[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ja nie jestem mądra.Jestem bardzo głupia.Nawet u sióstr nauczyłam się jedynie czytać z książki do nabożeństwa, bo powiedzieli, że to mi wystarczy, i jeszcze tego, czego uczy się kobiety: o gotowaniu, o ziołach, medykamentach i opatrywaniu ran.– Dla mnie to wszystko byłoby większą sztuką niż trenowanie koni, które ty uważasz za czary – powiedział Lancelot z szerokim uśmiechem.Potem wychylił się z siodła i dotknął jej policzka.– Jeśli Bóg pozwoli, a Saksoni nie zaatakują jeszcze przez kilka miesięcy, znów cię zobaczę, kiedy przybędę tu z orszakiem Najwyższego Króla.Zmów za mnie modlitwę, pani.Odjechał, a Gwenifer stała, patrząc za nim z bijącym sercem.Tym razem to uczucie było jednak prawie przyjemne.On znowu przyjedzie.Chce znów przyjechać.A jej ojciec sam powiedział, że będzie wydana za kogoś, kto potrafi poprowadzić konie i ludzi do walki.Któż mógł być lepszy niż królewski kuzyn i dowódca wojsk? Czy ojciec myślał więc, by ją wydać za Lancelota? Poczuła, że rumieni się ze szczęścia i radości.Po raz pierwszy w życiu czuła się śliczna, mądra i dzielna.Ale w zamku ojciec powiedział:– Przystojny mężczyzna ten Elfia Strzała i sprytny przy koniach.Ale grubo za przystojny, by być czymś więcej.Gwenifer sama zdziwiła się swoją śmiałością, gdy odpowiedziała:– Najwyższy Król uczynił go swym dowódcą.Musi więc być najlepszym z wojowników!Leodegranz wzruszył tylko ramionami.– To królewski kuzyn, nie mógł zostać bez jakiegoś stanowiska.Czy on próbował zdobyć twe serce? – Zmarszczył gniewnie brwi.– A może cnotę?Poczuła, że znów się rumieni, i była na siebie beznadziejnie zła.– Nie, to człowiek honoru i nie rzekł do mnie nic, czego nie mógłby powtórzyć w twojej obecności, ojcze.– No, tylko sobie niczego nie wyobrażaj w tej swojej ptasiej główce – burknął Leodegranz.– Możesz mierzyć wyżej niż on.To tylko jeden z bękartów króla Bana z Bóg wie jaką ladacznicą z Avalonu!– Jego matka jest Panią Avalonu, Wielką Kapłanką Starego Ludu! A on jest królewskim synem.– Bana z Benwick! Ban ma tuzin nieślubnych synów.Po co się wydawać za królewskiego kapitana? Jeśli wszystko pójdzie po mej myśli, możesz poślubić samego Najwyższego Króla!Gwenifer skurczyła się i cofnęła.– Bałabym się być Najwyższą Królową!– I tak się wszystkiego boisz – powiedział jej ojciec brutalnie.– I dlatego potrzebujesz mężczyzny, żeby się tobą zajął.A lepszy król niż królewski koniuszy! – Zobaczył, że usta jej drżą, i dodał łagodniejszym tonem: – No, no, maleńka, nie płacz.Musisz mi wierzyć, że ja chcę dla ciebie jak najlepiej.Po to przecież jestem, żeby się tobą opiekować i dobrze cię wydać za mąż za odpowiedniego człowieka, żeby mógł dobrze strzec mojej ślicznej, maleńkiej trzpiotki.Gdyby na nią krzyczał, Gwenifer dalej by się buntowała.Ale jak, myślała wzburzona, jak mogę narzekać na najlepszego z ojców, któremu na sercu leży jedynie moje dobro.3Pewnego dnia wczesną wiosną, w rok po koronacji Artura, Igriana siedziała w swej klasztornej celi pochylona nad haftem, którym pokrywała lnianą narzutę na ołtarz.Przez całe życie kochała to zajęcie, choć jako młoda dziewczyna, a potem małżonka Gorloisa, jak wszystkie kobiety musiała poświęcać czas raczej na przędzenie, tkanie i szycie ubrań dla męża i domowników.Dopiero jako żona Uthera, w zamku pełnym służby, mogła się oddać pięknym haftom i tkaniu jedwabiem.Tu, w klasztorze, mogła zrobić użytek z tych umiejętności.Bo inaczej, myślała z niechęcią, musiałaby tak jak inne zakonnice tkać i szyć jedynie proste, czarne suknie z wełny, które wszystkie nosiły, nie wyłączając jej samej, lub szykować białe kawałki lnu na welony i nakrycia na ołtarz.Tylko dwie czy trzy inne siostry potrafiły tkać z jedwabiu i pięknie haftować, a wśród nich Igriana była najzręczniejsza.Trochę się martwiła.Dzisiaj rano, kiedy usiadła nad kanwami, znów wydało jej się, że słyszy krzyk.Odwróciła głowę, zanim zdążyła się powstrzymać.Wydało jej się, że z oddali słyszy krzyk Morgiany: „Matko!” A był to krzyk strasznego bólu i rozpaczy.Wokół niej w celi było jednak cicho i pusto.Po chwili Igriana przeżegnała się i wróciła do pracy.A może.zdecydowanie odrzucała pokusę.Dawno temu wyrzekła się Wzroku jako szatańskiej mocy.Nie będzie miała nic wspólnego z czarami.Nie uważała, aby Viviana była sama w sobie zła, lecz Starzy Bogowie Avalonu byli z pewnością skumani z diabłem, inaczej przecież nie mogliby utrzymać swej mocy na chrześcijańskiej ziemi.Ona zaś oddała tym Starym Bogom swą jedyną córkę.Późnym latem Viviana przysłała tu gońca z wiadomością: Jeśli Morgiana jest z tobą, powiedz jej, że wszystko jest dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.– Ja nie jestem mądra.Jestem bardzo głupia.Nawet u sióstr nauczyłam się jedynie czytać z książki do nabożeństwa, bo powiedzieli, że to mi wystarczy, i jeszcze tego, czego uczy się kobiety: o gotowaniu, o ziołach, medykamentach i opatrywaniu ran.– Dla mnie to wszystko byłoby większą sztuką niż trenowanie koni, które ty uważasz za czary – powiedział Lancelot z szerokim uśmiechem.Potem wychylił się z siodła i dotknął jej policzka.– Jeśli Bóg pozwoli, a Saksoni nie zaatakują jeszcze przez kilka miesięcy, znów cię zobaczę, kiedy przybędę tu z orszakiem Najwyższego Króla.Zmów za mnie modlitwę, pani.Odjechał, a Gwenifer stała, patrząc za nim z bijącym sercem.Tym razem to uczucie było jednak prawie przyjemne.On znowu przyjedzie.Chce znów przyjechać.A jej ojciec sam powiedział, że będzie wydana za kogoś, kto potrafi poprowadzić konie i ludzi do walki.Któż mógł być lepszy niż królewski kuzyn i dowódca wojsk? Czy ojciec myślał więc, by ją wydać za Lancelota? Poczuła, że rumieni się ze szczęścia i radości.Po raz pierwszy w życiu czuła się śliczna, mądra i dzielna.Ale w zamku ojciec powiedział:– Przystojny mężczyzna ten Elfia Strzała i sprytny przy koniach.Ale grubo za przystojny, by być czymś więcej.Gwenifer sama zdziwiła się swoją śmiałością, gdy odpowiedziała:– Najwyższy Król uczynił go swym dowódcą.Musi więc być najlepszym z wojowników!Leodegranz wzruszył tylko ramionami.– To królewski kuzyn, nie mógł zostać bez jakiegoś stanowiska.Czy on próbował zdobyć twe serce? – Zmarszczył gniewnie brwi.– A może cnotę?Poczuła, że znów się rumieni, i była na siebie beznadziejnie zła.– Nie, to człowiek honoru i nie rzekł do mnie nic, czego nie mógłby powtórzyć w twojej obecności, ojcze.– No, tylko sobie niczego nie wyobrażaj w tej swojej ptasiej główce – burknął Leodegranz.– Możesz mierzyć wyżej niż on.To tylko jeden z bękartów króla Bana z Bóg wie jaką ladacznicą z Avalonu!– Jego matka jest Panią Avalonu, Wielką Kapłanką Starego Ludu! A on jest królewskim synem.– Bana z Benwick! Ban ma tuzin nieślubnych synów.Po co się wydawać za królewskiego kapitana? Jeśli wszystko pójdzie po mej myśli, możesz poślubić samego Najwyższego Króla!Gwenifer skurczyła się i cofnęła.– Bałabym się być Najwyższą Królową!– I tak się wszystkiego boisz – powiedział jej ojciec brutalnie.– I dlatego potrzebujesz mężczyzny, żeby się tobą zajął.A lepszy król niż królewski koniuszy! – Zobaczył, że usta jej drżą, i dodał łagodniejszym tonem: – No, no, maleńka, nie płacz.Musisz mi wierzyć, że ja chcę dla ciebie jak najlepiej.Po to przecież jestem, żeby się tobą opiekować i dobrze cię wydać za mąż za odpowiedniego człowieka, żeby mógł dobrze strzec mojej ślicznej, maleńkiej trzpiotki.Gdyby na nią krzyczał, Gwenifer dalej by się buntowała.Ale jak, myślała wzburzona, jak mogę narzekać na najlepszego z ojców, któremu na sercu leży jedynie moje dobro.3Pewnego dnia wczesną wiosną, w rok po koronacji Artura, Igriana siedziała w swej klasztornej celi pochylona nad haftem, którym pokrywała lnianą narzutę na ołtarz.Przez całe życie kochała to zajęcie, choć jako młoda dziewczyna, a potem małżonka Gorloisa, jak wszystkie kobiety musiała poświęcać czas raczej na przędzenie, tkanie i szycie ubrań dla męża i domowników.Dopiero jako żona Uthera, w zamku pełnym służby, mogła się oddać pięknym haftom i tkaniu jedwabiem.Tu, w klasztorze, mogła zrobić użytek z tych umiejętności.Bo inaczej, myślała z niechęcią, musiałaby tak jak inne zakonnice tkać i szyć jedynie proste, czarne suknie z wełny, które wszystkie nosiły, nie wyłączając jej samej, lub szykować białe kawałki lnu na welony i nakrycia na ołtarz.Tylko dwie czy trzy inne siostry potrafiły tkać z jedwabiu i pięknie haftować, a wśród nich Igriana była najzręczniejsza.Trochę się martwiła.Dzisiaj rano, kiedy usiadła nad kanwami, znów wydało jej się, że słyszy krzyk.Odwróciła głowę, zanim zdążyła się powstrzymać.Wydało jej się, że z oddali słyszy krzyk Morgiany: „Matko!” A był to krzyk strasznego bólu i rozpaczy.Wokół niej w celi było jednak cicho i pusto.Po chwili Igriana przeżegnała się i wróciła do pracy.A może.zdecydowanie odrzucała pokusę.Dawno temu wyrzekła się Wzroku jako szatańskiej mocy.Nie będzie miała nic wspólnego z czarami.Nie uważała, aby Viviana była sama w sobie zła, lecz Starzy Bogowie Avalonu byli z pewnością skumani z diabłem, inaczej przecież nie mogliby utrzymać swej mocy na chrześcijańskiej ziemi.Ona zaś oddała tym Starym Bogom swą jedyną córkę.Późnym latem Viviana przysłała tu gońca z wiadomością: Jeśli Morgiana jest z tobą, powiedz jej, że wszystko jest dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]