[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miał szczęście.Wiele lat temu wspominano o mnie czasem, kiedy pracowałem u Brodericka-Jonesa.Zack znał tylko moje nazwisko i nazwę firmy.Okazuje się, że nie jestem jedyny, który sprawdza stare wycinki z gazet.Dzikim fuksem Hayman jadł akurat obiad z kimś z mojej starej firmy, gdy poruszono ten temat.Skręcił w Old Church Street i jeszcze raz w prawo, w King's Road.- Quinn, on będzie chciał cię zabić.Zlikwidował już dwóch swoich ludzi.Bez nich może cały okup zatrzymać dla siebie.Sprzątnie ciebie i koniec polowania.Najwidoczniej sądzi, że prędzej ty go złapiesz niż FBI.Quinn się zaśmiał:- Gdyby tylko wiedział, że nie mam zielonego pojęcia ani kim jest, ani gdzie go szukać.Postanowił nie mówić jej, iż przestał już wierzyć w to, że Zack jest mordercą Marchais i Pretoriusa.Co nie oznacza, iż ktoś taki jak Zack zawahałby się przed wyeliminowaniem własnego człowieka za odpo­wiednią cenę.Dawniej w Kongo kilku najemników zginęło z ręki takich samych typów jak oni.Ale nie podobał mu się zbieg okoliczności z czasem.Przyjechali z Sam do Marchais w kilka godzin po jego śmierci; na ich szczęście nie kręciła się tam policja.Jednakże gdyby nie szczę­śliwe zderzenie za Arnhem, przybyliby do baru Pretoriusa z nabitym pistoletem w godzinę po jego śmierci.Całymi tygodniami sie­dzieliby w areszcie, policja Den Bosch prowadziłaby śledztwo.Skręcił z King's Road w Beaufort Street, jadąc w kierunku Bat-tersea Bridge i znalazł się w środku korka.Duży ruch uliczny w Londynie nie jest niczym dziwnym, lecz o tej porze w zimowy wieczór wydostanie się z miasta na południe nie powinno było przedstawiać problemu.Sznur samochodów, w którym tkwili, przesunął się kawałek i Quinn spostrzegł policjanta kierującego objazdem wokół metalowych słup­ków, blokujących wjazd na drugie pasmo jezdni.Samochody jadące na północ i na południe musiały - na zmianę - korzystać z tego same­go pasma.Kiedy znaleźli się tuż przy blokadzie.Quinn i Sam zobaczyli dwa samochody policyjne z zapalonymi, kręcącymi się lampkami na dachu.Stały po dwóch stronach karetki, zaparkowanej z otwartymi drzwiami.Dwaj sanitariusze wysiedli z noszami i podeszli do bezkształtnej masy na chodniku, przykrytej kocem.Policjant kierujący ruchem ponaglił ich niecierpliwie.Sam obrzu­ciła wzrokiem fasadę budynku, przed którym leżała postać na chod­niku.Okna na ostatnim piętrze były otwarte; zobaczyła głowę policjan­ta wychylającego się z jednego z okien i spoglądającego w dół.- Wygląda na to, że ktoś wyleciał z ósmego piętra - zauważyła.- Gliny wyglądają przez okno, tam, w górze.Quinn chrząknął i skupił uwagę na prowadzeniu, starając się nie uderzyć w tylne światła jadącego przed nim samochodu, którego kierowca również gapił się na wypadek.Kilka chwil później droga znów była pusta i Quinn szybko przeskoczył Oplem przez most na Tamizie, pozostawiając za sobą ciało człowieka, o którym nigdy nie słyszał i nie miał usłyszeć - ciało Andy'ego Lainga.- Dokąd jedziemy? - spytała Sam.- Do Paryża.Powrót do Paryża był dla Quinna powrotem do domu.Mimo że więcej czasu spędzał przy pracy w Londynie, Paryż stanowił miejsce specjalne.Tam zdobywał i zdobył Jeannette, tam ją poślubił.Przez dwa cu­downe lata mieszkali w małym mieszkaniu tuż obok rue de Grenelle; ich córka urodziła się w amerykańskim szpitalu w Neuilly.Znał w Paryżu bary, dziesiątki barów, gdzie po śmierci Jeanette i Sophie na orleańskiej autostradzie usiłował stłumić ból alkoholem.Bywało mu w tym mieście dobrze, bywał w nim szczęśliwy, tam poznał piekło i smak noclegu w rynsztoku.Znał Paryż.Noc spędzili w motelu za Ashford i o 9 rano złapali poduszkowiec kursujący między Folkestone i Calais, dojeżdżając do Paryża akurat na obiad.Quinn zameldował ich w niewielkim hotelu tuż przy Polach Eli­zejskich i pojechał szukać miejsca na zaparkowanie samochodu.VIII arrondissement w Paryżu ma wiele uroków, lecz nie należy do nich łatwość parkowania.Postawienie samochodu przed Hotel du Colisee na ulicy o tej samej nazwie byłoby zaproszeniem dla służb drogowych.Skorzystał wobec tego z podziemnego, czynnego całą dobę parkingu przy rue Chauveau-Lagarde, tuż za Madeleine, i wrócił do hotelu taksówką.Tak czy siak zamierzał poruszać się taksówkami.W okolicach Madeleine zanotował dwie inne rzeczy, których może potrzebować.Po obiedzie Quinn i Sam pojechali taksówką do redakcji Interna­tional Herlad Tribune mieszczącej się w Neuilly przy Avenue Charles de Gaulle pod numerem 181.- Obawiam się, że nie możemy tego zamieścić w jutrzejszym wydaniu - powiedziała dziewczyna za biurkiem.- Dopiero pojutrze.Wstawki na następny dzień są możliwe tylko wtedy, jeśli się je poda do 11.30.- Bardzo dobrze - zgodził się Quinn i zapłacił gotówką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl