[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To arogancka, wymuskana i niedorozwinięta.- Tutaj go zatkało.- Przypuszczam, że Ffillips ma podobne zdanie o panu, majorze.- Niewykluczone.- Zastanowię się nad tym.Jak brzmi drugie pytanie?- Czy istnieje jakakolwiek szansa, że rajd na Urich zakończy wojnę?- Nie.Pozostaną jeszcze rozrzucone placówki, które trzeba będzie zlikwidować.No i sam Inglid.Czemu pan pyta?- Ostrzegałem już, że w chwili, kiedy Parral i ten jego marionetkowy prorok dojdą do wniosku, że wygrana leży w zasięgu ręki.- Vosberh przeciągnął palcami po swoim gardle.- Najemnikom zawsze łatwiej zapłacić ołowiem niż złotem.- Słuszna uwaga, majorze.Ale odpowiedź jest wciąż ta sama.Wojna nawet się jeszcze nie zaczęła.Nadal sceptycznie nastawiony Vosberh zasalutował i od - maszerował.- Co to ma być, sierżancie? - spytał Mathias, patrząc na piętrzącą się przed nim betonowo - drewnianą konstrukcję.- Diabelski wynalazek, kapitanie - odparł Alex.- Dobrze wiecie, że takie rzeczy należy niszczyć.Proszę więc zebrać oddział i wysadzić to w powietrze.Mathias jęknął, ale posłusznie zarzucił sobie na grzbiet wyładowany plastikowymi cegłami pakiet pozorujący w tym przypadku materiał wybuchowy.Wziął też niby lont i niby zapalniki.Alex odstąpił kilka kroków, Mathias zaś zagnał swoich kompanów do roboty.Już po chwili wszyscy wdrapali się na strukturę.Mocowali “ładunki" w newralgicznych punktach, podłączając zapalniki oraz przewody.Kilgour zerknął na stoper i mruknął pod nosem, że nawet fanatyków można należycie wyszkolić.Makieta przedstawiała jedną z masywnych maszyn naprawczych przeznaczonych do zniszczenia na Urichu.Członkowie załogi Mathiasa zeszli z konstrukcji, zebrali się obok Alexa i przećwiczyli symulowane odpalenie ładunków.Nawet nie zasapany syn proroka stanął przed Szkotem i zasalutował.- No i jak, sierżancie?- Nie najgorzej.Teraz powtórzcie to jeszcze dwa razy.Potem czas wolny.Wrócimy tu wieczorem i przećwiczymy wszystko ponownie, ale po ciemku.Podobnych makiet było na lądowisku więcej.Mieszane drużyny najemników i kompanów ćwiczyły atak, symulując przy okazji rozmaite utrudnienia, jakie zdarzają się w walce: upicie, zranienie, zagazowanie, oślepienie.Widząc, co uczyniono z jego ładownikami, Otho ryknął, dając upust wściekłości.Sten obawiał się, że będzie gorzej.- Pancerze! Działka! Tarcze! Ochrona przeciwchemiczna! Na brodę mojej matki, czy masz pojecie, ile potrwa, nim doprowadzę je potem do ładu?- Niech cię o to głowa nie boli - powiedział Sten.- Zapewne i tak wszyscy polegniemy na Urichu.W ten sposób problem sam się rozwiąże.- Och - westchnął Bhor, przyjacielsko grzmocąc Stena w plecy.Widać humor mu się poprawił.- Na łono mego dziadka, o tym nie pomyślałem.Może wypijemy sobie trochę, co pułkowniku?- Mathias?- Sześciuset wyszkolonych, obecnych i gotowych.- Vosberh?- Pełna gotowość.- Ffillips?- Wszyscy ukończyli ćwiczenia, znają cele, gotowi do walki.- Egan?- Wywiad, komputery i zwiad w gotowości.- Sierżant Kilgour?- W porząsiu.- Rozkaz dzienny numer jeden - powiedział Sten.- Pododdziały zgromadzić na terenie obozu.Możliwie jak najszybciej.Poinformujcie swoich ludzi, że naszej siedziby strzegą podkomendni Parrala.Mają rozkaz strzelać do każdego, kto spróbuje urwać się na lewą przepustkę.Odlatujemy za dwa dni.Oczekuję, że do tego czasu wszyscy przejdą na dietę pełnoproteinową, należycie się nawodnią, sprawdzą dwakroć cały ekwipunek i spakują go zgodnie z instrukcjami.Gdy tylko wrócę z Mathiasem z Sanctusa, ruszamy.Tyle na dzisiaj.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGIDowódca najemników przystanął w skupieniu przed kameralnym ołtarzem w gabinecie proroka.Mathias był obok, Theodomir zaś wyśpiewywał serię monotonnych modlitw i machał kadzielnicą we wszystkie strony świata.W końcu podszedł do Stena.- Kto wprowadza kandydata? - zanucił.- Ja - odparł Mathias.- Doznał oczyszczenia?- Tak.- Czy okazał się godny Talameina i tego, co nam jest drogie?- Za to ręczę - odpowiedział syn.- Uklęknij - rozkazał prorok.Sten posłuchał.Theodomir musnął kolejno oba ramiona pułkownika pastorałem i odsunął się o krok.- Powstań, prawowierny żołnierzu Talameina.Mantisowiec ledwo zdołał się pozbierać, gdy Theodomir włączył oświetlenie ołtarza, złapał kielich pełny mszalnego wina i duszkiem wypił zawartość.Mathias skrzywił się z niesmakiem.- Pij, pułkowniku, pij - zachęcił prorok.- Nie codziennie doznaje się takiego zaszczytu.Sten podziękował skinieniem głowy, nalał sobie czarkę i skosztował.Thedomir promieniał.- Powiedz mi, pułkowniku - zagadnął, zacierając ręce.- O czym myśli żołnierz w przededniu bitwy?- W takim dniu żołnierz raczej unika rozmyślań - odparł Sten z uśmiechem.Prorok przytaknął, starając się okazać jak największe zrozumienie.- Przypuszczam, że ogarniają go zwykłe, doczesne obawy.Cielesne lęki.Duchowemu przywódcy trudno podejrzewać cokolwiek więcej.Mimo to, pułkowniku, chciałbym coś doradzić.Jak mężczyzna mężczyźnie.Bez wątpienia znalazłoby się na Sanctusie wiele młodych kobiet albo chłopców.gotowych osłodzić bohaterowi ostatnie godziny.Stenowi zdało się, że Mathias znów wykrzywił twarz.- Dziękuję za dobrą radę, ekscelencjo - powiedział Sten.I dodał po chwili: - A teraz proszę o wybaczenie, sir.Czeka mnie jeszcze sporo pracy.Prorok roześmiał się, a następnie gestem odprawił najemnika.- Ruszaj, pułkowniku.Do dzieła.Sten skłonił się i odszedł.Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, oblicze Theodomira znów przybrało poważny wyraz.Prorok się zamyślił.- Wiesz - mruknął do syna - on może być niebezpieczny.- Zapewniam cię, że jest w pełni oddany naszej sprawie - zaprotestował Mathias.- A jednak, gdybyś w czasie bitwy znalazł sposobność.- O czym ty mówisz, ojcze? - spytał oburzony potomek.Duchowy przywódca przeszył go wzrokiem, przypominając młodzieńcowi, gdzie jego miejsce.Ten speszył się, ale nie poddał.W końcu prorok znów zajął się winem.- To tylko takie rozważania.Skoro gwarantujesz jego wierność swoim słowem.Machnął ręką, by Mathias wyszedł z gabinetu.Prorok zachichotał i znów sięgnął po butelkę.- Wiele się jeszcze musisz nauczyć, synu.Sam nie wiesz, ile.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECIKompleks na Urich został zbudowany i wyposażony równie dobrze jak koszary dywizyjne Gwardii Imperialnej.Był to jedyny obiekt na całej, nie zamieszkanej planecie.Z wysokości dwustu kilometrów wyglądał niczym wielkie U.Górą przylegał do płytkiego oceanu, co dawało możliwość bezpiecznego testowania silników rakietowych.Wybrzeże ułatwiało też nawigację, a sam obszar wodny przydawał się czasem przy awaryjnych lądowaniach.W dole wznosiła się stocznia.W jej środku tkwił olbrzymi hangar.Po bokach umieszczono montownie podzespołów i magazyny, solidnie okopane zbiorniki chemicznego paliwa, piece do przetopu metali oraz tym podobne instalacje.Jedno z ramion owego U tworzyły lądowiska i hangary kryjące większość floty Jannów: kilka odkupionych od imperium krążowników, garść przebudowanych lekkich niszczycieli i cały bezlik małych jednostek patrolowych, a także zwykłych samolotów.Towarzyszyła im, rzecz jasna, flota niezbędnych jednostek pomocniczych, jak: tankowce, statki naprawcze, ruchome stanowiska dowodzenia.Drugie ramię mieściło koszary, w których załogi statków odpoczywały od pokładowej rutyny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.To arogancka, wymuskana i niedorozwinięta.- Tutaj go zatkało.- Przypuszczam, że Ffillips ma podobne zdanie o panu, majorze.- Niewykluczone.- Zastanowię się nad tym.Jak brzmi drugie pytanie?- Czy istnieje jakakolwiek szansa, że rajd na Urich zakończy wojnę?- Nie.Pozostaną jeszcze rozrzucone placówki, które trzeba będzie zlikwidować.No i sam Inglid.Czemu pan pyta?- Ostrzegałem już, że w chwili, kiedy Parral i ten jego marionetkowy prorok dojdą do wniosku, że wygrana leży w zasięgu ręki.- Vosberh przeciągnął palcami po swoim gardle.- Najemnikom zawsze łatwiej zapłacić ołowiem niż złotem.- Słuszna uwaga, majorze.Ale odpowiedź jest wciąż ta sama.Wojna nawet się jeszcze nie zaczęła.Nadal sceptycznie nastawiony Vosberh zasalutował i od - maszerował.- Co to ma być, sierżancie? - spytał Mathias, patrząc na piętrzącą się przed nim betonowo - drewnianą konstrukcję.- Diabelski wynalazek, kapitanie - odparł Alex.- Dobrze wiecie, że takie rzeczy należy niszczyć.Proszę więc zebrać oddział i wysadzić to w powietrze.Mathias jęknął, ale posłusznie zarzucił sobie na grzbiet wyładowany plastikowymi cegłami pakiet pozorujący w tym przypadku materiał wybuchowy.Wziął też niby lont i niby zapalniki.Alex odstąpił kilka kroków, Mathias zaś zagnał swoich kompanów do roboty.Już po chwili wszyscy wdrapali się na strukturę.Mocowali “ładunki" w newralgicznych punktach, podłączając zapalniki oraz przewody.Kilgour zerknął na stoper i mruknął pod nosem, że nawet fanatyków można należycie wyszkolić.Makieta przedstawiała jedną z masywnych maszyn naprawczych przeznaczonych do zniszczenia na Urichu.Członkowie załogi Mathiasa zeszli z konstrukcji, zebrali się obok Alexa i przećwiczyli symulowane odpalenie ładunków.Nawet nie zasapany syn proroka stanął przed Szkotem i zasalutował.- No i jak, sierżancie?- Nie najgorzej.Teraz powtórzcie to jeszcze dwa razy.Potem czas wolny.Wrócimy tu wieczorem i przećwiczymy wszystko ponownie, ale po ciemku.Podobnych makiet było na lądowisku więcej.Mieszane drużyny najemników i kompanów ćwiczyły atak, symulując przy okazji rozmaite utrudnienia, jakie zdarzają się w walce: upicie, zranienie, zagazowanie, oślepienie.Widząc, co uczyniono z jego ładownikami, Otho ryknął, dając upust wściekłości.Sten obawiał się, że będzie gorzej.- Pancerze! Działka! Tarcze! Ochrona przeciwchemiczna! Na brodę mojej matki, czy masz pojecie, ile potrwa, nim doprowadzę je potem do ładu?- Niech cię o to głowa nie boli - powiedział Sten.- Zapewne i tak wszyscy polegniemy na Urichu.W ten sposób problem sam się rozwiąże.- Och - westchnął Bhor, przyjacielsko grzmocąc Stena w plecy.Widać humor mu się poprawił.- Na łono mego dziadka, o tym nie pomyślałem.Może wypijemy sobie trochę, co pułkowniku?- Mathias?- Sześciuset wyszkolonych, obecnych i gotowych.- Vosberh?- Pełna gotowość.- Ffillips?- Wszyscy ukończyli ćwiczenia, znają cele, gotowi do walki.- Egan?- Wywiad, komputery i zwiad w gotowości.- Sierżant Kilgour?- W porząsiu.- Rozkaz dzienny numer jeden - powiedział Sten.- Pododdziały zgromadzić na terenie obozu.Możliwie jak najszybciej.Poinformujcie swoich ludzi, że naszej siedziby strzegą podkomendni Parrala.Mają rozkaz strzelać do każdego, kto spróbuje urwać się na lewą przepustkę.Odlatujemy za dwa dni.Oczekuję, że do tego czasu wszyscy przejdą na dietę pełnoproteinową, należycie się nawodnią, sprawdzą dwakroć cały ekwipunek i spakują go zgodnie z instrukcjami.Gdy tylko wrócę z Mathiasem z Sanctusa, ruszamy.Tyle na dzisiaj.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGIDowódca najemników przystanął w skupieniu przed kameralnym ołtarzem w gabinecie proroka.Mathias był obok, Theodomir zaś wyśpiewywał serię monotonnych modlitw i machał kadzielnicą we wszystkie strony świata.W końcu podszedł do Stena.