspólnikami do turmy wpakowali.SÄ…d, sÅ‚yszÄ™, bÄ™-dzie bardzo srogi.MówiÄ… tam, że może i do katorgi. Jezus, Maria! co to? krzyknęła Jadwiga i porwaÅ‚a siÄ™ na równe nogi, a to samo za niÄ…uczyniÅ‚a i Paulina, po czym ku drzwiom od przepierzenia rzuciÅ‚y siÄ™ obie.Za tymi drzwiami koÅ‚yszÄ…cego siÄ™ tam przed chwilÄ… na podÅ‚odze cienia nie byÅ‚o, bo po-krywaÅ‚a go sobÄ… caÅ‚kiem czarnÄ…, wielkÄ… chustÄ… okryta postać kobieca.Bez krzyku, prawiebez stuku, z przeciÄ…gÅ‚ym tylko jÄ™kiem, jak drzewo powoli toporem podcinane, chyliÅ‚a siÄ™64ona zza Å›ciany, chwiaÅ‚a siÄ™, chyliÅ‚a, aż legÅ‚a w caÅ‚ej dÅ‚ugoÅ›ci swej rozciÄ…gniÄ™ta, twarzÄ… kuziemi.W parÄ™ minut potem Paulina wypadÅ‚a na dziedziniec, przerażona, czerwona, i do Å›lusa-rzowej, która z dzieckiem na rÄ™ku przed drzwiami mieszkania swego staÅ‚a, z rozpostartymirÄ™kami biegnÄ…c, na caÅ‚y dziedziniec krzyczaÅ‚a: Pani MichaÅ‚owo! na miÅ‚ość boskÄ…, niech ktokolwiek od was po doktora leci! SzyszkowazachorowaÅ‚a, musi być umiera, czy co? bo jak dÅ‚uga na podÅ‚ogÄ™ padÅ‚a i podnieść siÄ™ sama niemoże! Ja bym poleciaÅ‚a, ale tam córka sama jedna.trzeba jej pomóc!.I jak pÄ™dem biegÅ‚a, tak na powrót ku mieszkaniu Jadwigi zawróciÅ‚a, gdzie wpadÅ‚szy, bezżadnego wzglÄ™du na zgniecenie Å›wieżej swojej sukni, owszem, ze Å‚zami w naiwnych oczach,wraz z JadwigÄ… SzyszkowÄ… z ziemi dzwigać zaczęła.A Å‚adna Å›lusarzowa ze swej strony kuotwartemu oknu mieszkania swego poskoczyÅ‚a. MichaÅ›! krzyknęła leć po doktora! Pani Szyszkowa zachorowaÅ‚a, sÅ‚yszÄ™, jak dÅ‚uga naziemi leży!.MichaÅ›, czy sÅ‚yszysz? SÅ‚yszÄ™, sÅ‚yszÄ™! ozwaÅ‚ siÄ™ z wnÄ™trza gruby gÅ‚os mÄ™ski ale okrutnie czasu nie mam! Co to: czasu nie mam! Tam córka sama jedna.pomóc jej trzeba! MichaÅ›, leć! jeżeli Bo-ga kochasz! LecÄ™! już lecÄ™! odkrzyknÄ…Å‚ gruby gÅ‚os i parÄ™ sekund zaledwie upÅ‚ynęło, a już istotniesurdut jeszcze na siebie wciÄ…gajÄ…c z mieszkania wypadaÅ‚ i ku bramie tak prÄ™dko biegÅ‚, żeprawie leciaÅ‚.Zlusarzowa zaÅ›, tyle tylko, że komuÅ› dziecko przez otwarte okno podaÅ‚a i zaraztakże ku drzwiom Jadwigi Å›piesznie pobiegÅ‚a. A co tam takiego staÅ‚o siÄ™, pani MichaÅ‚owo? zawoÅ‚aÅ‚a ku niej żona szewca Jerzego,przed drzwiami swymi ukazujÄ…c siÄ™ w szafirowej spódnicy, brudnym kaftanie i przydepta-nych pantoflach, a odpowiedz Å›lusarzowej usÅ‚yszawszy, za rozczochranÄ… gÅ‚owÄ™ siÄ™ schwyciÅ‚a. Ajaj! taka nagÅ‚a choroba! nieszczęście! A córka przy niej sama jedna! Trzebaż pomóc jejbiedaczce! Ot, tylko czysty kaftan narzucÄ™ i przylecÄ™ tam, zaraz przylecÄ™!Ale rozmowy na dziedziÅ„cu rozlegajÄ…ce siÄ™ usÅ‚yszawszy, z sutereny swojej wydobyÅ‚a siÄ™na powierzchniÄ™ ziemi i w krótkiej spódnicy, boso, z rozwianymi nad maÅ‚Ä… twarzyczkÄ… si-wiejÄ…cymi wÅ‚osy, biegÅ‚a przez dziedziniec Ambrożowa.W drobne, od mydlin mokre rÄ™ce zżalu uderzaÅ‚a i krzyczaÅ‚a: Oj, biednieÅ„ka ona z takÄ… chorÄ… matkÄ…, sama jedna, panieneczka moja zÅ‚ocieÅ„ka, bied-nieÅ„ka! Może w czym pomóc, posÅ‚użyć? Może po cyruliczka pobiec? Może zimnieÅ„kiej wo-dy do główki przynieść! Jestem! jestem! jestem!I z tymi sÅ‚owami, jak zwinna mysz do nory, do sionki Jadwigi wbiegÅ‚a.Ale w tejże chwiliz bramy na dziedziniec wybiegaÅ‚a Ruchla.Nie szÅ‚a już, tak jak zawsze, leniwie i sennie, ale ztakim rozmachem biegÅ‚a, że aż brudna chusta zsunęła siÄ™ na jej plecy i odsÅ‚oniÅ‚a gÅ‚owÄ™, czar-nym perkalem zastÄ™pujÄ…cym perukÄ™ oblepionÄ…. Hörst! krzyczaÅ‚a co to? Pani Szyszkowa zachorowaÅ‚a! A co tam panienka robi? Ajwaj! ona tam sama jedna.jak ona sobie radÄ™ da w takim przypadku! Ruchle! Ruchle! z okna pierwszego piÄ™tra zawoÅ‚aÅ‚a na niÄ… kramarka Leja.Ruchla gÅ‚owÄ™ podniosÅ‚a i dwie %7Å‚ydówki ruchami głów pożaÅ‚owanie objawiajÄ…c, zaszwar-gotaÅ‚y z sobÄ….Wtem z otwartego okna Jadwigi wychyliÅ‚a siÄ™ MichaÅ‚owa. Moja Ruchlo zawoÅ‚aÅ‚a zróbcie cokolwiek, ażeby wasze dzieci tak nie haÅ‚asowaÅ‚y! Tukobieta może umiera, a te bÄ™bny wrzeszczÄ… jak opÄ™tane! Git! zaraz! nu, ja im dam!I ku gromadzie żydowskich dzieci siÄ™ zwróciÅ‚a, jednoczeÅ›nie zaÅ› kramarka z otwartegookna ku swoim dzieciom aż siedem żydowskich imion wykrzykiwać zaczęła i woÅ‚ać, abybyÅ‚y cicho i do domu szÅ‚y.Ale nieÅ‚atwa byÅ‚a to sprawa rozhukanÄ… tÄ™ trzódkÄ™ zapÄ™dzić doowczarni.WiÄ™c Ruchla w jednÄ… i drugÄ… stronÄ™ poÅ›ród niej biegaÅ‚a, jedne szturchaÅ„cami obda-rzajÄ…c, inne Å‚ająć, inne na koniec proszÄ…c: a gdy to czyniÅ‚a, ruchy jej byÅ‚y zupeÅ‚nie tak samo65żywe, gibkie, do baletniczych podobne, a oczy spÅ‚akane tak samo gorzaÅ‚y, jak bywaÅ‚o wtedy,kiedy osobÄ™ ze zwojem materii w rÄ™ku do swego męża krawca zapraszaÅ‚a.Nagle zatrzymaÅ‚asiÄ™ i na gromadÄ™ chrzeÅ›cijaÅ„skich dzieci spoglÄ…dajÄ…c zawoÅ‚aÅ‚a: Nu, a co to pomoże, że te przestanÄ…, kiedy tamte haÅ‚asujÄ…! Niech pani Jerzowa powietamtym, żeby one nie haÅ‚asowaÅ‚y! One nie do mnie należą, ja im nic kazać nie mogÄ™! Niechpani Jerzowa każe!Pani Jerzowa do mieszkania Jadwigi już dążąca przystanęła, popatrzyÅ‚a i pÄ™dem ku drugiejwrzaskliwej gromadzie siÄ™ rzuciÅ‚a.ByÅ‚o tam czworo jej wÅ‚asnych dzieci [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Co to, z biednego chÅ‚opca takim bogaczem zrobić siÄ™, czy to żarty? Ale pannaJadwiga pewno tak samo myÅ›li jak pan BolesÅ‚aw; bo on bratu pani takiego żenienia siÄ™ by-najmniej nie pochwala, mówi, że to zle tak zaprzedawać siÄ™ i że taki postÄ™pek to jakieÅ› prze-niewierstwo przeciw s p o Å‚ e c z e Å„ s k i m sprawom.A kiedy ja jemu sprzeciwiać siÄ™ za-częłam i mówić, że pan Józef dobrze robi, bo co tam! to, o czym on myÅ›li, jest gÅ‚upstwem, onmnie tak wykrzyczaÅ‚, że niech Pan Bóg broni. Powiem tobie, mówi, że gÅ‚upia jesteÅ›, i żegdybym nie wiedziaÅ‚, że przez gÅ‚upotÄ™ tylko tak gadasz, to sÅ‚owo dajÄ™, jeszcze dziÅ› rozstaÅ‚-bym siÄ™ z tobÄ….Ja też myÅ›laÅ‚am, że on jeden na Å›wiecie taki dureÅ„, aż tu widzÄ™, że i pannaJadwiga także zasmucona.No, moi paÅ„stwo! jak to na Å›wiecie bywa! Co dla jednego weso-Å‚e, to dla drugiego smutne.A cóż to bÄ™dzie, jak ja mojÄ… trzeciÄ… nowinÄ™ powiem.naprawdÄ™już smutnÄ…? Ale cóż robić? MuszÄ™ powiedzieć, bo pani siostrÄ… jest, wiÄ™c wiedzieć powinna,co z braćmi dzieje siÄ™.Pan BolesÅ‚aw dowiedziaÅ‚ siÄ™, że starszy brat pani, pan WÅ‚adysÅ‚awpodobno w turmie siedzi. Już! syknęła Jadwiga i nisko pochyliÅ‚a siÄ™ naprzód, bo ten cieÅ„, tam na podÅ‚odze, jakbyzakoÅ‚ysaÅ‚ siÄ™. Czy tam kto jest?ChciaÅ‚a wstać, ale nogi jej tak drżaÅ‚y, że zaraz znowu na krzesÅ‚o opadÅ‚a i tylko szepnęła: Niech pani ciszej mówi.Ale Paulina cicho mówić nie umiaÅ‚a.ZniżyÅ‚a wprawdzie gÅ‚os, lecz tyle tylko, że nie krzy-czÄ…c już, trzepaÅ‚a dalej: Już to wiadomo, że on takim sobie.pokÄ…tnym doradcÄ… byÅ‚, ale do tego czasu dobrze musiÄ™ powodziÅ‚o, bo, sÅ‚yszÄ™, bardzo sprytny.Ale teraz, sÅ‚yszÄ™, w Å‚ajdacki jakiÅ› interes wlazÅ‚.faÅ‚szerstwo jakieÅ› czy co? z którego miaÅ‚ wielkie pieniÄ…dze zyskać.Tylko, że j a k o Å› c i śłajdactwo odkryli i mach! jego razem ze wspólnikami do turmy wpakowali.SÄ…d, sÅ‚yszÄ™, bÄ™-dzie bardzo srogi.MówiÄ… tam, że może i do katorgi. Jezus, Maria! co to? krzyknęła Jadwiga i porwaÅ‚a siÄ™ na równe nogi, a to samo za niÄ…uczyniÅ‚a i Paulina, po czym ku drzwiom od przepierzenia rzuciÅ‚y siÄ™ obie.Za tymi drzwiami koÅ‚yszÄ…cego siÄ™ tam przed chwilÄ… na podÅ‚odze cienia nie byÅ‚o, bo po-krywaÅ‚a go sobÄ… caÅ‚kiem czarnÄ…, wielkÄ… chustÄ… okryta postać kobieca.Bez krzyku, prawiebez stuku, z przeciÄ…gÅ‚ym tylko jÄ™kiem, jak drzewo powoli toporem podcinane, chyliÅ‚a siÄ™64ona zza Å›ciany, chwiaÅ‚a siÄ™, chyliÅ‚a, aż legÅ‚a w caÅ‚ej dÅ‚ugoÅ›ci swej rozciÄ…gniÄ™ta, twarzÄ… kuziemi.W parÄ™ minut potem Paulina wypadÅ‚a na dziedziniec, przerażona, czerwona, i do Å›lusa-rzowej, która z dzieckiem na rÄ™ku przed drzwiami mieszkania swego staÅ‚a, z rozpostartymirÄ™kami biegnÄ…c, na caÅ‚y dziedziniec krzyczaÅ‚a: Pani MichaÅ‚owo! na miÅ‚ość boskÄ…, niech ktokolwiek od was po doktora leci! SzyszkowazachorowaÅ‚a, musi być umiera, czy co? bo jak dÅ‚uga na podÅ‚ogÄ™ padÅ‚a i podnieść siÄ™ sama niemoże! Ja bym poleciaÅ‚a, ale tam córka sama jedna.trzeba jej pomóc!.I jak pÄ™dem biegÅ‚a, tak na powrót ku mieszkaniu Jadwigi zawróciÅ‚a, gdzie wpadÅ‚szy, bezżadnego wzglÄ™du na zgniecenie Å›wieżej swojej sukni, owszem, ze Å‚zami w naiwnych oczach,wraz z JadwigÄ… SzyszkowÄ… z ziemi dzwigać zaczęła.A Å‚adna Å›lusarzowa ze swej strony kuotwartemu oknu mieszkania swego poskoczyÅ‚a. MichaÅ›! krzyknęła leć po doktora! Pani Szyszkowa zachorowaÅ‚a, sÅ‚yszÄ™, jak dÅ‚uga naziemi leży!.MichaÅ›, czy sÅ‚yszysz? SÅ‚yszÄ™, sÅ‚yszÄ™! ozwaÅ‚ siÄ™ z wnÄ™trza gruby gÅ‚os mÄ™ski ale okrutnie czasu nie mam! Co to: czasu nie mam! Tam córka sama jedna.pomóc jej trzeba! MichaÅ›, leć! jeżeli Bo-ga kochasz! LecÄ™! już lecÄ™! odkrzyknÄ…Å‚ gruby gÅ‚os i parÄ™ sekund zaledwie upÅ‚ynęło, a już istotniesurdut jeszcze na siebie wciÄ…gajÄ…c z mieszkania wypadaÅ‚ i ku bramie tak prÄ™dko biegÅ‚, żeprawie leciaÅ‚.Zlusarzowa zaÅ›, tyle tylko, że komuÅ› dziecko przez otwarte okno podaÅ‚a i zaraztakże ku drzwiom Jadwigi Å›piesznie pobiegÅ‚a. A co tam takiego staÅ‚o siÄ™, pani MichaÅ‚owo? zawoÅ‚aÅ‚a ku niej żona szewca Jerzego,przed drzwiami swymi ukazujÄ…c siÄ™ w szafirowej spódnicy, brudnym kaftanie i przydepta-nych pantoflach, a odpowiedz Å›lusarzowej usÅ‚yszawszy, za rozczochranÄ… gÅ‚owÄ™ siÄ™ schwyciÅ‚a. Ajaj! taka nagÅ‚a choroba! nieszczęście! A córka przy niej sama jedna! Trzebaż pomóc jejbiedaczce! Ot, tylko czysty kaftan narzucÄ™ i przylecÄ™ tam, zaraz przylecÄ™!Ale rozmowy na dziedziÅ„cu rozlegajÄ…ce siÄ™ usÅ‚yszawszy, z sutereny swojej wydobyÅ‚a siÄ™na powierzchniÄ™ ziemi i w krótkiej spódnicy, boso, z rozwianymi nad maÅ‚Ä… twarzyczkÄ… si-wiejÄ…cymi wÅ‚osy, biegÅ‚a przez dziedziniec Ambrożowa.W drobne, od mydlin mokre rÄ™ce zżalu uderzaÅ‚a i krzyczaÅ‚a: Oj, biednieÅ„ka ona z takÄ… chorÄ… matkÄ…, sama jedna, panieneczka moja zÅ‚ocieÅ„ka, bied-nieÅ„ka! Może w czym pomóc, posÅ‚użyć? Może po cyruliczka pobiec? Może zimnieÅ„kiej wo-dy do główki przynieść! Jestem! jestem! jestem!I z tymi sÅ‚owami, jak zwinna mysz do nory, do sionki Jadwigi wbiegÅ‚a.Ale w tejże chwiliz bramy na dziedziniec wybiegaÅ‚a Ruchla.Nie szÅ‚a już, tak jak zawsze, leniwie i sennie, ale ztakim rozmachem biegÅ‚a, że aż brudna chusta zsunęła siÄ™ na jej plecy i odsÅ‚oniÅ‚a gÅ‚owÄ™, czar-nym perkalem zastÄ™pujÄ…cym perukÄ™ oblepionÄ…. Hörst! krzyczaÅ‚a co to? Pani Szyszkowa zachorowaÅ‚a! A co tam panienka robi? Ajwaj! ona tam sama jedna.jak ona sobie radÄ™ da w takim przypadku! Ruchle! Ruchle! z okna pierwszego piÄ™tra zawoÅ‚aÅ‚a na niÄ… kramarka Leja.Ruchla gÅ‚owÄ™ podniosÅ‚a i dwie %7Å‚ydówki ruchami głów pożaÅ‚owanie objawiajÄ…c, zaszwar-gotaÅ‚y z sobÄ….Wtem z otwartego okna Jadwigi wychyliÅ‚a siÄ™ MichaÅ‚owa. Moja Ruchlo zawoÅ‚aÅ‚a zróbcie cokolwiek, ażeby wasze dzieci tak nie haÅ‚asowaÅ‚y! Tukobieta może umiera, a te bÄ™bny wrzeszczÄ… jak opÄ™tane! Git! zaraz! nu, ja im dam!I ku gromadzie żydowskich dzieci siÄ™ zwróciÅ‚a, jednoczeÅ›nie zaÅ› kramarka z otwartegookna ku swoim dzieciom aż siedem żydowskich imion wykrzykiwać zaczęła i woÅ‚ać, abybyÅ‚y cicho i do domu szÅ‚y.Ale nieÅ‚atwa byÅ‚a to sprawa rozhukanÄ… tÄ™ trzódkÄ™ zapÄ™dzić doowczarni.WiÄ™c Ruchla w jednÄ… i drugÄ… stronÄ™ poÅ›ród niej biegaÅ‚a, jedne szturchaÅ„cami obda-rzajÄ…c, inne Å‚ająć, inne na koniec proszÄ…c: a gdy to czyniÅ‚a, ruchy jej byÅ‚y zupeÅ‚nie tak samo65żywe, gibkie, do baletniczych podobne, a oczy spÅ‚akane tak samo gorzaÅ‚y, jak bywaÅ‚o wtedy,kiedy osobÄ™ ze zwojem materii w rÄ™ku do swego męża krawca zapraszaÅ‚a.Nagle zatrzymaÅ‚asiÄ™ i na gromadÄ™ chrzeÅ›cijaÅ„skich dzieci spoglÄ…dajÄ…c zawoÅ‚aÅ‚a: Nu, a co to pomoże, że te przestanÄ…, kiedy tamte haÅ‚asujÄ…! Niech pani Jerzowa powietamtym, żeby one nie haÅ‚asowaÅ‚y! One nie do mnie należą, ja im nic kazać nie mogÄ™! Niechpani Jerzowa każe!Pani Jerzowa do mieszkania Jadwigi już dążąca przystanęła, popatrzyÅ‚a i pÄ™dem ku drugiejwrzaskliwej gromadzie siÄ™ rzuciÅ‚a.ByÅ‚o tam czworo jej wÅ‚asnych dzieci [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]