[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To dobrze.%7łałuję, żenie poszłam na kursy medyczne.Zjedzcie, panowie, obiad i zapraszam do ogrodu.Przedstawię panów panienkom.Wyszła i spojrzała na zegarek: była za pięć szósta.Zdziwiła się, że czas tak się wlecze iprzestraszyła, że do północy, kiedy gości zaczną się rozjeżdżać, zostało jeszcze sześć godzin.Jak zabić ten czas? Co mówić? Jak zachowywać się w stosunku do męża?W bawialni i na werandzie nikogo nie było.Wszyscy rozeszli się po ogrodzie. Trzeba będzie zaproponować im przed herbatą spacer do brzeziny lub pływanie nałódkach myślała spiesząc w stronę pola do krokieta, skąd słychać było głosy i śmiech. Astaruszków usadzić do winta.Od strony pola do krokieta śpieszył do niej lokaj Grigorij z pustymi butelkami. Gdzie są panie? W maliniaku.I pan też.75 Ach, mój Boże! z zacięciem krzyknął któryś z graczy. Tysiące razy panupowtarzałem to samo! %7łeby znać Bułgarów, trzeba ich zobaczyć! Nie można na podstawiegazet wyciągać wniosków!Od tego krzyku, a może od czego innego, poczuła nagle silną słabość w całym ciele,zwłaszcza w nogach i w ramionach.Nie chciało jej się ani mówić, ani słuchać, ani się ruszać. Grigoriju powiedziała melancholijnie i z wysiłkiem kiedy będziecie podawać herbatęczy jeszcze coś, proszę nie zwracać się do mnie, o nic nie pytać, nie mówić.Róbcie wszystkosam i.i nie tupcie tak.Błagam.Nie zniosę tego, bo.Nie dokończyła i poszła się w stronę pola do krokieta, ale po drodze przypomniała sobie opaniach i skręciła do maliniaka.Niebo, powietrze i drzewa były tak samo szare i zapowiadałydeszcz; było gorąco i parno; ogromne stada wron z krzykiem miotały się nad ogrodem,przeczuwając niepogodę.Im bliżej ogródka, tym aleje robiły się mniej zadbane, bardziejciemne i wąskie; na jednej z nich, schowanej w gęstych zaroślach dzikich gruszek, jabłek,młodych dębów i chmielu, okrążyły ją całe chmary drobnych czarnych meszek; przykryłatwarz i próbowała zmusić się do myślenia o małym człowieczku.Oczami wyobrazniwidziała Grigorija, Mitię, Kolę, twarze chłopów, którzy przychodzili rano z życzeniami.Usłyszała czyjeś kroki i otworzyła oczy.W jej stronę kierował się wujek Nikołaj Nikołaicz. To ty, moja droga? Bardzo się cieszę. zaczął zasapany. Kilka słów. Wytarłchustką swój ogolony czerwony podbródek, potem nagle zrobił krok do tyłu, machnął rękamii wytrzeszczył oczy. Moja droga, czy temu będzie kiedyś koniec? zaczął szybko,zachłystując się. Pytam cię: czy będzie temu kres? Nie wspomnę już o tym, że ma poglądydzierżymordy, które demoralizują otoczenie, że znieważa we mnie i w każdym uczciwymczłowieku wszystko, co święte i najlepsze nie wspominam o tym, ale niech przynajmniejgrzecznie się zachowuje! A on co? Krzyczy, warczy, kryguje się, Bonaparte jakiegoś udaje, dogłosu nie dopuszcza.cholera go wie, o co mu chodzi! Jakieś napuszone gesty, generalskiśmiech, pobłażliwy ton! Ale proszę mi powiedzieć: kim on właściwie jest? Pytam cię: kim onjest? Mężem swojej żony, szlachtą szaraczkową z tytularnych, któremu poszczęściło się zbogatą ożenić! Parweniusz i junkier, jakich dużo! Szczedryński typ! Albo cierpi na manięwielkości, albo rzeczywiście ma rację ten stary, obłąkany szczur, hrabia Aleksej Pietrowicz,kiedy mówi, że dzisiejsze dzieci i młodzi ludzie pózno dorośleją i do czterdziestki bawią sięw wozniców i generałów! Tak, tak. zgodziła się Olga Michajłowna. Pozwól mi przejść. No sama pomyśl, do czego to może doprowadzić? ciągnął wujek, zagradzając jej drogę. Czym skończy się ta gra w konserwatyzm i w generałów? Już pod sąd trafił! Pod sąd! Ibardzo dobrze! Dokrzyczał się i dostukał do tego, że na ławę oskarżonych trafił.W dodatku,nie w sądzie okręgowym czy jeszcze gdzieś, tylko w izbie sądowej! Gorzej to już chyba i byćnie może! Po drugie, ze wszystkimi się pokłócił! Imieniny dziś ma, a popatrz, aniWostriakow, ani Jachontow, ani Władimirow, ani Szewud, ani hrabia nie przyjechali.A jużbardziej konserwatywnym niż hrabia Aleksej Pietrowicz i być chyba nie można, a i ten nieprzyjechał.I nigdy więcej nie przyjedzie! Zobaczysz, że nie przyjedzie! Ach, mój Boże, a co ja mam z tym wspólnego? zapytała Olga Michajłowna. Jak to co? Przecież jesteś jego żoną! Wykształcona, kursy ukończyłaś, więc możesz zniego porządnego człowieka zrobić! Na kursach nie uczą, jak wychowywać ludzi z trudnym charakterem.Chyba będę musiaławas wszystkich przepraszać, że na kursach byłam! powiedziała Olga Michajłowna ostro.Słuchaj, wujku, jeżeli tobie nad uchem przez cały dzień będą grali te same gamy, niewytrzymasz i uciekniesz.A ja przez cały rok, dzień w dzień, słyszę to samo, ciągle to samo.Panowie, zlitujcie się!Wujek spoważniał, potem pytająco spojrzał na nią i wykrzywił wargi w uśmiechu.76 A to tak! zaśpiewał głosem staruszki. Przepraszam! powiedział i ceremonialnie sięukłonił. Jeżeli poddałaś się jego wpływowi i zmieniłaś przekonania, to trzeba było od razumówić.Przepraszam! Tak, zmieniłam! krzyknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. To dobrze.%7łałuję, żenie poszłam na kursy medyczne.Zjedzcie, panowie, obiad i zapraszam do ogrodu.Przedstawię panów panienkom.Wyszła i spojrzała na zegarek: była za pięć szósta.Zdziwiła się, że czas tak się wlecze iprzestraszyła, że do północy, kiedy gości zaczną się rozjeżdżać, zostało jeszcze sześć godzin.Jak zabić ten czas? Co mówić? Jak zachowywać się w stosunku do męża?W bawialni i na werandzie nikogo nie było.Wszyscy rozeszli się po ogrodzie. Trzeba będzie zaproponować im przed herbatą spacer do brzeziny lub pływanie nałódkach myślała spiesząc w stronę pola do krokieta, skąd słychać było głosy i śmiech. Astaruszków usadzić do winta.Od strony pola do krokieta śpieszył do niej lokaj Grigorij z pustymi butelkami. Gdzie są panie? W maliniaku.I pan też.75 Ach, mój Boże! z zacięciem krzyknął któryś z graczy. Tysiące razy panupowtarzałem to samo! %7łeby znać Bułgarów, trzeba ich zobaczyć! Nie można na podstawiegazet wyciągać wniosków!Od tego krzyku, a może od czego innego, poczuła nagle silną słabość w całym ciele,zwłaszcza w nogach i w ramionach.Nie chciało jej się ani mówić, ani słuchać, ani się ruszać. Grigoriju powiedziała melancholijnie i z wysiłkiem kiedy będziecie podawać herbatęczy jeszcze coś, proszę nie zwracać się do mnie, o nic nie pytać, nie mówić.Róbcie wszystkosam i.i nie tupcie tak.Błagam.Nie zniosę tego, bo.Nie dokończyła i poszła się w stronę pola do krokieta, ale po drodze przypomniała sobie opaniach i skręciła do maliniaka.Niebo, powietrze i drzewa były tak samo szare i zapowiadałydeszcz; było gorąco i parno; ogromne stada wron z krzykiem miotały się nad ogrodem,przeczuwając