[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Semena przyby³a pierwsza, zmêczona i wœciek³a, ale humor poprawi³ jej siê nieco na widok dystyngowanej blondynki, jeszcze gorzej znaj¹cej arkana jazdy konnej.Alida twarz mia³a szar¹ od kurzu, w³osy zlepione na czole potem, pleców zaœ w ogóle nie by³a w stanie wyprostowaæ.Semena, która zd¹¿y³a ju¿ nieco odpocz¹æ i umyæ twarz, prawie parsknê³a œmiechem.Alida, z gard³em zd³awionym przez furiê, wyprawi³a swoich ludzi po wodê (obie przyby³y z eskort¹, wymaga³a tego ostro¿noœæ), po czym bez s³owa, hukn¹wszy drzwiami, zniknê³a w jednej z izb goœcinnych.Wkrótce dostarczono kilka st¹gwi wody.Semena nape³ni³a winem dwa cynowe kubki i bez zaproszenia wesz³a do izby.Tamta sta³a nago, pochylona nad szaflikiem z zimn¹ wod¹, patrz¹c na obtarte, odparzone uda.Unios³a wzrok.- Ty te¿ tak? - zacharcza³a, nie bawi¹c siê w ¿adne tytu³y.Semena odstawi³a kubki z winem.Sta³a przez chwilê, po czym odwróci³a siê i zadar³a spódnicê, pokazuj¹c sine poœladki.Spojrza³a przez ramiê.Mierzy³y siê wzrokiem doœæ d³ugo, by wreszcie parskn¹æ œmiechem.Zamilk³y.Alida nabra³a w d³onie wody i umy³a twarz, po czym zwil¿y³a uda, sycz¹c przez zêby s³ówka, jakich nie znali chyba najstarsi majtkowie.- Bêdziemy rozmawiaæ bardzo uroczyœcie, w sali tronowej, czy mo¿e zaczniemy ju¿ tutaj? - zapyta³a Semena, opieraj¹c siê o œcianê z kubkiem w d³oni.- Trzeba by³o przenieœæ Kwaterê do Dorony - dorzuci³a, widz¹c wracaj¹c¹ wœciek³oœæ tamtej.- Myœlisz, ¿e ja tego nie chcê?! - wrzasnê³a blondynka, rozchlapuj¹c piêœci¹ wodê w szafliku, nad którym kucnê³a okrakiem.- Rozmawiaj z tymi durniami wysokich rodów! „Stara Dzielnica to znak dawnych czasów.Tylko tu mo¿e odrodziæ siê Garra”.Dorona jest niedobra wiesz dlaczego? Bo przebudowali j¹ Armektañczycy!- Nie wierzê - powiedzia³a Semena.- Ja te¿ nie! Jak to powstanie mo¿na wygraæ? Wiesz, dlaczego przyjecha³am? Bo inaczej przyby³by jakiœ setnik stra¿y! Je¿d¿¹cy konno jeszcze gorzej ode mnie, a do tego g³upi! Albo starzec, którego zdjêliby tutaj z konia i od razu zakopali! Jeœli w ogóle przyjecha³by konno! Koñ to cudo z Armektu, Garyjczyk podró¿uje w lektyce.No, mo¿e w którymœ z tych przeklêtych furgonów czy jak tam ten pojazd nazwaæ.Jecha³by cztery dni albo tydzieñ - oceni³a, sikaj¹c do szaflika.- Nie wierzê - powtórzy³a Semena.Alida zaczerpnê³a tchu.- A jednak tak tam jest - powiedzia³a prawie spokojnie.Oni chc¹ zacz¹æ wyzwolenie Garry od wyplenienia wszystkich armektañskich chwastów.Nawet armia ma byæ jednym wielkim t³umem, bo podzia³ na kliny, pó³setki i kolumny wymyœlili Armektañczycy.To nic, ¿e dziêki temu wygrali wszystkie wojny.W G³ównej Kwaterze o bitwach myœl¹ tyle tylko, ¿e komuœ trzeba powierzyæ ca³e to dowództwo.W Dranie upomina siê o nie komendant gwardii, poczciwina, którego z wielkim trudem wynios³am na to stanowisko.Ledwie zreszt¹ podo³a³ obowi¹zkom.Drugim kandydatem jest stary i naprawdê doœwiadczony dowódca eskadry stra¿y morskiej.Tyle tylko, ¿e ten cz³owiek prawie nie umie chodziæ, kiedy grunt mu siê nie kiwa pod stopami niczym pok³ad.Bitwê zacznie chyba od wbicia w ziemiê masztów i rozpiêcia ¿agli, bo inaczej czegoœ mu bêdzie brakowa³o.Teraz dalej: powa¿nymi kandydatami s¹ dostojny Kahel Mohaben, starszy krewny mojego zmar³ego ze staroœci ma³¿onka, i wreszcie sam Ganedorr.Ten ostatni ma przynajmniej tyle rozumu, ¿e wcale nie chce dowodziæ armiami.Zgodzi siê jednak, jeœli nie bêdzie mo¿na inaczej.Ktoœ w koñcu dowodziæ musi.- Wiêc czemu nie ja?- A czemu nie mój kandydat, Ahagaden? Twój wróg œmiertelny, sk¹din¹d?Ocenia³y siê wzrokiem.Rozmowa zaczyna³a zmierzaæ ku sednu spotkania.Alida wsta³a z klêczek, podnios³a z pod³ogi prost¹, grub¹ spódnicê i wytar³a siê.Nagoœæ nie krêpowa³a jej wcale, Semena pomyœla³a, ¿e to musi byæ kwesta wprawy.Blondynka z wyraŸnym obrzydzeniem wci¹gnê³a zakurzon¹ koszulê.Spódnicê cisnê³a w k¹t, z nies³ychan¹ pogard¹.Wziê³a od Semeny kubek z winem i równie¿ opar³a siê o œcianê.Sta³y, niczym jakieœ wartowniczki, po obu stronach drzwi.¯adnej nawet do g³owy nie przysz³o, ¿eby usi¹œæ.Mia³y siê jeszcze nasiedzieæ - wracaj¹c.- Pos³uchaj - rzek³a Alida.- Pomijaj¹c osobiste niechêci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Semena przyby³a pierwsza, zmêczona i wœciek³a, ale humor poprawi³ jej siê nieco na widok dystyngowanej blondynki, jeszcze gorzej znaj¹cej arkana jazdy konnej.Alida twarz mia³a szar¹ od kurzu, w³osy zlepione na czole potem, pleców zaœ w ogóle nie by³a w stanie wyprostowaæ.Semena, która zd¹¿y³a ju¿ nieco odpocz¹æ i umyæ twarz, prawie parsknê³a œmiechem.Alida, z gard³em zd³awionym przez furiê, wyprawi³a swoich ludzi po wodê (obie przyby³y z eskort¹, wymaga³a tego ostro¿noœæ), po czym bez s³owa, hukn¹wszy drzwiami, zniknê³a w jednej z izb goœcinnych.Wkrótce dostarczono kilka st¹gwi wody.Semena nape³ni³a winem dwa cynowe kubki i bez zaproszenia wesz³a do izby.Tamta sta³a nago, pochylona nad szaflikiem z zimn¹ wod¹, patrz¹c na obtarte, odparzone uda.Unios³a wzrok.- Ty te¿ tak? - zacharcza³a, nie bawi¹c siê w ¿adne tytu³y.Semena odstawi³a kubki z winem.Sta³a przez chwilê, po czym odwróci³a siê i zadar³a spódnicê, pokazuj¹c sine poœladki.Spojrza³a przez ramiê.Mierzy³y siê wzrokiem doœæ d³ugo, by wreszcie parskn¹æ œmiechem.Zamilk³y.Alida nabra³a w d³onie wody i umy³a twarz, po czym zwil¿y³a uda, sycz¹c przez zêby s³ówka, jakich nie znali chyba najstarsi majtkowie.- Bêdziemy rozmawiaæ bardzo uroczyœcie, w sali tronowej, czy mo¿e zaczniemy ju¿ tutaj? - zapyta³a Semena, opieraj¹c siê o œcianê z kubkiem w d³oni.- Trzeba by³o przenieœæ Kwaterê do Dorony - dorzuci³a, widz¹c wracaj¹c¹ wœciek³oœæ tamtej.- Myœlisz, ¿e ja tego nie chcê?! - wrzasnê³a blondynka, rozchlapuj¹c piêœci¹ wodê w szafliku, nad którym kucnê³a okrakiem.- Rozmawiaj z tymi durniami wysokich rodów! „Stara Dzielnica to znak dawnych czasów.Tylko tu mo¿e odrodziæ siê Garra”.Dorona jest niedobra wiesz dlaczego? Bo przebudowali j¹ Armektañczycy!- Nie wierzê - powiedzia³a Semena.- Ja te¿ nie! Jak to powstanie mo¿na wygraæ? Wiesz, dlaczego przyjecha³am? Bo inaczej przyby³by jakiœ setnik stra¿y! Je¿d¿¹cy konno jeszcze gorzej ode mnie, a do tego g³upi! Albo starzec, którego zdjêliby tutaj z konia i od razu zakopali! Jeœli w ogóle przyjecha³by konno! Koñ to cudo z Armektu, Garyjczyk podró¿uje w lektyce.No, mo¿e w którymœ z tych przeklêtych furgonów czy jak tam ten pojazd nazwaæ.Jecha³by cztery dni albo tydzieñ - oceni³a, sikaj¹c do szaflika.- Nie wierzê - powtórzy³a Semena.Alida zaczerpnê³a tchu.- A jednak tak tam jest - powiedzia³a prawie spokojnie.Oni chc¹ zacz¹æ wyzwolenie Garry od wyplenienia wszystkich armektañskich chwastów.Nawet armia ma byæ jednym wielkim t³umem, bo podzia³ na kliny, pó³setki i kolumny wymyœlili Armektañczycy.To nic, ¿e dziêki temu wygrali wszystkie wojny.W G³ównej Kwaterze o bitwach myœl¹ tyle tylko, ¿e komuœ trzeba powierzyæ ca³e to dowództwo.W Dranie upomina siê o nie komendant gwardii, poczciwina, którego z wielkim trudem wynios³am na to stanowisko.Ledwie zreszt¹ podo³a³ obowi¹zkom.Drugim kandydatem jest stary i naprawdê doœwiadczony dowódca eskadry stra¿y morskiej.Tyle tylko, ¿e ten cz³owiek prawie nie umie chodziæ, kiedy grunt mu siê nie kiwa pod stopami niczym pok³ad.Bitwê zacznie chyba od wbicia w ziemiê masztów i rozpiêcia ¿agli, bo inaczej czegoœ mu bêdzie brakowa³o.Teraz dalej: powa¿nymi kandydatami s¹ dostojny Kahel Mohaben, starszy krewny mojego zmar³ego ze staroœci ma³¿onka, i wreszcie sam Ganedorr.Ten ostatni ma przynajmniej tyle rozumu, ¿e wcale nie chce dowodziæ armiami.Zgodzi siê jednak, jeœli nie bêdzie mo¿na inaczej.Ktoœ w koñcu dowodziæ musi.- Wiêc czemu nie ja?- A czemu nie mój kandydat, Ahagaden? Twój wróg œmiertelny, sk¹din¹d?Ocenia³y siê wzrokiem.Rozmowa zaczyna³a zmierzaæ ku sednu spotkania.Alida wsta³a z klêczek, podnios³a z pod³ogi prost¹, grub¹ spódnicê i wytar³a siê.Nagoœæ nie krêpowa³a jej wcale, Semena pomyœla³a, ¿e to musi byæ kwesta wprawy.Blondynka z wyraŸnym obrzydzeniem wci¹gnê³a zakurzon¹ koszulê.Spódnicê cisnê³a w k¹t, z nies³ychan¹ pogard¹.Wziê³a od Semeny kubek z winem i równie¿ opar³a siê o œcianê.Sta³y, niczym jakieœ wartowniczki, po obu stronach drzwi.¯adnej nawet do g³owy nie przysz³o, ¿eby usi¹œæ.Mia³y siê jeszcze nasiedzieæ - wracaj¹c.- Pos³uchaj - rzek³a Alida.- Pomijaj¹c osobiste niechêci [ Pobierz całość w formacie PDF ]