[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uznał, iż tym razem powinniwiedzieć, w czym uczestniczą.- Co się stało?- Idę spać.Czy mam przedtem coś zrobić?- Gdzie jest Niburu?- Już się położył.Reede syknął i pokręcił głową.- Ucisz ten hałas.To wszystko.Ananke kiwnął głową i zniknął; sąsiedni pokój w cudowny sposób pociemniał i umilkł.Reede spojrzałna wyświetlacz na niskim stoliku, zdziwił się, że jest już tak pózno.- Czy pański asystent trzymał dziecko? - zapytał Gundhalinu.Reede spojrzał na puste drzwi i zaśmiał się.- To tylko zwierzę, quoll.Nosi to cholerstwo w ten sam sposób co dzieci.Na Ondinee trzymają quollejako zwierzęta domowe - a niekiedy jedzą na kolację.Może dlatego go nie pokazuje.- Oczywiście otrzymał zezwolenie na przywiezienie go tutaj?Reede spojrzał na niego z uśmiechem.- Oczywiście, panie komendancie.- Pochylił siei przesuwając dłoń nad blatem stolika, włączyłkomputer.Ekran rozjaśnił się, pokazując dane, które zaprogramował, przygotowując się na pokaz, któregodzisiaj nie pozwolono mu zaprezentować.- Proszę spojrzeć - powiedział.- Czy to właśnie próbujecierobić?Gundhalinu pochylił się do przodu, badając model cyfrowy, mrucząc komputerowi pytania, patrzył, jakobraz się zmienia, staje się trójwymiarowy, wreszcie niknie w powierzchni stolika.Nie poprosił Reede'a ożadne wyjaśnienia, ani nie zdradził, że ich potrzebuje.- Tak.- powiedział wreszcie.- To zdumiewająco spójny model prowadzonych przez nas prac.Aleniektóre z tych danych otrzymaliśmy dopiero niedawno.Będąc w podróży, nie mógł ich pan poznać.Reede wzruszył ramionami.- Uzupełniłem luki paroma oczywistymi domysłami. - "Oczywistymi domysłami" - powtórzył cicho Gundhalinu i dotknął rzędu symboli na powierzchnistolika.- To niemożliwe.Myśmy dochodzili do tego latami.Nikt nie mógł przypadkowo wpaść na te.- Jak już powiedziałem, panie komendancie - mruknął Reede, ciągnąc się za ucho - to właśnie jestmoją specjalnością.Zajmując się sprytmaterią, przyjęliście wszystkie klasyczne założenia.Dlategozałożyłem, że popełniliście wszystkie klasyczne błędy.Gundhalinu uniósł głowę i zacisnął usta.- Sam je wszystkie popełniłem, Gundhalinu-eshkrad - stwierdził łagodnie Reede.- Stąd tak dobrze jeznam.Gundhalinu przestał się krzywić.Gniew wyprał jego twarz z wszelkich uczuć, pozostawiając jedyniezmęczenie.Pokręcił głową.- Dobrze, Kullervo.A co dalej? Co? Brakuje mi pomysłów.Reede machnął ręką nad obrazem, poczułsię jak czarodziej, gdy wszystko zmieniło się na jego wcześniej zaprogramowane polecenie.Ucieszyło goto.- Czy rozważaliście ten model pod kątem sposobu, w jaki technowirus przekazuje informacje?Gundhalinu spojrzał na zmieniony obraz, znów się skrzywił, na wpół z wątpliwością, na wpół zeskupieniem.- Interesujące.- Jeszcze raz pokręcił głową.- Ale kody strukturalne stają się zbyt różnorodne, gdydoprowadza sieje do logicznego końca.- Wskazał na obraz.- Nie, nie.- Reede przerwał mu niecierpliwie i odsunął rękę.- Zbytnio to pan komplikuje.To nieżycie, lecz sztuka - kryje się za tym coś znacznie prostszego.Wspólne dla tego wszystkiego sedno musibyć piękne w swej prostocie.Coś w tym rodzaju.- Znowu zmienił obraz, niemal łapczywie szukając wtwarzy Gundhalinu śladów zrozumienia.Gundhalinu wpatrywał się w obraz, aż w końcu całkowicie zamarł.Reede dostrzegł po chwili, żeprzestał nawet oddychać.- Ojcze wszystkich mych przodków - wyszeptał w końcu Gundhalinu.- Nie mogę uwierzyć.Bogowie -to jest prawdziwe.Jest piękne.bardziej niż piękne, cholernie błyskotliwe.- Roześmiał się i pokręciłgłową, gdy uniósł głowę, wyglądał na człowieka bliskiego płaczu.- Kullervo, powiedziałem panu, że jeślidostarczy nam pan jakieś wskazówki, będzie mógł zażądać nagrody.Proszę ją wymienić.- Nie chcę niczego - powiedział Reede - poza możliwością robienia tego, po co tu przybyłem -rozwiązania problemu, i to jak najszybciej.A także możliwością pracy z człowiekiem, który w KońcuZwiata odkrył plazmę napędu gwiezdnego.- To nie będzie trudne - odparł miękko Gundhalinu z bezwiednym uśmiechem na ustach.- Ani trochę.NUMER CZWARTY: Koniec Zwiata- Dobre wiadomości, Reede.Wszystko sprawdzone.Mamy zezwolenia.- W ślad za tymi słowamiGundhalinu wkroczył do prywatnego laboratorium Kullervo.Reede uniósł głowę, wyglądał na wyrwanego z wczesnej drzemki.- Nadeszło Millenium! - zawołał siadając.Ulga i zadowolenie mieszały się na jego twarzy zezdumieniem.- Tak, dzięki bogom, nadeszło Millenium - mruknął z uśmiechem Gundhalinu.Kullervo odczytał wtych słowach ironię równą jego własnej.Jak wszyscy inni powtarzał je od lat, mając na myśli odzyskanieprzez Hegemonię napędu gwiezdnego i nie wierząc, by doczekał tego dnia.Uśmiechnął się i podrzucił głowę.- Po raz pierwszy zdarzyło się, byś coś powiedział przed przywitaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Uznał, iż tym razem powinniwiedzieć, w czym uczestniczą.- Co się stało?- Idę spać.Czy mam przedtem coś zrobić?- Gdzie jest Niburu?- Już się położył.Reede syknął i pokręcił głową.- Ucisz ten hałas.To wszystko.Ananke kiwnął głową i zniknął; sąsiedni pokój w cudowny sposób pociemniał i umilkł.Reede spojrzałna wyświetlacz na niskim stoliku, zdziwił się, że jest już tak pózno.- Czy pański asystent trzymał dziecko? - zapytał Gundhalinu.Reede spojrzał na puste drzwi i zaśmiał się.- To tylko zwierzę, quoll.Nosi to cholerstwo w ten sam sposób co dzieci.Na Ondinee trzymają quollejako zwierzęta domowe - a niekiedy jedzą na kolację.Może dlatego go nie pokazuje.- Oczywiście otrzymał zezwolenie na przywiezienie go tutaj?Reede spojrzał na niego z uśmiechem.- Oczywiście, panie komendancie.- Pochylił siei przesuwając dłoń nad blatem stolika, włączyłkomputer.Ekran rozjaśnił się, pokazując dane, które zaprogramował, przygotowując się na pokaz, któregodzisiaj nie pozwolono mu zaprezentować.- Proszę spojrzeć - powiedział.- Czy to właśnie próbujecierobić?Gundhalinu pochylił się do przodu, badając model cyfrowy, mrucząc komputerowi pytania, patrzył, jakobraz się zmienia, staje się trójwymiarowy, wreszcie niknie w powierzchni stolika.Nie poprosił Reede'a ożadne wyjaśnienia, ani nie zdradził, że ich potrzebuje.- Tak.- powiedział wreszcie.- To zdumiewająco spójny model prowadzonych przez nas prac.Aleniektóre z tych danych otrzymaliśmy dopiero niedawno.Będąc w podróży, nie mógł ich pan poznać.Reede wzruszył ramionami.- Uzupełniłem luki paroma oczywistymi domysłami. - "Oczywistymi domysłami" - powtórzył cicho Gundhalinu i dotknął rzędu symboli na powierzchnistolika.- To niemożliwe.Myśmy dochodzili do tego latami.Nikt nie mógł przypadkowo wpaść na te.- Jak już powiedziałem, panie komendancie - mruknął Reede, ciągnąc się za ucho - to właśnie jestmoją specjalnością.Zajmując się sprytmaterią, przyjęliście wszystkie klasyczne założenia.Dlategozałożyłem, że popełniliście wszystkie klasyczne błędy.Gundhalinu uniósł głowę i zacisnął usta.- Sam je wszystkie popełniłem, Gundhalinu-eshkrad - stwierdził łagodnie Reede.- Stąd tak dobrze jeznam.Gundhalinu przestał się krzywić.Gniew wyprał jego twarz z wszelkich uczuć, pozostawiając jedyniezmęczenie.Pokręcił głową.- Dobrze, Kullervo.A co dalej? Co? Brakuje mi pomysłów.Reede machnął ręką nad obrazem, poczułsię jak czarodziej, gdy wszystko zmieniło się na jego wcześniej zaprogramowane polecenie.Ucieszyło goto.- Czy rozważaliście ten model pod kątem sposobu, w jaki technowirus przekazuje informacje?Gundhalinu spojrzał na zmieniony obraz, znów się skrzywił, na wpół z wątpliwością, na wpół zeskupieniem.- Interesujące.- Jeszcze raz pokręcił głową.- Ale kody strukturalne stają się zbyt różnorodne, gdydoprowadza sieje do logicznego końca.- Wskazał na obraz.- Nie, nie.- Reede przerwał mu niecierpliwie i odsunął rękę.- Zbytnio to pan komplikuje.To nieżycie, lecz sztuka - kryje się za tym coś znacznie prostszego.Wspólne dla tego wszystkiego sedno musibyć piękne w swej prostocie.Coś w tym rodzaju.- Znowu zmienił obraz, niemal łapczywie szukając wtwarzy Gundhalinu śladów zrozumienia.Gundhalinu wpatrywał się w obraz, aż w końcu całkowicie zamarł.Reede dostrzegł po chwili, żeprzestał nawet oddychać.- Ojcze wszystkich mych przodków - wyszeptał w końcu Gundhalinu.- Nie mogę uwierzyć.Bogowie -to jest prawdziwe.Jest piękne.bardziej niż piękne, cholernie błyskotliwe.- Roześmiał się i pokręciłgłową, gdy uniósł głowę, wyglądał na człowieka bliskiego płaczu.- Kullervo, powiedziałem panu, że jeślidostarczy nam pan jakieś wskazówki, będzie mógł zażądać nagrody.Proszę ją wymienić.- Nie chcę niczego - powiedział Reede - poza możliwością robienia tego, po co tu przybyłem -rozwiązania problemu, i to jak najszybciej.A także możliwością pracy z człowiekiem, który w KońcuZwiata odkrył plazmę napędu gwiezdnego.- To nie będzie trudne - odparł miękko Gundhalinu z bezwiednym uśmiechem na ustach.- Ani trochę.NUMER CZWARTY: Koniec Zwiata- Dobre wiadomości, Reede.Wszystko sprawdzone.Mamy zezwolenia.- W ślad za tymi słowamiGundhalinu wkroczył do prywatnego laboratorium Kullervo.Reede uniósł głowę, wyglądał na wyrwanego z wczesnej drzemki.- Nadeszło Millenium! - zawołał siadając.Ulga i zadowolenie mieszały się na jego twarzy zezdumieniem.- Tak, dzięki bogom, nadeszło Millenium - mruknął z uśmiechem Gundhalinu.Kullervo odczytał wtych słowach ironię równą jego własnej.Jak wszyscy inni powtarzał je od lat, mając na myśli odzyskanieprzez Hegemonię napędu gwiezdnego i nie wierząc, by doczekał tego dnia.Uśmiechnął się i podrzucił głowę.- Po raz pierwszy zdarzyło się, byś coś powiedział przed przywitaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]