[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Uśmiechał się zadowolony zsiebie, patrząc na panią Berg zwycięsko.Helga miała łzy w oczach.Nie mogła rozstrzygnąć, kto miał słuszność; bolało ją tylko, żesię sprzeczali przecież oboje tak bardzo kochała.Ale czy, biorąc ściśle Halvor nie miałsłuszności?Pani Berg miała na ustach odpowiedz, ale przełknęła ją.Niekończące się wywody Halvorawywierały na nią pewien wpływ, chociaż nie czuła się bynajmniej przekonaną.Wiedziaładobrze, że postępuje właściwie i nie c h c i a ł a dać się przekonać.Poza tym, rósł w niejsprzeciw.Pragnęła, istotnie, raz móc postąpić samodzielnie! Ci dwoje wyjadą, ażeby się ba-wić, i ją zostawią samą, nie powinni jeszcze, ponadto, pozbawiać jej jedynego towarzystwa,które jej przypadało do gustu! Pomimo wszystko, lubiła Karen i chciała ją wziąć do siebie wkażdym razie na czas ich nieobecności.Zatem poszła.Gdy pani Berg wyszła, Helgą z płaczem rzuciła się na piersi Halvora; musiał ją uspokajać.Ale był zbyt zajęty własnymi myślami, ażeby poświęcać wiele uwagi jej łzom.%7łe też ele-gancki, przyzwoity dom właśnie otwierał szeroko drzwi przed nieobyczajnością i jej skutka-mi! Był moralnie oburzony po prostu wstrząśnięty.To, że taka myśl mogła powstać w tymdomu, gdzie tyle mówił i nauczał, było bankructwem jego uzdolnień prawie samej moralno-ści boskiej.Było to tak, jak gdyby ktoś posiał pszenicę, a zbierał oset.Bogu jest wiadome, że traktował swoje zadanie poważnie.I odpowiadał naprawdę n i e k tó r y m założeniom, aby móc je wypełnić, on, który zawsze nawet w stolicy, pośród lekko-myślnych istot, jak nazywał obecnie swych przyjaciół zachował siebie w czystości, w takiejczystości, że nawet pożądanie, któremu przecież podlegał każdy, w nim budziło się rzadko.Nawet teraz, kiedy siedział na sofie, obejmując ramionami obie kobiety, nie odczuwał żadnejspecjalnej różnicy w swym uczuciu do nich.Nawet jeżeli chodziło o jego stosunek miłosny,wyłączył zeń cielesną tęsknotę i uczynił wybór duchowy, podczas gdy człowiek kierujący sięzachciankami ciała, wybrałby, na pewno, matkę, która, oglądana z tego punktu widzenia, byław swym bujnym rozkwicie bezwarunkowo bardziej pociągająca.Głupstwem jednak była zatwardziałość w dogmatach, zanadto się w tym grzęzło.Dość złebyło już to, że teściowa postępowała na przekór jego przekonaniu; i jeżeli ta dziewczyna, po-82mimo jego obecności, zakwateruje się w tym domu, autorytet jego będzie zachwiany, nieza-leżnie od tego, że z łatwością mogłoby wyglądać, iż ma twarde serce.A biorąc ściśle, był totylko odosobniony wypadek, nie mogący wywrzeć żadnego specjalnego wpływu na ogólnąmoralność.W każdym razie, należało postarać się, ażeby wybrnąć z tego możliwie najlepiej.Pani Berg miała wypieki na twarzy, kiedy udała się w stronę wyrobniczych chałup, ażebyprzyprowadzić Karen Petersen; był to skutek dyskusji.Teraz, kiedy niebezpieczeństwo pod-legania działaniu jego słów, już nie istniało, żałowała, że tak się uniosła.Naturalnie, miałsłuszność, na swój sposób; mężczyzni zawsze miewali słuszność, gdy im pozostawiano na todość czasu, a Halvor nie należał do tych, którzy występują w niesłusznej i niedobrej sprawie.Użyczała mu z całego serca tej słuszności we wszystkim; było to jej obojętne, byleby tylkomogła w spokoju wykonać swój zamiar.Zastała Karen na dworze, przed chatą, i zaproponowała jej, ażeby odprowadziła ją do do-mu, zachowując się poza tym tak, jak gdyby nic nie zaszło.Chód Karen stał się jeszcze więcejociężały i mozolny, niż dawniej, i pani Berg ujęła ją pod ramię.Karen zwiesiła głowę i paniBerg musiała ująć ją pod brodę, ażeby móc jej spojrzeć w oczy. Na miłość boską, wyglą-dasz, jak gdybym prowadziła cię do rzezni zawołała i próbowała ją ożywić, opowiadając jejo wszystkim możliwym.Przez cały czas, miała na ustach pytanie, ale nie wypowiadała go.Ale kiedy stanęły na progu domu, nie wytrzymała dłużej. Kiedy się spodziewasz? spytała szeptem.Karen nie odpowiadała. Naprawdę, nie wiesz?Karen potrząsnęła głową. I naprawdę nie wiesz od kogo?Ponowne zaprzeczenie. Biedne, nieświadome dziecko! zawołała pani Berg i objęła ją uściskiem.Halvor wyszedł naprzeciw Karen i podał jej rękę po przyjacielsku. Witaj nam! rzekł.Pani Berg rzuciła mu spojrzenie pełne wdzięczności. Jest najszlachetniejszym człowiekiemna świecie pomyślała. Móc tak po prostu poświęcić swoje własne przekonanie!.83XXIII [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Uśmiechał się zadowolony zsiebie, patrząc na panią Berg zwycięsko.Helga miała łzy w oczach.Nie mogła rozstrzygnąć, kto miał słuszność; bolało ją tylko, żesię sprzeczali przecież oboje tak bardzo kochała.Ale czy, biorąc ściśle Halvor nie miałsłuszności?Pani Berg miała na ustach odpowiedz, ale przełknęła ją.Niekończące się wywody Halvorawywierały na nią pewien wpływ, chociaż nie czuła się bynajmniej przekonaną.Wiedziaładobrze, że postępuje właściwie i nie c h c i a ł a dać się przekonać.Poza tym, rósł w niejsprzeciw.Pragnęła, istotnie, raz móc postąpić samodzielnie! Ci dwoje wyjadą, ażeby się ba-wić, i ją zostawią samą, nie powinni jeszcze, ponadto, pozbawiać jej jedynego towarzystwa,które jej przypadało do gustu! Pomimo wszystko, lubiła Karen i chciała ją wziąć do siebie wkażdym razie na czas ich nieobecności.Zatem poszła.Gdy pani Berg wyszła, Helgą z płaczem rzuciła się na piersi Halvora; musiał ją uspokajać.Ale był zbyt zajęty własnymi myślami, ażeby poświęcać wiele uwagi jej łzom.%7łe też ele-gancki, przyzwoity dom właśnie otwierał szeroko drzwi przed nieobyczajnością i jej skutka-mi! Był moralnie oburzony po prostu wstrząśnięty.To, że taka myśl mogła powstać w tymdomu, gdzie tyle mówił i nauczał, było bankructwem jego uzdolnień prawie samej moralno-ści boskiej.Było to tak, jak gdyby ktoś posiał pszenicę, a zbierał oset.Bogu jest wiadome, że traktował swoje zadanie poważnie.I odpowiadał naprawdę n i e k tó r y m założeniom, aby móc je wypełnić, on, który zawsze nawet w stolicy, pośród lekko-myślnych istot, jak nazywał obecnie swych przyjaciół zachował siebie w czystości, w takiejczystości, że nawet pożądanie, któremu przecież podlegał każdy, w nim budziło się rzadko.Nawet teraz, kiedy siedział na sofie, obejmując ramionami obie kobiety, nie odczuwał żadnejspecjalnej różnicy w swym uczuciu do nich.Nawet jeżeli chodziło o jego stosunek miłosny,wyłączył zeń cielesną tęsknotę i uczynił wybór duchowy, podczas gdy człowiek kierujący sięzachciankami ciała, wybrałby, na pewno, matkę, która, oglądana z tego punktu widzenia, byław swym bujnym rozkwicie bezwarunkowo bardziej pociągająca.Głupstwem jednak była zatwardziałość w dogmatach, zanadto się w tym grzęzło.Dość złebyło już to, że teściowa postępowała na przekór jego przekonaniu; i jeżeli ta dziewczyna, po-82mimo jego obecności, zakwateruje się w tym domu, autorytet jego będzie zachwiany, nieza-leżnie od tego, że z łatwością mogłoby wyglądać, iż ma twarde serce.A biorąc ściśle, był totylko odosobniony wypadek, nie mogący wywrzeć żadnego specjalnego wpływu na ogólnąmoralność.W każdym razie, należało postarać się, ażeby wybrnąć z tego możliwie najlepiej.Pani Berg miała wypieki na twarzy, kiedy udała się w stronę wyrobniczych chałup, ażebyprzyprowadzić Karen Petersen; był to skutek dyskusji.Teraz, kiedy niebezpieczeństwo pod-legania działaniu jego słów, już nie istniało, żałowała, że tak się uniosła.Naturalnie, miałsłuszność, na swój sposób; mężczyzni zawsze miewali słuszność, gdy im pozostawiano na todość czasu, a Halvor nie należał do tych, którzy występują w niesłusznej i niedobrej sprawie.Użyczała mu z całego serca tej słuszności we wszystkim; było to jej obojętne, byleby tylkomogła w spokoju wykonać swój zamiar.Zastała Karen na dworze, przed chatą, i zaproponowała jej, ażeby odprowadziła ją do do-mu, zachowując się poza tym tak, jak gdyby nic nie zaszło.Chód Karen stał się jeszcze więcejociężały i mozolny, niż dawniej, i pani Berg ujęła ją pod ramię.Karen zwiesiła głowę i paniBerg musiała ująć ją pod brodę, ażeby móc jej spojrzeć w oczy. Na miłość boską, wyglą-dasz, jak gdybym prowadziła cię do rzezni zawołała i próbowała ją ożywić, opowiadając jejo wszystkim możliwym.Przez cały czas, miała na ustach pytanie, ale nie wypowiadała go.Ale kiedy stanęły na progu domu, nie wytrzymała dłużej. Kiedy się spodziewasz? spytała szeptem.Karen nie odpowiadała. Naprawdę, nie wiesz?Karen potrząsnęła głową. I naprawdę nie wiesz od kogo?Ponowne zaprzeczenie. Biedne, nieświadome dziecko! zawołała pani Berg i objęła ją uściskiem.Halvor wyszedł naprzeciw Karen i podał jej rękę po przyjacielsku. Witaj nam! rzekł.Pani Berg rzuciła mu spojrzenie pełne wdzięczności. Jest najszlachetniejszym człowiekiemna świecie pomyślała. Móc tak po prostu poświęcić swoje własne przekonanie!.83XXIII [ Pobierz całość w formacie PDF ]