[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz Dominica natychmiast się zamyka, jego oczy zmieniają się w twardy marmur.Puszcza mnieprędko, jakby mój dotyk parzył mu dłonie.A potem odwraca się do mnie plecami i wychodzi z basenu. Co jest z tobą nie tak?!  wołam za nim, podążając jego śladem. To było zwykłe pytanie.Po prostusię zastanawiałam.Jak to z nią jest.Dominic odwraca się i przez moment dostrzegam w jego twarzy ogromny ból, lecz zaraz to ukrywa,przywdziewając skamieniałą maskę. Nie masz prawa się nią interesować  odpowiada sztywno. Proszę, nie wspominaj o niej więcej. Ale&Dominic unosi rękę. %7ładnych  ale.Ona nie ma dla ciebie najmniejszego znaczenia.Daj temu spokój.Dobranoc.I naprawdę odwraca się na pięcie i odmaszerowuje do domu, zostawiając mnie nagą na tarasie.O co w tym, do cholery, chodziło? Nie można nawet wypowiedzieć przy nim jej imienia? Uważam, żejak najbardziej mam prawo zapytać, czy nie wyobraża sobie, że jestem nią.No ale on nie wie, żewidziałam listy& i jej zdjęcie.Nie ma pojęcia, ile o niej wiem.I jak wiele to zdradza na jego temat.Ale kiedy zaczynam się nad tym zastanawiać, uświadamiam sobie, że wcale nie wiem aż tak dużo.Pewna jestem jedynie, że jeśli mamy ciągnąć to coś  cokolwiek to jest  to będę musiała siędowiedzieć.Muszę dowiedzieć się czegoś jeszcze o Emmie.Muszę dowiedzieć się, w jaki sposób zniszczyłaDominica. Rozdział 21DOMINICLeżę w ciemności, nagi i samotny, i usiłuję pozbierać się do kupy.Przestań zachowywać się jak mazgaj.Ale imię Emmy padające z ust Jacey okazało się takim szokiem dla mojego organizmu, że momentalniepoczułem się wypompowany.Jacey nie ma pojęcia, jak bardzo się staram, żeby nie udawać, że ona jestEmmą.Nie ma pojęcia, jak bardzo to imię mnie prześladuje.I nigdy się nie dowie, bo nie ma żadnych szans, żebym zaczął o tym rozmawiać.Jezu.Nie mogę uwierzyć, że byłem tak blisko& tak blisko udania, że jestem dzisiaj kimś innym& iprzelecenia Jacey w basenie.Prawie opuściłem gardę aż tak cholernie nisko.To się już nie powtórzy.Przewracam się na plecy i przykrywam twarz poduszką, żeby móc zasnąć.Lot do domu przebiega w niezręcznej ciszy.Jacey gapi się w milczeniu przez okno, tylko z rzadka sięodzywając.Ja chcę coś powiedzieć, ale nie wiem co.Nie jestem pewien, co można powiedzieć.Onapragnie więcej, niż jestem w stanie dać.Pragnie mnie poznać.No, przynajmniej tak jej się wydaje.Gdyby naprawdę mnie poznała, zaraz cofnęłaby to życzenie.Mogęto zagwarantować.Podrzucam ją do domu, a ona ledwie na mnie spojrzy, kiedy całuje mnie w policzek i wysiada z auta.Nie odzywa się do mnie przez dwa dni.Dwa cholernie długie dni.W pracy mnie ignoruje i już pierwszego wieczoru kusi mnie, by do niej zadzwonić.Wyjmuję nawettelefon i zaczynam wybierać jej numer, ale potem wbijam w niego wzrok i wzdycham.Zadzwonię i co powiem?Nie ma nic do powiedzenia.Znalezliśmy się w impasie.Ona potrzebuje więcej, niż ja mogęzaofiarować.Dziwne jest to, że chciałbym, aby było inaczej.Po raz pierwszy w życiu żałuję, że nie mogę być takimfacetem.Facetem, który potrafi się związać.Facetem, który umie dawać i brać.Ale znam siebie.I wiem,że jestem facetem, który tylko bierze.Nie potrafię dawać.Odkładam telefon.Drugiego dnia, kiedy już mam wejść do szatni, słyszę głos Jacey i zamieram, nie chcąc, by mniezobaczyła. Wiem, Mad  wzdycha, dzięki czemu domyślam się, że rozmawia przez telefon ze swoją najlepsząprzyjaciółką. Wiem.Ale on nie jest jak Jared.Przysięgam na Boga.Nie jest taki.Zapada cisza, gdy Jacey słucha, a ja oddałbym lewe jądro, byle tylko dowiedzieć się, co mówi Maddy. On nie chce o tym rozmawiać  podejmuje Jacey. Wierz mi, próbowałam.Ale& Maddy musiała jej przerwać, bo Jacey milknie gwałtownie i słucha. Tak, wiem o tym.Wiem, że nie mam wpływu na zachowanie innych.Kontroluję wyłącznie swoje.Wiem.Wzdycha. Zakochuję się w nim, Mad.Próbowałam temu zapobiec.Ale nie potrafię.Jest w nim coś więcej.Jakaś głębia, jakaś krzywda.I w głębi duszy dobry z niego facet.Jest tylko poraniony od środka.Pauza.A potem zaczyna protestować. Nie, to nie tak.Mad, to tak jak wtedy, gdy poznałaś Gabe a.Wiedziałaś, że może być dla ciebienieodpowiedni, ale intuicja podpowiadała ci, że jest w nim coś naprawdę dobrego.I tak było, Mad.Myślę, że z Domem może być tak samo.Kolejna pauza, w czasie której mój język zamienia się w kawałek ołowiu.Zakochuje się we mnie?Serce wyrywa mi się z piersi i ucieka gdzieś daleko, a ja stoję jak przyspawany do podłogi.Nie mogę być osobą, którą ona chce, abym był.Nie jestem dobry w głębi duszy, nie tak, jak jej sięzdaje.Nieważne, jak bardzo lubię ją czy przebywanie w jej towarzystwie, nie widzę sensu w ciągnięciutego, skoro wiem, jaki będzie efekt końcowy.Przynajmniej tyle jestem jej winien.Jeśli nie umie sama się przede mną obronić, zrobię to za nią.Wychodzę zza rogu, a Jacey spogląda na mnie z szatniowej ławki, na której przycupnęła.Na mój widokjej oczy się rozszerzają. Muszę lecieć, Mad.Zadzwonię pózniej.Też cię kocham.Wstaje i wsuwa komórkę do kieszeni.Gdy odwraca się w moją stronę, z tak cholernie miękkim iłagodnym wyrazem oczu, mam szczery zamiar stanowczo uciąć naszą relację.Bardzo stanowczo.Tak stanowczo, że Jacey nawet nie spróbuje mnie przekonywać do zmiany zdania.Ale wtedy to ona się odzywa, a jej słowa mnie zaskakują. Przepraszam, Dominic  mówi prosto, patrząc mi w oczy. No wiesz, za to, co się wydarzyło tamtejnocy.Nie powinnam była w taki sposób wspominać o twojej dawnej dziewczynie.Cokolwiek się międzywami wydarzyło& to nie moja sprawa.My przecież tylko się razem bawimy& a ja przegięłam.Wybacz.Szokuje mnie, że zdobyła się na przeprosiny.Szokuje mnie, że jest w stanie twierdzić, iż tylko siębawimy, skoro dopiero co podsłuchałem, jak mówi Maddy, że się we mnie zakochuje.Ta rozmowa tak drastycznie różni się od tej z moich wyobrażeń, że mogę jedynie pokiwać głową.Kiwam, bo jeśli ona chce udawać, że nasza relacja jest tak cholernie niezobowiązująca, jeśli chcepodtrzymać status quo i nie dopuścić do siebie uczuć, które mogłyby wszystko zmienić, to ja niezamierzam jej powstrzymywać.Jeszcze nie.Jestem na to zbyt samolubny, do cholery.Więc, kiwając głową, odpowiadam: Ja też przepraszam.Chyba zareagowałem nieco przesadnie.Jacey przygląda mi się zszokowana, w jej oczach pojawiają się teraz błyski. Czy ty naprawdę właśnie mnie przeprosiłeś? Czy to był twój pierwszy raz? I jak, bolało?Przewracam oczami. Myślałem sobie właśnie to samo o tobie.Ale hej, nie będę kwestionował zalet dziewczyny, któraprzyłożyła pumie z piąchy. Phi. Uderza mnie lekko w ramię. Nie przyłożyłam jej z piąchy.Rzuciłam w nią kamieniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl