[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grenouille stanął nieruchomo.Nie był oszołomiony ani odurzony jak wtedy, gdy zwietrzył ją pierwszy raz.Wypełniało go szczęście kochanka, który z dala słyszy głos swej wybranej albo obserwuje jej postać i wie, że za rok będzie należała do niego.Zaiste, Grenouille, samotny kleszcz Grenouille, potwór Grenouille, nieludzki Grenouille, który nigdy przedtem nie żywił miłości ani nie umiał jej wzbudzić, stał owego marcowego dnia przy murach^- 190 ^'miasta Grasse i kochał, i był do głębi uszczęśliwiony tą miłością.Nie była to co prawda miłość do człowieka, nie kochał dziewczyny z domu za murem.Kochał zapach.Jedynie zapach i nic poza nim, a zapach jedynie jako przyszły własny zapach.Za rok zapach będzie należał do niego, przysiągł to sobie na śmierć i życie.I złożywszy ten osobliwy ślub, przyrzekłszy wierność samemu sobie i swemu przyszłemu zapachowi, zaręczywszy się z nim, Grenouille oddalił się z pogodnym sercem i przez Porte du Cours wrócił do miasta.Leżąc nocą w szopie raz jeszcze przywołał w myślach ten zapach - pokusa była zbyt silna - i pogrążył się w nim, pieścił go i czuł jego pieszczotę, tak blisko, tak cudownie blisko, jak gdyby naprawdę już go posiadł, jak gdyby miał zapach, własny zapach, i przez dłuższą chwilę, cudowną, upojną chwilę kochał ten zapach w sobie i kochał siebie poprzez ten zapach.I chciał nadal tak się kochać w sennych marzeniach.Ale właśnie gdy zamykał oczy i przy następnym oddechu już już miał zasnąć, uczucie to' opuściło go, nagle odeszło i zamiast niego wokół roztaczał się zimny, ostry zapach chlewu.Grenouille przeraził się.“A co - pomyślał - kiedy ten zapach, który posiądę, wyczerpie się? Tylko we wspomnieniach wszystkie zapachy są nieprzemijalne.Rzeczywisty zapach zużywa się w świecie.Jest ulotny.A kiedy się zużyje, źródła, z którego go zaczerpnę, już nie będzie.I będę stał goły jak przedtem i będę musiał się obywać surogatami.Będzie nawet jeszcze gorzej niż przedtem! Bo tymczasem zaznam go i posiądę, będę miał własny, cudowny zapach, i potem nie będę mógł go zapomnieć, bo nigdy nie zapominam żadnego zapachu.I do końca życia będę usychał na wspomnienie o tym zapachu, jak teraz usycham od przeczucia tego zapachu, który dopiero mam posiąść.Więc po co mi w ogóle ten zapach?"^- 191 ^rMyśl ta była dla Grenouille'a w najwyższym stopniu przykra.Przerażało go bezmiernie, że gdy już posiądzie zapach, którego na razie jeszcze nie posiadał, będzie musiał go nieuchronnie utracić.Jak długo zdoła go utrzymać? Kilka dni? Parę tygodni? Może miesiąc, przy bardzo oszczędnym używaniu? A co potem? Widział siebie, jak wytrząsa ostatnie krople z flaszeczki, przepłukuje ją spirytusem, aby ani odrobina się nie zmarnowała, i widział potem, czuł węchem, jak ukochany zapach ulatnia się nieodwołalnie i na zawsze.Będzie to tak jak powolne konanie, coś w rodzaju odwrotności duszenia się, męka stopniowego rozpływania się własnej istoty w odrażającym świecie.Zrobiło mu się zimno.Naszła go chęć, by wyrzec się swoich planów, wyjść po ciemku i odejść stąd.Powędruje przez ośnieżone góry, bez wytchnienia, sto mil stąd do Owernii, tam wczołga się do swojej jaskini i zaśnie na wieki.Ale nie uczynił tego.Siedział bez ruchu i nie ulegał pokusie, choć była tak silna.Nie ulegał, ponieważ pokusa, by odejść stąd i zaszyć się w tamtej jaskini, nawiedzała go już dawno.To już znał.Czego natomiast nie znał, to posiadania ludzkiego zapachu, tak cudownego jak zapach dziewczyny zza muru.I jakkolwiek wiedział, że za posiadanie tego zapachu i nieuchronną jego utratę będzie musiał zapłacić potworną cenę, to jednak posiadanie - choćby ze stratą - korciło go bardziej niż trzeźwa rezygnacja z jednego i drugiego.Wyrzeczeń bowiem zaznawał przez całe życie.Nigdy jeszcze natomiast nie zaznał posiadania i straty.Zwątpienie stopniowo mijało, a wraz z nim uczucie chłodu.Czuł, że znowu rozgrzewa go strumień ciepłej krwi i powraca wola dokonania tego, co sobie zaplanował.I to z większą siłą niż przedtem, gdyż wola ta nie płynęła już z czystego pożądania, ale ponadto także z wyważonej decyzji.Kleszcz Grenouille postawiony wobec wyboru, czy ma się w sobie zasuszyć czy teżpuścić się gałęzi, zdecydował się na to drugie - wiedząc dobrze, że będzie to jego ostatni ruch.Wrócił na posłanie, umościł się wygodnie na słomie, umościł się wygodnie pod derką i sam sobie wydawał się wielkim bohaterem.Grenouille nie byłby jednak Grenouille'em, gdyby miał się dłużej zadowolić owym fatalistyczno-heroicznym samopoczuciem.Miał na to zbyt silną wolę pokazania światu, kim jest, zbyt przebiegłą naturę i zbyt wyrafinowany umysł.Zdecydował się posiąść zapach dziewczyny zza muru - dobrze.I jeżeli po kilku tygodniach znowu go utraci i z powodu tej straty umrze, też dobrze.Ale lepiej byłoby nie umierać, a mimo to posiadać zapach, albo przynajmniej odwlekać jego utratę tak długo jak się da.Trzeba ten zapach utrwalić.Trzeba poskromić jego ulotność, nie odbierając mu jego charakteru - problem czysto perfumistyczny.Niektóre zapachy utrzymują się przez dziesiątki lat.Szafa natarta piżmem, nasączony olejkiem cynamonowym płat skóry, bryłka ambry, szkatułka z drzewa cedrowego mają zapachowo żywot niemal wieczny.Inne znowu - olejek lunetowy, bergamotka, ekstrakty narcyzów i tuberozy oraz wiele innych aromatów kwiatowych - jeśli występują w czystej postaci, nie utrwalone, ulatniają się w powietrzu już po paru godzinach.Perfumiarz radzi sobie z tą biedą w ten spbsób, że aromaty zbyt lotne spaja aromatem bardziej trwałym, niejako nakłada im więzy, które powściągają ich pęd do wolności, cały zaś dowcip polega na tym, że pęta muszą być na tyle luźne, by związany zapach pozornie zachował swą wolność, a jednak dość ciasne, by nie mógł uciec.Otóż ta sztuka udała się raz Grenouille'owi doskonale z olejkiem tuberozowym, którego efemeryczny zapach spętał odrobiną cybetu, wanilii, labdanum i cyprysu, i tym sposobem dopiero należycie go uwypuklił.Dlaczego coś podobnego nie mogłoby się udać także z zapachem^· 192 ^~ ^r 193dziewczyny? Czemu Grenouille miałby tego najcenniejszego i najwrażliwszego ze wszystkich zapachów używać i trwonić w czystej postaci? Co za prostactwo! Co za brak wyrafinowania! Czyż nie szlifuje się diamentów? Czy złoto zawiesza się na szyi w postaci bryłek? Czy on, Grenouille, jest może prymitywnym złodziejem zapachów jak Druot i inni maceratorzy, destylatorzy i dusiciele kwiatów? Czyż nie jest największym perfumiarzem świata?Palnął się w głowę, oburzony, że nie wpadł na to już wcześniej: rzecz jasna, tego niepowtarzalnego zapachu nie należy używać w surowej postaci.Trzeba go oprawić jak najszlachetniejszy klejnot.Musi wykuć diadem aromatów, w którym na pierwszym miejscu, zarazem złączony z innymi zapachami i królując nad nimi, będzie promieniał jego zapach.Skomponuje pachnidło wedle wszelkich reguł sztuki, a zapach dziewczyny zza muru będzie stanowił jego motyw główny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Grenouille stanął nieruchomo.Nie był oszołomiony ani odurzony jak wtedy, gdy zwietrzył ją pierwszy raz.Wypełniało go szczęście kochanka, który z dala słyszy głos swej wybranej albo obserwuje jej postać i wie, że za rok będzie należała do niego.Zaiste, Grenouille, samotny kleszcz Grenouille, potwór Grenouille, nieludzki Grenouille, który nigdy przedtem nie żywił miłości ani nie umiał jej wzbudzić, stał owego marcowego dnia przy murach^- 190 ^'miasta Grasse i kochał, i był do głębi uszczęśliwiony tą miłością.Nie była to co prawda miłość do człowieka, nie kochał dziewczyny z domu za murem.Kochał zapach.Jedynie zapach i nic poza nim, a zapach jedynie jako przyszły własny zapach.Za rok zapach będzie należał do niego, przysiągł to sobie na śmierć i życie.I złożywszy ten osobliwy ślub, przyrzekłszy wierność samemu sobie i swemu przyszłemu zapachowi, zaręczywszy się z nim, Grenouille oddalił się z pogodnym sercem i przez Porte du Cours wrócił do miasta.Leżąc nocą w szopie raz jeszcze przywołał w myślach ten zapach - pokusa była zbyt silna - i pogrążył się w nim, pieścił go i czuł jego pieszczotę, tak blisko, tak cudownie blisko, jak gdyby naprawdę już go posiadł, jak gdyby miał zapach, własny zapach, i przez dłuższą chwilę, cudowną, upojną chwilę kochał ten zapach w sobie i kochał siebie poprzez ten zapach.I chciał nadal tak się kochać w sennych marzeniach.Ale właśnie gdy zamykał oczy i przy następnym oddechu już już miał zasnąć, uczucie to' opuściło go, nagle odeszło i zamiast niego wokół roztaczał się zimny, ostry zapach chlewu.Grenouille przeraził się.“A co - pomyślał - kiedy ten zapach, który posiądę, wyczerpie się? Tylko we wspomnieniach wszystkie zapachy są nieprzemijalne.Rzeczywisty zapach zużywa się w świecie.Jest ulotny.A kiedy się zużyje, źródła, z którego go zaczerpnę, już nie będzie.I będę stał goły jak przedtem i będę musiał się obywać surogatami.Będzie nawet jeszcze gorzej niż przedtem! Bo tymczasem zaznam go i posiądę, będę miał własny, cudowny zapach, i potem nie będę mógł go zapomnieć, bo nigdy nie zapominam żadnego zapachu.I do końca życia będę usychał na wspomnienie o tym zapachu, jak teraz usycham od przeczucia tego zapachu, który dopiero mam posiąść.Więc po co mi w ogóle ten zapach?"^- 191 ^rMyśl ta była dla Grenouille'a w najwyższym stopniu przykra.Przerażało go bezmiernie, że gdy już posiądzie zapach, którego na razie jeszcze nie posiadał, będzie musiał go nieuchronnie utracić.Jak długo zdoła go utrzymać? Kilka dni? Parę tygodni? Może miesiąc, przy bardzo oszczędnym używaniu? A co potem? Widział siebie, jak wytrząsa ostatnie krople z flaszeczki, przepłukuje ją spirytusem, aby ani odrobina się nie zmarnowała, i widział potem, czuł węchem, jak ukochany zapach ulatnia się nieodwołalnie i na zawsze.Będzie to tak jak powolne konanie, coś w rodzaju odwrotności duszenia się, męka stopniowego rozpływania się własnej istoty w odrażającym świecie.Zrobiło mu się zimno.Naszła go chęć, by wyrzec się swoich planów, wyjść po ciemku i odejść stąd.Powędruje przez ośnieżone góry, bez wytchnienia, sto mil stąd do Owernii, tam wczołga się do swojej jaskini i zaśnie na wieki.Ale nie uczynił tego.Siedział bez ruchu i nie ulegał pokusie, choć była tak silna.Nie ulegał, ponieważ pokusa, by odejść stąd i zaszyć się w tamtej jaskini, nawiedzała go już dawno.To już znał.Czego natomiast nie znał, to posiadania ludzkiego zapachu, tak cudownego jak zapach dziewczyny zza muru.I jakkolwiek wiedział, że za posiadanie tego zapachu i nieuchronną jego utratę będzie musiał zapłacić potworną cenę, to jednak posiadanie - choćby ze stratą - korciło go bardziej niż trzeźwa rezygnacja z jednego i drugiego.Wyrzeczeń bowiem zaznawał przez całe życie.Nigdy jeszcze natomiast nie zaznał posiadania i straty.Zwątpienie stopniowo mijało, a wraz z nim uczucie chłodu.Czuł, że znowu rozgrzewa go strumień ciepłej krwi i powraca wola dokonania tego, co sobie zaplanował.I to z większą siłą niż przedtem, gdyż wola ta nie płynęła już z czystego pożądania, ale ponadto także z wyważonej decyzji.Kleszcz Grenouille postawiony wobec wyboru, czy ma się w sobie zasuszyć czy teżpuścić się gałęzi, zdecydował się na to drugie - wiedząc dobrze, że będzie to jego ostatni ruch.Wrócił na posłanie, umościł się wygodnie na słomie, umościł się wygodnie pod derką i sam sobie wydawał się wielkim bohaterem.Grenouille nie byłby jednak Grenouille'em, gdyby miał się dłużej zadowolić owym fatalistyczno-heroicznym samopoczuciem.Miał na to zbyt silną wolę pokazania światu, kim jest, zbyt przebiegłą naturę i zbyt wyrafinowany umysł.Zdecydował się posiąść zapach dziewczyny zza muru - dobrze.I jeżeli po kilku tygodniach znowu go utraci i z powodu tej straty umrze, też dobrze.Ale lepiej byłoby nie umierać, a mimo to posiadać zapach, albo przynajmniej odwlekać jego utratę tak długo jak się da.Trzeba ten zapach utrwalić.Trzeba poskromić jego ulotność, nie odbierając mu jego charakteru - problem czysto perfumistyczny.Niektóre zapachy utrzymują się przez dziesiątki lat.Szafa natarta piżmem, nasączony olejkiem cynamonowym płat skóry, bryłka ambry, szkatułka z drzewa cedrowego mają zapachowo żywot niemal wieczny.Inne znowu - olejek lunetowy, bergamotka, ekstrakty narcyzów i tuberozy oraz wiele innych aromatów kwiatowych - jeśli występują w czystej postaci, nie utrwalone, ulatniają się w powietrzu już po paru godzinach.Perfumiarz radzi sobie z tą biedą w ten spbsób, że aromaty zbyt lotne spaja aromatem bardziej trwałym, niejako nakłada im więzy, które powściągają ich pęd do wolności, cały zaś dowcip polega na tym, że pęta muszą być na tyle luźne, by związany zapach pozornie zachował swą wolność, a jednak dość ciasne, by nie mógł uciec.Otóż ta sztuka udała się raz Grenouille'owi doskonale z olejkiem tuberozowym, którego efemeryczny zapach spętał odrobiną cybetu, wanilii, labdanum i cyprysu, i tym sposobem dopiero należycie go uwypuklił.Dlaczego coś podobnego nie mogłoby się udać także z zapachem^· 192 ^~ ^r 193dziewczyny? Czemu Grenouille miałby tego najcenniejszego i najwrażliwszego ze wszystkich zapachów używać i trwonić w czystej postaci? Co za prostactwo! Co za brak wyrafinowania! Czyż nie szlifuje się diamentów? Czy złoto zawiesza się na szyi w postaci bryłek? Czy on, Grenouille, jest może prymitywnym złodziejem zapachów jak Druot i inni maceratorzy, destylatorzy i dusiciele kwiatów? Czyż nie jest największym perfumiarzem świata?Palnął się w głowę, oburzony, że nie wpadł na to już wcześniej: rzecz jasna, tego niepowtarzalnego zapachu nie należy używać w surowej postaci.Trzeba go oprawić jak najszlachetniejszy klejnot.Musi wykuć diadem aromatów, w którym na pierwszym miejscu, zarazem złączony z innymi zapachami i królując nad nimi, będzie promieniał jego zapach.Skomponuje pachnidło wedle wszelkich reguł sztuki, a zapach dziewczyny zza muru będzie stanowił jego motyw główny [ Pobierz całość w formacie PDF ]