[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobne nieporozumienie wynika z zestawienia Adwentowicza z Kwiatkowskim.Adwentowicz powinien być nieco ponętniejszy jako mężczyzna, a Kwiatkowski nieco brzydszy.Jakim dowodem niewinności dziewczyny jest to, że była dwie godziny w lesie z takim dryblasem jak Kwiatkowski? My znamy p.Kwiatkowskiego ze sceny i wiemy, że przeważnie ręce w kieszeni, ale w lesie mógł je wyjąć.Adwentowicz w roli radcy dr Stefana Hoffenreicha był wykapanym radcą dr Stefanem Hoffenreichem.Bardzo zabawną była p.Błońska, a p.Ciecierski znakomicie odtworzył szkolnego Savonarolę.(Gdyby to było w teatrze Malickiej, mógłbym napisać, że znaleźli dla Sawana rolę.Ale życie nie jest łaskawe dla kalamburzystów.) Sztuka gorąco była oklaskiwana przez młodzież szkolną i niewątpliwie sobie powodzenie.9 lutego 1936 r.Teatr Polski: „WIECZÓR TRZECH KRÓLI” Williama Szekspira; inscenizacja i reżyseria Karola Borowskiego; dekoracje i kostiumy Władysława Daszewskiego; ilustracja muzyczna L.Rollisena (skreśleń dokonał Władysław Grabowski).Pierwsza połowa Wieczoru Trzech Króli była już wystarczającą próbką nudy i niezdarności.Nietrafna obsada zabiła bajkowość i atmosferę erotyczną komedii.Humor został podany w stanie wykopaliskowym i to w tym sensie, że miało się ochotę błazna wraz z jego dowcipami wykopać za drzwi.Humor niełatwo wytrzymuje próbę czasu, jest to substancja delikatna.Trzeba o tym pamiętać, trzeba również pamiętać, że celem żartów w Wieczorze Trzech Króli było śmieszenie widowni.Nudzenie starymi tekstami nie jest poszanowaniem, ale zdradą wobec Szekspira.Nie można wygłaszać tych wszystkich bzdurnych i kwiecistych przypowiastek i aluzji do rzeczy dawnych i nieznanych.Błazeństwa sir Tobiasza i Chudogęby to nie fresk Michała Anioła, który będzie trwać wiecznie; to słowa które kiedyś miały swój cel określony, miały swój sens rubaszny i barwę, ale go straciły.Tekst komediowy trzeba było opracować na nowo, i to nie przez żadnych sekretarzy Akademii, lecz wprost przeciwnie, przez kogoś, kto zna teatr i ma poczucie humoru.Obsadzenie Smosarskiej w roli Violi było jednym z typowych nonsensów naszych teatrów państwowych.Smosarska ma za dużo kobiecości, aby mogła drażnić urokiem efeba, aby mogła usprawiedliwić całą dość wyrafinowaną grę uczuć skrytą w tej renesansowej bajce.Smosarska była bardzo miłą i pełną wdzięku panienką przebraną za pazia, ale wcale nie o to chodziło.Wieczór Trzech Króli, pozbawiony subtelnej treści erotycznej i wyprany z humoru, stał się wieczorem nudy.Bardzo dobrze się złożyło, że na premierze uraczono nas tylko połową tej konserwy z Szekspira.Ocalenie zawdzięczamy ostatkom, które dość wesoło obchodziła część zespołu.Zerwanie przedstawienia było oczywiście niczym nieusprawiedliwiona, ale gwałt, który podniesiono przeciw reżyserowi, że wyszedł przed kurtynę i wyprosił publiczność z sali, uważam za przesadny.Pewni jesteśmy, że rozważając rzecz na trzeźwo, reżyser Borowski nigdy by się nie posunął do zrywania przedstawienia z błahego powodu drobnych opuszczeń i przeinaczeń tekstu.Niemniej dobrze się stało, jak się stało, i publiczność przyjęła wystąpienie reżysera Borowskiego z ulgą i wdzięcznością Publiczność czuła się jak więzień skazany na dwa miesiące więzienia, który po miesiącu dowiaduje się, że jest już wolny.W nieco gorszej sytuacji jest, niestety, prasa.Jesteśmy podobno tylko na urlopie i mają nas za parę dni znowu wsadzić na drugą połowę Wieczoru Trzech Króli.To niesprawiedliwie.To jakby dwa razy rwać ząb.8 marca 1936 r.Teatr Narodowy: „MIESZCZANIN SZLACHCICEM”, komedia w 3 aktach (z baletem) Moliera; przekład Tadeusza Żeleńskiego-Boya; układ sceniczny i reżyseria Aleksandra Zelwerowicza; dekoracje Władysława Oaszewskiego.W Bourgeois gentilhomme po raz pierwszy chyba w dziejach literatury – snobizm staje się tematem komedii.Molter staje w obronie mieszczaństwa, pisze na zamówienie królewskie bufonadę turecką z baletem i z tym wszystkim potrafi połączyć pierwszy wspaniały obrYaz snobizmu.Groteska baletowa w tureckim przebraniu jest dziś martwym i nużącym dodatkiem do wciąż żywej i znakomicie przedstawionej historii wielkiego snoba pana Jourdain.Od czasów Moliera wiele już było snobizmów.Po mieszczanach snobujących się na szlachtę przyszli proletariusze snobujący się na mieszczan i, wreszcie – bohaterem komedii sowieckiej został mieszczanin snobujący się na proletariusza.Zmieniły się dążenia, ale technika snobowania została wierna świetnej komedii Moliera.Pozornie pan Jourdain jest antypatycznym głupcem, łatwowiernym i próżnym.PanJ Jourdain, jego żona, przedstawia sympatyczny typ kobiety o zdrowym rozsądku, która jak Elżbieta Anglią, pragnie swym „common sense” gospodarować domem pana Jourdain.Antypatyczność pana Jourdain wydaje się jednak pozorna.Molier swym mądrym okiem znawcy wszystkiego, co ludzkie, dostrzegł przecież w snobizmie nie tylko cechy ujemne.Można by dość paradoksalnie odwrócić ocenę obu postaci.Pani Jourdain jest właściwie tępą klempą bez polotu, trzymającą się starych kanonów oszczędności i interesowności mieszczańskiej.Pan Jourdain jest marzycielem.Nie tylko udaje, że jest kimś innym, ale i pragnie kimś innym zostać.Jest łatwowierny i rozrzutny jak wszyscy marzyciele.Garnie się szczerze do nauki, pragnie gorąco podźwignąć się ze swego prostactwa.Nie ciuła pieniędzy, ale wydaje na nauczycieli filozofii, muzyki i tańca.Wierzy w syna sułtana i wierzy w przyjaźń Doranta.Jest ufny i radosny.Gdy biedny pan Jourdain wydaje ucztę na cześć Dorymeny i Doranta, gdy muzyka wtóruje jego naiwnym zalotom do markizy, wchodzi na scenę pani Jourdain i rozprasza marzenia swego męża wrzaskiem ordynarnej przekupki.Pan Jourdain tęskni do wyższych w jego mniemaniu form życia, dąży do wyzwolenia.Pani Jourdain zmusza go, aby zawsze był tylko sobą.Jest śmieszny, głupi i nieporadny.Ale czy naprawdę jest niesympatyczny?Zelwerowicz wystawił tę komedię tak, jak ją chciał widzieć król francuski na swym dworze.Główną treścią przedstawienia był balet i pantomima turecka.Sprawy ludzkie, dzięki którym Mieszczanin szlachcicem przetrwał we chwale do dnia dzisiejszego, zeszły na drugi plan.Świetny przekład Boya i znakomita oprawa sceniczna Daszewskiego ratowały braki układu scenicznego.Sam Zelwerowicz, na przekór reżyserii całej sztuki, potraktował swą rolę z przesadnym realizmem.Bardzo dobrą panią Jourdain była Janecka.Wymienić również należy pp.Piaskowską, Żeliską, Żabczyńską oraz pp.Kreczmara i Frenkla.Palące się świeczki na turbanach Turków są istotnie w informacjach autorskich.W pierwszej chwili zląkłem się, że to własny pomysł Zelwerowicza.On ne badine pas avec le feu.22 marca 1936 r.Teatr Nowy: „TESSA” (Wierna nimfa), sztuka w 5 obrazach Margaret Kennedy i Basil Deana; przeróbka na scenę Jeana Giraudoux; przekład Julii Rylskiej; reżyseria Aleksandra Węgierki; dekoracje Zofii Węgierkowej.Na czym polega wdzięk i urok tej niezwykłej sztuki? Nie dzieje się tam nic ważnego.Kompozytor Lewis Dodd jest dobrze znanym i niezbyt przekonywającym artystą z powieści angielskich.O pięknie tej sztuki nie decyduje historia miłości Tessy ani dramat Flory Churchill [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Podobne nieporozumienie wynika z zestawienia Adwentowicza z Kwiatkowskim.Adwentowicz powinien być nieco ponętniejszy jako mężczyzna, a Kwiatkowski nieco brzydszy.Jakim dowodem niewinności dziewczyny jest to, że była dwie godziny w lesie z takim dryblasem jak Kwiatkowski? My znamy p.Kwiatkowskiego ze sceny i wiemy, że przeważnie ręce w kieszeni, ale w lesie mógł je wyjąć.Adwentowicz w roli radcy dr Stefana Hoffenreicha był wykapanym radcą dr Stefanem Hoffenreichem.Bardzo zabawną była p.Błońska, a p.Ciecierski znakomicie odtworzył szkolnego Savonarolę.(Gdyby to było w teatrze Malickiej, mógłbym napisać, że znaleźli dla Sawana rolę.Ale życie nie jest łaskawe dla kalamburzystów.) Sztuka gorąco była oklaskiwana przez młodzież szkolną i niewątpliwie sobie powodzenie.9 lutego 1936 r.Teatr Polski: „WIECZÓR TRZECH KRÓLI” Williama Szekspira; inscenizacja i reżyseria Karola Borowskiego; dekoracje i kostiumy Władysława Daszewskiego; ilustracja muzyczna L.Rollisena (skreśleń dokonał Władysław Grabowski).Pierwsza połowa Wieczoru Trzech Króli była już wystarczającą próbką nudy i niezdarności.Nietrafna obsada zabiła bajkowość i atmosferę erotyczną komedii.Humor został podany w stanie wykopaliskowym i to w tym sensie, że miało się ochotę błazna wraz z jego dowcipami wykopać za drzwi.Humor niełatwo wytrzymuje próbę czasu, jest to substancja delikatna.Trzeba o tym pamiętać, trzeba również pamiętać, że celem żartów w Wieczorze Trzech Króli było śmieszenie widowni.Nudzenie starymi tekstami nie jest poszanowaniem, ale zdradą wobec Szekspira.Nie można wygłaszać tych wszystkich bzdurnych i kwiecistych przypowiastek i aluzji do rzeczy dawnych i nieznanych.Błazeństwa sir Tobiasza i Chudogęby to nie fresk Michała Anioła, który będzie trwać wiecznie; to słowa które kiedyś miały swój cel określony, miały swój sens rubaszny i barwę, ale go straciły.Tekst komediowy trzeba było opracować na nowo, i to nie przez żadnych sekretarzy Akademii, lecz wprost przeciwnie, przez kogoś, kto zna teatr i ma poczucie humoru.Obsadzenie Smosarskiej w roli Violi było jednym z typowych nonsensów naszych teatrów państwowych.Smosarska ma za dużo kobiecości, aby mogła drażnić urokiem efeba, aby mogła usprawiedliwić całą dość wyrafinowaną grę uczuć skrytą w tej renesansowej bajce.Smosarska była bardzo miłą i pełną wdzięku panienką przebraną za pazia, ale wcale nie o to chodziło.Wieczór Trzech Króli, pozbawiony subtelnej treści erotycznej i wyprany z humoru, stał się wieczorem nudy.Bardzo dobrze się złożyło, że na premierze uraczono nas tylko połową tej konserwy z Szekspira.Ocalenie zawdzięczamy ostatkom, które dość wesoło obchodziła część zespołu.Zerwanie przedstawienia było oczywiście niczym nieusprawiedliwiona, ale gwałt, który podniesiono przeciw reżyserowi, że wyszedł przed kurtynę i wyprosił publiczność z sali, uważam za przesadny.Pewni jesteśmy, że rozważając rzecz na trzeźwo, reżyser Borowski nigdy by się nie posunął do zrywania przedstawienia z błahego powodu drobnych opuszczeń i przeinaczeń tekstu.Niemniej dobrze się stało, jak się stało, i publiczność przyjęła wystąpienie reżysera Borowskiego z ulgą i wdzięcznością Publiczność czuła się jak więzień skazany na dwa miesiące więzienia, który po miesiącu dowiaduje się, że jest już wolny.W nieco gorszej sytuacji jest, niestety, prasa.Jesteśmy podobno tylko na urlopie i mają nas za parę dni znowu wsadzić na drugą połowę Wieczoru Trzech Króli.To niesprawiedliwie.To jakby dwa razy rwać ząb.8 marca 1936 r.Teatr Narodowy: „MIESZCZANIN SZLACHCICEM”, komedia w 3 