[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Modest Matwiejewicz zamierza ją wykorzystać w następują­cy sposób: otoczyć instytut ozdobną żelazną siatką z alegorycznymi wizerunkami oraz doniczkami kwiatów na słupach, a na tylnym podwórzu, pomiędzy budką transformatora a zbiornikiem na benzynę, zbudować fontannę o dziewięciometrowym strumieniu wody.Dział Sportowy prosił o pieniądze na kort tenisowy, lecz Modest odmówił oświadczając, że fontanna stanowi akcesorium niezbędne przy roz­ważaniach naukowych, tenis natomiast jest zwyczajnym miotaniem się w podrygach.Po śniadaniu wszyscy udali się do swych pracowni.Ja też zaj­rzałem do mojej sali, melancholijnie połaziłem wokół rozbebeszonego ,,Ałana", w którym grzebali opryskliwi inżynierowie z Dziani Obsługi Technicznej.Nie zdradzali najmniejszej ochoty do rozmo­wy ze mną, przeciwnie, proponowali, bym sobie stąd poszedł i zajął się czymkolwiek.Powlokłem się do kolegów.Witek Korniejew wypędził mnie, gdyż przeszkadzałem mu w koncentracji.Roman miał wykład dla praktykantów.Wołodia Poczkin rozmawiał z korespondentem prasowym.Ujrzawszy mnie, wykrzyknął z podejrzaną radością: “O-o, właśnie o wilku mowa! Przedstawiam panu kierownika naszego ośrodka przetwarzania da­nych, on panu opowie.".Czym prędzej udałem, i to z powodze­niem, własnego dubleta i uciekłem, nie oglądając się na wystraszo­nego korespondenta.U Edka Amperiana poczęstowali mnie świeżymi ogórkami i już zawiązała się ożywiona pogawędka, gdy nagle wy­siadł im kocioł destylacyjny i z punktu przestałem dla nich istnieć.W ciężkiej rozpaczy wyszedłem na korytarz i natknąłem się na U-Janusa, który powiedział: “Tak" - po czym zapytał, czy rozma­wiał ze mną wczoraj., ,Nie - odparłem - niestety, nie rozmawialiśmy wczoraj".Poszedł dalej i usłyszałem jeszcze, jak na końcu korytarza zadaje to samo stereotypowe pytanie Gianowi Giacomo.Koniec końców diabli mnie ponieśli do absolutystów.Akurat za chwilę miało się rozpocząć seminarium.Pracownicy, ziewając i dys­kretnie przygładzając uszy, zajmowali miejsca na małej sali konfe­rencyjnej.Na stolcu prezydialnym zasiadał kierownik działu, czło­nek akademii, magister Wszechmagii Białej, Czarnej i Szarej, wielce uczony Maurycy Laurenty Johann Pupkow-Tylny.Splótłszy wygod­nie palce na brzuchu, spozierał życzliwym okiem na krzątającego się prelegenta, który wespół z dwoma okropnie sfuszerowanymi kosmatouchymi dubletami ustawiał na podium jakąś machinę z siodłem i pe­dałami, wyglądającą jak rower treningowy dla osób cierpiących na otyłość.Siadłem w kąciku, z daleka od zebranych, wyjąłem notes, długopis i przybrałem zaciekawioną minę.- N-no, jak tam - spytał uczony magister Wszechmagii - gotowe?- Tak jest, Maurycy Johannowiczu - odpowiedział L.Siedłowoj.- Gotowe.- No to może zaczniemy? Jakoś nie widzę Smogulija.- Jest w podróży służbowej, Johannie Laurentowiczu - wyja­śnił ktoś z sali.- Ach tak, przypominam sobie.Badania eksponencjalne? Aha, aha.No dobrze.A teraz Louis Iwanowicz wygłosi krótki komuni­kat o pewnych możliwych typach wehikułu czasu.Czy nie prze­kręciłem czegoś, Louisie Iwanowiczu?- Ee.Właściwie.Właściwie chciałbym zatytułować mój re­ferat następująco.- No więc dobrze.Niech pan zatytułuje.- Dziękuję panu.Ee.Dałbym taki tytuł: “Możliwość wykona­nia wehikułu do przemieszczeń w sztucznie skonstruowanych prze­strzeniach czasowych".- Ogromnie interesujące - przemówił uczony magister.- Pa­miętam jednak wypadek, kiedy nasz pracownik.- Przepraszam bardzo, właśnie od tego chciałem zacząć.- Ach tak.Proszę zatem, proszę.Z początku słuchałem dość uważnie.Nawet mnie to zaczęło pa­sjonować.Okazuje się, że niektórzy z tych panów zajmują się arcyciekawymi sprawami.Okazuje się, że niektórzy po dziś dzień bory­kają się z problemem przemieszczania w czasie fizycznym i wciąż bez rezultatu.Ale za to jeden - nie pamiętam nazwiska - ze starych luminarzy nauki udowodnił, iż można dokonać przerzutu ciał mate­rialnych w światy idealne, to znaczy stworzone przez ludzką wyobraź­nię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl