[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A wiem, że mu zamknęli, i jego żona pożyczała po rodzinie.- Skąd, u diabła, je wziął?!.Zaniechano pracy, usiłując rozwikłać zagadkę.Karolek uczynił przypuszczenie, iż Lesio, być może, kogoś napadł i ograbił.Stefan podejrzewał go raczej o nawiązanie bliskich kontaktów z majętną, wiekową damą o zwyrodniałych gustach.Janusz i Barbara rozważali możliwość wygranej w karty na zasadzie słuszności przysłowia "głupi ma szczęście".Włodek zastanawiał się, co też Lesio takiego mógł sprzedać i skąd to wziął.Zbiorowe wysiłki umysłowe nie dały jednak żadnych rezultatów i znów w napięciu i z szalonym zainteresowaniem oczekiwano powrotu jedynego, który mógłby udzielić wyjaśnień.Uwolniony od ciężaru wiszącej nad nim zmory, nie podejrzewając nic złego, Lesio wrócił do biura tylko dlatego, że pozostało w nim wożone tam i z powrotem przez Barbarę ubranie.Beztrosko wszedł do pokoju i ujrzał się więźniem.Drzwi obsadził Stefan, dzierżący w dłoni wielką pieczęć do rysunków.Reszta otoczyła pojmanego zwartym kręgiem.Wyraz twarzy ukochanych przyjaciół najwyraźniej w świecie nie wróżył nic dobrego.- Mów! - zażądał Janusz złowrogo.- Mów w tej chwili, skąd miałeś tę forsę.Że nie z totolotka, to my już wiemy, ale jeżeli miałeś ją przez cały czas, kiedy tu wszyscy skamlają i żebrzą parszywych stu złotych, to ja cię własnoręcznie obedrę ze skóry! Lesiowi pot wystąpił na czoło.Co za przekleństwo jakieś znowu nad nim zawisło?! Rzucił wokół spłoszone spojrzenie.- Dlaczego nie z totolotka? spytał żałośnie i z cieniem protestu w głowie.- Bo totolotek płaci w środy- odparła Barbara z lodowatą uprzejmością.- Cholera - powiedział Lesio z tępą rezygnacją i zamilkł.Uprzytomnił sobie, że Barbara ma rację.Gnany gorączkowym pragnieniem ukrycia znienawidzonych kuponów i hańbiącej prawdy pośpieszył się zanadto z realizacją wypłaty.Nie lepiej to było wyjść z domu i przepaść na cały dzień, chociażby nawet w tym wieczorowym garniturze i w lakierkach, które go gniotły na podbiciu? Potem by się jakoś wyłgał.A tak to co? Co ma, nieszczęsny teraz zrobić?.- No tak - powiedział bezradnie.- Toteż ja myślałem, że dzisiaj jest środa.Przy największych staraniach nie można było wymyślić lepszej odpowiedzi do pomieszania w głowie słuchającym.Przez chwilę wszystkim się wydawało, że istotnie Lesio jest całkowicie wytłumaczony.Pomylił po prostu dni tygodnia, nic takiego, każdemu się może zdarzyć.A równocześnie coś tu było nie w porządku tak bardzo, że w ogóle tego nie można było zrozumieć.Pierwszy oprzytomniał Stefan.- Ktoś tu zwariował powiedział z rozpaczą.- Albo on, albo ja.- Albo dyrekcja totolotka uzupełnił z przekonaniem Janusz.- Jednym słowem dom bez klamek! - A może dzisiaj rzeczywiście jest środa? - powiedział niepewnie Karolek, ciągle jeszcze nieco oszołomiony.- No właśnie! - ożywił się Lesio.- Może?.- Przestańcie, do diabła! krzyknęła z gniewem Barbara.Przecież on nas doprowadzi do zbiorowego obłędu! Jak wam mówię, że jest wtorek, to wtorek! - Ale mogłaby być środa! zaprotestował rozpaczliwie Lesio, widząc dla siebie jedyny ratunek w przestawieniu dni tygodnia.- Cicho!!! - wrzasnął Janusz.- Skończcie te wtorki i środy, bo ja za chwilę zwariuję! Mów, ty ofiaro kalendarza, od kiedy miałeś te pieniądze?! - Od wczoraj! - odkrzyknął Lesio pośpiesznie.- Jak Boga kocham! Mogę się zakląć, na co chcecie! Po przyjęciu odeń skomplikowanej przysięgi, polegającej na wyrażeniu zgody na wszelkie możliwe dolegliwości zdrowotne ze świerzbem i pomieszaniem zmysłów włącznie w razie, jeśli łże, współpracownicy odetchnęli z niejaką ulgą.Pozbyli się podejrzeń, iż jeden z zespołu okazał się skończoną świnią, i atmosfera w pracowni nieco złagodniała.Teraz można się było zająć drugim, znacznie bardziej intrygującym punktem programu.- No to teraz mów wreszcie, skąd się ta forsa wzięła? spytano tonem, wykluczającym odmowę odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- A wiem, że mu zamknęli, i jego żona pożyczała po rodzinie.- Skąd, u diabła, je wziął?!.Zaniechano pracy, usiłując rozwikłać zagadkę.Karolek uczynił przypuszczenie, iż Lesio, być może, kogoś napadł i ograbił.Stefan podejrzewał go raczej o nawiązanie bliskich kontaktów z majętną, wiekową damą o zwyrodniałych gustach.Janusz i Barbara rozważali możliwość wygranej w karty na zasadzie słuszności przysłowia "głupi ma szczęście".Włodek zastanawiał się, co też Lesio takiego mógł sprzedać i skąd to wziął.Zbiorowe wysiłki umysłowe nie dały jednak żadnych rezultatów i znów w napięciu i z szalonym zainteresowaniem oczekiwano powrotu jedynego, który mógłby udzielić wyjaśnień.Uwolniony od ciężaru wiszącej nad nim zmory, nie podejrzewając nic złego, Lesio wrócił do biura tylko dlatego, że pozostało w nim wożone tam i z powrotem przez Barbarę ubranie.Beztrosko wszedł do pokoju i ujrzał się więźniem.Drzwi obsadził Stefan, dzierżący w dłoni wielką pieczęć do rysunków.Reszta otoczyła pojmanego zwartym kręgiem.Wyraz twarzy ukochanych przyjaciół najwyraźniej w świecie nie wróżył nic dobrego.- Mów! - zażądał Janusz złowrogo.- Mów w tej chwili, skąd miałeś tę forsę.Że nie z totolotka, to my już wiemy, ale jeżeli miałeś ją przez cały czas, kiedy tu wszyscy skamlają i żebrzą parszywych stu złotych, to ja cię własnoręcznie obedrę ze skóry! Lesiowi pot wystąpił na czoło.Co za przekleństwo jakieś znowu nad nim zawisło?! Rzucił wokół spłoszone spojrzenie.- Dlaczego nie z totolotka? spytał żałośnie i z cieniem protestu w głowie.- Bo totolotek płaci w środy- odparła Barbara z lodowatą uprzejmością.- Cholera - powiedział Lesio z tępą rezygnacją i zamilkł.Uprzytomnił sobie, że Barbara ma rację.Gnany gorączkowym pragnieniem ukrycia znienawidzonych kuponów i hańbiącej prawdy pośpieszył się zanadto z realizacją wypłaty.Nie lepiej to było wyjść z domu i przepaść na cały dzień, chociażby nawet w tym wieczorowym garniturze i w lakierkach, które go gniotły na podbiciu? Potem by się jakoś wyłgał.A tak to co? Co ma, nieszczęsny teraz zrobić?.- No tak - powiedział bezradnie.- Toteż ja myślałem, że dzisiaj jest środa.Przy największych staraniach nie można było wymyślić lepszej odpowiedzi do pomieszania w głowie słuchającym.Przez chwilę wszystkim się wydawało, że istotnie Lesio jest całkowicie wytłumaczony.Pomylił po prostu dni tygodnia, nic takiego, każdemu się może zdarzyć.A równocześnie coś tu było nie w porządku tak bardzo, że w ogóle tego nie można było zrozumieć.Pierwszy oprzytomniał Stefan.- Ktoś tu zwariował powiedział z rozpaczą.- Albo on, albo ja.- Albo dyrekcja totolotka uzupełnił z przekonaniem Janusz.- Jednym słowem dom bez klamek! - A może dzisiaj rzeczywiście jest środa? - powiedział niepewnie Karolek, ciągle jeszcze nieco oszołomiony.- No właśnie! - ożywił się Lesio.- Może?.- Przestańcie, do diabła! krzyknęła z gniewem Barbara.Przecież on nas doprowadzi do zbiorowego obłędu! Jak wam mówię, że jest wtorek, to wtorek! - Ale mogłaby być środa! zaprotestował rozpaczliwie Lesio, widząc dla siebie jedyny ratunek w przestawieniu dni tygodnia.- Cicho!!! - wrzasnął Janusz.- Skończcie te wtorki i środy, bo ja za chwilę zwariuję! Mów, ty ofiaro kalendarza, od kiedy miałeś te pieniądze?! - Od wczoraj! - odkrzyknął Lesio pośpiesznie.- Jak Boga kocham! Mogę się zakląć, na co chcecie! Po przyjęciu odeń skomplikowanej przysięgi, polegającej na wyrażeniu zgody na wszelkie możliwe dolegliwości zdrowotne ze świerzbem i pomieszaniem zmysłów włącznie w razie, jeśli łże, współpracownicy odetchnęli z niejaką ulgą.Pozbyli się podejrzeń, iż jeden z zespołu okazał się skończoną świnią, i atmosfera w pracowni nieco złagodniała.Teraz można się było zająć drugim, znacznie bardziej intrygującym punktem programu.- No to teraz mów wreszcie, skąd się ta forsa wzięła? spytano tonem, wykluczającym odmowę odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]