[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takjak mówił Cierń, byłem w fatalnej kondycji i z początku ledwo dotrzymywałem staremu596psu kroku.Z upływem czasu zgraliśmy się lepiej i Lew nawet złapał dla mnie kilka kró-lików.Teraz, pozbawiony dominacji Brusa, nie miałem żadnych skrupułów i używałemRozumienia, kiedy tylko chciałem.Zgodnie z tym, co odkryłem już dawno, mogłem sięporozumiewać z Lwem, ale nie było między nami prawdziwej więzi.Nie zawsze mniesłuchał, a nawet nie zawsze mi wierzył.Gdyby był szczeniakiem, z pewnością mogli-byśmy stworzyć taką więz.On był już stary, a jego serce na zawsze należało do księciaSzczerego.Trzy razy dziennie wspinałem się po stromych kręconych schodach, by przekonaćnastępcę tronu do zjedzenia czegoś i namówić go na chwilę odpoczynku.Niekiedy byłato rozmowa jak z małym dzieckiem lub zgrzybiałym starcem.Kiedy indziej interesowałsię Lwem wypytywał mnie o sprawy w mieście.Czasem, gdy wyjeżdżałem z innymizadaniami, nie widziałem go przez kilka dni.Raz, po wypadzie, w czasie którego zo-stałem raniony sztyletem, przyglądał mi się uważnie, gdy niezdarnie składałem pustetalerze na tacy. Ależ by się śmiali w kułak, gdyby wiedzieli, że zabijamy własny lud.597Zastygłem w bezruchu, zastanawiając się nad odpowiedzią, bo o ile było mi wia-domo, o moich wyprawach wiedzieli jedynie król Roztropny i Cierń.Wzrok następcytronu znów odpłynął w dal, więc w końcu się nie odezwałem.Choć wcale nie zamierzałem, zacząłem wprowadzać w otoczeniu księcia Szczeregopewne zmiany.Jednego dnia, w czasie gdy jadł, zamiotłem komnatę, a jeszcze pózniej,wieczorem, przyszedłem specjalnie po to, by przynieść świeże trzciny i zioła do po-sypania podłogi.Obawiałem się, że mógłbym przeszkodzić, ale przecież Cierń nauczyłmnie poruszać się bezszelestnie.Pracowałem bez jednego słowa, a książę Szczery chybamnie nie zauważył.Komnata jednak została odświeżona, a werbena zmieszana z trzcinąi ziołami rozsiewała orzezwiającą woń.Innym razem zastałem księcia Szczerego drze-miącego w krześle.Przyniosłem na górę poduszki, które on przez kilka dni ignorował,lecz wreszcie podłożył je sobie pod plecy.Komnata pozostała naga, ale czułem, że jestmu to potrzebne.Dlatego też przynosiłem tylko najprostsze przedmioty ułatwiające ży-cie; nie gobeliny ani kotary, nie wazy pełne kwiatów, nie dzwonki grające na wietrze,ale pachnący tymianek w doniczkach, by ulżyć w bólach głowy, które prześladowały598księcia, a w sztormowy dzień derkę chroniącą go przed wiatrem i deszczem siekącymprzez otwarte okno.Pewnego dnia znowu zastałem go śpiącego w krześle.Osunął się jak martwy.Otuli-łem go kocem niczym ciężko chorego i postawiłem przed nim tacę, ale jej nie odkryłem,żeby jedzenie nie wystygło.Usiadłem na podłodze, oparłem się o jedną ze wzgardzo-nych poduszek i słuchałem ciszy.Owego dnia w komnacie panował niezwykły spokój,mimo zacinającego za otwartym oknem letniego deszczu i wichury, która od czasu doczasu atakowała gwałtownym podmuchem.Pewnie się zdrzemnąłem, bo obudził mniedotyk dłoni na włosach. Kazali ci mnie tak pilnować, chłopcze? Nawet kiedy śpię? Czego więc się oba-wiają? Niczego, w każdym razie ja o niczym nie wiem.Kazali mi tylko przynosić ciposiłki, panie, i dopatrzyć, żebyś je zjadał.Nic więcej. A koce, poduszki, doniczki z kwiatami?599 Robiłem to z własnej woli.Książę Szczery, żaden człowiek nie powinien żyćw takiej pustce. W tej właśnie chwili zorientowałem się, że nie rozmawiamy na głos.Usiadłem prosto i spojrzałem mu w oczy.Książę Szczery także najwyrazniej właśnie zdał sobie z tego sprawę.Poprawił sięna swoim niewygodnym siedzisku. Błogosławię ten sztorm, bo pozwolił mi odpocząć.Ukryłem go przed trzema stat-kami, przekonując marynarzy, którzy patrzyli w niebo, że nadciąga tylko letni szkwał.Teraz płyną w deszczu na wiosłach i wytężają wzrok, próbując utrzymać się na kursie.A ja zyskałem kilka chwil spokojnego snu. Przerwał. Wybacz mi, chłopcze.Terazczasami używanie Mocy wydaje mi się bardziej naturalne niż normalne mówienie.Niechciałem ci się narzucać. Nic się nie stało, panie.Tylko się wystraszyłem.Ja sam nie mam Mocy, cza-sem tylko wyczuwam jej słabe drgnienie.Nie wiem, jak to się stało, że się dla ciebieotworzyłem. Nie mów panie , ale książę Szczery , chłopcze.Nie można być panem, jeślisię siedzi w przepoconej koszuli i z parodniowym zarostem na twarzy.Ale co ty za600bzdury opowiadasz? Przecież chyba uczyłeś się korzystania z Mocy? Pamiętam dobrze,jak Cierpliwa zwalczyła opór mojego ojca. Pozwolił sobie na znużony uśmiech. Konsyliarz próbował mnie uczyć, lecz nie mam talentu.Powiedziano mi, że z bę-kartami często tak. Czekaj mruknął i w jednej chwili znalazł się w moim umyśle. Tak będzieszybciej zaproponował usprawiedliwiającym tonem, a potem szepnął do siebie: Co to jest, co cię tak tłumi? A! I wyszedł z mojego umysłu, a wszystko to uczy-nił z równą łatwością, z jaką Brus wyjmował kleszcza z psiego ucha.Długo siedziałmilcząc, pogrążony w zamyśleniu.Ja także się nie odzywałem. Jestem tak samo silny jak twój ojciec rzekł w końcu. Konsyliarz nie mapodobnej siły. Jakim więc sposobem został mistrzem Mocy? spytałem cicho.Zastanawiałemsię, czy książę Szczery mówił mi o tym jedynie po to, by zbagatelizować moją klęskę. Konsyliarz był.ulubieńcem królowej Skwapliwej zaczął z wahaniem, jak-by poruszył bardzo delikatny temat. Jej.faworytem.Królowa bardzo stanowczopoleciła go Troskliwej na ucznia.Myślę, że nasza stara mistrzyni często czuła się zde-601sperowana.Wiedziała, że umiera.Sądzę, że działała w pośpiechu, a im bliżej końca,tym bardziej żałowała swojej decyzji.I nie wydaje mi się, by Konsyliarz opanował choćpołowę umiejętności, które powinien sobie przyswoić, zanim został mistrzem.Ale jestnim, innego nie mamy.Książę Szczery wyglądał, jakby się zle poczuł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Takjak mówił Cierń, byłem w fatalnej kondycji i z początku ledwo dotrzymywałem staremu596psu kroku.Z upływem czasu zgraliśmy się lepiej i Lew nawet złapał dla mnie kilka kró-lików.Teraz, pozbawiony dominacji Brusa, nie miałem żadnych skrupułów i używałemRozumienia, kiedy tylko chciałem.Zgodnie z tym, co odkryłem już dawno, mogłem sięporozumiewać z Lwem, ale nie było między nami prawdziwej więzi.Nie zawsze mniesłuchał, a nawet nie zawsze mi wierzył.Gdyby był szczeniakiem, z pewnością mogli-byśmy stworzyć taką więz.On był już stary, a jego serce na zawsze należało do księciaSzczerego.Trzy razy dziennie wspinałem się po stromych kręconych schodach, by przekonaćnastępcę tronu do zjedzenia czegoś i namówić go na chwilę odpoczynku.Niekiedy byłato rozmowa jak z małym dzieckiem lub zgrzybiałym starcem.Kiedy indziej interesowałsię Lwem wypytywał mnie o sprawy w mieście.Czasem, gdy wyjeżdżałem z innymizadaniami, nie widziałem go przez kilka dni.Raz, po wypadzie, w czasie którego zo-stałem raniony sztyletem, przyglądał mi się uważnie, gdy niezdarnie składałem pustetalerze na tacy. Ależ by się śmiali w kułak, gdyby wiedzieli, że zabijamy własny lud.597Zastygłem w bezruchu, zastanawiając się nad odpowiedzią, bo o ile było mi wia-domo, o moich wyprawach wiedzieli jedynie król Roztropny i Cierń.Wzrok następcytronu znów odpłynął w dal, więc w końcu się nie odezwałem.Choć wcale nie zamierzałem, zacząłem wprowadzać w otoczeniu księcia Szczeregopewne zmiany.Jednego dnia, w czasie gdy jadł, zamiotłem komnatę, a jeszcze pózniej,wieczorem, przyszedłem specjalnie po to, by przynieść świeże trzciny i zioła do po-sypania podłogi.Obawiałem się, że mógłbym przeszkodzić, ale przecież Cierń nauczyłmnie poruszać się bezszelestnie.Pracowałem bez jednego słowa, a książę Szczery chybamnie nie zauważył.Komnata jednak została odświeżona, a werbena zmieszana z trzcinąi ziołami rozsiewała orzezwiającą woń.Innym razem zastałem księcia Szczerego drze-miącego w krześle.Przyniosłem na górę poduszki, które on przez kilka dni ignorował,lecz wreszcie podłożył je sobie pod plecy.Komnata pozostała naga, ale czułem, że jestmu to potrzebne.Dlatego też przynosiłem tylko najprostsze przedmioty ułatwiające ży-cie; nie gobeliny ani kotary, nie wazy pełne kwiatów, nie dzwonki grające na wietrze,ale pachnący tymianek w doniczkach, by ulżyć w bólach głowy, które prześladowały598księcia, a w sztormowy dzień derkę chroniącą go przed wiatrem i deszczem siekącymprzez otwarte okno.Pewnego dnia znowu zastałem go śpiącego w krześle.Osunął się jak martwy.Otuli-łem go kocem niczym ciężko chorego i postawiłem przed nim tacę, ale jej nie odkryłem,żeby jedzenie nie wystygło.Usiadłem na podłodze, oparłem się o jedną ze wzgardzo-nych poduszek i słuchałem ciszy.Owego dnia w komnacie panował niezwykły spokój,mimo zacinającego za otwartym oknem letniego deszczu i wichury, która od czasu doczasu atakowała gwałtownym podmuchem.Pewnie się zdrzemnąłem, bo obudził mniedotyk dłoni na włosach. Kazali ci mnie tak pilnować, chłopcze? Nawet kiedy śpię? Czego więc się oba-wiają? Niczego, w każdym razie ja o niczym nie wiem.Kazali mi tylko przynosić ciposiłki, panie, i dopatrzyć, żebyś je zjadał.Nic więcej. A koce, poduszki, doniczki z kwiatami?599 Robiłem to z własnej woli.Książę Szczery, żaden człowiek nie powinien żyćw takiej pustce. W tej właśnie chwili zorientowałem się, że nie rozmawiamy na głos.Usiadłem prosto i spojrzałem mu w oczy.Książę Szczery także najwyrazniej właśnie zdał sobie z tego sprawę.Poprawił sięna swoim niewygodnym siedzisku. Błogosławię ten sztorm, bo pozwolił mi odpocząć.Ukryłem go przed trzema stat-kami, przekonując marynarzy, którzy patrzyli w niebo, że nadciąga tylko letni szkwał.Teraz płyną w deszczu na wiosłach i wytężają wzrok, próbując utrzymać się na kursie.A ja zyskałem kilka chwil spokojnego snu. Przerwał. Wybacz mi, chłopcze.Terazczasami używanie Mocy wydaje mi się bardziej naturalne niż normalne mówienie.Niechciałem ci się narzucać. Nic się nie stało, panie.Tylko się wystraszyłem.Ja sam nie mam Mocy, cza-sem tylko wyczuwam jej słabe drgnienie.Nie wiem, jak to się stało, że się dla ciebieotworzyłem. Nie mów panie , ale książę Szczery , chłopcze.Nie można być panem, jeślisię siedzi w przepoconej koszuli i z parodniowym zarostem na twarzy.Ale co ty za600bzdury opowiadasz? Przecież chyba uczyłeś się korzystania z Mocy? Pamiętam dobrze,jak Cierpliwa zwalczyła opór mojego ojca. Pozwolił sobie na znużony uśmiech. Konsyliarz próbował mnie uczyć, lecz nie mam talentu.Powiedziano mi, że z bę-kartami często tak. Czekaj mruknął i w jednej chwili znalazł się w moim umyśle. Tak będzieszybciej zaproponował usprawiedliwiającym tonem, a potem szepnął do siebie: Co to jest, co cię tak tłumi? A! I wyszedł z mojego umysłu, a wszystko to uczy-nił z równą łatwością, z jaką Brus wyjmował kleszcza z psiego ucha.Długo siedziałmilcząc, pogrążony w zamyśleniu.Ja także się nie odzywałem. Jestem tak samo silny jak twój ojciec rzekł w końcu. Konsyliarz nie mapodobnej siły. Jakim więc sposobem został mistrzem Mocy? spytałem cicho.Zastanawiałemsię, czy książę Szczery mówił mi o tym jedynie po to, by zbagatelizować moją klęskę. Konsyliarz był.ulubieńcem królowej Skwapliwej zaczął z wahaniem, jak-by poruszył bardzo delikatny temat. Jej.faworytem.Królowa bardzo stanowczopoleciła go Troskliwej na ucznia.Myślę, że nasza stara mistrzyni często czuła się zde-601sperowana.Wiedziała, że umiera.Sądzę, że działała w pośpiechu, a im bliżej końca,tym bardziej żałowała swojej decyzji.I nie wydaje mi się, by Konsyliarz opanował choćpołowę umiejętności, które powinien sobie przyswoić, zanim został mistrzem.Ale jestnim, innego nie mamy.Książę Szczery wyglądał, jakby się zle poczuł [ Pobierz całość w formacie PDF ]