niepogodę.Im bliżej ogródka, tym aleje robiły się mniej zadbane, bardziejciemne i wąskie; na jednej z nich, schowanej w gęstych zaroślach dzikich gruszek, jabłek,młodych dębów i chmielu, okrążyły ją całe chmary drobnych czarnych meszek; przykryłatwarz i próbowała zmusić się do myślenia o małym człowieczku.Oczami wyobrazniwidziała Grigorija, Mitię, Kolę, twarze chłopów, którzy przychodzili rano z życzeniami.Usłyszała czyjeś kroki i otworzyła oczy.W jej stronę kierował się wujek Nikołaj Nikołaicz. To ty, moja droga? Bardzo się cieszę. zaczął zasapany. Kilka słów. Wytarłchustką swój ogolony czerwony podbródek, potem nagle zrobił krok do tyłu, machnął rękamii wytrzeszczył oczy. Moja droga, czy temu będzie kiedyś koniec? zaczął szybko,zachłystując się. Pytam cię: czy będzie temu kres? Nie wspomnę już o tym, że ma poglądydzierżymordy, które demoralizują otoczenie, że znieważa we mnie i w każdym uczciwymczłowieku wszystko, co święte i najlepsze nie wspominam o tym, ale niech przynajmniejgrzecznie się zachowuje! A on co? Krzyczy, warczy, kryguje się, Bonaparte jakiegoś udaje, dogłosu nie dopuszcza.cholera go wie, o co mu chodzi! Jakieś napuszone gesty, generalskiśmiech, pobłażliwy ton! Ale proszę mi powiedzieć: kim on właściwie jest? Pytam cię: kim onjest? Mężem swojej żony, szlachtą szaraczkową z tytularnych, któremu poszczęściło się zbogatą ożenić! Parweniusz i junkier, jakich dużo! Szczedryński typ! Albo cierpi na manięwielkości, albo rzeczywiście ma rację ten stary, obłąkany szczur, hrabia Aleksej Pietrowicz,kiedy mówi, że dzisiejsze dzieci i młodzi ludzie pózno dorośleją i do czterdziestki bawią sięw wozniców i generałów! Tak, tak. zgodziła się Olga Michajłowna. Pozwól mi przejść. No sama pomyśl, do czego to może doprowadzić? ciągnął wujek, zagradzając jej drogę. Czym skończy się ta gra w konserwatyzm i w generałów? Już pod sąd trafił! Pod sąd! Ibardzo dobrze! Dokrzyczał się i dostukał do tego, że na ławę oskarżonych trafił.W dodatku,nie w sądzie okręgowym czy jeszcze gdzieś, tylko w izbie sądowej! Gorzej to już chyba i byćnie może! Po drugie, ze wszystkimi się pokłócił! Imieniny dziś ma, a popatrz, aniWostriakow, ani Jachontow, ani Władimirow, ani Szewud, ani hrabia nie przyjechali.A jużbardziej konserwatywnym niż hrabia Aleksej Pietrowicz i być chyba nie można, a i ten nieprzyjechał.I nigdy więcej nie przyjedzie! Zobaczysz, że nie przyjedzie! Ach, mój Boże, a co ja mam z tym wspólnego? zapytała Olga Michajłowna. Jak to co? Przecież jesteś jego żoną! Wykształcona, kursy ukończyłaś, więc możesz zniego porządnego człowieka zrobić! Na kursach nie uczą, jak wychowywać ludzi z trudnym charakterem.Chyba będę musiaławas wszystkich przepraszać, że na kursach byłam! powiedziała Olga Michajłowna ostro.Słuchaj, wujku, jeżeli tobie nad uchem przez cały dzień będą grali te same gamy, niewytrzymasz i uciekniesz.A ja przez cały rok, dzień w dzień, słyszę to samo, ciągle to samo.Panowie, zlitujcie się!Wujek spoważniał, potem pytająco spojrzał na nią i wykrzywił wargi w uśmiechu.76 A to tak! zaśpiewał głosem staruszki. Przepraszam! powiedział i ceremonialnie sięukłonił. Jeżeli poddałaś się jego wpływowi i zmieniłaś przekonania, to trzeba było od razumówić.Przepraszam! Tak, zmieniłam! krzyknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]