[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O, nÄ™dzny! PatrzyÅ‚em na to i przeoraÅ‚emsobie pierÅ› sztyletem, który pod habitem ukryÅ‚em.Kiedy krzyknęłaÅ›  wbiÅ‚em go w ciaÅ‚o; gdybyÅ›krzyknęła po raz wtóry  przebiÅ‚bym sobie serce! Spójrz! Chyba rana jeszcze krwawi.RozchyliÅ‚ sutannÄ™.RzeczywiÅ›cie, pierÅ› miaÅ‚ jakby pazurami tygrysa poszarpanÄ…, a z boku niezasklepionÄ… jeszcze dużą ranÄ™.UwiÄ™ziona cofnęła siÄ™ ze zgrozÄ…. O!  rzekÅ‚ ksiÄ…dz  zmiÅ‚uj siÄ™ nade mnÄ…, dziewczyno! SÄ…dzisz, że jesteÅ› nieszczęśliwa.niewiesz nawet, co to jest nieszczęście.O! kochać kobietÄ™! I być ksiÄ™dzem! Być znienawidzonym!Kochać jÄ… caÅ‚Ä… wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ… duszy, czuć, że za jej jeden uÅ›miech oddaÅ‚oby siÄ™ krew, serce, imiÄ™,zbawienie, nieÅ›miertelność i wieczność, żywot ziemski i nieziemski; żaÅ‚ować, że nie jest siÄ™królem, geniuszem, cesarzem, archanioÅ‚em  Bogiem, by w wiÄ™kszej potÄ™dze lec jak niewolnik ujej stóp; dniem i nocÄ… obejmować jÄ… myÅ›lÄ… i marzeniem, i widzieć jÄ… zakochanÄ… w żoÅ‚nierskimmundurze! I móc ofiarować jej tylko zbrukanÄ… sutannÄ™, której siÄ™ lÄ™ka, która jest jej wstrÄ™tna! ZzazdroÅ›ciÄ… i wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ… w duszy oglÄ…dać, jak obdarowuje skarbami swej miÅ‚oÅ›ci i urodymarnego, pustego pyszaÅ‚ka! OglÄ…dać, jak to ciaÅ‚o, którego sam widok pali, jak ta pierÅ› aksamitnadrży i rozgrzewa siÄ™ od pocaÅ‚unków innego! O nieba! Kochać jej stopÄ™, jej rÄ™kÄ™, jej ramiÄ™, Å›nić obÅ‚Ä™kitnych żyÅ‚kach, o Å›niadej skórze i po caÅ‚ych nocach wić siÄ™ z pożądania po kamiennejpodÅ‚odze celi  i zobaczyć, jak te pieszczoty, któreÅ› wymarzyÅ‚ dla niej, przemieniajÄ… siÄ™ w mÄ™kÄ™.PoÅ‚ożyć jÄ… na Å‚ożu, ale na skórzanym Å‚ożu tortury! O! to dopiero sÄ… prawdziwe katowskie obcÄ™gi,rozpalone w ogniu piekÅ‚a! O! szczęśliwy ten, którego tnÄ… piÅ‚Ä…, ten, którego koÅ„mi rozrywajÄ…! Czyty znasz tortury, które przez dÅ‚ugie godziny nocy zadaje czÅ‚owiekowi krew, która wrze w żyÅ‚ach,serce, które krwawi, gÅ‚owa, która pÄ™ka, i zÄ™by, które wbijajÄ… siÄ™ w rÄ™ce?.nieustÄ™pliwi oprawcy,którzy bez chwili wytchnienia obracajÄ… ciÄ™ na rozpalonej kracie wykutej z miÅ‚oÅ›ci, zazdroÅ›ci irozpaczy! Dziewczyno, Å‚aski! ulgi! Rzuć na ten żar garść popioÅ‚u! Zaklinam ciÄ™, zetrzyj pot, cowielkimi kroplami spÅ‚ywa z mego czoÅ‚a! Dziecko! torturuj mnie jednÄ… rÄ™kÄ…, lecz pieść drugÄ…!ZmiÅ‚uj siÄ™, dziewczyno, ulituj siÄ™ nade mnÄ…!KsiÄ…dz tarzaÅ‚ siÄ™ po mokrej posadzce i biÅ‚ gÅ‚owÄ… o kanty kamiennych schodów.DziewczynasÅ‚uchaÅ‚a i patrzyÅ‚a.Kiedy umilkÅ‚, wyczerpany, i tylko dyszaÅ‚ ciężko, powtórzyÅ‚a półgÅ‚osem: O mój Febusie!KsiÄ…dz poczoÅ‚gaÅ‚ siÄ™ ku niej na kolanach. BÅ‚agam ciÄ™!  krzyknÄ…Å‚  jeżeli masz serce, nie odpychaj mnie! O, kocham ciÄ™! Jakże jestemudrÄ™czony! Kiedy wymawiasz to imiÄ™, nieszczÄ™sna, to jakbyÅ› przegryzaÅ‚a wszystkie żyÅ‚y mojegoserca.Aaski! JeÅ›li przyszÅ‚aÅ› z piekÅ‚a  pójdÄ™ za tobÄ… do piekÅ‚a.ZasÅ‚użyÅ‚em na nie.PiekÅ‚o, wktórym ty jesteÅ›, bÄ™dzie dla mnie rajem, twój widok jest mi rozkoszniejszy od widoku Boga.O,powiedz, przecież nie odepchniesz mnie! JeÅ›liby kobieta tak wielkÄ… miÅ‚ość odepchnęła  toby siÄ™chyba góry poruszyÅ‚y tego dnia.O, gdybyÅ› zechciaÅ‚a!.Jakże moglibyÅ›my być szczęśliwi!UcieklibyÅ›my.pomógÅ‚bym ci uciec.znalezlibyÅ›my takie miejsce na ziemi, gdzie jest najwiÄ™cejsÅ‚oÅ„ca, drzew i pogodnego nieba.I tam byÅ›my siÄ™ kochali i w jedno zespolili obie nasze dusze, inigdy nie nasycone pragnienie siebie gasilibyÅ›my razem z czary miÅ‚oÅ›ci, która nigdy niewysycha.PrzerwaÅ‚a mu gÅ‚oÅ›nym, strasznym Å›miechem: Spójrz, mój ojcze! Masz krew za paznokciami.KsiÄ…dz jak skamieniaÅ‚y staÅ‚ przez kilka chwil i przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ swym rÄ™kom.193  Dobrze wiÄ™c!  odezwaÅ‚ siÄ™ wreszcie dziwnie Å‚agodnie  znieważaj mnie, drwij ze mnie,depcz! Ale pójdz, pójdz! Spieszmy siÄ™! To już jutro, mówiÄ™ ci.Szubienica na placu Grève,wiesz? Jest zawsze gotowa.Straszne! Zobaczyć, jak ciÄ™ tam przywożą na wiÄ™ziennym wózku! O,Å‚aski! Nigdy jeszcze nie czuÅ‚em tak silnie, jak bardzo ciÄ™ kocham.Pójdz za mnÄ…! Pokochasz mniepózniej, kiedy ciÄ™ już uratujÄ™.BÄ™dziesz mnie nienawidziÅ‚a tak dÅ‚ugo, jak zechcesz.Ale chodz!Jutro! Jutro! Szubienica! Twoja Å›mierć! Uratuj mnie, oszczÄ™dz!WziÄ…Å‚ jÄ… za rÄ™kÄ™ i pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ…, nieprzytomny.UtkwiÅ‚a w nim nieruchome spojrzenie: Co siÄ™ staÅ‚o z Febusem? O!  rzekÅ‚ ksiÄ…dz puszczajÄ…c jej dÅ‚oÅ„  nie masz litoÅ›ci! Co siÄ™ staÅ‚o z Febusem?  powtórzyÅ‚a obojÄ™tnie. UmarÅ‚!  krzyknÄ…Å‚ ksiÄ…dz. UmarÅ‚?  rzekÅ‚a, lodowata i nieruchoma. WiÄ™c po co mi mówisz o życiu?Nie sÅ‚yszaÅ‚ jej. O, tak  rzekÅ‚ jakby do siebie  niewÄ…tpliwie umarÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl