[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak się jednak okazało, dokuczliwa niekiedy pustka mojej egzystencji stała się teraz dla mnie błogosławieństwem.Moi rodzice nie żyli, jedyna próba ożenku zakończyła się przed kilku laty niepowodzeniem, nie miałem nikogo na utrzymaniu.I rzecz ciekawa, uświadomiłem sobie, że czuję coś wręcz przeciwnego niż powinienem odczuwać - czuję ulgę.Przyczyną był nie tylko koniak, bo uczucie wyzwolenia nie mijało.Może spowodował je fakt zetknięcia się z czymś zupełnie nowym i nieznanym.Wszystkie zadawnione problemy, zarówno osobiste, jak i ogólne, zostały unicestwione jednym potężnym cięciem.Bóg jeden wie, jakie powstaną nowe - zanosiło się na to, że będzie ich co niemiara - ale będą nowe.Stałem się naraz panem siebie, nie byłem już śrubką w wielkim mechanizmie.Wypadnie mi najprawdopodobniej żyć w świecie pełnym okropności i niebezpieczeństw, ale będę sobie z nimi radził według własnego uznania, nie zaś popychany tam i sam przez siły i sprawy, których nigdy nie rozumiałem i które nie budziły we mnie entuzjazmu.Nie, to na pewno nie był tylko koniak, bo nawet teraz, po tylu latach, coś jeszcze z tego odczuwam - choć może koniak w tamtej chwili trochę za bardzo wszystko uprościł.Pozostawało też drobne pytanie, co robić dalej, jak i gdzie rozpocząć to nowe życie.Na razie jednak nie przejmowałem się tym zbytnio.Dopiłem szklaneczkę do dna i wyszedłem z hotelu, żeby zobaczyć, co ten dziwny świat ma do zaofiarowania.PIERWSZE CIENIENie chcąc narazić się na spotkanie z bandą z “Cafe Royal", poszedłem boczną ulicą do Soho z zamiarem późniejszego powrotu na Regent Street.Zapewne głód wypędzał coraz więcej ludzi z domów, bo od chwili opuszczenia szpitala nie widziałem tylu osób naraz, co w dzielnicy, do której teraz wszedłem.Ludzie zderzali się ustawicznie na chodnikach wąskich uliczek, a w posuwaniu się naprzód przeszkadzały im też zwarte grupy przy często już teraz stłuczonych oknach wystawowych.Nikt spośród tłoczących się tam nie był pewien, przed jakim sklepem stoi.Ci, co stali na przedzie, usiłowali po omacku znaleźć jakiś obiekt, który dałaby się rozpoznać; inni, bardziej przedsiębiorczy, narażając się na rozprucie brzucha o groźnie sterczące odłamki szkła, wdrapywali się do środka.Zastanawiałem się, czy nie powinienem pokazywać tym ludziom, gdzie mogą znaleźć żywność.Ale wciąż byłem w rozterce.Gdybym zaprowadził ich do nie rozbitego jeszcze sklepu spożywczego, zebrałby się natychmiast tłum, który nie tylko ogołociłby sklep w ciągu pięciu minut, ale przy tym zmiażdżyłby i stratował znaczną liczbę słabszych spośród siebie.Wkrótce zresztą żywności zabraknie, a co wtedy począć z tysiącami domagających się pożywienia? Można by zebrać niewielką grupkę i utrzymywać ją przy życiu przez nieokreślony, choć z pewnością krótki czas - ale kogo wziąć, a kogo pominąć? Z którejkolwiek strony patrzyłem na sprawę, nie mogłem dojrzeć właściwej drogi.Wokół działy się rzeczy ponure: wszelka rycerskość znikła bez śladu, każdy myślał już tylko o sobie.Człowiek, który się zderzył z innym człowiekiem i poczuł, że tamten niesie paczkę, wyry wał ją i uciekał, w nadziei że zawiera ona coś do jedzenia, gdy tymczasem ograbiony chwytał rękami powietrze albo wymachiwał pięściami na prawo i lewo.Raz musiałem szybko uskoczyć na bok, gdyż byłby mnie zbił z nóg starszy mężczyzna, który wybiegł na jezdnię, nie myśląc wcale o ewentualnych przeszkodach.Miał ogromnie przebiegłą minę i chciwie przyciskał do piersi dwie puszki czerwonej farby.Na rogu drogę zatarasowała mi gromada ludzi omal nie płaczących z rozpaczy nad oszołomionym dzieckiem, które widziało, ale było po prostu za małe, żeby zrozumieć, czego od niego chcą.Czułem się coraz bardziej nieswojo.Z właściwym człowiekowi cywilizowanemu odruchem, nakazującym nieść pomoc tym ludziom, walczył instynkt, który kazał mi trzymać się od nich z daleka.Wszyscy oni tracili szybko zwykłe hamulce.Nękało mnie ponadto irracjonalne poczucie winy: ja widziałem, oni byli ślepi.Miałem dziwne wrażenie, że ukrywam się przed nimi nawet wówczas, gdy wśród nich przebywam.Wkrótce jednak przekonałem się, jak słuszny był ów instynkt.Przy Golden Square miałem skręcić na lewo i ruszyć z powrotem na Regent Street, gdzie łatwiej byłoby mi iść po szerszej jezdni.Już doszedłem do rogu, gdy wtem zatrzymał mnie nagły, przeraźliwy krzyk.Wszyscy inni również się zatrzymali.Na całej ulicy ludzie zastygli w bezruchu, kręcąc tylko głowami to w tę, to w tamtą stronę, wylęknie - nie starając się domyślić, co się dzieje.Nagły przestrach, potęgując i tak już nieznośne napięcie nerwowe, sprawił, że kilka kobiet zaczęło płakać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl