[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spał w samolocie kamiennym snem i zbudził się na kilka minut przed lądowaniem w Atenach.Było późne popołudnie.Nad ziemią ani jednej chmurki.Zachodzące słońce oświetlało czerwonawo łańcuch białych gór w dole.- Płoszę przestać palić i zapiąć pasy - powiedział głośnik nad wejściem do kabiny pilotów.- Samolot schodzi do lądowania.Joe zgasił papierosa i nie zapiął pasa ochronnego.W dole mignęło niewielkie, skupiane w dolinie miasteczko potem drugie, a później, pod skrzydłem wybłysnęło morze, gładkie jak staw nie pomarszczone najdrobniejszymi nawet falami.Wyspa.Kawałek zalesionego lądu.Znowu morze.Samolot zawracał obniżając się.Znowu wyspa.- Salamina - powiedział Joe szeptem.- Jesteśmy na miejscu.Był w Grecji.ROZDZIAŁ SIÓDMY„Jesteśmy gotowi, panie profesorze.”W recepcji ogromnego nowego hotelu Hilton przy ateńskiej Vasileos Comatantinou zastał kartkę od Karoliny:Kochany, przyjechaliśmy, musimy natychmiast odpływać, bo Instytut wynajął dla nas stateczek który za trzy godziny odchodzi.Mam tu całe piekło z przeładowaniem skrzyń i bagażu.Tą kartkę obiecał zostawię dla Ciebie w Hiltonie John Mellow, który jedzie z Pireusu taksówką do Instytutu w mieście.Na Keros wylądujemy prawdopodobnie przed południem jutro.Tak strasznie się cieszę że będziesz ze mną!!! Wiem, że wymyślisz coś bardzo mądrego i przybędziesz szybciej, niż się spodziewam, i dlatego będę się Ciebie spodziewała każdej chwili.Czekam.KarolinaJoe przeczytał list dwa razy, potem położył na lśniącej powierzchni lady recepcyjnej wąski zielony banknot.- Jestem bardzo zmęczony, proszę pana - powiedział do wspaniałego urzędnika o oliwkowej cerze i srebrnych włosach.- Muszę się teraz przespać, ale rano chciałbym znaleźć się na jednej z malutkich wysepek Morza Egejskiego.Urzędnik wziął banknot, złożył go, wsunął do bocznej kieszeni nieposzlakowanej marynarki i lekko pochylił senatorską głowę w ruchu wyrażającym dziękczynienie.- Jak się nazywa ta wysepka, proszę pana?- Keros - powiedział Joe.Urzędnik uniósł słuchawkę, powoli nakręcił numer i zaczął szybko mówić, nie dając najwyraźniej dojść do głosu osobie znajdującej się po przeciwnej strome przewodu.Potem umilkł nagle i znieruchomiał ze słuchawką przy uchu.Potem znowu powiedział coś krótko i zasłaniając wylot słuchawki pięknie utrzymaną dłonią o palcach, których mógłby mu pozazdrościć niejeden pianista, zwrócił się do Alexa.- Niestety, proszę pana, nie istnieje żadne połączenie z wyspą Keros.Szczerze mówiąc szukają jej dopiero na mapie.Czy jest pan pewien, że chodzi panu o Keros? K-e-r-o-s?- Tak - powiedział Joe.- Wiem, że nie ma żadnego połączenia z tą wysepką.Jest ona bezludna.- Rozumiem, proszę pana.- Urzędnik odsłonił słuchawkę i zaczął mówić teraz z niezwykłą szybkością.Umilkł.Słuchał przez chwilę.Potem spojrzał na Alexa.- Oczywiście, jeżeli panu bardzo zależy na znalezieniu się tam, być może dałoby się coś zrobić.Niestety, termin.- Nie wypuszczając słuchawki, rozłożył ręce.- Jest już noc, proszę pana.Joe zrobił ruch, jak gdyby chciał znowu sięgnąć do kieszeni, ale opuścił rękę.- Będę panu bardzo zobowiązany, jeżeli uda się to jakoś załatwić.Nastąpiła nowa, błyskawiczna wymiana zdań z niewidzialnym rozmówcą.Słuchawka upadła wreszcie na widełki.- A więc tak, proszę pana: wiem już coś niecoś o wyspie Keros.Raz na dwa tygodnie dobija tam stateczek, który przywozi zaopatrzenie dla człowieka obsługującego latarnię morską.Ten stateczek zawinie tam za tydzień.- Alex niecierpliwie zaprzeczył ruchem głowy.- Można także wynająć jacht w Atenach, który będzie tam jutro wieczór, no powiedzmy, po południu, jeżeli warunki atmosferyczne będą sprzyjały, chociaż mają się pogorszyć w najbliższym czasie i.- A czy jest jeszcze jakaś trzecia możliwość?- Tak, tylko stosunkowo kosztowna.O świcie odlatuje samolot na Kretę, a tam może się pan przesiąść na helikopter.Oczywiście, zamówimy go dla pana, jeśli pan zechce, nawet zaraz, telefonicznie.Turyści ostatnio bardzo chętnie korzystają z powietrznych spacerów.W tym ostatnim wypadku znajdzie się pan na Keros w trzy godziny od chwili odlotu z Aten.- Znakomicie! Jadę.Dziękuję panu.Joe położył jeszcze jeden banknot na ladzie recepcyjnej i ruszył ku windzie, wesoło wymachując kluczem.Usnął natychmiast i obudził się zupełnie wypoczęty, kiedy świt zaczął barwić dalekie, białe wzgórze, unoszące na grzbiecie maleńki z tej odległości Partenon.Później wszystko odbyło się ściśle według zapowiedzi urzędnika hotelu Hillton.A teraz oto znajdował się już od godziny na pokładzie helikoptera i siedząc obok pilota patrzył na błękitną równinę, rozciągającą się we wszystkich kierunkach, aż po granice horyzontu.- Za dziesięć minut będziemy na miejscu - powiedział pilot łamaną angielszczyzną.- Nigdy tam nie byłem, ale komunikowaliśmy się przez radio z tym człowiekiem, który obsługuje Latarnię.Twierdzi, że wyspa jest płaska i helikopter może wylądować bez trudności.- Uniósł głowę i spojrzał na niebo.- Chciałbym jak najprędzej wrócić.Idzie wielki wiatr znad Afryki.Chmur nie ma wówczas, słońce świeci, maszyną rzuca, jakby nadchodził koniec świata.A helikopter to nie odrzutowiec pasażerski, nie ucieknie.O już jesteśmy na miejscu! Widzi pan?Joe pochylił się ku przodowi i patrząc przez wypukły szybę, zamykającą dziób maszyny, uważnie zaczął wpatrywać się w morze.W pierwszej chwili nie dostrzegł niczego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Spał w samolocie kamiennym snem i zbudził się na kilka minut przed lądowaniem w Atenach.Było późne popołudnie.Nad ziemią ani jednej chmurki.Zachodzące słońce oświetlało czerwonawo łańcuch białych gór w dole.- Płoszę przestać palić i zapiąć pasy - powiedział głośnik nad wejściem do kabiny pilotów.- Samolot schodzi do lądowania.Joe zgasił papierosa i nie zapiął pasa ochronnego.W dole mignęło niewielkie, skupiane w dolinie miasteczko potem drugie, a później, pod skrzydłem wybłysnęło morze, gładkie jak staw nie pomarszczone najdrobniejszymi nawet falami.Wyspa.Kawałek zalesionego lądu.Znowu morze.Samolot zawracał obniżając się.Znowu wyspa.- Salamina - powiedział Joe szeptem.- Jesteśmy na miejscu.Był w Grecji.ROZDZIAŁ SIÓDMY„Jesteśmy gotowi, panie profesorze.”W recepcji ogromnego nowego hotelu Hilton przy ateńskiej Vasileos Comatantinou zastał kartkę od Karoliny:Kochany, przyjechaliśmy, musimy natychmiast odpływać, bo Instytut wynajął dla nas stateczek który za trzy godziny odchodzi.Mam tu całe piekło z przeładowaniem skrzyń i bagażu.Tą kartkę obiecał zostawię dla Ciebie w Hiltonie John Mellow, który jedzie z Pireusu taksówką do Instytutu w mieście.Na Keros wylądujemy prawdopodobnie przed południem jutro.Tak strasznie się cieszę że będziesz ze mną!!! Wiem, że wymyślisz coś bardzo mądrego i przybędziesz szybciej, niż się spodziewam, i dlatego będę się Ciebie spodziewała każdej chwili.Czekam.KarolinaJoe przeczytał list dwa razy, potem położył na lśniącej powierzchni lady recepcyjnej wąski zielony banknot.- Jestem bardzo zmęczony, proszę pana - powiedział do wspaniałego urzędnika o oliwkowej cerze i srebrnych włosach.- Muszę się teraz przespać, ale rano chciałbym znaleźć się na jednej z malutkich wysepek Morza Egejskiego.Urzędnik wziął banknot, złożył go, wsunął do bocznej kieszeni nieposzlakowanej marynarki i lekko pochylił senatorską głowę w ruchu wyrażającym dziękczynienie.- Jak się nazywa ta wysepka, proszę pana?- Keros - powiedział Joe.Urzędnik uniósł słuchawkę, powoli nakręcił numer i zaczął szybko mówić, nie dając najwyraźniej dojść do głosu osobie znajdującej się po przeciwnej strome przewodu.Potem umilkł nagle i znieruchomiał ze słuchawką przy uchu.Potem znowu powiedział coś krótko i zasłaniając wylot słuchawki pięknie utrzymaną dłonią o palcach, których mógłby mu pozazdrościć niejeden pianista, zwrócił się do Alexa.- Niestety, proszę pana, nie istnieje żadne połączenie z wyspą Keros.Szczerze mówiąc szukają jej dopiero na mapie.Czy jest pan pewien, że chodzi panu o Keros? K-e-r-o-s?- Tak - powiedział Joe.- Wiem, że nie ma żadnego połączenia z tą wysepką.Jest ona bezludna.- Rozumiem, proszę pana.- Urzędnik odsłonił słuchawkę i zaczął mówić teraz z niezwykłą szybkością.Umilkł.Słuchał przez chwilę.Potem spojrzał na Alexa.- Oczywiście, jeżeli panu bardzo zależy na znalezieniu się tam, być może dałoby się coś zrobić.Niestety, termin.- Nie wypuszczając słuchawki, rozłożył ręce.- Jest już noc, proszę pana.Joe zrobił ruch, jak gdyby chciał znowu sięgnąć do kieszeni, ale opuścił rękę.- Będę panu bardzo zobowiązany, jeżeli uda się to jakoś załatwić.Nastąpiła nowa, błyskawiczna wymiana zdań z niewidzialnym rozmówcą.Słuchawka upadła wreszcie na widełki.- A więc tak, proszę pana: wiem już coś niecoś o wyspie Keros.Raz na dwa tygodnie dobija tam stateczek, który przywozi zaopatrzenie dla człowieka obsługującego latarnię morską.Ten stateczek zawinie tam za tydzień.- Alex niecierpliwie zaprzeczył ruchem głowy.- Można także wynająć jacht w Atenach, który będzie tam jutro wieczór, no powiedzmy, po południu, jeżeli warunki atmosferyczne będą sprzyjały, chociaż mają się pogorszyć w najbliższym czasie i.- A czy jest jeszcze jakaś trzecia możliwość?- Tak, tylko stosunkowo kosztowna.O świcie odlatuje samolot na Kretę, a tam może się pan przesiąść na helikopter.Oczywiście, zamówimy go dla pana, jeśli pan zechce, nawet zaraz, telefonicznie.Turyści ostatnio bardzo chętnie korzystają z powietrznych spacerów.W tym ostatnim wypadku znajdzie się pan na Keros w trzy godziny od chwili odlotu z Aten.- Znakomicie! Jadę.Dziękuję panu.Joe położył jeszcze jeden banknot na ladzie recepcyjnej i ruszył ku windzie, wesoło wymachując kluczem.Usnął natychmiast i obudził się zupełnie wypoczęty, kiedy świt zaczął barwić dalekie, białe wzgórze, unoszące na grzbiecie maleńki z tej odległości Partenon.Później wszystko odbyło się ściśle według zapowiedzi urzędnika hotelu Hillton.A teraz oto znajdował się już od godziny na pokładzie helikoptera i siedząc obok pilota patrzył na błękitną równinę, rozciągającą się we wszystkich kierunkach, aż po granice horyzontu.- Za dziesięć minut będziemy na miejscu - powiedział pilot łamaną angielszczyzną.- Nigdy tam nie byłem, ale komunikowaliśmy się przez radio z tym człowiekiem, który obsługuje Latarnię.Twierdzi, że wyspa jest płaska i helikopter może wylądować bez trudności.- Uniósł głowę i spojrzał na niebo.- Chciałbym jak najprędzej wrócić.Idzie wielki wiatr znad Afryki.Chmur nie ma wówczas, słońce świeci, maszyną rzuca, jakby nadchodził koniec świata.A helikopter to nie odrzutowiec pasażerski, nie ucieknie.O już jesteśmy na miejscu! Widzi pan?Joe pochylił się ku przodowi i patrząc przez wypukły szybę, zamykającą dziób maszyny, uważnie zaczął wpatrywać się w morze.W pierwszej chwili nie dostrzegł niczego [ Pobierz całość w formacie PDF ]