[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak samo jak Brońcia i Ludwinka, Janek i Olek poszli jeden w matkę, drugi w ojca.Włosy ciemne i złote, jednostajnie krótko przystrzyżone, oczy piwne i błękitne, jednostaj-nie w tej chwili od ciekawości namiętnej rozbłysłe, cery jednostajnie przez wiosenne wia-try i upały opalone.Tylko że starszy wysmukły był i wydawał się sprężystym, gibkim, a ztwarzy bladawej wrażliwym i zapalczywym, u młodszego zaś krępość czy przysadzistośćkształtów łączyła się z rumiannością, powlekającą pyzate, zupełnie jeszcze dziecinne po-liczki.Zresztą lat niespełna piętnaście i trzynaście, stare jakieś, już za krótkie i za ciasnemundurki szkolne, stopy bose, ślady świeżej wędrówki po drogach piaszczystych i podło-żach leśnych na sobie mające.Z kilkogodzinnej wędrówki po wsi chłopskiej i lesie powróciwszy, zaraz spostrzegli, żepomiędzy matką i Julkiem coś jest, jakiś sekret, niepokój.Przy stole obiadowym matkamniej niż zwykle mówiła, nawet ich za niezgrabne jedzenie gderać zapominała, a Julekzamyślał się często i ani razu z nich nie zażartował.Oni od dawna już czegoś domyślalisię, coś w powietrzu czuli, o czymś z zasłyszanych rozmów pomiędzy starszymi wiedzieli.W szkołach jeszcze, tam w mieście, skąd na świąteczne wakacje do domu przyjechali,wiele już o tym, co ma stać się, pomiędzy kolegami mowy było.A dlaczego po przejściuwakacyj świątecznych matka do miasta i szkoły wrócić im nie pozwoliła? Oho! Słyszelidobrze, jak raz do Julka powiedziała: W czasach takich kto wie, co z dziećmi stać się mo-że.Niech lepiej w domu zostaną.Julek zauważył, że rok czasu w szkole stracą, a ona od-powiedziała: Niech lepiej rok stracą, a żywi i cali zostaną! Ot, co zaszło! Aby żywi i calizostali! Inni to mają prawo rozporządzać się swoim życiem i swoją całością, a oni niechprzy fartuszku maminym siedzą i hańbą choćby okrywają się, zdrajcami kraju zostają, by-leby.Bo zdrajcą kraju jest i hańbą okrywa się ten, który teraz.A skądże pewność, żeJulek żywy i cały zostanie? Jednak zamierza czynić to, co mu serce czynić rozkazuje, kuczemu ciągnie go przykład wszystkich bohaterów rzymskich i polskich, a mama na to zga-dza się.Dlaczegóż to jemu wolno, a im nie? Względem starszego brata coś na kształt za-zdrości uczuli i od dawna już kroki jego śledzić, rozmowom przysłuchiwać się zaczęli.Alena podsłuchiwanie zdobywali się dziś po raz pierwszy.Jakże można było nie dobyć się,skoro tuż za progiem stojąc niechcący usłyszeli byli, jak Julek mówi: Do mamy pokoju narozmowę pójdziemy, bo tam bębny najmniej przeszkadzać nam będą! Na te słowa w star-szym aż coś zagotowało się, zawrzało. Słyszysz, Olek? - bębny! A Olkowi łzy zakręciłysię w błękitnych oczach.Cicho jak myszy mały dom dokoła obiegli, na ławce pod krza-kiem bzu przysiedli i w stronę okna do izdebki matczynej słuch wytężyli.Janek wyprężyłsię jak struna i ku matczynemu oknu cały wygięty, ręką kurczowo brzeg ławki ściskał,Olek zaś zgarbił się, napuszył i rumiane policzki tak wydął, jak gdy czasem na rozkazmatki ogień w samowarze rozdmuchiwał.Słuchali.Jakkolwiek Julek nie zniżał bardzo głosu, jednak pomimo woli może zniżał gonieco, więc wszystkiego, co mówił, słyszeć nie mogli i w słuch im wpadały czasem zdanianiecałe, czasem wyrazy oderwane: Dziś po zachodzie słońca.wprost do Dębowego Rogu.tu nie zajadą.A potem dopytywanie matki: Wiele tam tego będzie?I odpowiedz Julka: Szabel.rewolwerów.kos.Jankiem od stóp do głowy dreszcz wstrząsnął.Jedną ręką ściskając brzeg ławki, drugąbrata za kolano pochwycił.- Słyszysz, Olek? słyszysz? Ten drżeć zaczął jak w febrze.74- Aha! szab.szab.szab.le.- Ciiii-cho!Matka mówiła znowu:- Motyki do kopania ziemi wziąć trzeba.A Julek:- Ja z Teleżukiem.Czy on w domu?- Pewnie.powiem mu.Chwila milczenia, po czym znowu Julek mówi:- Tylko z chłopcami.żeby nie widzieli.- E! Także! głupstwo! Błazenki te, co oni.- Niech mama tak.niech mama tak nie.oni i bardzo nawet.spostrzegam.- Nie może być! Swawole im jeszcze w głowie i Janek w książkach cały.- No, no! Tak się mamie.materiał palny.- Spać im iść każę.dla twojej spokojności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Tak samo jak Brońcia i Ludwinka, Janek i Olek poszli jeden w matkę, drugi w ojca.Włosy ciemne i złote, jednostajnie krótko przystrzyżone, oczy piwne i błękitne, jednostaj-nie w tej chwili od ciekawości namiętnej rozbłysłe, cery jednostajnie przez wiosenne wia-try i upały opalone.Tylko że starszy wysmukły był i wydawał się sprężystym, gibkim, a ztwarzy bladawej wrażliwym i zapalczywym, u młodszego zaś krępość czy przysadzistośćkształtów łączyła się z rumiannością, powlekającą pyzate, zupełnie jeszcze dziecinne po-liczki.Zresztą lat niespełna piętnaście i trzynaście, stare jakieś, już za krótkie i za ciasnemundurki szkolne, stopy bose, ślady świeżej wędrówki po drogach piaszczystych i podło-żach leśnych na sobie mające.Z kilkogodzinnej wędrówki po wsi chłopskiej i lesie powróciwszy, zaraz spostrzegli, żepomiędzy matką i Julkiem coś jest, jakiś sekret, niepokój.Przy stole obiadowym matkamniej niż zwykle mówiła, nawet ich za niezgrabne jedzenie gderać zapominała, a Julekzamyślał się często i ani razu z nich nie zażartował.Oni od dawna już czegoś domyślalisię, coś w powietrzu czuli, o czymś z zasłyszanych rozmów pomiędzy starszymi wiedzieli.W szkołach jeszcze, tam w mieście, skąd na świąteczne wakacje do domu przyjechali,wiele już o tym, co ma stać się, pomiędzy kolegami mowy było.A dlaczego po przejściuwakacyj świątecznych matka do miasta i szkoły wrócić im nie pozwoliła? Oho! Słyszelidobrze, jak raz do Julka powiedziała: W czasach takich kto wie, co z dziećmi stać się mo-że.Niech lepiej w domu zostaną.Julek zauważył, że rok czasu w szkole stracą, a ona od-powiedziała: Niech lepiej rok stracą, a żywi i cali zostaną! Ot, co zaszło! Aby żywi i calizostali! Inni to mają prawo rozporządzać się swoim życiem i swoją całością, a oni niechprzy fartuszku maminym siedzą i hańbą choćby okrywają się, zdrajcami kraju zostają, by-leby.Bo zdrajcą kraju jest i hańbą okrywa się ten, który teraz.A skądże pewność, żeJulek żywy i cały zostanie? Jednak zamierza czynić to, co mu serce czynić rozkazuje, kuczemu ciągnie go przykład wszystkich bohaterów rzymskich i polskich, a mama na to zga-dza się.Dlaczegóż to jemu wolno, a im nie? Względem starszego brata coś na kształt za-zdrości uczuli i od dawna już kroki jego śledzić, rozmowom przysłuchiwać się zaczęli.Alena podsłuchiwanie zdobywali się dziś po raz pierwszy.Jakże można było nie dobyć się,skoro tuż za progiem stojąc niechcący usłyszeli byli, jak Julek mówi: Do mamy pokoju narozmowę pójdziemy, bo tam bębny najmniej przeszkadzać nam będą! Na te słowa w star-szym aż coś zagotowało się, zawrzało. Słyszysz, Olek? - bębny! A Olkowi łzy zakręciłysię w błękitnych oczach.Cicho jak myszy mały dom dokoła obiegli, na ławce pod krza-kiem bzu przysiedli i w stronę okna do izdebki matczynej słuch wytężyli.Janek wyprężyłsię jak struna i ku matczynemu oknu cały wygięty, ręką kurczowo brzeg ławki ściskał,Olek zaś zgarbił się, napuszył i rumiane policzki tak wydął, jak gdy czasem na rozkazmatki ogień w samowarze rozdmuchiwał.Słuchali.Jakkolwiek Julek nie zniżał bardzo głosu, jednak pomimo woli może zniżał gonieco, więc wszystkiego, co mówił, słyszeć nie mogli i w słuch im wpadały czasem zdanianiecałe, czasem wyrazy oderwane: Dziś po zachodzie słońca.wprost do Dębowego Rogu.tu nie zajadą.A potem dopytywanie matki: Wiele tam tego będzie?I odpowiedz Julka: Szabel.rewolwerów.kos.Jankiem od stóp do głowy dreszcz wstrząsnął.Jedną ręką ściskając brzeg ławki, drugąbrata za kolano pochwycił.- Słyszysz, Olek? słyszysz? Ten drżeć zaczął jak w febrze.74- Aha! szab.szab.szab.le.- Ciiii-cho!Matka mówiła znowu:- Motyki do kopania ziemi wziąć trzeba.A Julek:- Ja z Teleżukiem.Czy on w domu?- Pewnie.powiem mu.Chwila milczenia, po czym znowu Julek mówi:- Tylko z chłopcami.żeby nie widzieli.- E! Także! głupstwo! Błazenki te, co oni.- Niech mama tak.niech mama tak nie.oni i bardzo nawet.spostrzegam.- Nie może być! Swawole im jeszcze w głowie i Janek w książkach cały.- No, no! Tak się mamie.materiał palny.- Spać im iść każę.dla twojej spokojności [ Pobierz całość w formacie PDF ]