- Kto wprowadza kandydata? - zanucił.- Ja - odparł Mathias.- Doznał oczyszczenia?- Tak.- Czy okazał się godny Talameina i tego, co nam jest drogie?- Za to ręczę - odpowiedział syn.- Uklęknij - rozkazał prorok.Sten posłuchał.Theodomir musnął kolejno oba ramiona pułkownika pastorałem i odsunął się o krok.- Powstań, prawowierny żołnierzu Talameina.Mantisowiec ledwo zdołał się pozbierać, gdy Theodomir włączył oświetlenie ołtarza, złapał kielich pełny mszalnego wina i duszkiem wypił zawartość.Mathias skrzywił się z niesmakiem.- Pij, pułkowniku, pij - zachęcił prorok.- Nie codziennie doznaje się takiego zaszczytu.Sten podziękował skinieniem głowy, nalał sobie czarkę i skosztował.Thedomir promieniał.- Powiedz mi, pułkowniku - zagadnął, zacierając ręce.- O czym myśli żołnierz w przededniu bitwy?- W takim dniu żołnierz raczej unika rozmyślań - odparł Sten z uśmiechem.Prorok przytaknął, starając się okazać jak największe zrozumienie.- Przypuszczam, że ogarniają go zwykłe, doczesne obawy.Cielesne lęki.Duchowemu przywódcy trudno podejrzewać cokolwiek więcej.Mimo to, pułkowniku, chciałbym coś doradzić.Jak mężczyzna mężczyźnie.Bez wątpienia znalazłoby się na Sanctusie wiele młodych kobiet albo chłopców.gotowych osłodzić bohaterowi ostatnie godziny.Stenowi zdało się, że Mathias znów wykrzywił twarz.- Dziękuję za dobrą radę, ekscelencjo - powiedział Sten.I dodał po chwili: - A teraz proszę o wybaczenie, sir.Czeka mnie jeszcze sporo pracy.Prorok roześmiał się, a następnie gestem odprawił najemnika.- Ruszaj, pułkowniku.Do dzieła.Sten skłonił się i odszedł.Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, oblicze Theodomira znów przybrało poważny wyraz.Prorok się zamyślił.- Wiesz - mruknął do syna - on może być niebezpieczny.- Zapewniam cię, że jest w pełni oddany naszej sprawie - zaprotestował Mathias.- A jednak, gdybyś w czasie bitwy znalazł sposobność.- O czym ty mówisz, ojcze? - spytał oburzony potomek.Duchowy przywódca przeszył go wzrokiem, przypominając młodzieńcowi, gdzie jego miejsce.Ten speszył się, ale nie poddał.W końcu prorok znów zajął się winem.- To tylko takie rozważania.Skoro gwarantujesz jego wierność swoim słowem.Machnął ręką, by Mathias wyszedł z gabinetu.Prorok zachichotał i znów sięgnął po butelkę.- Wiele się jeszcze musisz nauczyć, synu.Sam nie wiesz, ile.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECIKompleks na Urich został zbudowany i wyposażony równie dobrze jak koszary dywizyjne Gwardii Imperialnej.Był to jedyny obiekt na całej, nie zamieszkanej planecie.Z wysokości dwustu kilometrów wyglądał niczym wielkie U.Górą przylegał do płytkiego oceanu, co dawało możliwość bezpiecznego testowania silników rakietowych.Wybrzeże ułatwiało też nawigację, a sam obszar wodny przydawał się czasem przy awaryjnych lądowaniach.W dole wznosiła się stocznia.W jej środku tkwił olbrzymi hangar.Po bokach umieszczono montownie podzespołów i magazyny, solidnie okopane zbiorniki chemicznego paliwa, piece do przetopu metali oraz tym podobne instalacje.Jedno z ramion owego U tworzyły lądowiska i hangary kryjące większość floty Jannów: kilka odkupionych od imperium krążowników, garść przebudowanych lekkich niszczycieli i cały bezlik małych jednostek patrolowych, a także zwykłych samolotów.Towarzyszyła im, rzecz jasna, flota niezbędnych jednostek pomocniczych, jak: tankowce, statki naprawcze, ruchome stanowiska dowodzenia.Drugie ramię mieściło koszary, w których załogi statków odpoczywały od pokładowej rutyny [ Pobierz całość w formacie PDF ]