[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.James i Pat Patterson,młodzian w stylu rockabilly, na początku radzili sobie świetnie, ale szczęścieich opuściło i policja aresztowała ich bez problemu przed barem w jakąśgodzinę po czwartym napadzie.Patterson, który był na warunkowym, wróciłprosto do Florence.527James, jako że był to jego pierwszy kryminalny zarzut, a na jego korzyśćświadczyła przeszłość wojenna, mógł się spodziewać nie więcej niż trzech latodsiadki, a przypuszczalnie dwóch.Stevie przysięgła, że będzie czekać.Ja-mes mógł uciec do Meksyku, ale był zmęczony, bardzo zmęczonyCztery dni przed ogłoszeniem wyroku, cztery dni przed przejściem na wię-zienny wikt, dziesięć dni po ślubie, w czasie których nie miał okazji skosz-tować posiłku ugotowanego przez żonę, James poszedł na South CentralAvenue poszukać śniadania.Usiadł w barze pomiędzy obłąkanymi klientami,mężczyzną robiącym miny, mężczyzną miotającym przekleństwa, i zamówiłjajko.Pulchna właścicielka, z wyglądu Chinka, stała przy kasie i jadła płatkiz kubka do kawy.Zębami oderwała pół kromki chleba i z pełnymi ustamizaczęła mówić coś w języku, który według niej pewnie był angielskim, choćJames nie zrozumiał ani słowa - miała tę jękliwą, nosową intonację.Naglepoczuł wyraznie smak i zapach Nha Trang.Zaczepił go facet z sąsiedniego boksu.Siedział bokiem, z nogami wycią-gniętymi na przejście.- Jestem nagrzany speedem.Tak - powiedział bardzo cicho - jestemchłopczykiem na speedzie.- Wziąwszy pod uwagę mój obecny stan umysłu, ta sprawa nie wydajemi się interesująca - odparł James.- Wiesz, gdzie byłem siedem godzin i dwadzieścia minut temu? Byłemw domu.Wiesz, gdzie jest mój dom? W San Diego.Wiesz, co robiłem? Gołyjak święty turecki stałem przed lustrem, wielkim lustrem, okay?, i przyciska-łem do głowy lufę trzysta pięćdziesiątki siódemki.Mam zamiar się zastrzelić.Wierzysz mi?James odłożył widelec.- Taa.Miałem drobny problem z hazardem.Mały? Kurwa.Hazard ode-brał mi wszystko.%7łonę.Dzieci.Dom.Jestem bankrutem.Ona wzięła dom.Ispłaty na milion lat.Kurwa.Byłem gotowy rozwalić sobie mózg w sypialnimojej siostry.Tak jest.Kurwa, tak.Ale nie chciałem, żeby siostra po powro-cie do domu zobaczyła taki bałagan - albo raczej zabrakło mi ikry, żeby sięzastrzelić, jeśli mam być szczery.Tak sobie myślę, że muszę znalezć sposóbna zakończenie tego horroru szybko, bezboleśnie i tak, żeby nie wiedzieli, żesam to sobie zrobiłem.Więc się ubrałem i zdecydowałem, że tutaj pojadę,tutaj się dostanę tym małym zagranicznym autkiem, garbusem.To małe auto,mojej siostry, nie należy do mnie.Wsiadłem, zapaliłem i ruszyłem na wschód528międzystanową ósmą, mój przyjacielu, poza granice San Diego, i włączyłemdługie światła, i powiedziałem sobie, że jeśli pierwsza półciężarówka zamigado mnie, skręcę i uderzę w nią czołowo, odbiorę sobie życie jak kamikadze.Przez całą drogę trzymałem obie ręce na kierownicy, stary, nie zdjąłem ich,chyba żeby podrapać się w jaja albo zrzucić zakrętkę z buteleczki z amfą iłyknąć kilka tabletek.I coś ci powiem.Przez całą tę drogę, przez co najmniejpięćset siedemdziesiąt kilometrów, nikt na mnie nie zamigał, szanowny pa-nie, ani jedna osoba, nie zdarzyło się, żeby ktoś choć raz mignął.I to jest cud.Cud.Siedzę tu żywy.Nie wiem, co to znaczy.Ale jestem żywy.Tylko towiem.I poza tym nie wiem zupełnie nic.Jestem żywy.Nie wyglądał na człowieka, który jest na prochach.Sprawiał wrażeniebardzo spokojnego, siedział nieruchomo, z prawą nogą założoną na lewekolano i dłońmi splecionymi na udzie.Oczy miał czerwone, ale wypełnioneświatłem miłości.Zamówił pszenny tost bez masła, łamał go na małe kawałkii wkładał je do ust.Zapalił papierosa, po czym rzucił zapałki na talerz.- Wybrałeś się na samobójczą przejażdżkę - powiedział James.- Taa.Na pewno.- Byłem na kilku takich przejażdżkach.- Taa.- Hej.Masz dalej tę broń? Chcesz, żebym cię zastrzelił?Mężczyzna wyglądał wytwornie w tweedowej sportowej marynarce, be-żowym swetrze, jasnoniebieskich spodniach od piżamy i brudnych papu-ciach.Z namysłem zaciągnął się papierosem.- Zostawiłem broń w domu - odparł.W przeddzień ostatniej rozprawy w sądzie Bill Houston zabrał swojego brataJamesa na rozmowę.Zaprosił go do kawiarni zamiast do baru; James lepiejniech zrozumie, że sprawa jest poważna.- Posłuchaj, ty nic nie wiesz.Ja wiem tylko tyle, że musisz trzymać sięz daleka od oddziałów o maksymalnym rygorze, bo tam zawsze ktoś siędowala i zawsze zamykają ciebie.Kiedy będziesz czekał na zaklasyfikowa-nie, mów o wykształceniu.Każdemu doradcy, tego rodzaju ludziom, co będąz tobą gadali, powtarzaj bez przerwy wykształcenie, wykształcenie.Chceszskończyć liceum, chcesz nauczyć się fachu.Mów o takich rzeczach, to wsa-dzą cię do oddziału o średnim rygorze.I na tym ci zależy.Tam żyje się spo-kojniej.Ludzie nie są tacy zwariowani.Wychodzisz na dziedziniec, kiedy529chcesz.Jest dobrze.Wierz mi, nie chcesz być w maksymalnym.- Kto tam jest?- Gdzie? Na średnich oddziałach?- We Florence.Na wszystkich oddziałach.- No, mnóstwo ludzi.- Twój stary też tam jest? Twój ojciec?- To nie jest mój ojciec, tylko twój.- Nieważne.Jest tam?- Taa.Siedzi w maksymalnym.Nie.Myślę, że wyszedł.- Jesteś pewien?- Taa.Myślę, że wyszedł.Ona w każdym razie przestała go odwiedzać.- Już tam nie jezdzi?- Nie, odkąd ja wyszedłem.O ile wiem.Więc jej mąż musi być gdzieśindziej.- Gdzie?- Nie mam pojęcia.Gdzieś indziej.Bill uściskiem dłoni pożegnał się z młodszym bratem, nie do końca pe-wien, że udało mu się do niego trafić.Ruszył do śródmieścia, żeby sprawdzićoferty w pośredniaku albo pokręcić się po parku.Nadeszła pustynna jesień,czas na porządkowanie sadów.Obserwował mężczyzn ścinających jęczącymipiłami łańcuchowymi drzewa oliwne rosnące przy alejkach i czuł, jak towszystko dzieje się w jego wnętrzu.%7łałował, że nie ma motocykla.Zastanawiał się, czy trudno jakiś ukraść.Chodził koło barów, rozglądając się za motocyklem, potem do barów, żebyskorzystać z promocyjnych godzin i niższych cen na porto [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.James i Pat Patterson,młodzian w stylu rockabilly, na początku radzili sobie świetnie, ale szczęścieich opuściło i policja aresztowała ich bez problemu przed barem w jakąśgodzinę po czwartym napadzie.Patterson, który był na warunkowym, wróciłprosto do Florence.527James, jako że był to jego pierwszy kryminalny zarzut, a na jego korzyśćświadczyła przeszłość wojenna, mógł się spodziewać nie więcej niż trzech latodsiadki, a przypuszczalnie dwóch.Stevie przysięgła, że będzie czekać.Ja-mes mógł uciec do Meksyku, ale był zmęczony, bardzo zmęczonyCztery dni przed ogłoszeniem wyroku, cztery dni przed przejściem na wię-zienny wikt, dziesięć dni po ślubie, w czasie których nie miał okazji skosz-tować posiłku ugotowanego przez żonę, James poszedł na South CentralAvenue poszukać śniadania.Usiadł w barze pomiędzy obłąkanymi klientami,mężczyzną robiącym miny, mężczyzną miotającym przekleństwa, i zamówiłjajko.Pulchna właścicielka, z wyglądu Chinka, stała przy kasie i jadła płatkiz kubka do kawy.Zębami oderwała pół kromki chleba i z pełnymi ustamizaczęła mówić coś w języku, który według niej pewnie był angielskim, choćJames nie zrozumiał ani słowa - miała tę jękliwą, nosową intonację.Naglepoczuł wyraznie smak i zapach Nha Trang.Zaczepił go facet z sąsiedniego boksu.Siedział bokiem, z nogami wycią-gniętymi na przejście.- Jestem nagrzany speedem.Tak - powiedział bardzo cicho - jestemchłopczykiem na speedzie.- Wziąwszy pod uwagę mój obecny stan umysłu, ta sprawa nie wydajemi się interesująca - odparł James.- Wiesz, gdzie byłem siedem godzin i dwadzieścia minut temu? Byłemw domu.Wiesz, gdzie jest mój dom? W San Diego.Wiesz, co robiłem? Gołyjak święty turecki stałem przed lustrem, wielkim lustrem, okay?, i przyciska-łem do głowy lufę trzysta pięćdziesiątki siódemki.Mam zamiar się zastrzelić.Wierzysz mi?James odłożył widelec.- Taa.Miałem drobny problem z hazardem.Mały? Kurwa.Hazard ode-brał mi wszystko.%7łonę.Dzieci.Dom.Jestem bankrutem.Ona wzięła dom.Ispłaty na milion lat.Kurwa.Byłem gotowy rozwalić sobie mózg w sypialnimojej siostry.Tak jest.Kurwa, tak.Ale nie chciałem, żeby siostra po powro-cie do domu zobaczyła taki bałagan - albo raczej zabrakło mi ikry, żeby sięzastrzelić, jeśli mam być szczery.Tak sobie myślę, że muszę znalezć sposóbna zakończenie tego horroru szybko, bezboleśnie i tak, żeby nie wiedzieli, żesam to sobie zrobiłem.Więc się ubrałem i zdecydowałem, że tutaj pojadę,tutaj się dostanę tym małym zagranicznym autkiem, garbusem.To małe auto,mojej siostry, nie należy do mnie.Wsiadłem, zapaliłem i ruszyłem na wschód528międzystanową ósmą, mój przyjacielu, poza granice San Diego, i włączyłemdługie światła, i powiedziałem sobie, że jeśli pierwsza półciężarówka zamigado mnie, skręcę i uderzę w nią czołowo, odbiorę sobie życie jak kamikadze.Przez całą drogę trzymałem obie ręce na kierownicy, stary, nie zdjąłem ich,chyba żeby podrapać się w jaja albo zrzucić zakrętkę z buteleczki z amfą iłyknąć kilka