aktach (z baletem) Moliera; przekład Tadeusza Żeleńskiego-Boya; układ sceniczny i reżyseria Aleksandra Zelwerowicza; dekoracje Władysława Oaszewskiego.W Bourgeois gentilhomme po raz pierwszy chyba w dziejach literatury – snobizm staje się tematem komedii.Molter staje w obronie mieszczaństwa, pisze na zamówienie królewskie bufonadę turecką z baletem i z tym wszystkim potrafi połączyć pierwszy wspaniały obrYaz snobizmu.Groteska baletowa w tureckim przebraniu jest dziś martwym i nużącym dodatkiem do wciąż żywej i znakomicie przedstawionej historii wielkiego snoba pana Jourdain.Od czasów Moliera wiele już było snobizmów.Po mieszczanach snobujących się na szlachtę przyszli proletariusze snobujący się na mieszczan i, wreszcie – bohaterem komedii sowieckiej został mieszczanin snobujący się na proletariusza.Zmieniły się dążenia, ale technika snobowania została wierna świetnej komedii Moliera.Pozornie pan Jourdain jest antypatycznym głupcem, łatwowiernym i próżnym.PanJ Jourdain, jego żona, przedstawia sympatyczny typ kobiety o zdrowym rozsądku, która jak Elżbieta Anglią, pragnie swym „common sense” gospodarować domem pana Jourdain.Antypatyczność pana Jourdain wydaje się jednak pozorna.Molier swym mądrym okiem znawcy wszystkiego, co ludzkie, dostrzegł przecież w snobizmie nie tylko cechy ujemne.Można by dość paradoksalnie odwrócić ocenę obu postaci.Pani Jourdain jest właściwie tępą klempą bez polotu, trzymającą się starych kanonów oszczędności i interesowności mieszczańskiej.Pan Jourdain jest marzycielem.Nie tylko udaje, że jest kimś innym, ale i pragnie kimś innym zostać.Jest łatwowierny i rozrzutny jak wszyscy marzyciele.Garnie się szczerze do nauki, pragnie gorąco podźwignąć się ze swego prostactwa.Nie ciuła pieniędzy, ale wydaje na nauczycieli filozofii, muzyki i tańca.Wierzy w syna sułtana i wierzy w przyjaźń Doranta.Jest ufny i radosny.Gdy biedny pan Jourdain wydaje ucztę na cześć Dorymeny i Doranta, gdy muzyka wtóruje jego naiwnym zalotom do markizy, wchodzi na scenę pani Jourdain i rozprasza marzenia swego męża wrzaskiem ordynarnej przekupki.Pan Jourdain tęskni do wyższych w jego mniemaniu form życia, dąży do wyzwolenia.Pani Jourdain zmusza go, aby zawsze był tylko sobą.Jest śmieszny, głupi i nieporadny.Ale czy naprawdę jest niesympatyczny?Zelwerowicz wystawił tę komedię tak, jak ją chciał widzieć król francuski na swym dworze.Główną treścią przedstawienia był balet i pantomima turecka.Sprawy ludzkie, dzięki którym Mieszczanin szlachcicem przetrwał we chwale do dnia dzisiejszego, zeszły na drugi plan.Świetny przekład Boya i znakomita oprawa sceniczna Daszewskiego ratowały braki układu scenicznego.Sam Zelwerowicz, na przekór reżyserii całej sztuki, potraktował swą rolę z przesadnym realizmem.Bardzo dobrą panią Jourdain była Janecka.Wymienić również należy pp.Piaskowską, Żeliską, Żabczyńską oraz pp.Kreczmara i Frenkla.Palące się świeczki na turbanach Turków są istotnie w informacjach autorskich.W pierwszej chwili zląkłem się, że to własny pomysł Zelwerowicza.On ne badine pas avec le feu.22 marca 1936 r.Teatr Nowy: „TESSA” (Wierna nimfa), sztuka w 5 obrazach Margaret Kennedy i Basil Deana; przeróbka na scenę Jeana Giraudoux; przekład Julii Rylskiej; reżyseria Aleksandra Węgierki; dekoracje Zofii Węgierkowej.Na czym polega wdzięk i urok tej niezwykłej sztuki? Nie dzieje się tam nic ważnego.Kompozytor Lewis Dodd jest dobrze znanym i niezbyt przekonywającym artystą z powieści angielskich.O pięknie tej sztuki nie decyduje historia miłości Tessy ani dramat Flory Churchill [ Pobierz całość w formacie PDF ]