[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Tak należy odpowiadać złośliwym, starym dziadom! — Uniósł głowę.— Jak zawsze miałeś słuszność, Chanda.Cóż to była za bzdura zapisywać wszystko Królewskiemu Instytutowi Sztuki! Natychmiast sprzedaliby Mandalay House Amerykanom albo komuś równie okropnemu! A my nie sprzedamy tego domu nigdy! Co, Karolinko?— Nigdy! — powiedziała ze śmiertelną powagą Karolina Beacon i po raz drugi tego dnia rozpłakała się.Rozdział 9Nie zawsze i nie wszystko.Po kolacji wyszli oboje do ogrodu.— Nie mogę się jeszcze otrząsnąć z tego wszystkiego.— powiedziała cicho Karolina.Alex nie odpowiedział.Dziewczyna przystanęła i skryci w mroku drzew spoglądali przez chwilę na ciemną, monumentalną bryłę Mandalay House, poprzecinaną w kilku miejscach prostokątami padającego z okien blasku.— Nie mogę oswoić się z myślą, że ten dom kiedyś.Och, chciałabym, żeby on żył jak najdłużej! — dodała nagle.— To okropne myśleć, że warunkiem posiadania jest śmierć bliskiego człowieka! — Znowu umilkła.Ruszyli.Weszli w alejkę prowadzącą obok kortów tenisowych do pawilonu.Joe milczał.— Słuchaj.— powiedziała Karolina — ale dlaczego on to zrobił?— Najprawdopodobniej, chociaż nigdy nie chciałaś w to uwierzyć, ten staruszek kocha ciebie.Ponieważ nie chciałaś wybrać zawodu, który sobie wymarzył dla ciebie, był bardzo zawiedziony.Dzisiaj, podczas tej maskarady w śmierć, przejęłaś się naprawdę.Zauważył to i zrozumiał, że sztuka indyjska to nie najważniejsza sprawa w stosunkach dziadek-wnuczka.To chyba wszystko.— Ale nie o to pytałam.Dlaczego on w ogóle to zrobił dzisiaj? Tak jakby się spieszył.Jakby mu coś naprawdę groziło, chociaż ty ciągle udajesz, że w to nie wierzysz, albo może naprawdę nie wierzysz?— Jest bardzo starym człowiekiem.— mruknął Joe.— W jego wieku zmiany w testamencie robi się od razu.A jeśli chodzi o zagrożenie.— zastanawiał się przez chwilę.Wyszli spomiędzy drzew wprost na balustradę.W ślepych, ciemnych oknach pawilonu, który wynurzył się niespodziewanie blisko z lewej strony, stał odbity księżyc.Zatrzymali się mając niemal wprost pod stopami przepaść, rozkołysaną i szumiącą cicho.Srebrzyste grzbiety wynurzały się i znikały ciągnąc powoli ku brzegowi.Była pełnia, morze świeciło przyćmionym, szerokim blaskiem.Joe wsparł się łokciami na balustradzie i oparł głowę na dłoniach, spoglądając w morze.— Jeśli w grę wchodzi zagrożenie jego osoby, być może nie istnieje ono wcale.Ale być może, istnieje.Niestety, jak zauważyłaś, generał Somerville jest bardzo upartym człowiekiem.Jutro może powie mi wreszcie, o co chodzi.Na pewno dzieje się tu coś niecodziennego.Ale twój dziadek John sądzi, że sam da sobie radę ze swoimi kłopotami.— W takim razie po co był ten list do mnie? I prośba, żebym przyjechała z tobą?— Zastanawiam się nad tym od paru godzin.— powiedział Joe pogodnie.— Ale ponieważ nic się nie stało, a nikt nas nie chce poinformować o tym, co się może stać, wobec tego cieszę się, że mamy piękny wieczór i księżyc świeci.Poza tym, obserwuję, oczywiście tych wszystkich ludzi.Ale to jest u mnie, jak słusznie zauważył generał, skaza zawodowa.Zastanawiam się, który z nich i dlaczego mógłby, na przykład, pragnąć zabić generała Somerville’a?— Zabić?! — odwróciła się ku niemu gwałtownie.— Chyba żartujesz, Joe!?— No właśnie.Tak wyglądają rozmowy z kobietami na tematy, którymi nie powinny się interesować.Najpierw martwisz się, czy dziadkowi Johnowi nic nie grozi, a potem, kiedy zaczynamy się zastanawiać, kto mógłby mu zagrażać i dlaczego, sądzisz, że chyba żartuję.— Ale kto mógłby chcieć popełnić taką potworność?— W dniu dzisiejszym zaobserwowaliśmy już parę drobiazgów? Prawda? Najpierw ten młody człowiek, Cowley zdaje się? Miał bardzo ostrą rozmowę z twoim dziadkiem Johnem.Słyszałaś przecież.Utrzymywał nerwy na wodzy.— Nie morduje się przecież ludzi tylko dlatego, że każą nam wywiązywać się z umów, które z nimi zawarliśmy.— Na pewno nie, chociaż i to zdarzało się już nieraz.Ale przyznajmy, że pan inżynier Cowley nie należy do ludzi, którzy życzą najlepiej twojemu dziadkowi.Dalej, ten amerykański profesor Snider i jego córeczka.Przypuśćmy, że generał Somerville wyda swoją nową książkę, a w niej czarno na białym udowodni, że pan profesor Snider nie tylko że nie jest autorytetem w swojej dziedzinie, ale że robi proste i głupie błędy w ocenie dzieł sztuki.Znam ludzi, którzy mordowali, żeby zmusić innych do milczenia.A jeśli nawet profesor Snider nie sprawia wrażenia człowieka, który posunąłby się aż do morderstwa, żeby ukryć błąd naukowy, to jego córka Dorothy na pewno zamordowałaby z zimną krwią każdego, kto ośmieliłby się zburzyć wspaniałą fasadę, za którą ukrywa się ograniczony umysł jej tatusia.— nabrał tchu i dokończył: — Są jeszcze inni: nasz przyjaciel Jowett, na przykład [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl