[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przecież ono nie ma życia.Gdy my znikniemy, kogo będzie obchodziło, co się z nim stanie?Marune skrzywił się z bólu.- Rok temu schowałem osiemnaście tuzinów flaszek pierwszorzędnego ekstraktu, dwanaście tuzinów Zielonego Deszczu, po trzy Balthazara i Faidora.Jeśli mówicie o tragedii, pomyślcie o nich!- Gdybyśmy wiedzieli! - zawołał Aurę.- Ja miałbym, ja miałbym.-jego głos stopniowo ucichł.O.Z.Garr niecierpliwie tupnął nogą.- Za wszelką cenę musimy uniknąć lamentów! Pamiętacie, mamy wybór! Xanten zaklinał nas, byśmy uciekli.Teraz on i jemu podobni skradają się przez północne góry z pokutnikami.My wybraliśmy pozostanie, na dobre i na złe, a złe niestety ma miejsce.Musimy zaakceptować ten fakt jak szlachcice.Członkowie poparli go melancholijnie.Hagedorn wyjął butelkę bezcennego Rhadamanthu i rozlał go z niespotykaną dotychczas hojnością.- Ponieważ nie mamy przyszłości, za naszą wspaniałą przeszłość!W nocy zauważono jakiś ruch w kilku miejscach wzdłuż umocnień Meków: płomienie w czterech punktach, słabe echo chrapliwych okrzyków.Następnego dnia tempo pracy Meków jakby zmniejszyło się odrobinę.Tego popołudnia jednak odpadła duża część wschodniego klifu.Moment później, jakby po majestatycznym wahaniu, rozpadł się i runął w dół wysoki mur wschodni, odsłaniając tylne ściany sześciu wielkich Domów.Godzinę po zachodzie słońca na poziomie lotniczym wylądował zaprzęg Ptaków z Xantenem.Xanten zeskoczył z siedzenia, zbiegł spiralną klatką schodową na blanki i zszedł na plac przed pałacem Hagedorna.Zawołany przez krewnego Hagedorn wpatrywał się w Xantena z niedowierzaniem.- Co ty tu robisz? Myśleliśmy, że jesteś bezpieczny na północy, z pokutnikami!- Pokutnicy nie są bezpieczni na północy.Przyłączyli się do nas.Walczymy - powiedział Xanten.Hagedorn zaniemówił.- Walczycie? Szlachcice walczą z Mękami?- Tak jak mogą.Hagedorn potrząsnął głową z zastanowieniem.- I pokutnicy też? Myślałem, że zaplanowali udać się na północ.- Kilku zrobiło tak, na przykład A.G.Philidor.Pokutnicy podzieleni są na frakcje tak samo jak szlachcice w zamku.Większość znajduje się około dziesięciu mil stąd.Tak samo nomadzi.Kilku wzięło swoje wozy bojowe i uciekło.Reszta zabija Męko w z fanatycznym zapałem.Widziałeś naszą robotę zeszłej nocy.Podpaliliśmy cztery skały, zniszczyliśmy składy syropu, zabiliśmy z setkę Meków i kilkanaście wozów bojowych.Ponieśliśmy straty, które są tym dotkliwsze, że jest nas mało, a Meków dużo.Dlatego jestem tutaj.Potrzebujemy ludzi.Walczcie u naszego boku!- Wywołam lud z Domów - powiedział Hagedorn, kierując się ku centralnemu placowi.- Pomów z nimi.4Ptaki, narzekając głośno na dodatkowy wysiłek, pracowały całą noc, transportując mężczyzn, którzy otrzeźwieni postępującym zniszczeniem zamku Hagedorn, gotowi byli pozbyć się skrupułów i walczyć o przetrwanie.Zaprzysięgli tradycjonaliści nadal odmawiali rezygnacji z honoru, ale Xanten zapewnił ich ochoczo:- Pozostańcie więc tutaj, tłocząc się jak szczury i ciesząc się, że jesteście chronieni.Nie ma dla was przyszłości.Wielu słuchających go odeszło zdegustowanych.Xanten zwrócił się do Hagedorna:- A co z tobą? Idziesz czy zostajesz? Hagedorn westchnął ciężko, prawie jęknął:- Zamek Hagedorn dotrwał do kresu.Nie ma znaczenia, co się stanie.Idę z wami.5Sytuacja zmieniła się nagle.Oblegający Hagedorn Mecy nie spodziewali się ataku z zewnątrz, lecz jedynie z zamku.Ustawili swoje koszary i składy syropu z myślą o wygodzie, a nie o obronie.Oddziały, które robiły wycieczki, mogły zatem zbliżać się, niszczyć i wycofywać bez ponoszenia poważnych strat.Mecy stacjonujący na Północnym Grzbiecie byli niepokojeni niemal bez przerwy, aż w końcu wycofali się z poważnymi stratami.Pierścień fortyfikacji dookoła zamku Hagedorn rozpadł się.Dwa dni później, gdy uległo zniszczeniu kolejne pięć składów syropu, Mecy wycofali się jeszcze bardziej.Porzucając prace ziemne na południu, zbudowali mniej lub bardziej udane stanowiska obronne, ale z oblegających stali się obleganymi, choć wozy bojowe z gruzem nadal wyjeżdżały z tuneli.Wewnątrz bronionego obszaru Mecy skoncentrowali pozostałe zapasy syropu, narzędzi, broni i amunicji.Teren na zewnątrz robót ziemnych był iluminowany po zmroku i pilnowany przez uzbrojonych w pistolety śrutowe Meków, co uniemożliwiało frontalny atak.Przez cały dzień partyzanci siedzieli w okolicznych sadach, oceniając sytuację.W końcu wymyślono nową taktykę.Zbudowano sześć lekkich wozów i załadowano je pęcherzami pełnymi łatwopalnego oleju, z przyczepionym granatem ogniowym.Do wozów zaprzężono ptaki i wysłano nad pozycje Meków, gdzie spuszczano bomby zapalające.Cały obszar pokryły płomienie.Składy syropu spłonęły.Obudzone, oszalałe od ognia wozy bojowe, miotały się w przód i w tył, miażdżąc Meków i ich składy, zderzając się ze sobą, siejąc panikę.Mecy, którzy przeżyli, schronili się w tunelach.Zgasły światła, co natychmiast wykorzystali ludzie i zaatakowali umocnienia.Po krótkiej, ostrej walce ludzie zabili wszystkich strażników i zajęli pozycje blokujące wejścia do tuneli, w których znajdowały się niedobitki armii Meków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl