[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tym postanowieniem zasnął w ukochanych ramionach.Obudził Mariana budzik hydrauliczny.Ucisk moczu na pęcherz był prawie tak dolegliwy, jak ucisk deski zabezpieczającej w kręgosłup.W zasadzie to dobrze, że ta deska była, bo w nocy Żaneta zaczęła się tak rozpychać, że gdyby nie deska, Marian wypadłby na pewno z łóżka.Przez piętnaście minut Marian cierpiał w milczeniu, nie chciał zbudzić ukochanej istoty jakimś zbyt gwałtownym ruchem, jednak potem doszedł do wniosku, że obsikanie najdroższej byłoby jeszcze większym zagrożeniem dla rodzącego się związku.- Żanetko.- Marian starał się jak najdelikatniej wyplątać spod jej ręki.- Co się dzieje, musisz się tak rzucać - obudziła się nagle.- Przepraszam cię, muszę wyjść na chwilę.- Ty musisz wyjść, w związku z tym mnie nie wolno oczywiście spać - to już nie był szept wczorajszego anioła.Marian pamiętał jednak swoje postanowienie.Nie od-szczeknął się więc, tylko ostrożnie wstał i grzecznie poszedł oddać mocz.Żeby nie hałasować spłuczką rezerwuaru, wyszedł przed schronisko i dosłownie zamarł z przyrodzeniem w garści.Po mgle nie było ani śladu, niebo granatowo-niebieskie.Rozproszone światło słońca jeszcze niewidocznego nad horyzontem oświetlało już czubki najwyższych gmachów stolicy.Czerwieniła się okazała kopuła Pałacu Prezydenckiego zaprojektowana przez zabrzańskiego architekta, Jana Sawkę, w miejsce iglicy strąconej przez czołg w 2004 roku.Pięknie lśnił biurowiec Spółdzielni Inwalidów EREKTUS, która przejęła budynek po Rimbacher Gumiwaren Fabrik.Również w szczytowej partii wieżowca COITUS (Państwowa Wytwórnia Smoczków i Prezerwatyw, która wprowadziła się do pomieszczeń opuszczonych przez Caress Slider Industry), również w szczytowej partii elewacji tego wieżowca słońce pozapalało sygnały swojego rychłego wschodu.Marian spojrzał w lewo - czerwonawy poblask jutrzenki kładł się pięknie na bryle pomnika Liroya wzniesionego na szczycie Giewontu zamiast krzyża, nie pasującego do kontekstu całej tej olimpijskiej inwestycji.Pomnik powstał z inicjatywy kamieniarzy doceniających niemal ojcowskie formy nadzoru stosowane przez ministra budownictwa komunalnego.W cieniu pozostawały znajdujące się na zachodnich zboczach: przecinka stanowiąca trasę slalomu giganta, tor bobslejowy i startowisko dla paralotni ustawione pod głową śpiącego rycerza.Trochę z prawej, hen za szczytem Giewontu widoczny był cały Zalew Zegrzyński, na którym miały rozegrać się regaty bojerów.Ten widok Żaneta musi zobaczyć - pomyślał Marian, zapiął rozporek i szybkim krokiem wrócił do schroniska.Dochodziła 4.30.Żaneta spała, na krześle obok łóżka leżało serduszko jej M-wzmacniacza.Może dlatego była po przebudzeniu trochę niemiła, że to zdjęła w nocy - pomyślał Marian.- Ale ona i z tym bywa niemiła.Marian jakoś tak mimowolnie wziął naszyjnik do ręki.To chyba jest jakieś lżejsze.Puste czy co? Może Liroy miał rac.- myśl w głowie Mariana nie zdążyła się wy-myśleć do końca.Żaneta wyszarpnęła mu serduszko tak nagle i gwałtownie, że rozerwała łańcuszek.- Zostaw to! - krzyknęła całkowicie rozbudzonym głosem.- Dobrze, dobrze, przecież ci nie zabieram, chodź szybko jest genialny widok - Marian starał się odwrócić jej uwagę od M-wzmacniacza i rozerwanego łańcuszka.- Jest noc, nigdzie nie idę.- Zaraz będzie wschód słońca, chodź.Tylko rzucisz okiem i będziesz spała dalej.Przecież weszliśmy tu, żeby coś pięknego zobaczyć.Z wyraźną niechęcią zaczęła się wygramalać z łóżka.- Chodź, chodź, możesz już zdjąć płaszcz przeciwdeszczowy - do tej pory spała w tym płaszczu.Wyszli przed schronisko.Marian promieniał, właśnie to chciał jej pokazać, zabierając ją tutaj.Był dumny, że te góry powstały dzięki jego inicjatywie, więc w pewnym sensie ten widok z miejsca, które wcześniej nie istniało, ten widok po części był zasługą Mariana.- Popatrz, Warszawa! - głos ministra zarządzania krajobrazem przepajała radość i zachwyt.- Warszawa to Warszawa, mogę już iść spać? - odwróciła się na pięcie.- Żaneto, ale popatrz chwilę, nie podoba ci się tu?