tabletek.I coś ci powiem.Przez całą tę drogę, przez co najmniejpięćset siedemdziesiąt kilometrów, nikt na mnie nie zamigał, szanowny pa-nie, ani jedna osoba, nie zdarzyło się, żeby ktoś choć raz mignął.I to jest cud.Cud.Siedzę tu żywy.Nie wiem, co to znaczy.Ale jestem żywy.Tylko towiem.I poza tym nie wiem zupełnie nic.Jestem żywy.Nie wyglądał na człowieka, który jest na prochach.Sprawiał wrażeniebardzo spokojnego, siedział nieruchomo, z prawą nogą założoną na lewekolano i dłońmi splecionymi na udzie.Oczy miał czerwone, ale wypełnioneświatłem miłości.Zamówił pszenny tost bez masła, łamał go na małe kawałkii wkładał je do ust.Zapalił papierosa, po czym rzucił zapałki na talerz.- Wybrałeś się na samobójczą przejażdżkę - powiedział James.- Taa.Na pewno.- Byłem na kilku takich przejażdżkach.- Taa.- Hej.Masz dalej tę broń? Chcesz, żebym cię zastrzelił?Mężczyzna wyglądał wytwornie w tweedowej sportowej marynarce, be-żowym swetrze, jasnoniebieskich spodniach od piżamy i brudnych papu-ciach.Z namysłem zaciągnął się papierosem.- Zostawiłem broń w domu - odparł.W przeddzień ostatniej rozprawy w sądzie Bill Houston zabrał swojego brataJamesa na rozmowę.Zaprosił go do kawiarni zamiast do baru; James lepiejniech zrozumie, że sprawa jest poważna.- Posłuchaj, ty nic nie wiesz.Ja wiem tylko tyle, że musisz trzymać sięz daleka od oddziałów o maksymalnym rygorze, bo tam zawsze ktoś siędowala i zawsze zamykają ciebie.Kiedy będziesz czekał na zaklasyfikowa-nie, mów o wykształceniu.Każdemu doradcy, tego rodzaju ludziom, co będąz tobą gadali, powtarzaj bez przerwy wykształcenie, wykształcenie.Chceszskończyć liceum, chcesz nauczyć się fachu.Mów o takich rzeczach, to wsa-dzą cię do oddziału o średnim rygorze.I na tym ci zależy.Tam żyje się spo-kojniej.Ludzie nie są tacy zwariowani.Wychodzisz na dziedziniec, kiedy529chcesz.Jest dobrze.Wierz mi, nie chcesz być w maksymalnym.- Kto tam jest?- Gdzie? Na średnich oddziałach?- We Florence.Na wszystkich oddziałach.- No, mnóstwo ludzi.- Twój stary też tam jest? Twój ojciec?- To nie jest mój ojciec, tylko twój.- Nieważne.Jest tam?- Taa.Siedzi w maksymalnym.Nie.Myślę, że wyszedł.- Jesteś pewien?- Taa.Myślę, że wyszedł.Ona w każdym razie przestała go odwiedzać.- Już tam nie jezdzi?- Nie, odkąd ja wyszedłem.O ile wiem.Więc jej mąż musi być gdzieśindziej.- Gdzie?- Nie mam pojęcia.Gdzieś indziej.Bill uściskiem dłoni pożegnał się z młodszym bratem, nie do końca pe-wien, że udało mu się do niego trafić.Ruszył do śródmieścia, żeby sprawdzićoferty w pośredniaku albo pokręcić się po parku.Nadeszła pustynna jesień,czas na porządkowanie sadów.Obserwował mężczyzn ścinających jęczącymipiłami łańcuchowymi drzewa oliwne rosnące przy alejkach i czuł, jak towszystko dzieje się w jego wnętrzu.%7łałował, że nie ma motocykla.Zastanawiał się, czy trudno jakiś ukraść.Chodził koło barów, rozglądając się za motocyklem, potem do barów, żebyskorzystać z promocyjnych godzin i niższych cen na porto [ Pobierz całość w formacie PDF ]