[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mająmaniery supergwiazd, chociaż niczego nie osiągnęli - zauważyła Sam.- Zwięte słowa.Dziennikarze ich nienawidzą.Ja też - przyznała Karen - chociażtylko ty o tym wiesz.A menedżer jest najgorszy z nich wszystkich.- Już niedługo - mruknęła Sam ponuro.- Zmieni zdanie, kiedy się okaże, że nienagramy im drugiej płyty.Ciekawe, czy spokornieje, kiedy zagrozimy zerwaniemkontraktu.- Aż tak zle?- Aż tak - potwierdziła.A teraz przeglądała dane i wiedziała, że wkrótce trzeba będzie podjąć decyzję.Jeśli zrezygnuje z Density, nikt nie będzie pamiętał, że nie ona podpisała z nimikontrakt, i na nią spadnie cała odpowiedzialność.Może powinna porozmawiać otym z Julianem Rubenem, prezydentem firmy?- Chyba dobrze ci zrobi filiżanka kawy - zauważyła Lidia, wnosząc plik kopert.- A masz kawę z valium? - mruknęła Sam.-Niestety nie.Ale mam lepszą propozycję: wybieramy się dzisiaj do knajpy, ja ikilka osób z firmy.Chodz z nami.- Dzięki.- Sam była wzruszona.- Dzisiaj nie mogę.- Innym razem, tak? - dopytywała się Lidia.-Tak.- Sam była na siebie zła, że kłamie.Nie miała na dzisiaj żadnych planów,bo wieczór przed telewizorem to żadna atrakcja.Ale dyrektorzy nie chodzą doknajpy z pracownikami.Właściwie dlaczego nie, pomyślała.Bo nie powinni zniżaćsię do poziomu zwykłych śmiertelników?I nagle miała tego dosyć.Miała dosyć stanowiska w wieży z kości słoniowej,sama, bez przyjaciół, tylko z podwładnymi.Przez cały ten czas w Titus Recordszaprzyjazniła się tylko z Karen Storin.W jej życiu właściwie nic się nie zmieniło,mimo wysiłków.Nie, nigdy się nie zmieni, jeśli tu zostanie.Musi odejść, i to już.Zadzwoniła doLidii.411- Lidio, połącz mnie z Julianem Rubenem.Chciałabym się z nim spotkać.I jeślijeszcze mogę, chętnie do was dołączę dzisiaj wieczorem.- Super.- Lidia była bardzo zadowolona.Hope pakowała bagaże dzieci, gdy Sam zadzwoniła póznym wieczorem.- Chyba cię nie obudziłam? - była lekko podcięta po kilku kieliszkach wina.-Nie, dziecko przechodzi fazę piłkarską.Millie i Toby tak nie kopali.Jak sięmasz?- Zwietnie - oznajmiła Sam.- Zrobiłam to.- Co?- Zrezygnowałam z pracy.Dzisiaj.Rozmawiałam z Julianem Rubenem ipowiedziałam, że dłużej tego nie wytrzymam.- Rany!- Był przemiły, prosił, żebym to jeszcze przemyślała, ale wytłumaczyłam mu, żepotrzebuję odmiany.Sam, wiążemy z tobą wielkie plany, powiedział.Przemyśl to,ze względu na nas wszystkich.Zdaję sobie sprawę, że z Parrisem ciężko się pracuje,ale to się wkrótce skończy, dodał złowieszczo.A ja powiedziałam, że nic mnie to nieobchodzi - opowiadała.-1 wiesz co, Hope? Mam pomysł na własną firmę.Wpadłamna to przez przypadek, ale chyba się uda.Chcę służyć radą małym przedsię-biorstwom.Wygląda na to, że znalazłam niszę na rynku.Zdaje się, że prawie nikttego nie robi.- Rozwiązywanie problemów? To twoja mocna strona - uśmiechnęła się Hope.- No właśnie.- Sam dawno nie była równie podekscytowana.- Ryzykowne, aleryzyko to moja specjalność.Czuję, że zdjęto mi z pleców wielki ciężar - zachwycałasię.- Wiesz, Hope, póki tego nie zrobiłam, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzopotrzebuję odmiany.- A co z pieniędzmi? - zapytała Hope, jak zawsze praktyczna.- Spokojnie, mam oszczędności.Może będę musiała sprzedać mieszkanie wHolland Park i kupić coś mniejszego, ale to żaden problem.Nie o to chodzi.Niechodzi o pieniądze.- A co z Morganem? - zapytała Hope nieoczekiwanie.- Myślałam, że jest cipotrzebny do szczęścia.Sam spochmurniała.Hope trafiła w dziesiątkę.Nie wiedziała, czy bez Morganabędzie naprawdę szczęśliwa, ale trudno.Nie odezwał się od tamtej awantury.Podjąłdecyzję i ona tego nie zmieni.412- Morgan to przeszłość - powiedziała.-1 dobrze ci z tym?-Nie, ale nie mam wyboru.To on zdecydował, nie ja.Zresztą kto to mówi? Co zMattem?- To co innego.- Dlaczego?- Bo tak.- Jak to? Nadal nie powiedziałaś mu o ciąży? Dlaczego? I tak się kiedyś dowie.Schowasz się za kanapą, kiedy w sobotę przyjedzie po dzieci?- Nie, nie zobaczę się z nim.Delphine zawiezie je na lotnisko.Nie chcę z nimrozmawiać, jeszcze nie.- Bo już widać ciążę, a ty jeszcze nie chcesz mu powiedzieć, czy dlatego, że niechcesz, żeby wrócił?- Wiem, że twoją mocną stroną jest rozwiązywanie problemów, ale nie zaczynajode mnie - żachnęła się Hope.- No dobrze, chcę, żeby wrócił, ale nie jestem gotowamu wybaczyć.Jest w ciąży, hormony szaleją, potrzebuje troski i opieki, a nie dąsów Marta.- Przepraszam, nie chciałam cię poganiać - wycofała się Sam.- To hormony - mruknęła Hope.- Poprzednio taka nie byłaś.- Byłam, byłam, tylko tego nie okazywałam.Ale teraz niech wszyscy wiedzą,kiedy jestem zła.- Czy mam porozmawiać z Mattem? - zaproponowała Sam.Zaskoczyła jągwałtowna reakcja Hope.- O nie! Ani się waż! To moje życie.- Chciałam tylko pomóc.- Lepiej zadzwoń do Morgana.Nie mogę.- Owszem, możesz.Nie martw się o mnie i rozwiąż swoje sprawy -zakończyłaHope stanowczo.Virginia była z siebie bardzo zadowolona, gdy wychodziła ze sklepu z meblamiw Killarney.%7łółte sznury do zasłon dopełnią wystroju saloniku.PensjonatKilnagoshell House jest właściwie gotowy.Miała za sobą bardzo pracowitetygodnie, ale warto było.Wszystko jest przygotowane do przyjęcia weselnegoDelphine.Virginia planowała popracować jeszcze w ogrodzie, ale Mary-Kateodradzała.413- Ogród różany jest piękny, trawnik - jak z obrazka.Czegóż jeszcze możnachcieć? - dziwiła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Mająmaniery supergwiazd, chociaż niczego nie osiągnęli - zauważyła Sam.- Zwięte słowa.Dziennikarze ich nienawidzą.Ja też - przyznała Karen - chociażtylko ty o tym wiesz.A menedżer jest najgorszy z nich wszystkich.- Już niedługo - mruknęła Sam ponuro.- Zmieni zdanie, kiedy się okaże, że nienagramy im drugiej płyty.Ciekawe, czy spokornieje, kiedy zagrozimy zerwaniemkontraktu.- Aż tak zle?- Aż tak - potwierdziła.A teraz przeglądała dane i wiedziała, że wkrótce trzeba będzie podjąć decyzję.Jeśli zrezygnuje z Density, nikt nie będzie pamiętał, że nie ona podpisała z nimikontrakt, i na nią spadnie cała odpowiedzialność.Może powinna porozmawiać otym z Julianem Rubenem, prezydentem firmy?- Chyba dobrze ci zrobi filiżanka kawy - zauważyła Lidia, wnosząc plik kopert.- A masz kawę z valium? - mruknęła Sam.-Niestety nie.Ale mam lepszą propozycję: wybieramy się dzisiaj do knajpy, ja ikilka osób z firmy.Chodz z nami.- Dzięki.- Sam była wzruszona.- Dzisiaj nie mogę.- Innym razem, tak? - dopytywała się Lidia.-Tak.- Sam była na siebie zła, że kłamie.Nie miała na dzisiaj żadnych planów,bo wieczór przed telewizorem to żadna atrakcja.Ale dyrektorzy nie chodzą doknajpy z pracownikami.Właściwie dlaczego nie, pomyślała.Bo nie powinni zniżaćsię do poziomu zwykłych śmiertelników?I nagle miała tego dosyć.Miała dosyć stanowiska w wieży z kości słoniowej,sama, bez przyjaciół, tylko z podwładnymi.Przez cały ten czas w Titus Recordszaprzyjazniła się tylko z Karen Storin.W jej życiu właściwie nic się nie zmieniło,mimo wysiłków.Nie, nigdy się nie zmieni, jeśli tu zostanie.Musi odejść, i to już.Zadzwoniła doLidii.411- Lidio, połącz mnie z Julianem Rubenem.Chciałabym się z nim spotkać.I jeślijeszcze mogę, chętnie do was dołączę dzisiaj wieczorem.- Super.- Lidia była bardzo zadowolona.Hope pakowała bagaże dzieci, gdy Sam zadzwoniła póznym wieczorem.- Chyba cię nie obudziłam? - była lekko podcięta po kilku kieliszkach wina.-Nie, dziecko przechodzi fazę piłkarską.Millie i Toby tak nie kopali.Jak sięmasz?- Zwietnie - oznajmiła Sam.- Zrobiłam to.- Co?- Zrezygnowałam z pracy.Dzisiaj.Rozmawiałam z Julianem Rubenem ipowiedziałam, że dłużej tego nie wytrzymam.- Rany!- Był przemiły, prosił, żebym to jeszcze przemyślała, ale wytłumaczyłam mu, żepotrzebuję odmiany.Sam, wiążemy z tobą wielkie plany, powiedział.Przemyśl to,ze względu na nas wszystkich.Zdaję sobie sprawę, że z Parrisem ciężko się pracuje,ale to się wkrótce skończy, dodał złowieszczo.A ja powiedziałam, że nic mnie to nieobchodzi - opowiadała.-1 wiesz co, Hope? Mam pomysł na własną firmę.Wpadłamna to przez przypadek, ale chyba się uda.Chcę służyć radą małym przedsię-biorstwom.Wygląda na to, że znalazłam niszę na rynku.Zdaje się, że prawie nikttego nie robi.- Rozwiązywanie problemów? To twoja mocna strona - uśmiechnęła się Hope.- No właśnie.- Sam dawno nie była równie podekscytowana.- Ryzykowne, aleryzyko to moja specjalność.Czuję, że zdjęto mi z pleców wielki ciężar - zachwycałasię.- Wiesz, Hope, póki tego nie zrobiłam, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzopotrzebuję odmiany.- A co z pieniędzmi? - zapytała Hope, jak zawsze praktyczna.- Spokojnie, mam oszczędności.Może będę musiała sprzedać mieszkanie wHolland Park i kupić coś mniejszego, ale to żaden problem.Nie o to chodzi.Niechodzi o pieniądze.- A co z Morganem? - zapytała Hope nieoczekiwanie.- Myślałam, że jest cipotrzebny do szczęścia.Sam spochmurniała.Hope trafiła w dziesiątkę.Nie wiedziała, czy bez Morganabędzie naprawdę szczęśliwa, ale trudno.Nie odezwał się od tamtej awantury.Podjąłdecyzję i ona tego nie zmieni.412- Morgan to przeszłość - powiedziała.-1 dobrze ci z tym?-Nie, ale nie mam wyboru.To on zdecydował, nie ja.Zresztą kto to mówi? Co zMattem?- To co innego.- Dlaczego?- Bo tak.- Jak to? Nadal nie powiedziałaś mu o ciąży? Dlaczego? I tak się kiedyś dowie.Schowasz się za kanapą, kiedy w sobotę przyjedzie po dzieci?- Nie, nie zobaczę się z nim.Delphine zawiezie je na lotnisko.Nie chcę z nimrozmawiać, jeszcze nie.- Bo już widać ciążę, a ty jeszcze nie chcesz mu powiedzieć, czy dlatego, że niechcesz, żeby wrócił?- Wiem, że twoją mocną stroną jest rozwiązywanie problemów, ale nie zaczynajode mnie - żachnęła się Hope.- No dobrze, chcę, żeby wrócił, ale nie jestem gotowamu wybaczyć.Jest w ciąży, hormony szaleją, potrzebuje troski i opieki, a nie dąsów Marta.- Przepraszam, nie chciałam cię poganiać - wycofała się Sam.- To hormony - mruknęła Hope.- Poprzednio taka nie byłaś.- Byłam, byłam, tylko tego nie okazywałam.Ale teraz niech wszyscy wiedzą,kiedy jestem zła.- Czy mam porozmawiać z Mattem? - zaproponowała Sam.Zaskoczyła jągwałtowna reakcja Hope.- O nie! Ani się waż! To moje życie.- Chciałam tylko pomóc.- Lepiej zadzwoń do Morgana.Nie mogę.- Owszem, możesz.Nie martw się o mnie i rozwiąż swoje sprawy -zakończyłaHope stanowczo.Virginia była z siebie bardzo zadowolona, gdy wychodziła ze sklepu z meblamiw Killarney.%7łółte sznury do zasłon dopełnią wystroju saloniku.PensjonatKilnagoshell House jest właściwie gotowy.Miała za sobą bardzo pracowitetygodnie, ale warto było.Wszystko jest przygotowane do przyjęcia weselnegoDelphine.Virginia planowała popracować jeszcze w ogrodzie, ale Mary-Kateodradzała.413- Ogród różany jest piękny, trawnik - jak z obrazka.Czegóż jeszcze możnachcieć? - dziwiła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]