[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może nazywam się nieco inaczej, ale myślę, że takie nazwisko wystarczyłoby, żeby otrzymać państwową posadę.- Wyciągnął rękę o dłoni pozbawionej linii papilarnych.- Co powiesz, wspólniku? Uściśnij dłoń, która wstrząsnęła światem.Stworzenie, które kiedyś było Andrew Quickiem, w podziemnym mieście Siwych noszące przydomek „Tik-Tak”, wrzasnęło i znów próbowało odczołgać się pod ścianę.Płat skóry oderwany przez kulę, która tylko ześlizgnęła się po czaszce, nie rozbijając jej, kołysał się wahadłowym ruchem.Długie pasma blond włosów wciąż łaskotały policzek.Jednakże Quick już tego nie czuł.Zapomniał nawet o pulsującym bólu pod czaszką i w oczodole, w którym przedtem było jego lewe oko.Skupił się na jednej tylko myśli: „Muszę uciec przed tą bestią, która wygląda jak człowiek.”Kiedy jednak nieznajomy złapał i uścisnął jego prawą dłoń, ta myśl rozwiała się jak sen po przebudzeniu.Cisnący się na usta Quicka krzyk zmienił się w przeciągłe westchnienie ulgi.Spojrzał tępo na uśmiechniętego przybysza.Luźny płat skóry kołysał się miarowo.- Czy to cię denerwuje? Na pewno.Dobrze!Fannin złapał za płat skóry i szarpnięciem oderwał ją, odsłaniając kość.Towarzyszył temu odgłos podobny do trzasku rozdzieranego płótna.Quick wrzasnął.- No, no, to tylko chwilowy ból.- Mężczyzna przykucnął przy Quicku i przemawiał do niego jak cierpliwy rodzic do dziecka, któremu drzazga wbiła się w palec.- Czyż nie?- T-t-tak - wykrztusił Quick.I tak było.Ból już mijał.A kiedy Fannin znów wyciągnął rękę i dotknął jego lewego policzka, Quick tylko lekko poruszył głową, opanowując odruch.Dotknięcie tej gładkiej dłoni przywracało mu siły.Spojrzał na przybysza z wdzięcznością, otępiały, z drżącymi wargami.- Teraz lepiej, Andrew? Prawda?- Tak! Tak!- Jeśli chcesz mi podziękować.czego jestem pewien.musisz powiedzieć coś, co zwykł mówić pewien mój stary znajomy.W końcu mnie zdradził, a mimo to przez jakiś czas był moim przyjacielem i wciąż mam do niego słabość.Powiedz: „Oddam za ciebie życie”.Możesz to powiedzieć, Andrew?Mógł i zrobił to, nawet kilkakrotnie.- Oddam za ciebie życie! Oddam za ciebie życie! Oddam.Nieznajomy ponownie dotknął jego policzka, lecz tym razem Andrew Quick poczuł przeszywający ból.Wrzasnął.- Przykro mi, ale mamy mało czasu, a zacząłeś się powtarzać jak zepsuta płyta.Andrew, pozwól, że powiem ci to bez owijania w bawełnę: czy chciałbyś zabić tego szczeniaka, który cię postrzelił? Nie wspominając już o jego przyjaciołach i tym twardzielu, który go tu przyprowadził.jego przede wszystkim.I to zwierzę, które wyrwało ci oko.Chciałbyś tego, Andrew?- Tak! - jęknął Tik-Tak.Zacisnął zakrwawione pięści.- Tak!- To dobrze - powiedział przybysz i pomógł mu wstać - ponieważ oni muszą umrzeć.Wsadzają nos w sprawy, od których powinni trzymać się z daleka.Spodziewam się, że Blaine rozprawi się z nimi, lecz wszystko zaszło za daleko, żeby na tym polegać.W końcu kto mógł się spodziewać, że dotrą aż tutaj?- Nie wiem - rzekł Quick.Rzeczywiście nie miał pojęcia, o czym tamten mówi.I nie obchodziło go to.Wystarczało mu, że słowa tamtego były jak silny narkotyk, wywoływały podniecenie i pozwalały zapomnieć o bólu.To mu zupełnie wystarczało.Wargi Richarda Fannina rozchyliły się.- Niedźwiedź i kość.klucz i róża.dzień i noc.czas i przypływ.Dość! Dość, mówię! Oni nie mogą jeszcze bardziej zbliżyć się do Wieży!Quick zachwiał się, gdy nieznajomy błyskawicznie wyciągnął ręce.Jedną zerwał łańcuszek, na którym wisiał zatopiony w szkle zegar z wahadełkiem, drugą ściągnął mu z ramienia seiko Jake’a Chambersa.- Wezmę je, dobrze? - Fannin Czarodziej uśmiechnął się czarująco, litościwie zasłaniając wargami ostre kły.- A może masz coś przeciwko temu?- Nie - odparł Andrew, bez wahania rezygnując z symboli długotrwałego przywództwa (prawdę mówiąc, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że to robi).- Bardzo proszę.- Dziękuję, Andrew - rzekł łagodnie nieznajomy.- Teraz powinniśmy się ruszyć, bo w ciągu następnych pięciu minut spodziewam się poważnych zmian w atmosferze tych pomieszczeń.Zanim to nastąpi, musimy dotrzeć do najbliższej szafy, w której są zmagazynowane maski przeciwgazowe, a to nie będzie łatwe.Ja mógłbym bez trudu przetrwać tę zmianę, ale obawiam się, że ty miałbyś z tym pewne trudności.- Nie rozumiem, o czym mówisz - powiedział Andrew Quick.Znów poczuł ból i kręciło mu się w głowie.- I nie musisz - odparł gładko nieznajomy.- Chodź, Andrew.Myślę, że powinniśmy się pospieszyć.Mamy ciężki dzień, co? Przy odrobinie szczęścia Blaine usmaży ich na peronie, gdzie z pewnością wciąż stoją.Biedaczek w ostatnich latach zrobił się bardzo ekscentryczny.Mimo wszystko sądzę, że powinniśmy się spieszyć.Objął ramieniem Quicka i, chichocząc, przeprowadził go przez drzwi, którymi kilka minut wcześniej wyszli Roland i Jake.Rozdział szóstyZagadka i Ziemie JałoweW porządku - rzekł Roland.- Powtórzcie mi jego zagadkę.- A co z tymi wszystkimi ludźmi? - zapytał Eddie, wskazując na rozległy plac Dworcowy i rozpościerające się za nim miasto.- Co możemy dla nich zrobić?- Nic - odparł Roland - ale być może zdołamy jeszcze pomóc sobie.Jaka to zagadka?Eddie spojrzał na opływowy kadłub pociągu.- Powiedział, że musielibyśmy uregulować jego pompę, żeby go uruchomić.Tylko że jego pompa porusza się do tyłu.Czy to coś ci mówi?Roland zastanowił się, a potem pokręcił głową.Spojrzał na Jake’a.- Masz jakiś pomysł, Jake? Chłopiec skinął przecząco.- Nawet nie widzę tu żadnej pompy.- To zapewne jest najłatwiejsze - stwierdził Roland.- Mówimy „on” i „jego” zamiast „to” i „tego”, ponieważ Blaine wydaje się nam żywą istotą, ale on jest tylko maszyną.skomplikowaną, ale maszyną.Wprawdzie sam włączył swoje silniki, potrzebuje jednak jakiegoś hasła lub kodu, który otwiera bramkę i drzwi.- Lepiej się pospieszmy - rzucił nerwowo Jake [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Może nazywam się nieco inaczej, ale myślę, że takie nazwisko wystarczyłoby, żeby otrzymać państwową posadę.- Wyciągnął rękę o dłoni pozbawionej linii papilarnych.- Co powiesz, wspólniku? Uściśnij dłoń, która wstrząsnęła światem.Stworzenie, które kiedyś było Andrew Quickiem, w podziemnym mieście Siwych noszące przydomek „Tik-Tak”, wrzasnęło i znów próbowało odczołgać się pod ścianę.Płat skóry oderwany przez kulę, która tylko ześlizgnęła się po czaszce, nie rozbijając jej, kołysał się wahadłowym ruchem.Długie pasma blond włosów wciąż łaskotały policzek.Jednakże Quick już tego nie czuł.Zapomniał nawet o pulsującym bólu pod czaszką i w oczodole, w którym przedtem było jego lewe oko.Skupił się na jednej tylko myśli: „Muszę uciec przed tą bestią, która wygląda jak człowiek.”Kiedy jednak nieznajomy złapał i uścisnął jego prawą dłoń, ta myśl rozwiała się jak sen po przebudzeniu.Cisnący się na usta Quicka krzyk zmienił się w przeciągłe westchnienie ulgi.Spojrzał tępo na uśmiechniętego przybysza.Luźny płat skóry kołysał się miarowo.- Czy to cię denerwuje? Na pewno.Dobrze!Fannin złapał za płat skóry i szarpnięciem oderwał ją, odsłaniając kość.Towarzyszył temu odgłos podobny do trzasku rozdzieranego płótna.Quick wrzasnął.- No, no, to tylko chwilowy ból.- Mężczyzna przykucnął przy Quicku i przemawiał do niego jak cierpliwy rodzic do dziecka, któremu drzazga wbiła się w palec.- Czyż nie?- T-t-tak - wykrztusił Quick.I tak było.Ból już mijał.A kiedy Fannin znów wyciągnął rękę i dotknął jego lewego policzka, Quick tylko lekko poruszył głową, opanowując odruch.Dotknięcie tej gładkiej dłoni przywracało mu siły.Spojrzał na przybysza z wdzięcznością, otępiały, z drżącymi wargami.- Teraz lepiej, Andrew? Prawda?- Tak! Tak!- Jeśli chcesz mi podziękować.czego jestem pewien.musisz powiedzieć coś, co zwykł mówić pewien mój stary znajomy.W końcu mnie zdradził, a mimo to przez jakiś czas był moim przyjacielem i wciąż mam do niego słabość.Powiedz: „Oddam za ciebie życie”.Możesz to powiedzieć, Andrew?Mógł i zrobił to, nawet kilkakrotnie.- Oddam za ciebie życie! Oddam za ciebie życie! Oddam.Nieznajomy ponownie dotknął jego policzka, lecz tym razem Andrew Quick poczuł przeszywający ból.Wrzasnął.- Przykro mi, ale mamy mało czasu, a zacząłeś się powtarzać jak zepsuta płyta.Andrew, pozwól, że powiem ci to bez owijania w bawełnę: czy chciałbyś zabić tego szczeniaka, który cię postrzelił? Nie wspominając już o jego przyjaciołach i tym twardzielu, który go tu przyprowadził.jego przede wszystkim.I to zwierzę, które wyrwało ci oko.Chciałbyś tego, Andrew?- Tak! - jęknął Tik-Tak.Zacisnął zakrwawione pięści.- Tak!- To dobrze - powiedział przybysz i pomógł mu wstać - ponieważ oni muszą umrzeć.Wsadzają nos w sprawy, od których powinni trzymać się z daleka.Spodziewam się, że Blaine rozprawi się z nimi, lecz wszystko zaszło za daleko, żeby na tym polegać.W końcu kto mógł się spodziewać, że dotrą aż tutaj?- Nie wiem - rzekł Quick.Rzeczywiście nie miał pojęcia, o czym tamten mówi.I nie obchodziło go to.Wystarczało mu, że słowa tamtego były jak silny narkotyk, wywoływały podniecenie i pozwalały zapomnieć o bólu.To mu zupełnie wystarczało.Wargi Richarda Fannina rozchyliły się.- Niedźwiedź i kość.klucz i róża.dzień i noc.czas i przypływ.Dość! Dość, mówię! Oni nie mogą jeszcze bardziej zbliżyć się do Wieży!Quick zachwiał się, gdy nieznajomy błyskawicznie wyciągnął ręce.Jedną zerwał łańcuszek, na którym wisiał zatopiony w szkle zegar z wahadełkiem, drugą ściągnął mu z ramienia seiko Jake’a Chambersa.- Wezmę je, dobrze? - Fannin Czarodziej uśmiechnął się czarująco, litościwie zasłaniając wargami ostre kły.- A może masz coś przeciwko temu?- Nie - odparł Andrew, bez wahania rezygnując z symboli długotrwałego przywództwa (prawdę mówiąc, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że to robi).- Bardzo proszę.- Dziękuję, Andrew - rzekł łagodnie nieznajomy.- Teraz powinniśmy się ruszyć, bo w ciągu następnych pięciu minut spodziewam się poważnych zmian w atmosferze tych pomieszczeń.Zanim to nastąpi, musimy dotrzeć do najbliższej szafy, w której są zmagazynowane maski przeciwgazowe, a to nie będzie łatwe.Ja mógłbym bez trudu przetrwać tę zmianę, ale obawiam się, że ty miałbyś z tym pewne trudności.- Nie rozumiem, o czym mówisz - powiedział Andrew Quick.Znów poczuł ból i kręciło mu się w głowie.- I nie musisz - odparł gładko nieznajomy.- Chodź, Andrew.Myślę, że powinniśmy się pospieszyć.Mamy ciężki dzień, co? Przy odrobinie szczęścia Blaine usmaży ich na peronie, gdzie z pewnością wciąż stoją.Biedaczek w ostatnich latach zrobił się bardzo ekscentryczny.Mimo wszystko sądzę, że powinniśmy się spieszyć.Objął ramieniem Quicka i, chichocząc, przeprowadził go przez drzwi, którymi kilka minut wcześniej wyszli Roland i Jake.Rozdział szóstyZagadka i Ziemie JałoweW porządku - rzekł Roland.- Powtórzcie mi jego zagadkę.- A co z tymi wszystkimi ludźmi? - zapytał Eddie, wskazując na rozległy plac Dworcowy i rozpościerające się za nim miasto.- Co możemy dla nich zrobić?- Nic - odparł Roland - ale być może zdołamy jeszcze pomóc sobie.Jaka to zagadka?Eddie spojrzał na opływowy kadłub pociągu.- Powiedział, że musielibyśmy uregulować jego pompę, żeby go uruchomić.Tylko że jego pompa porusza się do tyłu.Czy to coś ci mówi?Roland zastanowił się, a potem pokręcił głową.Spojrzał na Jake’a.- Masz jakiś pomysł, Jake? Chłopiec skinął przecząco.- Nawet nie widzę tu żadnej pompy.- To zapewne jest najłatwiejsze - stwierdził Roland.- Mówimy „on” i „jego” zamiast „to” i „tego”, ponieważ Blaine wydaje się nam żywą istotą, ale on jest tylko maszyną.skomplikowaną, ale maszyną.Wprawdzie sam włączył swoje silniki, potrzebuje jednak jakiegoś hasła lub kodu, który otwiera bramkę i drzwi.- Lepiej się pospieszmy - rzucił nerwowo Jake [ Pobierz całość w formacie PDF ]