[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lufkin wkracza do sali, rozgląda się dziko na wszystkie strony niczym wykopany z lodu hibernatus, poprawia krawat, idzie za bailiffem w stronę mahoniowej barierki.Zerka nerwowo na siedzących za stołem obrońców i zajmuje miejsce dla świadków.Drummond słynie z poddawania swoich świadków brutalnym próbom przedprocesowym rejestrowanym wideokamerą, podczas których czterech albo nawet i pięciu adwokatów zasypuje ich pytaniami.Po próbie pan mecenas spędza ze świadkami wiele godzin na analizie taśm, dopracowywaniu technik udzielania odpowiedzi i omawianiu psychologicznych aspektów występu na sali sądowej.Dlatego wiem, że szefowie z Cleveland będą nienagannie przygotowani.Lufkin spogląda na mnie, patrzy na sędziów przysięgłych i próbuje zachować kamienną twarz, chociaż zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania.Ma pięćdziesiąt pięć lat, siwiejące włosy, miłą twarz i spokojny głos.Wśród członkiń dziewczęcej drużyny harcerskiej na pewno wzbudziłby zaufanie.Jackie Lemancyzk wyznała mi, że chciał ją związać.Jeszcze nie wiedzą, że jutro będzie zeznawała.Zaczynam od ogólnych pytań na temat wydziału roszczeń ubezpieczeniowych i jego roli w strukturze organizacyjnej Great Benefit.Lufkin pracuje tam od ośmiu lat, od sześciu lat jest wiceprezesem i rządzi wydziałem twardą ręką.Odpowiada bez wahania, mówi głosem dźwięcznym i donośnym.Chce uchodzić za grubą rybę i już w dziesiątej minucie zeznania ustalamy, że to właśnie on nadzoruje wszystkie etapy rozpatrywania wniosków roszczeniowych.Nie, nie rozpatruje wniosków osobiście, lecz odpowiada za pracę całego wydziału.Wciągam go w nudną, biurokratyczną dyskusję, udaje mi się uśpić jego czujność i nagle pytam:- Kto to jest Jackie Lemancyzk?Lufkin lekko drga.- Była inspektorka wydziału roszczeń.- Pracowała w pańskim wydziale?- Tak.- Kiedy przestała pracować w Great Benefit?Wzrusza ramionami, jakby nie pamiętał dokładnej daty.- Trzeciego października zeszłego roku? - pytam.- Chyba tak.- Czy nie było to na dwa dni przed wyznaczoną datą przesłuchania, podczas którego miała złożyć zeznania w tej sprawie?- Naprawdę nie pamiętam.Żeby odświeżyć Lufkinowi pamięć, pokazuję mu dwa dokumenty.Pierwszy, z datą trzeciego października, to jej prośba o zwolnienie z pracy.Drugi to wezwanie do stawienia się na przesłuchanie dnia piątego paździenika.Ach, tak, już sobie przypomina i niechętnie przyznaje, że Jackie Lemancyzk odeszła z pracy na dwa dni przed wyznaczoną datą przesłuchania w sprawie Blacków.- Czy to właśnie Jackie Lemancyzk była odpowiedzialna za załatwienie wniosku pani Black?- Tak jest.- I pan ją zwolnił?- Ależ skąd!- W takim razie jak się jej pozbyliście?- Pani Lemancyzk złożyła wymówienie.Ma pan to czarno na białym.- Dlaczego zrezygnowała z pracy?Bierze list, dupek żałosny, i z buńczuczną miną czyta:- “Niniejszym rezygnuję z przyczyn osobistych”.- Więc odeszła z własnej woli, tak?- Przecież sama o tym pisze.- Jak długo u pana pracowała?- Mam mnóstwo pracowników, nie pamiętam.- Nie wie pan?- Nie jestem pewien.Kilka lat.- Dobrze ją pan znał?- Nie.Była jedną z wielu inspektorek.Jutro Jackie Lemancyzk zezna, że ich brudny pseudo-romans trwał trzy lata.- Jest pan żonaty, panie Lufkin, prawda?- Tak, i to szczęśliwie.- Ma pan dzieci?- Tak, dwoje.Są już dorosłe.Zostawiam go na chwilę, podchodzę do swego stołu i biorę plik dokumentów.Jest to dokumentacja roszczeniowa Blacków - wręczam ją Lufkinowi.Niespiesznie przegląda papiery, po czym stwierdza, że na pierwszy rzut oka dokumentacja wydaje się kompletna.Przyciskam go trochę i pan wiceprezes konstatuje, że tak, jest na pewno kompletna, niczego w niej nie brakuje.Na użytek sędziów przysięgłych zadaję mu serię lakonicznych pytań, na które uzyskuję równie lakoniczne odpowiedzi.Wszystkie mają na celu wyjaśnienie procedur postępowania z wnioskiem roszczeniowym.Naturalnie, omawiamy sytuację czysto hipotetyczną, w której Great Benefit rozpatruje wniosek zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami.Potem robi się paskudnie.Każę mu przeczytać do mikrofonu wszystkie siedem listów z odmową pokrycia kosztów operacji Donny’go Raya.Po przeczytaniu każdego listu proszę Lufkina o wyjaśnienie szeregu kwestii: Kto dany list napisał? Czy napisano go zgodnie z poleceniami zawartymi w instruktarzu dla wydziału roszczeń, a jeśli tak, to zgodnie z którym rozdziałem tego instruktarza? Czy widział ten list na własne oczy?Później każę mu przeczytać do mikrofonu listy, które napisała do nich Dot.Wszystkie błagają o pomoc.Jej syn umiera.Czy nikt jej nie słyszy? Czy nikt jej nie pomoże? I znowu wypytuję go o szczegóły: Kto dany list czytał? Co z nim zrobił? Co na ten temat mówi wewnętrzny instruktarz wydziału roszczeń? Czy Lufkin widział ten list na własne oczy?Sędziowie przysięgli nie mogą się już doczekać, kiedy przejdziemy do “listu do głupiej”, lecz oczywiście Lufkin jest na to przygotowany.Odczytuje list i monotonnym, kompletnie pozbawionym współczucia głosem wyjaśnia, że autorem listu jest człowiek, który w Great Benefit już nie pracuje.Tak, postąpił niewłaściwie, całe towarzystwo postąpiło niewłaściwie i teraz, w tym sądzie, z tego miejsca, w imieniu firmy on, Lufkin, za ten list przeprasza.Niech sobie gada.Dać mu odpowiedniej długości sznur i sam się powiesi.- Nie uważa pan, że trochę za późno na przeprosiny? - pytam w końcu.- Możliwe.- Pan wie, że ten chłopak już nie żyje, prawda?- Tak, wiem.- Dla formalności, panie Lufkin: Great Benefit nie wystosowało oficjalnych przeprosin za ten list.Czy mam dobre informacje?- Chyba tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Lufkin wkracza do sali, rozgląda się dziko na wszystkie strony niczym wykopany z lodu hibernatus, poprawia krawat, idzie za bailiffem w stronę mahoniowej barierki.Zerka nerwowo na siedzących za stołem obrońców i zajmuje miejsce dla świadków.Drummond słynie z poddawania swoich świadków brutalnym próbom przedprocesowym rejestrowanym wideokamerą, podczas których czterech albo nawet i pięciu adwokatów zasypuje ich pytaniami.Po próbie pan mecenas spędza ze świadkami wiele godzin na analizie taśm, dopracowywaniu technik udzielania odpowiedzi i omawianiu psychologicznych aspektów występu na sali sądowej.Dlatego wiem, że szefowie z Cleveland będą nienagannie przygotowani.Lufkin spogląda na mnie, patrzy na sędziów przysięgłych i próbuje zachować kamienną twarz, chociaż zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania.Ma pięćdziesiąt pięć lat, siwiejące włosy, miłą twarz i spokojny głos.Wśród członkiń dziewczęcej drużyny harcerskiej na pewno wzbudziłby zaufanie.Jackie Lemancyzk wyznała mi, że chciał ją związać.Jeszcze nie wiedzą, że jutro będzie zeznawała.Zaczynam od ogólnych pytań na temat wydziału roszczeń ubezpieczeniowych i jego roli w strukturze organizacyjnej Great Benefit.Lufkin pracuje tam od ośmiu lat, od sześciu lat jest wiceprezesem i rządzi wydziałem twardą ręką.Odpowiada bez wahania, mówi głosem dźwięcznym i donośnym.Chce uchodzić za grubą rybę i już w dziesiątej minucie zeznania ustalamy, że to właśnie on nadzoruje wszystkie etapy rozpatrywania wniosków roszczeniowych.Nie, nie rozpatruje wniosków osobiście, lecz odpowiada za pracę całego wydziału.Wciągam go w nudną, biurokratyczną dyskusję, udaje mi się uśpić jego czujność i nagle pytam:- Kto to jest Jackie Lemancyzk?Lufkin lekko drga.- Była inspektorka wydziału roszczeń.- Pracowała w pańskim wydziale?- Tak.- Kiedy przestała pracować w Great Benefit?Wzrusza ramionami, jakby nie pamiętał dokładnej daty.- Trzeciego października zeszłego roku? - pytam.- Chyba tak.- Czy nie było to na dwa dni przed wyznaczoną datą przesłuchania, podczas którego miała złożyć zeznania w tej sprawie?- Naprawdę nie pamiętam.Żeby odświeżyć Lufkinowi pamięć, pokazuję mu dwa dokumenty.Pierwszy, z datą trzeciego października, to jej prośba o zwolnienie z pracy.Drugi to wezwanie do stawienia się na przesłuchanie dnia piątego paździenika.Ach, tak, już sobie przypomina i niechętnie przyznaje, że Jackie Lemancyzk odeszła z pracy na dwa dni przed wyznaczoną datą przesłuchania w sprawie Blacków.- Czy to właśnie Jackie Lemancyzk była odpowiedzialna za załatwienie wniosku pani Black?- Tak jest.- I pan ją zwolnił?- Ależ skąd!- W takim razie jak się jej pozbyliście?- Pani Lemancyzk złożyła wymówienie.Ma pan to czarno na białym.- Dlaczego zrezygnowała z pracy?Bierze list, dupek żałosny, i z buńczuczną miną czyta:- “Niniejszym rezygnuję z przyczyn osobistych”.- Więc odeszła z własnej woli, tak?- Przecież sama o tym pisze.- Jak długo u pana pracowała?- Mam mnóstwo pracowników, nie pamiętam.- Nie wie pan?- Nie jestem pewien.Kilka lat.- Dobrze ją pan znał?- Nie.Była jedną z wielu inspektorek.Jutro Jackie Lemancyzk zezna, że ich brudny pseudo-romans trwał trzy lata.- Jest pan żonaty, panie Lufkin, prawda?- Tak, i to szczęśliwie.- Ma pan dzieci?- Tak, dwoje.Są już dorosłe.Zostawiam go na chwilę, podchodzę do swego stołu i biorę plik dokumentów.Jest to dokumentacja roszczeniowa Blacków - wręczam ją Lufkinowi.Niespiesznie przegląda papiery, po czym stwierdza, że na pierwszy rzut oka dokumentacja wydaje się kompletna.Przyciskam go trochę i pan wiceprezes konstatuje, że tak, jest na pewno kompletna, niczego w niej nie brakuje.Na użytek sędziów przysięgłych zadaję mu serię lakonicznych pytań, na które uzyskuję równie lakoniczne odpowiedzi.Wszystkie mają na celu wyjaśnienie procedur postępowania z wnioskiem roszczeniowym.Naturalnie, omawiamy sytuację czysto hipotetyczną, w której Great Benefit rozpatruje wniosek zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami.Potem robi się paskudnie.Każę mu przeczytać do mikrofonu wszystkie siedem listów z odmową pokrycia kosztów operacji Donny’go Raya.Po przeczytaniu każdego listu proszę Lufkina o wyjaśnienie szeregu kwestii: Kto dany list napisał? Czy napisano go zgodnie z poleceniami zawartymi w instruktarzu dla wydziału roszczeń, a jeśli tak, to zgodnie z którym rozdziałem tego instruktarza? Czy widział ten list na własne oczy?Później każę mu przeczytać do mikrofonu listy, które napisała do nich Dot.Wszystkie błagają o pomoc.Jej syn umiera.Czy nikt jej nie słyszy? Czy nikt jej nie pomoże? I znowu wypytuję go o szczegóły: Kto dany list czytał? Co z nim zrobił? Co na ten temat mówi wewnętrzny instruktarz wydziału roszczeń? Czy Lufkin widział ten list na własne oczy?Sędziowie przysięgli nie mogą się już doczekać, kiedy przejdziemy do “listu do głupiej”, lecz oczywiście Lufkin jest na to przygotowany.Odczytuje list i monotonnym, kompletnie pozbawionym współczucia głosem wyjaśnia, że autorem listu jest człowiek, który w Great Benefit już nie pracuje.Tak, postąpił niewłaściwie, całe towarzystwo postąpiło niewłaściwie i teraz, w tym sądzie, z tego miejsca, w imieniu firmy on, Lufkin, za ten list przeprasza.Niech sobie gada.Dać mu odpowiedniej długości sznur i sam się powiesi.- Nie uważa pan, że trochę za późno na przeprosiny? - pytam w końcu.- Możliwe.- Pan wie, że ten chłopak już nie żyje, prawda?- Tak, wiem.- Dla formalności, panie Lufkin: Great Benefit nie wystosowało oficjalnych przeprosin za ten list.Czy mam dobre informacje?- Chyba tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]