[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Serce Góry, a także serce Thorina.Ceni ten kamieńwyżej niż całą rzekę złota.Daję go wam.On wam pomoże w rokowaniach z Thorinen.I Bilbo, nie mogąc opanować drżenia i żałośnie żegnając wzrokiem cudowny kamień, wręczył go Bardowi,który jakby urzeczony trzymał chwilę klejnot na dłoni.- Jakie masz prawo nim rozporządzać? Czy jest twoją własnością? - spytał wreszcie, wyrazniezdobywając się na wysiłek.- No, prawdę mówiąc - rzekł hobbit zakłopotany - nie jest, biorąc rzecz ściśle, moją własnościa, ale,widzicie, gotów jestem w zamian za niego zrzec się udziału w łupach.Może jestem włamywaczem - takprzynajmniej nazwały mnie krasnoludy, bo osobiście nigdy się nim naprawdę nie czułem - alewłamywaczem mniej więcej uczciwym, jak mi się zdaje.W każdym razie wracam teraz, niech krasnoludyzrobią ze mną, co zechcą.Mam nadzieję, że mój dar okaże się pożyteczny.Król elfów z nowym podziwem przyglądał się hobbitowi.- Bilbo Baggins! - rzekł.- Jesteś bardziej godzien zbroi księcia elfów niż niejeden elf, który by w niejokazalej wyglądał.Wątpię jednak, czy Thorin będzie także tego zdania.Lepiej chyba od ciebie znamkrasnoludy.Radzę ci, zostań z nami, a doznasz w tym obozie tylko szacunku i najżyczliwszej gościnności.- Bardzo dziękuję, szczerze jestem wdzięczny - odparł Bilbo z ukłonem.- Ale nie wypada mi w ten sposóbopuścić przyjaciół, z którymi tyle wspólnie przeżyłem.Zresztą obiecałem grubemu Bomburowi zbudzić go opółnocy.Doprawdy, muszę już iść, i to szybko.Nic nie wskórali dalszą namową, przydzielili więc hobbitowi eskortę, a zarówno król, jak Bard zasalutowalimu z szacunkiem na pożegnanie.Kiedy szli przez obóz, spod progu któregoś namiotu podniósł się starzec wciemnym płaszczu i podszedł do Bilba.- Brawo, panie Baggins! - rzekł klepiąc hobbita po ramieniu.- Jak zawsze, więcej umiesz zdziałać, niżbysię można po tobie spodziewać.Był to Gandalf.Po raz pierwszy od wielu dni Bilbo naprawdę się czymśucieszył.Nie miał jednak czasu wypytać czarodzieja o wszystko, czego był ciekawy.- Przyjdzie na to pora - rzekł Gandalf.- Jeśli się nie mylę, wasza wyprawa dobiegnie wkrótce końca.Narazie masz przed sobą przykre chwilę, ale nie trać ducha! Kto wie, może wyjdziesz cało z tej przygody.Szykują się nowiny, o których nawet kruki nic jeszcze nie wiedzą.Dobranoc!Zaintrygowany, lecz także pocieszony, Bilbo ruszył w drogę.Wskazano mu wygodny bród iprzeprowadzono suchą noga na drugi brzeg, tam pożegnał się z elfami i ostrożnie pomaszerował w górę.Ogarnęło go wielkie znużenie, lecz zdążył dobrze przed północą wspiąć się na mur po linie, którą zastał tak,jak ją zostawił.Odczepił linę, zwinął i schował, po czym siadł dumając z niepokojem, co będzie dalej.O północy zbudził Bombura i z kolei sam ułożył się do snu w kąciku, nie słuchając podziękowań - wcaleprzecież niezasłużonych - którymi obsypywał go stary krasnolud.Wkrótce zasnął mocno i do rana niepamiętał o swoich zmartwieniach.Zniły mu się jajka smażone na boczku.17.Chmury pękająNazajutrz od świtu w obozie zagrały trąby.Wkrótce krasnoludy ujrzały samotnego gońca spieszącegowąską ścieżką pod górę.Przystanął w pewnym oddaleniu od Bramy i zaczął nawoływać pytając, czy Thorinnie zechce teraz wysłuchać poselstwa, ponieważ zaszły nowe wydarzenia i warunki się zmieniły.- To znaczy, że Dain przybywa! - rzekł słysząc te słowa Thorin.- Dowiedzieli się, że Dain nadciąga.Przewidywałem, że to na nich podziała! Zawiadom swoich, że jeśli posłowie przyjdą w nielicznej kompanii ibez broni, zgodzę się ich przyjąć - krzyknął do gońca.Około południa dostrzeżono sunące z dolinyrozwinięte chorągwie Puszczy i Jeziora.Zbliżało się poselstwo, osób około dwudziestu.U wejścia na wąskąścieżkę złożyli miecze i włócznie, a gdy podeszli pod Bramę, krasnoludy ze zdziwieniem poznały międzyinnymi zarówno Barda, jak króla elfów; jakiś starzec w płaszczu z kapturem niósł przed nimi szkatułkę zdrzewa okutego żelazem.- Witaj, Thorinie - zaczął Bard.- Czy trwasz wciąż jeszcze przy swoim zdaniu?- Nie zmieniam zdania z każdym wschodem lub zachodem słońca - odparł Thorin.- Czy przychodzicie poto, by mi zadawać czcze pytania? Armia elfów nie wycofała się dotychczas, mimo że się tego domagałem.Dopóki to się nie stanie, daremnie próbujecie ze mną rokowań.- Nie ma więc w świecie nic takiego, za cobyś gotów był odstąpić część swego złota?- Nic, co ty lub twoi przyjaciele mogliby mi ofiarować.- A gdybyśmy ofiarowali Arcyklejnot Thraina? - spytał Bard; w tym samym momencie zakapturzonystarzec otworzył szkatułkę i podniósł w górę klejnot.Blask buchnął z jego ręki, jaskrawy i biały w świetleporanka.Thorin, zaskoczony i zdumiony, oniemiał na chwilę.Długo nikt się nie odzywał.Wreszcie Thorin przerwał mileczenie, a głos miał ochrypły ze złości.- Ten kamień należał do mojego ojca,jest więc mój! - rzekł.- Dlaczego miałbym płacić za swoją własność? - Ale ciekawość przemogła w nimgniew i dodał: - Jakim sposobem dziedzictwo mojego rodu dostało się w wasze ręce? Pytam, choć może niewarto takich pytań stawiać złodziejom.- Nie jesteśmy złodziejami - odparł Bard.- Oddamy ci twoją własność w zamian za naszą.- Jakim sposobem zdobyliście ten klejnot? - krzyknął Thorin wpadając w tym gorszą wściekłość.- Ja im go dałem - pisnął Bilbo wystawiając głowę znad muru i drżąc z przerażenia.- Ty! Ty! - wrzasnął Thorin i obruciwszy się ku hobbitowi, oburącz chwycił go za kark.- Nikczemnyhobbicie! Niezdarzony.Włamywaczu! - krzyczał, nie mogąc wymyślić gorszej obelgi i potrząsął Bilbem nibykrólikiem.- Na brodę Durina! Szkoda, że nie ma tu Gandalfa.Powinszowałbym mu wyboru czternastegouczestnika wyprawy.Bodaj mu broda uschła! A ciebie, łotrze, roztrzaskam o skały! - I z tym okrzykiempodniósł Bilba do góry.- Stój! Spełniło się twoje życzenie! - zawołał znajomy głos.Starzec, który przyniósł szkatułkę, odrzuciłkaptur.- Gandalf jest tutaj! A zjawił się w samą porę, jak widzę.Nawet jeśli mój włamywacz nie przypadł cido gustu, nie waż się go uszkodzić.Postaw hobbita na ziemi i posłuchaj przede wszystkim, co ma dopowiedzenia.- A to, widzę, spisek! - rzekł Thorin spuszczając Bilba na szczyt muru.- Nigdy więcej nie będę się zadawałz czarodziejami ich przyjaciółmi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Serce Góry, a także serce Thorina.Ceni ten kamieńwyżej niż całą rzekę złota.Daję go wam.On wam pomoże w rokowaniach z Thorinen.I Bilbo, nie mogąc opanować drżenia i żałośnie żegnając wzrokiem cudowny kamień, wręczył go Bardowi,który jakby urzeczony trzymał chwilę klejnot na dłoni.- Jakie masz prawo nim rozporządzać? Czy jest twoją własnością? - spytał wreszcie, wyrazniezdobywając się na wysiłek.- No, prawdę mówiąc - rzekł hobbit zakłopotany - nie jest, biorąc rzecz ściśle, moją własnościa, ale,widzicie, gotów jestem w zamian za niego zrzec się udziału w łupach.Może jestem włamywaczem - takprzynajmniej nazwały mnie krasnoludy, bo osobiście nigdy się nim naprawdę nie czułem - alewłamywaczem mniej więcej uczciwym, jak mi się zdaje.W każdym razie wracam teraz, niech krasnoludyzrobią ze mną, co zechcą.Mam nadzieję, że mój dar okaże się pożyteczny.Król elfów z nowym podziwem przyglądał się hobbitowi.- Bilbo Baggins! - rzekł.- Jesteś bardziej godzien zbroi księcia elfów niż niejeden elf, który by w niejokazalej wyglądał.Wątpię jednak, czy Thorin będzie także tego zdania.Lepiej chyba od ciebie znamkrasnoludy.Radzę ci, zostań z nami, a doznasz w tym obozie tylko szacunku i najżyczliwszej gościnności.- Bardzo dziękuję, szczerze jestem wdzięczny - odparł Bilbo z ukłonem.- Ale nie wypada mi w ten sposóbopuścić przyjaciół, z którymi tyle wspólnie przeżyłem.Zresztą obiecałem grubemu Bomburowi zbudzić go opółnocy.Doprawdy, muszę już iść, i to szybko.Nic nie wskórali dalszą namową, przydzielili więc hobbitowi eskortę, a zarówno król, jak Bard zasalutowalimu z szacunkiem na pożegnanie.Kiedy szli przez obóz, spod progu któregoś namiotu podniósł się starzec wciemnym płaszczu i podszedł do Bilba.- Brawo, panie Baggins! - rzekł klepiąc hobbita po ramieniu.- Jak zawsze, więcej umiesz zdziałać, niżbysię można po tobie spodziewać.Był to Gandalf.Po raz pierwszy od wielu dni Bilbo naprawdę się czymśucieszył.Nie miał jednak czasu wypytać czarodzieja o wszystko, czego był ciekawy.- Przyjdzie na to pora - rzekł Gandalf.- Jeśli się nie mylę, wasza wyprawa dobiegnie wkrótce końca.Narazie masz przed sobą przykre chwilę, ale nie trać ducha! Kto wie, może wyjdziesz cało z tej przygody.Szykują się nowiny, o których nawet kruki nic jeszcze nie wiedzą.Dobranoc!Zaintrygowany, lecz także pocieszony, Bilbo ruszył w drogę.Wskazano mu wygodny bród iprzeprowadzono suchą noga na drugi brzeg, tam pożegnał się z elfami i ostrożnie pomaszerował w górę.Ogarnęło go wielkie znużenie, lecz zdążył dobrze przed północą wspiąć się na mur po linie, którą zastał tak,jak ją zostawił.Odczepił linę, zwinął i schował, po czym siadł dumając z niepokojem, co będzie dalej.O północy zbudził Bombura i z kolei sam ułożył się do snu w kąciku, nie słuchając podziękowań - wcaleprzecież niezasłużonych - którymi obsypywał go stary krasnolud.Wkrótce zasnął mocno i do rana niepamiętał o swoich zmartwieniach.Zniły mu się jajka smażone na boczku.17.Chmury pękająNazajutrz od świtu w obozie zagrały trąby.Wkrótce krasnoludy ujrzały samotnego gońca spieszącegowąską ścieżką pod górę.Przystanął w pewnym oddaleniu od Bramy i zaczął nawoływać pytając, czy Thorinnie zechce teraz wysłuchać poselstwa, ponieważ zaszły nowe wydarzenia i warunki się zmieniły.- To znaczy, że Dain przybywa! - rzekł słysząc te słowa Thorin.- Dowiedzieli się, że Dain nadciąga.Przewidywałem, że to na nich podziała! Zawiadom swoich, że jeśli posłowie przyjdą w nielicznej kompanii ibez broni, zgodzę się ich przyjąć - krzyknął do gońca.Około południa dostrzeżono sunące z dolinyrozwinięte chorągwie Puszczy i Jeziora.Zbliżało się poselstwo, osób około dwudziestu.U wejścia na wąskąścieżkę złożyli miecze i włócznie, a gdy podeszli pod Bramę, krasnoludy ze zdziwieniem poznały międzyinnymi zarówno Barda, jak króla elfów; jakiś starzec w płaszczu z kapturem niósł przed nimi szkatułkę zdrzewa okutego żelazem.- Witaj, Thorinie - zaczął Bard.- Czy trwasz wciąż jeszcze przy swoim zdaniu?- Nie zmieniam zdania z każdym wschodem lub zachodem słońca - odparł Thorin.- Czy przychodzicie poto, by mi zadawać czcze pytania? Armia elfów nie wycofała się dotychczas, mimo że się tego domagałem.Dopóki to się nie stanie, daremnie próbujecie ze mną rokowań.- Nie ma więc w świecie nic takiego, za cobyś gotów był odstąpić część swego złota?- Nic, co ty lub twoi przyjaciele mogliby mi ofiarować.- A gdybyśmy ofiarowali Arcyklejnot Thraina? - spytał Bard; w tym samym momencie zakapturzonystarzec otworzył szkatułkę i podniósł w górę klejnot.Blask buchnął z jego ręki, jaskrawy i biały w świetleporanka.Thorin, zaskoczony i zdumiony, oniemiał na chwilę.Długo nikt się nie odzywał.Wreszcie Thorin przerwał mileczenie, a głos miał ochrypły ze złości.- Ten kamień należał do mojego ojca,jest więc mój! - rzekł.- Dlaczego miałbym płacić za swoją własność? - Ale ciekawość przemogła w nimgniew i dodał: - Jakim sposobem dziedzictwo mojego rodu dostało się w wasze ręce? Pytam, choć może niewarto takich pytań stawiać złodziejom.- Nie jesteśmy złodziejami - odparł Bard.- Oddamy ci twoją własność w zamian za naszą.- Jakim sposobem zdobyliście ten klejnot? - krzyknął Thorin wpadając w tym gorszą wściekłość.- Ja im go dałem - pisnął Bilbo wystawiając głowę znad muru i drżąc z przerażenia.- Ty! Ty! - wrzasnął Thorin i obruciwszy się ku hobbitowi, oburącz chwycił go za kark.- Nikczemnyhobbicie! Niezdarzony.Włamywaczu! - krzyczał, nie mogąc wymyślić gorszej obelgi i potrząsął Bilbem nibykrólikiem.- Na brodę Durina! Szkoda, że nie ma tu Gandalfa.Powinszowałbym mu wyboru czternastegouczestnika wyprawy.Bodaj mu broda uschła! A ciebie, łotrze, roztrzaskam o skały! - I z tym okrzykiempodniósł Bilba do góry.- Stój! Spełniło się twoje życzenie! - zawołał znajomy głos.Starzec, który przyniósł szkatułkę, odrzuciłkaptur.- Gandalf jest tutaj! A zjawił się w samą porę, jak widzę.Nawet jeśli mój włamywacz nie przypadł cido gustu, nie waż się go uszkodzić.Postaw hobbita na ziemi i posłuchaj przede wszystkim, co ma dopowiedzenia.- A to, widzę, spisek! - rzekł Thorin spuszczając Bilba na szczyt muru.- Nigdy więcej nie będę się zadawałz czarodziejami ich przyjaciółmi [ Pobierz całość w formacie PDF ]