[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ta dziewka z tancbudy? – Miała niewątpliwieStrona nr 71talent.Nikomu innemu nie udałoby się wsączyć tyle szyderstwa w trzy słowa.– Żona polityka, dzięki któremu ten stan przestaje być dziurą zabitądechami! – odpowiedziała Fancy.Z pewnością arogancją dorównywała paniCudaby.– Jeszcze wczoraj górnika, jak mniemam – ciągnęła nie zrażona matrona.–A dziś milionera – warknęła Fancy, odwracając się od starego babsztyla.Mimo niewyobrażalnego bogactwa, ciągle zdarzali się tacy, którzy mówilio Fancy „ta aktorka”, ale i tak byli milsi od ludzi nazywających ją „świeżymmięskiem, które wystawiło się na licytację w Leadville”.Tej historii nie chcianozapomnieć.Jeżeli mężczyzna zbił majątek, zapominano nawet o tym, że sypiałz owcami, ale przeszłość kobiety to zupełnie co innego.Jeśli gospodyni nie było akurat w domu, zostawiało się swoją wizytówkęzaginając jej prawy dolny róg.Fancy nie miała pojęcia dlaczego, Jeśli na jakiśczas wyjeżdżało się z miasta, można było napisać ppc ( pour prendre conge2) wlewym dolnym rogu.Chance drwił z tych obyczajów.W Beau Rivageokazywano gościom uprzejmość, natomiast pretensjonalny protokół z Denverbył tylko idiotycznym, pożerającym czas, nuworyszowskim nonsensem.– Wystarczy na dziś, Eleonoro – powiedziała Fancy.Zaczynała się w tymwszystkim dusić.Żona, matka, miłosierna i wybitna obywatelka.Wyszła zdomu krawcowej i chciwie wciągnęła mroźne, górskie powietrze.Myślała oBandanie i o Jewel.Boże, jakże tęsknię za wolnością, pomyślała.Udało mi sięwreszcie to nazwać.Brzydzą mnie te stare babska i wcale nie chcę być dla nichmiła.Ale bez nich jest się tu „nikim”.Mój Boże, przecież to tylko pieniądze zkopalń, śluby z bogaczami albo z jakimiś zubożałymi europejskimi hrabiątkamiuczyniły te baby tym, kim są dzisiaj.Ich pieniądze nie są ani trochę lepsze niżmoje.W gruncie rzeczy gówno ją te raszple obchodziły.Żadna z nich nie miałaumysłu, ani wiedzy Magdy, Wesa czy Gitalisa.Tak, to niewątpliwie była zaletażycia w Denver – mogła się częściej widywać z przyjaciółmi z cyrku.Właśnie tego dziś potrzebuję, pomyślała nagle, czując, że znudzenie izniecierpliwienie znikają jak ręką odjął.Muszę spotkać się z prawdziwymiludźmi.Odetchnęła z ulgą i kazała stangretowi wieźć się na drugi koniecmiasta, by poszukiwać wolności wśród starych, mądrych przyjaciół.– Wujku Jasonie! Wujku Jasonie! – krzyknęła Aurora przez okienkopowozu.Jason Madigan urwał w pół słowa i odwrócił się od Johna Arkina zChronicle.Zobaczył przepiękną, zarumienioną, ciemnowłosą dziewczynkęwyskakującą z powozu i pędzącą ku niemu przez zakurzoną ulicę.W tlemajaczyła posępna twarz guwernantki.Niemal nieświadomie pochylił się i szeroko otworzył ramiona, a2pour prendre conge (fr.) – z pożegnaniem (przyp.red.).Strona nr 72dziewczynka rzuciła mu się w objęcia.– Och, wujku Jasonie – wydyszała, tulącsię do niego z całej siły.– Nie masz nawet pojęcia, jak za tobą tęskniłam!Mama powiedziała mi, że tu jesteś, więc wszędzie cię wypatrywałam.Wiedziałam, że cię znajdę.– No, no, pochlebiasz mi Auroro.Muszę przyznać, że też się za tobąstęskniłem.Skoro udało się nam wreszcie spotkać, musisz mi wszystko o sobieopowiedzieć, moja droga.Co się z tobą działo od czasu, gdy widzieliśmy się poraz ostatni?Aurora zmarszczyła brwi.– Moja matka wyszła za Chance’a McAllistera i zaczęła rodzić dzieci –powiedziała.– Prawie jej nie widuję, choć nie powiem, żeby mi na tym bardzozależało.W jej głosie dźwięczała stal.Jason zastanawiał się, co mogło być tegopowodem.Przed laty przecież podziwiała matkę.– Chciałbym uczcić to cudowne spotkanie jakimś prezentem – powiedziałz uśmiechem.– Czym mógłbym sprawić ci przyjemność?Aurora zastanawiała się przez chwilę.– Czy mógłbyś mnie kiedyś odwiedzić, wujku Jasonie? Pamiętasz tegokonika, którego kupiłeś mi, gdy byłam mała? Nadal uwielbiam jeździć konno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.– Ta dziewka z tancbudy? – Miała niewątpliwieStrona nr 71talent.Nikomu innemu nie udałoby się wsączyć tyle szyderstwa w trzy słowa.– Żona polityka, dzięki któremu ten stan przestaje być dziurą zabitądechami! – odpowiedziała Fancy.Z pewnością arogancją dorównywała paniCudaby.– Jeszcze wczoraj górnika, jak mniemam – ciągnęła nie zrażona matrona.–A dziś milionera – warknęła Fancy, odwracając się od starego babsztyla.Mimo niewyobrażalnego bogactwa, ciągle zdarzali się tacy, którzy mówilio Fancy „ta aktorka”, ale i tak byli milsi od ludzi nazywających ją „świeżymmięskiem, które wystawiło się na licytację w Leadville”.Tej historii nie chcianozapomnieć.Jeżeli mężczyzna zbił majątek, zapominano nawet o tym, że sypiałz owcami, ale przeszłość kobiety to zupełnie co innego.Jeśli gospodyni nie było akurat w domu, zostawiało się swoją wizytówkęzaginając jej prawy dolny róg.Fancy nie miała pojęcia dlaczego, Jeśli na jakiśczas wyjeżdżało się z miasta, można było napisać ppc ( pour prendre conge2) wlewym dolnym rogu.Chance drwił z tych obyczajów.W Beau Rivageokazywano gościom uprzejmość, natomiast pretensjonalny protokół z Denverbył tylko idiotycznym, pożerającym czas, nuworyszowskim nonsensem.– Wystarczy na dziś, Eleonoro – powiedziała Fancy.Zaczynała się w tymwszystkim dusić.Żona, matka, miłosierna i wybitna obywatelka.Wyszła zdomu krawcowej i chciwie wciągnęła mroźne, górskie powietrze.Myślała oBandanie i o Jewel.Boże, jakże tęsknię za wolnością, pomyślała.Udało mi sięwreszcie to nazwać.Brzydzą mnie te stare babska i wcale nie chcę być dla nichmiła.Ale bez nich jest się tu „nikim”.Mój Boże, przecież to tylko pieniądze zkopalń, śluby z bogaczami albo z jakimiś zubożałymi europejskimi hrabiątkamiuczyniły te baby tym, kim są dzisiaj.Ich pieniądze nie są ani trochę lepsze niżmoje.W gruncie rzeczy gówno ją te raszple obchodziły.Żadna z nich nie miałaumysłu, ani wiedzy Magdy, Wesa czy Gitalisa.Tak, to niewątpliwie była zaletażycia w Denver – mogła się częściej widywać z przyjaciółmi z cyrku.Właśnie tego dziś potrzebuję, pomyślała nagle, czując, że znudzenie izniecierpliwienie znikają jak ręką odjął.Muszę spotkać się z prawdziwymiludźmi.Odetchnęła z ulgą i kazała stangretowi wieźć się na drugi koniecmiasta, by poszukiwać wolności wśród starych, mądrych przyjaciół.– Wujku Jasonie! Wujku Jasonie! – krzyknęła Aurora przez okienkopowozu.Jason Madigan urwał w pół słowa i odwrócił się od Johna Arkina zChronicle.Zobaczył przepiękną, zarumienioną, ciemnowłosą dziewczynkęwyskakującą z powozu i pędzącą ku niemu przez zakurzoną ulicę.W tlemajaczyła posępna twarz guwernantki.Niemal nieświadomie pochylił się i szeroko otworzył ramiona, a2pour prendre conge (fr.) – z pożegnaniem (przyp.red.).Strona nr 72dziewczynka rzuciła mu się w objęcia.– Och, wujku Jasonie – wydyszała, tulącsię do niego z całej siły.– Nie masz nawet pojęcia, jak za tobą tęskniłam!Mama powiedziała mi, że tu jesteś, więc wszędzie cię wypatrywałam.Wiedziałam, że cię znajdę.– No, no, pochlebiasz mi Auroro.Muszę przyznać, że też się za tobąstęskniłem.Skoro udało się nam wreszcie spotkać, musisz mi wszystko o sobieopowiedzieć, moja droga.Co się z tobą działo od czasu, gdy widzieliśmy się poraz ostatni?Aurora zmarszczyła brwi.– Moja matka wyszła za Chance’a McAllistera i zaczęła rodzić dzieci –powiedziała.– Prawie jej nie widuję, choć nie powiem, żeby mi na tym bardzozależało.W jej głosie dźwięczała stal.Jason zastanawiał się, co mogło być tegopowodem.Przed laty przecież podziwiała matkę.– Chciałbym uczcić to cudowne spotkanie jakimś prezentem – powiedziałz uśmiechem.– Czym mógłbym sprawić ci przyjemność?Aurora zastanawiała się przez chwilę.– Czy mógłbyś mnie kiedyś odwiedzić, wujku Jasonie? Pamiętasz tegokonika, którego kupiłeś mi, gdy byłam mała? Nadal uwielbiam jeździć konno [ Pobierz całość w formacie PDF ]