[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Morik rozumiał, że robiło się tak, by pobudzić tłum, a ten staryłajdak Jharkheld lubił serdeczne wiwaty. A więc przyszedłeś znów mnie bić powiedział Morik, gdy osiłkowaty klawisz wszedł dokamiennej komnaty, w której łotrzyk był przykuty do ściany. Przyprowadziłeś ze sobąświętoszka? Albo może sędziego? Dołączy do nas, żeby mnie wyznaczyć na karnawał? Dzisiaj nie będzie bicia, Moriku Aotrze powiedział klawisz. Nic już od ciebie niechcom.Kapitan Deudermont już cię niepoczebuje. Umarł? spytał Morik, nie mogąc zamaskować nuty troski w głosie.Jeśli Deudermontumarł, on i Wulfgar zostaną oskarżeni o haniebne morderstwo, a Morik był w Luskanwystarczająco długo, by widzieć więcej niż tylko kilka egzekucji skazanych w ten sposób osób,egzekucji poprzez tortury, trwające przynajmniej większość dnia. Nie klawisz rzekł z wyraznym smutkiem w głosie. Nie, nie mamy takiego szczynścia.Deudermont żyje i dobrzeje, wyglunda wienc na to, że ty i Wulfgar zostaniecie zabici szybkoi łatwo. Och, radości powiedział Morik.Osiłek przystanął na chwilę i rozejrzał się, po czym podszedł bliżej Morika i uraczył go seriąpaskudnych ciosów w brzuch oraz pierś. Sundze, że Sędzia Jharkheld wezwie cię wkrótce na karnawał wyjaśnił klawisz.Chciołech się pożegnać, to wszystko. Ależ dziękuję odparł wiecznie sarkastyczny łotrzyk, za co oberwał w szczękę lewymsierpowym, ciosem, który pozbawił go zęba i wypełnił usta ciepłą krwią.* * *Deudermontowi szybko wracały siły, tak szybko, że kapłanom ciężko było utrzymać gow łóżku.Wciąż się nad nim modlili, rzucając czary lecznicze, a stara zielarka przychodziłaz kubkami herbaty oraz inną łagodzącą maścią. To nie mógł być Wulfgar Deudermont zaprotestował do Robillarda, gdy ten opowiedziałmu całą historię od tragicznych wydarzeń przed Cutlassem. Wulfgar i Morik Robillard powiedział stanowczo. Obserwowałem to, kapitanie, i cieszsię, że to robiłem! To nie ma dla mnie sensu odrzekł Deudermont. Znam Wulfgara. Znałeś sprostował Robilard. Ale on jest przyjacielem Drizzta i Catti-brie, a obaj wiemy, że nie mieliby nic wspólnegoze, skrytobójcą przynajmniej nic dobrego. Był przyjacielem uparcie sprostował Robillard. Teraz Wulfgar przyjazni się z takimi,jak Morik Aotr, okrytym złą sławą ulicznym zbirem, i kolejną parą, jak sądzę zdecydowaniegorszą. Kolejną parą? spytał Deudermont, i w tej samej chwili do pokoju wszedł WaillanMicanty i inny marynarz z Duszka Morskiego.Podeszli najpierw do kapitana, ukłonili sięi zasalutowali, uśmiechając się szeroko, bowiem Deudermont wyglądał jeszcze lepiej niżwcześniej tego dnia, gdy cała załoga przybiegła na radosny okrzyk Robillarda. Znalezliście ich? czarodziej spytał niecierpliwie. Sądzę, że tak odparł wyglądający na zadowolonego z siebie Waillan. Ukrywają sięw ładowni statku ledwie dwa mola od Duszka Morskiego. Nie wychodzili wiele ostatnio dodał drugi marynarz ale rozmawialiśmy z pewnymiludzmi w Cutlassie, którzy znali tę parę i twierdzili, że jednooki żeglarz beztrosko rzucał złotymimonetami.Robillard pokiwał porozumiewawczo głową.Tak więc był to umówiony atak i ci dwaj byliczęścią planu. Za twoim pozwoleniem, kapitanie powiedział czarodziej chciałbym wyprowadzićDuszka Morskiego z doku.Deudermont popatrzył na niego z zaciekawieniem, bowiem nie miał pojęcia, czego możedotyczyć ta rozmowa. Posłałem pana Micanty'ego w poszukiwaniu dwóch innych wspólników w ataku na twojąosobę wyjaśnił Robillard. Wygląda na to, że ich zlokalizowaliśmy. Ale pan Micanty powiedział właśnie, że są w porcie stwierdził Deudermont. Są na pokładzie Krzywonogiej damy, jako płacący pasażerowie.Gdy ustawię za nimiDuszka Morskiego, z przygotowanym całym uzbrojeniem, prawdopodobnie wydadzą ich bezwalki uznał Robillard, z rozpromienionymi oczyma.Deudermont zdołał zachichotać. %7łałuję tylko, że nie mogę płynąć z wami rzekł.Wszyscy trzej wzięli to za pozwoleniei skierowali się natychmiast do drzwi. A co z Sędzią Jharkheldem? Deudermont zapytał szybko, zanim zdążyli umknąć. Poprosiłem go, by wstrzymał wymierzanie sprawiedliwości dla tych dwóch odparłRobillard jak poprosiłeś.Będziemy ich potrzebować do potwierdzenia, że ci dwaj nowi teżbrali udział w ataku.Deudermont skinął głową i machnięciem ręki odesłał ich trzech, zapadając się we własnemyśli.Wciąż nie wierzył, że Wulfgar mógł być w to wszystko wmieszany, choć nie miał pojęcia,jak mógłby to udowodnić.W Luskan, jak w większości miast Faerunu, nawet pozory działalnościkryminalnej mogły doprowadzać do powieszenia, rozciągania końmi, ćwiartowania czyjakiejkolwiek innej nieprzyjemnej metody uśmiercania, o jakiej mógłby pomyśleć urzędującysędzia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Morik rozumiał, że robiło się tak, by pobudzić tłum, a ten staryłajdak Jharkheld lubił serdeczne wiwaty. A więc przyszedłeś znów mnie bić powiedział Morik, gdy osiłkowaty klawisz wszedł dokamiennej komnaty, w której łotrzyk był przykuty do ściany. Przyprowadziłeś ze sobąświętoszka? Albo może sędziego? Dołączy do nas, żeby mnie wyznaczyć na karnawał? Dzisiaj nie będzie bicia, Moriku Aotrze powiedział klawisz. Nic już od ciebie niechcom.Kapitan Deudermont już cię niepoczebuje. Umarł? spytał Morik, nie mogąc zamaskować nuty troski w głosie.Jeśli Deudermontumarł, on i Wulfgar zostaną oskarżeni o haniebne morderstwo, a Morik był w Luskanwystarczająco długo, by widzieć więcej niż tylko kilka egzekucji skazanych w ten sposób osób,egzekucji poprzez tortury, trwające przynajmniej większość dnia. Nie klawisz rzekł z wyraznym smutkiem w głosie. Nie, nie mamy takiego szczynścia.Deudermont żyje i dobrzeje, wyglunda wienc na to, że ty i Wulfgar zostaniecie zabici szybkoi łatwo. Och, radości powiedział Morik.Osiłek przystanął na chwilę i rozejrzał się, po czym podszedł bliżej Morika i uraczył go seriąpaskudnych ciosów w brzuch oraz pierś. Sundze, że Sędzia Jharkheld wezwie cię wkrótce na karnawał wyjaśnił klawisz.Chciołech się pożegnać, to wszystko. Ależ dziękuję odparł wiecznie sarkastyczny łotrzyk, za co oberwał w szczękę lewymsierpowym, ciosem, który pozbawił go zęba i wypełnił usta ciepłą krwią.* * *Deudermontowi szybko wracały siły, tak szybko, że kapłanom ciężko było utrzymać gow łóżku.Wciąż się nad nim modlili, rzucając czary lecznicze, a stara zielarka przychodziłaz kubkami herbaty oraz inną łagodzącą maścią. To nie mógł być Wulfgar Deudermont zaprotestował do Robillarda, gdy ten opowiedziałmu całą historię od tragicznych wydarzeń przed Cutlassem. Wulfgar i Morik Robillard powiedział stanowczo. Obserwowałem to, kapitanie, i cieszsię, że to robiłem! To nie ma dla mnie sensu odrzekł Deudermont. Znam Wulfgara. Znałeś sprostował Robilard. Ale on jest przyjacielem Drizzta i Catti-brie, a obaj wiemy, że nie mieliby nic wspólnegoze, skrytobójcą przynajmniej nic dobrego. Był przyjacielem uparcie sprostował Robillard. Teraz Wulfgar przyjazni się z takimi,jak Morik Aotr, okrytym złą sławą ulicznym zbirem, i kolejną parą, jak sądzę zdecydowaniegorszą. Kolejną parą? spytał Deudermont, i w tej samej chwili do pokoju wszedł WaillanMicanty i inny marynarz z Duszka Morskiego.Podeszli najpierw do kapitana, ukłonili sięi zasalutowali, uśmiechając się szeroko, bowiem Deudermont wyglądał jeszcze lepiej niżwcześniej tego dnia, gdy cała załoga przybiegła na radosny okrzyk Robillarda. Znalezliście ich? czarodziej spytał niecierpliwie. Sądzę, że tak odparł wyglądający na zadowolonego z siebie Waillan. Ukrywają sięw ładowni statku ledwie dwa mola od Duszka Morskiego. Nie wychodzili wiele ostatnio dodał drugi marynarz ale rozmawialiśmy z pewnymiludzmi w Cutlassie, którzy znali tę parę i twierdzili, że jednooki żeglarz beztrosko rzucał złotymimonetami.Robillard pokiwał porozumiewawczo głową.Tak więc był to umówiony atak i ci dwaj byliczęścią planu. Za twoim pozwoleniem, kapitanie powiedział czarodziej chciałbym wyprowadzićDuszka Morskiego z doku.Deudermont popatrzył na niego z zaciekawieniem, bowiem nie miał pojęcia, czego możedotyczyć ta rozmowa. Posłałem pana Micanty'ego w poszukiwaniu dwóch innych wspólników w ataku na twojąosobę wyjaśnił Robillard. Wygląda na to, że ich zlokalizowaliśmy. Ale pan Micanty powiedział właśnie, że są w porcie stwierdził Deudermont. Są na pokładzie Krzywonogiej damy, jako płacący pasażerowie.Gdy ustawię za nimiDuszka Morskiego, z przygotowanym całym uzbrojeniem, prawdopodobnie wydadzą ich bezwalki uznał Robillard, z rozpromienionymi oczyma.Deudermont zdołał zachichotać. %7łałuję tylko, że nie mogę płynąć z wami rzekł.Wszyscy trzej wzięli to za pozwoleniei skierowali się natychmiast do drzwi. A co z Sędzią Jharkheldem? Deudermont zapytał szybko, zanim zdążyli umknąć. Poprosiłem go, by wstrzymał wymierzanie sprawiedliwości dla tych dwóch odparłRobillard jak poprosiłeś.Będziemy ich potrzebować do potwierdzenia, że ci dwaj nowi teżbrali udział w ataku.Deudermont skinął głową i machnięciem ręki odesłał ich trzech, zapadając się we własnemyśli.Wciąż nie wierzył, że Wulfgar mógł być w to wszystko wmieszany, choć nie miał pojęcia,jak mógłby to udowodnić.W Luskan, jak w większości miast Faerunu, nawet pozory działalnościkryminalnej mogły doprowadzać do powieszenia, rozciągania końmi, ćwiartowania czyjakiejkolwiek innej nieprzyjemnej metody uśmiercania, o jakiej mógłby pomyśleć urzędującysędzia [ Pobierz całość w formacie PDF ]