- A co, założyłeś sobie, że mi się musi tu podobać, bo tobie się podoba [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Z tym postanowieniem zasnął w ukochanych ramionach.Obudził Mariana budzik hydrauliczny.Ucisk moczu na pęcherz był prawie tak dolegliwy, jak ucisk deski zabezpieczającej w kręgosłup.W zasadzie to dobrze, że ta deska była, bo w nocy Żaneta zaczęła się tak rozpychać, że gdyby nie deska, Marian wypadłby na pewno z łóżka.Przez piętnaście minut Marian cierpiał w milczeniu, nie chciał zbudzić ukochanej istoty jakimś zbyt gwałtownym ruchem, jednak potem doszedł do wniosku, że obsikanie najdroższej byłoby jeszcze większym zagrożeniem dla rodzącego się związku.- Żanetko.- Marian starał się jak najdelikatniej wyplątać spod jej ręki.- Co się dzieje, musisz się tak rzucać - obudziła się nagle.- Przepraszam cię, muszę wyjść na chwilę.- Ty musisz wyjść, w związku z tym mnie nie wolno oczywiście spać - to już nie był szept wczorajszego anioła.Marian pamiętał jednak swoje postanowienie.Nie od-szczeknął się więc, tylko ostrożnie wstał i grzecznie poszedł oddać mocz.Żeby nie hałasować spłuczką rezerwuaru, wyszedł przed schronisko i dosłownie zamarł z przyrodzeniem w garści.Po mgle nie było ani śladu, niebo granatowo-niebieskie.Rozproszone światło słońca jeszcze niewidocznego nad horyzontem oświetlało już czubki najwyższych gmachów stolicy.Czerwieniła się okazała kopuła Pałacu Prezydenckiego zaprojektowana przez zabrzańskiego architekta, Jana Sawkę, w miejsce iglicy strąconej przez czołg w 2004 roku.Pięknie lśnił biurowiec Spółdzielni Inwalidów EREKTUS, która przejęła budynek po Rimbacher Gumiwaren Fabrik.Również w szczytowej partii wieżowca COITUS (Państwowa Wytwórnia Smoczków i Prezerwatyw, która wprowadziła się do pomieszczeń opuszczonych przez Caress Slider Industry), również w szczytowej partii elewacji tego wieżowca słońce pozapalało sygnały swojego rychłego wschodu.Marian spojrzał w lewo - czerwonawy poblask jutrzenki kładł się pięknie na bryle pomnika Liroya wzniesionego na szczycie Giewontu zamiast krzyża, nie pasującego do kontekstu całej tej olimpijskiej inwestycji.Pomnik powstał z inicjatywy kamieniarzy doceniających niemal ojcowskie formy nadzoru stosowane przez ministra budownictwa komunalnego.W cieniu pozostawały znajdujące się na zachodnich zboczach: przecinka stanowiąca trasę slalomu giganta, tor bobslejowy i startowisko dla paralotni ustawione pod głową śpiącego rycerza.Trochę z prawej, hen za szczytem Giewontu widoczny był cały Zalew Zegrzyński, na którym miały rozegrać się regaty bojerów.Ten widok Żaneta musi zobaczyć - pomyślał Marian, zapiął rozporek i szybkim krokiem wrócił do schroniska.Dochodziła 4.30.Żaneta spała, na krześle obok łóżka leżało serduszko jej M-wzmacniacza.Może dlatego była po przebudzeniu trochę niemiła, że to zdjęła w nocy - pomyślał Marian.- Ale ona i z tym bywa niemiła.Marian jakoś tak mimowolnie wziął naszyjnik do ręki.To chyba jest jakieś lżejsze.Puste czy co? Może Liroy miał rac.- myśl w głowie Mariana nie zdążyła się wy-myśleć do końca.Żaneta wyszarpnęła mu serduszko tak nagle i gwałtownie, że rozerwała łańcuszek.- Zostaw to! - krzyknęła całkowicie rozbudzonym głosem.- Dobrze, dobrze, przecież ci nie zabieram, chodź szybko jest genialny widok - Marian starał się odwrócić jej uwagę od M-wzmacniacza i rozerwanego łańcuszka.- Jest noc, nigdzie nie idę.- Zaraz będzie wschód słońca, chodź.Tylko rzucisz okiem i będziesz spała dalej.Przecież weszliśmy tu, żeby coś pięknego zobaczyć.Z wyraźną niechęcią zaczęła się wygramalać z łóżka.- Chodź, chodź, możesz już zdjąć płaszcz przeciwdeszczowy - do tej pory spała w tym płaszczu.Wyszli przed schronisko.Marian promieniał, właśnie to chciał jej pokazać, zabierając ją tutaj.Był dumny, że te góry powstały dzięki jego inicjatywie, więc w pewnym sensie ten widok z miejsca, które wcześniej nie istniało, ten widok po części był zasługą Mariana.- Popatrz, Warszawa! - głos ministra zarządzania krajobrazem przepajała radość i zachwyt.- Warszawa to Warszawa, mogę już iść spać? - odwróciła się na pięcie.- Żaneto, ale popatrz chwilę, nie podoba ci się tu?- A co, założyłeś sobie, że mi się musi tu podobać, bo tobie się podoba [ Pobierz całość w formacie PDF ]