[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Król Azis stanął poza nim, niemal w ramiona go ująwszy, jakby się obawiał, że za chwilę wódz jego do stóp mu może runąć, jak wysokopienna sosna, podcięta u korzeni.I tak poza nim stojąc, królewską swą głowę do jego przybliżywszy głowy, mówił do niego głosem tajemnym, cichym, złym i kuszącym, a każde królewskie słowo obejmowało wodza wkoło jak waż i pięło się ku jego gardłu, które wyschłe było w tejże chwili, jak krynica pory letniej spieki.Mówił król Azis:— Idzie tu jak łania, mniemając, iż jej nie dostrzega oko łowca.Najpiękniejsza z pięknych, piękniejsza niż bóstwo, albowiem bóstwo jest umarłe… Siedm galer pełnych purpury i złota chciał mi dać za nią Sorosis, którego głowę mi przyniosłeś, owiniętą w palmowe liście… Czemu ważył się myśleć o Minoe, córce króla Azisa?… On jest jeden i ona jedna… Psami kazałem wyszczuć posłów króla Tabu, który jej pożądał, bowiem łasili się jak psy, prosząc o nią… Chciał mi dać za nią dwa rubiny tak wielkie, jak jej dziewicze piersi…Oto się zbliża Minoe! Zakryj dłonią oczy, albowiem możesz umrzeć, a wiesz, jak bardzo cię miłuję…Oczy wodza gorzały jak dwa ognie, jakby był wśród bitwy i sępim wzrokiem wypatrywał śmierci.Księżniczka Minoe szła powoli wśród kwiatów, przed siebie dziwnie patrząc, jakby nie wiedziała dokąd idzie.Oto te oczy musiały widzieć rzeczy, których niema, albo też umarłe, bowiem nie było w nich nic żywego.Bez barwy były, jako rzekł król Azis, nieruchome i podłużne; z oczu takich płyną łzy zatrute.Musiały widzieć, w bezkres i dal nieskończoną patrząc, coś, co nie jest ludzkie, albowiem miały wyraz taki, jakby były uśmiechnięte.Pozdrawiały uśmiechem śmierć.Księżniczka Miuoe blada była i zdaje się, że nigdy kwiat rumieńca nie ubarwił tej twarzy pysznej i złej, któraby nie drgnęła, widząc niebo w płomieniach, a ziemię, zalaną krwią.Ponura, cudna rzeźba ożyła, a wyszedłszy z grobowej ciemnicy szła teraz wśród kwiatów uśmiechnięta, a tak lekka, że nie słychać było szmeru jej kroków na złotym piasku, przesypywanym skrzętnie palcami stu służebnych kobiet, by się w pył złocisty nie zabłąkał kamień lub muszla.Fontanna zaszumiała głośniej, kwiaty uderzyły ciężka chmura woni w rozpięty nad ogrodem baldachim z purpury o dziwnym niebieskawym połysku, nieznaną sztuką wydobytym z płonącej, jakby ciepłą krwią umazanej tkaniny.Kropla różanej wody musiała paść na pyszne czoło Minoe, gdyż dreszcz przebiegł po jej twarzy i spędził z niej wężowy, chytry, zły, cudny uśmiech.Minoe szła ku fontannie; na lwim łbie oparła się lewem ramieniem, a palce prawej ręki, drobnej jak u dziecka, zanurzyła w marmurowym basenie.Potem, oczy zmrużywszy, rozpięła ramiona szeroko, jak czyni człowiek, co zbudziwszy się po długim, dobroczynnym śnie, czuje jeszcze rozkosz przedziwna, której nie zna źródła.W tej chwili dreszcz wstrząsnął ciałem księżniczki Minoe.Rozdęły się jej nozdrza, chłonąc parny, ciężki, zatruty zapach kwiatów, potem ręce powolnym, leniwym ruchem jęły rozrywać na piersiach Minoe tkaninę szaty, tak wiotkiej, jak wśród miesięcznej nocy powiedziane, ciche, miłosne zaklęcie.— Zbierz siły — mówił w tejże chwili król Azis do dowódcy — abyś nie skonał, nie ujrzawszy cudu, większego niż słońce.Z szat swoich się rozdziewa Minoe… Patrz, jak purpurowe kwiaty zbladły, ujrzawszy nagość jej ramion… Czyś nie oszalał jeszcze? Widziałeś ciała kobiece, lecz nie widziałeś ciała grzechu, którego trwoży się słońce.Oto jest grzech w nagości swojej, przedziwny i boski… Nieskalana jest Minoe, córka królewska i czystsza jest od tej lilii, która drży u nóg jej, jakby z pożądania, bo któż nie pożąda Minoe?Trzech mam synów i trzy jeszcze mam córki, podobne pysznym posągom, a wśród nich Minoe błyszczy jak poranna gwiazda, kiedy wstaje z morza.Spójrz, jak złoty błysk opasał jej piersi, jak żmija i pije z nich rozkosz…Minoe odsłoniła cud swoich piersi i jęła zrzucać z siebie szatę mistrzowskiemi rękoma długo tkana w ogromnym trudzie przez trzydzieści niewolnic, których oczy płakały krwią po tej pracy, ł nagle zabłysnęła jak słońce, co się wyswobodziło z purpurowej osłony porannych zórz; stanęła naga jak kwiat, co błysnął pysznem pięknem i uwodzi oczy.Jak kość słoniowa, która przywożą śmierci poślubieni żeglarze z ziem tak odległych, że pół życia potrzeba, aby za łaska wiatrów przybić do nich, tak zajaśniało ciało księżniczki Minoe, drżące, jakby od chłodu.Nagłe dreszcze przebiegały po niem, zwiastując, iż pożądanie w niem mieszka i jakby ból, który się zmieni w rozkosz śmiertelną, jeśli kto z żywych posiądzie księżniczkę Minoe.Przegięła się jak pantera co oczy podłużne zmrużywszy, wyciąga się na słońcu i uczyniła ruch jakby chciała wejść w chłodne wody, zamknięte w marmurowym basenie.W tej chwili dobiegł ja jakiś jęk, tak straszny, jakby z nim razem pękło ludzkie serce, nabrzmiałe od bólu.Zadrżała księżniczka Minoe i odwróciła się ruchem szybkim, jak pyszny zwierz pustynny, który posłyszał szelest albo nieuchwytny odgłos, jaki wydaje cięciwa, kiedy ją napina mocna dłoń strzelca.Ktoby wtedy był ujrzał oczy Minoe, musiałby oszaleć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl